zamiar się jeszcze obrażać? Czy wiesz, że zawziętość to grzech?
– Zrobiłaś się równie bezczelna jak twój mąż. Ale co się dziwić, w końcu to Arab.
– Ilu znasz Arabów, że masz taką wyrobioną opinię na ich temat? – oburzam się.
– Jeden mi wystarczy, aż nadto – podsumowuje i odkłada słuchawkę.
Jak ona mnie denerwuje! Oby taki charakterek nie był dziedziczny. Patrzę na moją śliczną córeczkę. Co za aniołeczek! Ma jasną karnację, kręcone blond włoski, brewki jak niteczki i gęste czarne rzęsy. Oj, chłopcy będą ustawiać się do niej w kolejce. Moje matczyne serce raduje się na jej widok. A jaka jest spokojna. Je i śpi, śpi i je. Niczego się nie domaga i w ogóle nie płacze. Rano budzimy się o dziesiątej, ja pierwsza, bo piersi pękają mi od nagromadzonego przez noc pokarmu i za każdym razem trzęsę się ze strachu, czy mój dzidziuś jeszcze żyje, bo to nie może być normalne, żeby być takim śpiochem w jej wieku. Ale tak jest, w końcu los się do mnie uśmiechnął.
– To kiedy mogę zobaczyć tę moją wnuczkę? – Matka dzwoni po pięciu dniach. Sporo czasu potrzebowała, żeby się przemóc.
– Kiedy chcesz – mówię, ciesząc się mimo woli.
– Dzisiaj po południu?
– Oczywiście. Znasz adres, wiesz jak trafić?
– W końcu to nie metropolia, jakoś znajdę – nie może sobie darować złośliwostki.
– Czekamy o piątej.
Spieszę się jak wariatka, aby zdążyć posprzątać i upiec jakieś ciasto. Zdaję sobie sprawę, że i tak mnie skrytykuje i na pewno wszystko będzie źle, ale nie chcę mieć sobie nic do zarzucenia.
– Twoja ulubiona teściowa w końcu przychodzi zobaczyć swoją wnuczkę – informuję Ahmeda.
– Bardzo dobrze, najwyższy czas – mówi zupełnie naturalnie, bez gniewu czy niechęci.
– To co, już nie jesteś na nią wściekły? – dziwię się.
– Moje prywatne uczucia do tej kobiety nie mają tutaj nic do rzeczy – tłumaczy, obejmując mnie za ramiona i patrząc mi głęboko w oczy. – To jest twoja matka i babcia naszej kruszynki. Szanuję to i absolutnie nie mam zamiaru zabraniać ci się z nią spotykać.
– Bardzo ładnie z twojej strony – mówię z przekąsem.
– Obawiam się jednak właśnie twojej zapalczywości. Proszę cię, nie wracajmy w rozmowie do ślubu i wesela. Nie poprawi to naszych stosunków, a wręcz przeciwnie, może spowodować małą wojnę domową. Lepiej załagodźmy sprawę na tyle, na ile jest to możliwe. Okej?
– Dobra, dobra – mruczę.
Kiedy słyszę dzwonek do drzwi, serce mi zamiera. Zaraz się zacznie.
– Docia, relax, please.
– Ahmed zatrzymuje mnie na chwilkę i uśmiecha się. – Witamy w naszych skromnych progach. – Otwiera drzwi na oścież.
– Dzień dobry – bez entuzjazmu odpowiada matka.
– Wchodź, proszę. – Prowadzę ją do salonu.
Marysia śpi smacznie w kojcu. Temu dziecku nic nie przeszkadza; ani światło, ani głośna rozmowa, ani nawet telewizja. Wręcz przeciwnie – budzi się, kiedy jest za cicho. Dlatego też cały czas mamy włączone radio lub magnetofon.
– Malutka jest. – Matka staje nad naszą córeczką i mówi szeptem.
– Możesz mówić normalnie, nie obudzi się. – Staję obok niej.
Matka nie rusza się ani na krok. Mocno trzyma poręcz łóżeczka, jakby się bała, że ktoś ją stąd odsunie. Nie może oderwać wzroku od swojej wnuczki.
– Ładniutka jest, nie powiem – stwierdza na koniec. – Ale straszne maleństwo.
