Tanya Valko

Arabska żona


Скачать книгу

Za to teraz dokładnie widzę, jaka jest wyrachowana.

      – Ależ my mamy wyjścia, spotkania! – mówi z dumą w głosie. – I co, miałby niby trzymać kieliszek z szampanem w tych swoich niedomytych łapach? Z towotem pod paznokciami?

      Ahmedowi ze zdziwienia wydłuża się twarz i przestaje miło spoglądać na moją elegancką koleżankę. Jego wzrok stwardniał i niech taki już zostanie. O to chodziło.

      – Jakoś ci to wcześniej nie przeszkadzało? – zauważam zgryźliwie.

      – Tak jak mówię, ludzie się zmieniają, dorośleją. Niektórzy idą do przodu, pną się po drabinie, awansują, a inni stoją w miejscu, czyli zostają w tyle.

      – Ładna filozofia! – Mama odwraca głowę, bo mimo zabawy z Marysią cały czas śledzi rozmowę. – Bardzo wygodna. Dzisiaj jestem z tobą, ale jak mi się powiedzie, to kopnę cię w tyłek. Oby ci się zawsze udawało…

      – Przesadzacie – śmieje się Gośka, szybko chwyta kieliszek i opróżnia go do dna.

      – Nie pytaj o Tomka, bo to on mnie zostawił i jeszcze do dzisiaj nie mogę się pozbierać. – Ula „niestety” jest bez winy i w dalszym ciągu bezczelnie leci na mojego męża. Patrzy na niego maślanymi oczami i ciągle się kręci, chcąc zaprezentować z każdej strony swoje nogi w mini. – Musiałam nawet zrobić skrobankę – mówi na koniec i tym wyznaniem szokuje nas wszystkich.

      – Jak to musiałaś? – pytam zdumiona.

      – Przecież nie po to przez długie lata wkuwałam, tyle nocy zarwałam, dostałam się w końcu na studia, i to na uniwersytet, a nie do jakiejś niby-wyższej prywatnej szkoły, nie po to te wszystkie wyrzeczenia, żeby je ot tak zaprzepaścić i oddać się macierzyństwu. Nie żartuj! – szczerze się oburza.

      – To powiedz mi tylko jedno – złośliwie ją podpuszczam. – Najpierw Tomek z tobą zerwał czy najpierw była skrobanka?

      – A jakie to ma znaczenie? – Teraz ona wypija duszkiem cały kieliszek.

      Atmosfera zagęszcza się do tego stopnia, że nikt nie ma ochoty zabierać głosu. Dziewczyny wychodzą pospiesznie i nawet nie całują się z nami na pożegnanie.

      Odwiedziny u arabskiej rodzinki

      Wyjazd tylko na wakacje

      Dlaczego nie chcesz pojechać?! Zobaczyć, jak tam jest. – Ahmed ponownie namawia mnie do wyjazdu do swojego kraju. – Zróbmy sobie przedłużone wakacje. Nikt cię tam na siłę nie będzie trzymał. Wyjedziemy na początku lata, to do września do szkoły Marysi będziemy mieć mnóstwo czasu.

      Nie wiem czemu, ale się boję. Przede wszystkim chyba jego rodziny. Coś nie chce mi się wierzyć w ich otwartość i przychylność do innego świata, według nich przecież zgniłego. Panikuję, zwłaszcza po obejrzeniu w telewizji programu o szaleńcach z karabinami czy bombami i z tym płomieniem fanatyzmu w oczach. Jak mam wyjaśnić obawy i lęki mojemu libijskiemu mężowi, aby go nie zranić? Znowu mogłoby być między nami źle, a już tak się poprawiło, że mroczna przeszłość wydaje się tylko złym snem.

      – No powiedz coś! – naciska.

      Zza ściany słychać szczęśliwe piski Marysi, która beztrosko bawi się z moją zdziecinniałą przy niej mamą. I miałabym ten spokój, bezpieczeństwo i zaciszny mały dom zostawić i tułać się na koniec świata? Cały czas obawiałam się i spodziewałam tej propozycji. Wiedziałam, że wcześniej czy później Ahmed będzie chciał pojechać do swojego domu i pokazać żonę i córeczkę rodzinie.

      – Dociu? Jesteś tutaj jeszcze, czy gdzieś odpłynęłaś?

      – Nie wiem, jak ci to powiedzieć – zaczynam powoli.

