niedzieli, jednak nie polubiła go zanadto. Uważała, że jest gburowaty, choć być może był jedynie małomówny. Ale widocznie panna Kącka zdołała poznać go lepiej i odkryć w nim jakieś zalety.
Opowiadane wieczorami bajki, które w dużej mierze sama wymyślała, były jedną z nielicznych rozrywek, jakie miały dzieci. Wolała, by słuchały opowieści o lepszym świecie, gdzie wszystko jest dobre i piękne, niż o głodzie, wszach i dezynterii. Nie było zabawek, książek zaledwie kilka, wyciągniętych z bagaży umarłych. Niekiedy myślała o tym, że dzieci, gdy już dorosną, nie odnajdą swoich korzeni ani nie zapalą świeczek na grobach bliskich, tak jak jej nie będzie dane odwiedzić mogiły swojego dziecka.
Tutaj też umierały dzieci, niemal każdego dnia. I przypominały Ninie, jak kruche jest życie, a każda chwila to dar od losu. Nie chciała już czekać, bała się jutra, a najbardziej tego, czy do niego dożyje.
Wieczorem udała się do namiotu Grzegorza. Jedyne, co mogła zrobić w sytuacji, w której się znaleźli, by przypodobać się ukochanemu, to umyć się. Nie miała ani frywolnej bielizny, ani pięknie ułożonych włosów. Jak większość przybyłych do obozu ludzi po prostu straszyła wystrzyżonymi na krótko włosami, by nie dawać wszom pożywki. Podobnie jak to było w Kazachstanie i tutaj walka z tymi stworzeniami przypominała zmagania Don Kichota z wiatrakami. Jej włosy już nieco odrosły, ale wciąż daleko im było do tych, jakie nosiła przed wojną.
Idąc pomiędzy namiotami, zastanawiała się, czy tym razem Grzegorz zdobędzie się na coś więcej aniżeli pocałunki i niewinne pieszczoty. Ona pragnęła z całego serca kochać się z nim i ani w głowie jej były konwenanse i opory. Szczęście okazało się takie ulotne. Nie było na co czekać, bo prawdziwe życie czekać nie chciało i każdego dnia pozbawiało swoich uroków kolejną grupę straceńców.
Grzegorz najpierw poczęstował ją herbatą, a potem długo i delikatnie całował. Ona najchętniej od razu zrzuciłaby z siebie te zgrzebne ubrania, które nosiła, a z niego zdarła mundur, ale on, jak się jej zdawało, przedłużał pieszczoty w nieskończoność.
– Miałeś mi powiedzieć, dlaczego chodzisz taki struty – przypomniała, sięgając po kubek z herbatą.
Chciała chociaż na moment odpędzić obsesyjne myśli o tym, by Grzegorz jak najszybciej wziął ją do łóżka. Jeszcze gotów był pomyśleć, że jego problemy w ogóle nie obchodzą Niny.
– Na pewno chcesz o tym słuchać? – zapytał podejrzliwie.
– No wiesz? – żachnęła się. – Interesują mnie twoje sprawy.
– Mnie się wydaje, że teraz interesują cię jedynie moje pieszczoty. – Uśmiechnął się do niej szelmowsko.
Spuściła głowę, nieco zawstydzona. Grzegorz miał tyle problemów na głowie, na cmentarzach chowano coraz więcej ludzi, żołnierzy i cywili, których dziesiątkowały choroby i brakowało niemal wszystkiego, co potrzebne do przeżycia. A przecież ci wszyscy ludzie przybywali tutaj, by poprawić swój byt. Ona widziała śmierć już tak wiele razy, nawet nie wiedziała, czy następnego dnia jej to nie spotka, aż oswoiła się z nią. Ale może Grzegorz wciąż to przeżywał, bo czuł się w jakimś stopniu odpowiedzialny za ich wykarmienie i opiekę nad nimi, a każdą śmierć traktował jak osobistą porażkę.
– Przepraszam… Porozmawiajmy – szepnęła.
– Ninko, nie chcę rozmawiać. Rozmowa mi wcale nie pomaga. A i ciebie nie chcę obarczać problemami, z którymi ani ty, ani ja się nie uporamy. Dzisiaj chcę, żeby wszystko zniknęło. Żebyśmy zostali sami, bez trosk i kłopotów. A jutro, jeśli nadejdzie, opowiem ci o wszystkim. – Grzegorz pogłaskał ją po dłoni, a potem zaczął powoli zdejmować z niej ubranie. Po chwili dodał cicho: – Za każdym razem, gdy cię przytulam, obawiam się, że zrobię ci krzywdę. Jesteś taka drobna, krucha…
Grzegorz doprowadzał ją do stanu wrzenia. Gdy ona chciała jak najszybciej poczuć go w sobie, on robił wszystko powoli i delikatnie. Chwilami zastanawiała się, czy nie pragnie jej mniej niż ona jego.