– Urodziła się bardzo duża, bo ważyła prawie cztery i pół kilograma – mówię z niekłamaną dumą. – A w ciągu miesiąca dołożyła już następny, tak że lekarka jest z niej bardzo zadowolona.
– I taka spokojniutka. – Matka jakby w ogóle mnie nie słuchała.
Idę do kuchni i pomagam Ahmedowi w przygotowaniu poczęstunku. Patrzy na mnie porozumiewawczo i uśmiecha się pod nosem.
– Już jest kupiona, nic się nie przejmuj. – Delikatnie całuje mnie w czoło. – Teraz będziemy mieli wariant babci ułagodzonej.
– Myślisz? – niedowierzam.
– Ja to wiem.
– Obudziła się! – Przerażona matka wpada do kuchni.
– Zbliża się czas karmienia – oznajmiam ze spokojem. – Przecież nie płacze, wszystko jest w porządku.
– Właśnie, czemu ona nie płacze? – Matka jednak szuka dziury w całym. – Każde niemowlę musi płakać. To coś nienormalnego.
Patrzę wymownie na Ahmeda z wymalowanym na twarzy: „A nie mówiłam?”. Matka asystuje mi na każdym kroku. Patrzy, jak karmię, jak zmieniam pieluszkę i jak po wszystkim kładę Marysię z powrotem do łóżeczka.
– Może mama chce potrzymać wnuczkę na rękach? – Ahmed nie daje za wygraną.
– A mogę? Ona taka drobinka. – Przerażona wyciąga ręce i już do wieczora nikomu nie oddaje dziecka.
Jest miła rodzinna atmosfera. Ahmed zostawia nas z dzieckiem, a sam pichci makaron po arabsku, to znaczy z cebulą i sosem pomidorowym. Mamie wszystko smakuje i jest już łagodna jak baranek. Żadnych docinków, żadnych złych wspomnień.
– Może mogłabym ci jakoś pomóc? – mówi do mnie na odchodnym.
– Byłoby fajnie.
– Przecież co to za problem wyjść z nią na spacer czy posiedzieć wieczorem, a wy moglibyście gdzieś się ruszyć, pójść do kina czy znajomych.
– Wspaniale. – Ahmed śmieje się zadowolony. – Zdzwonicie się jakoś.
– Co tam odkładać na święte nigdy. Powiedz, o której ją wyprowadzasz, to przyjdę jutro – proponuje trzęsącym się głosem.
– Tak koło południa. – Jestem mile zaskoczona.
– Świetnie! – Ahmed klaszcze w ręce. – Siadłabyś w tym czasie w biurze i odbierała telefony. Może w końcu dasz się nauczyć jakiegoś komputerowego ABC.
– Bóg da, to jeszcze taka stara baba jak ja na coś się przyda. – Mama stwierdza ze smutkiem, lecz też z iskierką nadziei w oku.
Rozstajemy się zadowoleni z miłego popołudnia i z zawieszenia broni.
Matka od czasu pierwszej wizyty jest jak do rany przyłóż. W zasadzie nie tyle mi pomaga, ile prawie w stu procentach odciąża mnie i wyręcza w wychowywaniu córki. Może ktoś inny by się obruszył, ale dla mnie to idealny układ. Teraz widzę, że jeszcze nie całkiem dorosłam do roli matki i żony i, delikatnie mówiąc, zaczynało mi to ciążyć. Od momentu pojednania znowu oddycham pełną piersią. Marysia uwielbia swoją babunię, śmieje się i fika nóżkami na jej widok, a mama totalnie zwariowała na jej punkcie.
Prawie cały czas spędzam w firmie Ahmeda. Kiedy wszyscy muszą wyjść, odbieram telefony i umawiam klientów. Komputeryzacja szpitala na razie nie wchodzi w grę, bo państwowa służba zdrowia nie ma na to pieniędzy, ale może w przyszłości… Łapiemy jakieś mniejsze oferty i klienci są bardzo zadowoleni z naszych usług. Mietek i Ahmed idealnie się dobrali – jeden dowcipny i sprytny, drugi pracowity i skrupulatny. Jeden wynajduje i zjednuje klientów, drugi układa jakieś programy, czy to księgowe, czy bazy danych. Ja na razie znam to tylko