      – Prosto z mostu. Przecież wiem, że nie umiesz kłamać. – Obejmuje mnie ramieniem i czule całuje w szyję. – Co się dzieje?

      – Ja się po prostu boję – szepczę.

      – Ale koteczku mój, czego?! – Ze zdziwieniem patrzy mi głęboko w oczy.

      – Wszystkiego! Kraju, ludzi, a przede wszystkim twojej rodziny! Jak mnie przyjmą? Może wcale mnie nie polubią i zaczną cię namawiać… – jak karabin maszynowy wyrzucam z siebie prawie wszystkie swoje obawy.

      – Ale powiedz mi jedno. – Ahmed odsuwa się ode mnie i poważnie spogląda mi w oczy. – Powiedz mi tylko jedno. Ufasz mi?

      Po raz pierwszy widzę takie napięcie i powagę na twarzy mojego męża. Mięsień w policzku drga mu nerwowo, a szrama na szyi, jak zawsze w takich sytuacjach, robi się ciemnobordowa.

      – Głupie pytanie – mówię podniesionym głosem. – Przecież doskonale wiesz, że tak.

      – Co tak? – nadal ostro naciska. – Powiedz, co tak?

      – Wiesz doskonale, że cię kocham i ufam ci… – Delikatnie przytulam się do niego i słyszę łomot jego serca.

      Jeszcze nie do końca odzyskał moje zaufanie, ciągle pamiętam zły okres, który przeszliśmy na początku, stale boję się, że może powrócić. Tam nie ma alkoholu, pubów, kolesi i blond panienek, a przecież to cały czas spędza mi sen z powiek. Dobrze by było całkiem o tym zapomnieć.

      – Więc może zastanowimy się kiedy? – mówię na koniec.

      – Tak?! – Podskakuje uradowany. Jak szybko zmienił mu się humor. – To ja zarezerwuję bilety, wszystko załatwię. Musimy tylko małej wyrobić paszport, a to może potrwać nawet miesiąc. To nic! – wykrzykuje, klepiąc się po udach. – O wizy się nie martw, o nic się nie martw.

      – Ale zaraz, zaraz, do lata jeszcze kawał czasu! – mówię przerażona takim obrotem spraw.

      – Księżniczko moja kochana, tam już jest lato – śmieje się i porywa mnie w ramiona.

      Czuję się, jakby uszło ze mnie powietrze. Zgodziłam się. Klamka zapadła. Teraz już nie ma odwrotu.

      – Wiesz co, moja piękna? – mówi swoim miłym i seksownym głosem. – Musimy ci zmienić garderobę. W końcu… – zawiesza głos i patrzy na mnie wymownie – wybierasz się w daleeeką podróż. Wszystko nowe, co zechcesz. Począwszy od majtek, a skończywszy na kapeluszach.

      – Żartujesz?

      – Oczywiście że nie.

      – Cóż, niezła propozycja.

      Mimo perspektywy wielkich zmian i jeszcze większych zakupów, niepokój w sercu tli się małą iskierką. Boję się, że to uczucie szybko mnie nie opuści. Obawiam się, że mocniej chwyci mnie za gardło w momencie lądowania. I przywitania. I pierwszej nocy. I drugiej nocy. I… ja już chcę wracać, choć jeszcze nie wyjechałam.

      Pierwsze wrażenie

      Samolot jest wielki, komfortowy, nie huśta ani nie buczy. Wystartował bez problemów i mam nadzieję, że tak samo wyląduje. Stewardesy uwijają się dookoła pasażerów jak pszczółki. To w końcu biznes class. Muszę przyznać, że Ahmed wie, co robi.

      – Już ostatni raz zadam ci to głupie pytanie – mówię z idiotycznym nerwowym uśmiechem. – Myślisz, że wszystko idzie zgodnie z planem?

      – Moja księżniczko, maksymalnie za pół godzinki będziemy na ziemi. Samoloty raczej się nie spóźniają. Czujesz, zaczynamy schodzić do lądowania. – Pochyla się w stronę małego okrągłego okienka, gładząc mnie uspokajająco po ręce. – A potem wsiądziemy do auta i pomkniemy do domu – mówi z rozmarzeniem.

      – Ale dlaczego nie lecimy bezpośrednio do Trypolisu? – pytam naiwnie. – Przecież tak byłoby wygodniej?

      – Nałożyli na nas embargo, nic nie słyszałaś, nic nie wiesz? – odpowiada z lekką pogardą.

      – Myślałam,