– Nie obawiaj się, tylko przytulaj. Uwielbiam to. Wydaje mi się wtedy, że chowam się w twoich ramionach. Czuję się wówczas bezpieczna i świat wokół już mi nie zagraża – powiedziała.
– Obiecaj mi… Obiecaj, że jeśli nasze drogi się pewnego dnia rozejdą, poczekasz na mnie. A potem wyjdziesz za mnie i urodzisz mi dziecko – wyszeptał.
Dziwne myśli Niny od razu się ulotniły. Była dla Grzegorza ważna, tak bardzo, że chciał spędzić z nią resztę swojego życia. Tak krótko się znali, ale może właśnie okoliczności sprawiły, że nie chciał czekać, aż z tego małego pączka rozwinie się piękny kwiat.
– Przyrzekam, chcę tego równie mocno… – odparła.
Nina także była pewna swoich uczuć do Grzegorza i tego, że nie chce już żadnego innego mężczyzny. Uciekła w miłość do niego, by na zawsze już pogrzebać tę, która umarła wraz z jej ukochanym Pawłem i sprawiła, iż jej dusza rozerwała się na strzępy. A ona pragnęła jak najszybciej tę duszę posklejać.
Jeszcze do niedawna, gdy myślała o tym, jak to będzie kochać się z Grzegorzem, obawiała się, że nie uniknie porównywania go do Pawła. Mąż był jej nauczycielem, ona jego pilną, chociaż kompletnie zieloną uczennicą. Potem był Aristow i jego mroczne zauroczenie. Jednak to, co się wówczas wydarzyło, Nina wrzuciła w najgłębsze zakamarki duszy i pamięci. I nie chciała do tego powracać myślami, bo to nie miało nic wspólnego z miłością. Nie wiedziała również, ile kobiet przed nią miał przystojny porucznik Ossowiecki. I prawdę powiedziawszy, nie chciała wiedzieć. Przeszłość już się nie liczyła, przyszłość zaś stanowiła zagadkę. Ważna była tylko ta chwila i coś, co pozwalało patrzeć na ten ponury świat innymi oczami.
Kiedy jednak znalazła się na pryczy, przytulona do nagiego ciała Grzegorza, jej wszystkie obawy zniknęły. Nie myślała o Pawle ani o tym, czy będzie w stanie dać swojemu kochankowi rozkosz, po prostu odpłynęła. Grzegorz miał rację, byli sami, a cały straszny świat nagle zniknął.
Był delikatny i czuły, jakby naprawdę się obawiał, że zmiażdży ją swoim ciężarem, ale ona właśnie wtedy poczuła, iż jest to mężczyzna, który uchroni ją przed całym złem świata. W pewnej chwili pożądanie Grzegorza okazało się silniejsze niż jego obawy i wtedy przestał zastanawiać się, czy nie zrobi Ninie krzywdy. Szeptał jej wciąż do ucha najczulsze wyznania i dotarło do niej, że między nimi dzieje się coś bardzo ważnego i nie jest to przelotna znajomość, która zakończy się, gdy tylko opuszczą Związek Radziecki. On naprawdę za nią szalał. Jej ciągła niepewność wynikała z faktu, że nie czuła się tak atrakcyjna, jak kiedyś. Była wychudzona, miała ciemne sińce wokół oczu, a jej fryzura przypominała miotłę, i to nie pierwszej świeżości. A Grzegorz wydawał się jej taki przystojny, zwłaszcza gdy kroczył wyprostowany w mundurze brytyjskiego wojska. Jednak najbardziej zauroczył ją charakterem, siłą i dobrocią. Może więc i ona emanowała czymś, co nie było zależne ani od wyglądu jej twarzy, ani od fryzury. Niekiedy zastanawiała się, co by powiedział, gdyby nagle mógł ją ujrzeć taką jak wtedy, gdy grała w teatrze i była gwiazdą. Taką, w jakiej zakochał się Paweł i… Boris Aristow. Z drugiej jednak strony nie musiała się obawiać, że gdy się zestarzeje i jej uroda minie, Grzegorz znajdzie sobie atrakcyjniejszą kochankę. On zawsze już będzie patrzył najpierw na jej duszę. Ona jednak pragnęła być dla niego najpiękniejsza na świecie i miała nadzieję, że kiedyś ją taką ujrzy.
Następnego poranka, gdy przez szparę namiotu wpełzły do wnętrza promienie słońca, Nina pomyślała, że niekiedy los zsyła ludziom niespodzianki i daje jakąś nagrodę