Sabine Ebert

Marzenie znachorki


Скачать книгу

się wyprostował i zacisnął pięści. Jego śmiertelny wróg zagnieździł się w ich domu? Tę rudą kanalię miał ochotę zamordować, jeszcze nim wyruszył do obozu, gdzie zbierała się armia cesarza na krucjatę. Ale Klara, a także Roland, wciąż ganili jego nienawiść do rówieśnika. Uważali, że nie powinien przenosić na syna wrogości, która istniała między ich ojcami i która Bożym wyrokiem doprowadziła do śmierci Chrystiana, a także Randolfa.

      – Rutger zdradził mego męża i w kajdanach rzucił go do stóp Albrechtowi, by ten obciął mu głowę – ciągnęła z goryczą Klara. – On też związał i zakneblował naszą matkę, a następnie wrzucił ją do lochu.

      Po chwili milczenia, ku zdumieniu Tomasza, odezwała się pewnym, dziwnie twardym głosem.

      – Chcę, żebyś go za to zabił!

      – Zrobię to – obiecał ze spokojem mogącym budzić grozę.

      Później znów przytulił siostrę, pocieszając w ten sposób i ją, i siebie. Siedzieli tak razem do świtu, brat z siostrą, odkrywali przed sobą blizny po ranach, które odnieśli, i opowiadali o cierpieniach, jakie spotkały ich samych oraz ich przyjaciół.

      Oświadczyny

      Następnego dnia Dytryk był od wczesnego ranka na nogach. Zamierzał się upewnić, czy załoga zamku jest gotowa do walki, ponadto musiał sporządzić parę pism, przyjąć od kilku ludzi przysięgę wierności, jak również omówić z przywódcami sąsiednich wiosek środki ostrożności, które należało podjąć.

      Gdy załatwił najpilniejsze sprawy i przydzielił zadania, kazał poprosić do siebie rodziny poległych. Opowiedział o śmierci każdego z osobna, wyraził ubolewanie i starał się pocieszyć pogrążonych w żałobie najbliższych, a także zapewnił, że otoczy ich opieką i zadba o nich, nawet jeśli stracili jedynego żywiciela rodziny. Po wyjściu ostatniej osoby poprosił do siebie Klarę.

      Gdy w Miśni posłał po nią Albrecht, jej serce łomotało w niepomiernym przerażeniu. Teraz, sam na sam z Dytrykiem, zatrzepotało ze zmieszania i żalu, że jej największa, niespełnialna nadzieja zostanie zaraz pogrzebana na wieki.

      – Chciałbym złożyć wam wyrazy współczucia z powodu śmierci waszego małżonka – powiedział po kilku chwilach pełnego niepokoju milczenia.

      – Dziękuję, wasza wysokość – odparła, spuszczając wzrok.

      – Czy wciąż go opłakujecie?

      – Tak – odpowiedziała, a ponieważ czuła na sobie jego spojrzenie, po chwili wahania znów się odezwała. – Nasze małżeństwo narodziło się z potrzeby chwili. Gdy ojczym oznajmił mi, kogo wybrał na mego małżonka, byłam oburzona. Pogardzałam Rajnhardem, ponieważ uważałam go za poplecznika Randolfa i waszego brata. Ale później Łukasz opowiedział mi o nim i o jego potajemnym planie. Rajnhard zawsze mnie chronił, a na końcu złożył w ofierze swe życie.

      Dytryk przyglądał się Klarze i starał się wejrzeć w jej myśli.

      Nim wyruszył do Ziemi Świętej, wyznali sobie miłość. Wówczas oboje wiedzieli, że ich miłość nie miała najmniejszych szans na spełnienie. Chociaż był dopiero drugim co do starszeństwa synem margrabiego, nie miał prawa pójść za głosem serca i swobodnie wybrać przyszłej małżonki. Właśnie dlatego, że był drugim synem, jego brat bowiem już od dłuższego czasu przymierzał się do zagarnięcia całej schedy po ojcu.

      Niemniej jednak podczas wyprawy krzyżowej w najtrudniejszych chwilach poprzysiągł sobie, że ją pojmie za żonę, o ile oczywiście Klara będzie go jeszcze chciała. Nieważne, ile miało go to kosztować i co powie na to reszta świata. W czasie wojny wiele spraw nabrało dla niego zupełnie innego znaczenia. W dalekim kraju stracił resztę wiary w rozsądek wszechpotężnych monarchów. Po morzu zdrady, głupoty i zachłanności chciał mieć u swego boku człowieka, któremu całkowicie ufał i który mógłby mu dać ciepło utracone na krwawych polach wojny.

