gruźlicy nie stosowano ani podróży, ani też izolacji sanatoryjnej). Istniały pewne miejsca, które jakoby miały sprzyjać gruźlikom: na początku wieku dziewiętnastego Włochy, później wyspy Morza Śródziemnego lub południowego Pacyfiku; w wieku dwudziestym góry, pustynie – krajobrazy, które same w sobie uległy stopniowej romantyzacji. Keatsowi lekarze radzili, by przeniósł się do Rzymu; Chopin przebywał na wyspach zachodniego Morza Śródziemnego; Robert Louis Stevenson wybrał na miejsce swego wygnania Pacyfik; D.H. Lawrence podróżował po całym świecie9.Romantycy wynaleźli indywidualizm jako usprawiedliwienie nieróbstwa, a także pretekst, by odrzuciwszy burżuazyjne powinności, żyć wyłącznie dla swej sztuki. Był to sposób wycofania się ze świata bez potrzeby wzięcia na siebie odpowiedzialności za ten akt – co stanowiło zresztą fabułę Czarodziejskiej góry. Po zdaniu egzaminów, lecz przed podjęciem pracy w hamburskiej stoczni, Hans Castorp składa trzytygodniową wizytę swemu choremu na gruźlicę kuzynowi w sanatorium w Davos. Tuż przed podróżą powrotną lekarz wykrywa plamkę w jego płucach. Hans pozostaje w górach przez następne siedem lat.
Stanowiąc usprawiedliwienie tak wielu niebezpiecznych pragnień i czyniąc je przedmiotem kultu, mit gruźlicy przetrwał pomimo niepodważalnych ludzkich doświadczeń i postępującej wiedzy medycznej niemal dwieście lat. Chociaż w drugiej połowie dziewiętnastego stulecia widzimy coś w rodzaju reakcji na romantyczną idealizację tej choroby, gruźlica zachowuje większość romantycznych atrybutów – jako znak wyniesienia ponad przeciętność, jako powabna słabość – aż do końca tego wieku, a nawet do początków dwudziestego. Jest nadal chorobą wrażliwych artystów w Long Day’s Journeys into Night (Zmierzch długiego dnia) O’Neilla. Listy Kafki stanowią kompendium rozważań na temat znaczenia gruźlicy, podobnie jak Czarodziejska góra wydana w roku 1924 – roku śmierci Kafki. Ironia tej powieści polega głównie na tym, iż to solidny mieszczanin Hans Castorp nabawia się choroby artystów – albowiem dzieło Manna jest późnym, świadomym komentarzem na temat mitu gruźlicy. A jednak powieść nadal mit ten odzwierciedla: mieszczanin zostaje w istocie duchowo wzbogacony przez chorobę. Śmierć na gruźlicę była nadal tajemnicza, a także (często) uwznioślająca i pozostała taka aż do czasów, gdy w Europie Zachodniej oraz Ameryce Północnej ludzie przestali na tę chorobę umierać. Chociaż dzięki poprawie warunków higienicznych liczba przypadków gruźlicy zaczęła gwałtownie spadać już po roku 1900, śmiertelność pośród zarażonych była nadal wysoka; mit utracił moc dopiero wówczas, gdy opracowano skuteczną metodę kuracji wraz z odkryciem w roku 1944 streptomycyny oraz wprowadzeniem w roku 1952 izoniazydu.
Jeśli w dalszym ciągu trudno sobie wyobrazić, jak realia tej okropnej choroby mogły ulec tak niedorzecznemu przekształceniu, wypada może przyjrzeć się podobnym zafałszowaniom dokonywanym w naszych czasach również w celu wyrażenia romantycznego stosunku do ludzkiego „ja”. Przedmiotem tego zakłamania nie jest oczywiście rak – choroba, której nikomu nie udało się wyidealizować (chociaż spełnia niektóre metaforyczne funkcje gruźlicy z dziewiętnastego stulecia). W wieku dwudziestym przerażającą, okrutną chorobą, którą zamieniono w symptom wyższej wrażliwości, w drogę prowadzącą wprost do „uduchowienia” oraz w symptom „krytycznego” niezadowolenia ze świata, jest obłęd.
Wyobrażenia związane z gruźlicą i obłędem wykazują wiele podobieństw. Obie choroby kojarzą się z przymusowym odosobnieniem. Chorzy wysyłani są do „sanatorium” (potoczna nazwa kliniki dla gruźlików i najczęstszy eufemizm określający zakład dla obłąkanych). Wyłączony z normalnego życia pacjent wkracza w odrębny, rządzący się własnymi prawami świat. Podobnie jak gruźlik, obłąkany jest kimś w rodzaju wygnańca. Metafora podróży psychicznej to kontynuacja romantycznej koncepcji podróży jako losu gruźlika. Aby się wyleczyć, pacjent musi się wyrwać z rutyny codziennego życia. Nie przypadkiem najczęściej spotykaną metaforę skrajnego przeżycia psychicznego – czy to wywołanego przez narkotyki, czy też przez obłęd – stanowi właśnie podróż.
W wieku dwudziestym cały zespół metafor i postaw początkowo wiązanych z gruźlicą ulega rozpadowi i reorganizacji wokół dwu innych chorób. Niektóre cechy gruźlicy zostają przeniesione na obłęd: przeświadczenie, że chory jest niespokojną, niepohamowaną istotą żyjącą w świecie emocjonalnych skrajności, kimś nazbyt wrażliwym, by znieść okrutną pospolitość codziennego życia. Inne cechy przypisane zostają rakowi – cierpienia, których nie sposób poddać romantycznej obróbce. Nie gruźlica, lecz właśnie obłęd jest współczesnym nośnikiem świeckiego mitu autotranscendencji. Światopogląd romantyczny zakłada, że choroba pogłębia świadomość. Niegdyś tą chorobą była gruźlica; obecnie wierzymy, że obłęd doprowadza świadomość do paroksyzmu iluminacji. Najbardziej jaskrawym przykładem takiego romantycznego przetworzenia obłędu jest współczesny kult irracjonalnego i prymitywnego (spontanicznego) zachowania (odreagowywania agresji), kult tej samej namiętności, której tłumienie miało niegdyś sprowadzać gruźlicę, a obecnie rzekomo wywołuje raka.
5
W Śmierci w Wenecji namiętność unicestwia wszystko to, co czyniło Gustava von Aschenbacha kimś szczególnym – jego racjonalizm, zahamowania, skrupulatność. Choroba dokonuje w nim dalszych zniszczeń. Pod koniec utworu Aschenbach jest tylko kolejną ofiarą cholery; jego ostateczna degradacja polega na tym, że ulega on chorobie, na którą cierpi w Wenecji tak wielu. Kiedy w Czarodziejskiej górze u Hansa Castorpa wykryta zostaje gruźlica, stanowi to rodzaj wyróżnienia. Choroba sprawia, że Hans staje się kimś bardziej