      Jednakże Klara unikała jego wzroku, jakby zamknęła za sobą pewien rozdział życia, obejmujący ich dawny epizod.

      Odchrząknął i kontynuował, nadal nie spuszczając z niej wzroku:

      – Komendant mojego zamku, zasłużony i honorowy człowiek, niedawno zapytał mnie, czy pozwolę, by zaczął się ubiegać o waszą rękę. Wkrótce potem z tą samą sprawą zwrócił się do mnie jego najstarszy syn. Czy bylibyście gotowi przyjąć ofertę któregoś z tych mężczyzn? – zapytał, wstrzymując oddech.

      Klara nie wydawała się zaskoczona. Czyżby obaj kandydaci zdążyli jej się oświadczyć?

      – Norbert jest dzielnym człowiekiem. Niewiasta, którą wybierze, powinna się uważać za szczęśliwą. Syn wdał się w ojca. Proszę, przekażcie obydwu me podziękowanie za zaszczyt i uprzejmość, jaką mi okazali. Ale nie mogę poślubić jednego, nie raniąc drugiego z nich. Poza tym złożyłam śluby…

      – Wybieracie się do klasztoru? – przeraził się Dytryk.

      Tym razem mimo swej dworskiej ogłady nie był w stanie ukryć uczuć. Czyżby miał ją na zawsze stracić? Nigdy więcej jej nie ujrzeć? Ktoś taki jak ona zginie w zakonie albo zostanie zniszczony!

      – Nie – odparła, wciąż nie podnosząc wzroku, podczas gdy jej dłonie zdawały się szukać oparcia w fałdach zielonej sukni, która tak świetnie pasowała do oczu i kasztanowego warkocza Klary. Tego dnia nie miała czepka, a jedynie welon i opaskę na splecionych włosach. – Złożyłam przysięgę, także ku czci mego nieżyjącego małżonka, że po raz drugi nie zawrę małżeństwa jedynie z posłuszeństwa i poczucia obowiązku. Matka i ojczym zrozumieją mą decyzję i zadbają o to, bym mogła godnie żyć jak szacowna wdowa.

      Przynajmniej się łudziła, że tak będzie, nawet jeśli nie miała odwagi do końca w to uwierzyć. Na razie nie ukończyła jeszcze dwudziestego roku życia i wszyscy oczekiwali, że wkrótce powtórnie wyjdzie za mąż i urodzi nowemu małżonkowi synów. Kobiety w jej położeniu nie powinny pozostawać niezamężne. A nie dalej jak dwa i pół roku temu Łukasz energicznie skłaniał ją do małżeństwa z Rajnhardem. Wprawdzie później musiała mu przyznać rację, gdy bowiem uwięziono Łukasza, bez opieki Rajnharda zostałaby najpewniej zhańbiona i dawno by nie żyła.

      Pod wpływem impulsu Dytryk chciał zrobić krok w jej kierunku, ale w ostatniej chwili zdołał się powstrzymać. Uniósł lekko rękę, ponieważ poczuł nieprzepartą potrzebę dotknięcia jej policzka, pragnął ją pocieszyć i ponownie wyznać jej miłość.

      Powiedziała, że podjęła swą decyzję dla uczczenia pamięci zmarłego małżonka. Opłakiwała Rajnharda, być może miewała koszmarne sny, w których wciąż na nowo widziała jego śmierć. W obliczu podwójnych oświadczyn ze strony ojca i syna musiała się poczuć osaczona niczym łatwa do upolowania zwierzyna, mimo że obaj konkurenci byli szanowanymi ludźmi. Ale taki był los młodych pięknych wdów. Jak w tej sytuacji miałby jej powiedzieć o swej miłości, o tym, że chciał ją pojąć za żonę? Popatrzyłaby na niego ze smutkiem, może nawet z pogardą, i nie potrafiłaby nawet myśleć o jego propozycji. Pewnie odniosłaby wrażenie, że i on zaczął się za nią uganiać, jak tylko przekroczył bramę zamku.

      Klara dostrzegła mimowolny ruch jego ręki i lekko skłoniła głowę w stronę Dytryka. Miała wrażenie, że niemal poczuła na policzku dotyk jego dłoni, mimo że dzieliło ich co najmniej pięć kroków. Tęsknie przymknęła oczy i wyobraziła sobie, jak by to było, gdyby ją dotknął, wziął ją w ramiona.

      „Opłakuję Rajnharda z całego serca. Ale ty zawsze byłeś mą jedyną miłością – pomyślała. – Nie możemy wziąć ślubu, bo przeczuwam,