Jeffery Deaver

Ogród bestii


Скачать книгу

Nastąpiła straszliwie długa i pełna nerwowości dyskusja o legalizacji prostytucji i pozwoleniu wyjścia na ulice „kontrolowanym dziewczynkom”. Hitler był z początku przeciwny pomysłowi, lecz Goebbels przemyślał sprawę i używał przekonujących argumentów; Führer ostatecznie ustąpił, pod warunkiem że w metropolii będzie świadczyć swoje usługi najwyżej siedem tysięcy kobiet. Planowano także czasowo złagodzić sankcje artykułu 175. kodeksu karnego, który zakazywał praktyk homoseksualnych. Wśród ludzi krążyły pogłoski o preferencjach seksualnych samego Hitlera – mówiono o kazirodztwie i skłonnościach do chłopców. Ernst jednak doszedł do przekonania, że Führera seks po prostu nie interesuje; jedynym kochankiem, którego pożądał, był naród niemiecki.

      – Pozostaje jeszcze kwestia widoku publicznego – ciągnął uprzejmie Goebbels. – Zastanawiam się, czy powinniśmy pozwolić kobietom nosić nieco krótsze spódnice.

      Podczas gdy przywódca Trzeciej Rzeszy dyskutował ze swoim podwładnym, w jakim stopniu berlińskie kobiety mogą się dostosować do trendów światowej mody, spierając się o każdy centymetr, Ernst wciąż zadręczał się obawami. Dlaczego przed paroma miesiącami nie wspomniał o Badaniach Waltham? Mógł napisać do Führera list i przynajmniej o nich napomknąć. Dziś trzeba wykazywać dużą zręczność i przezorność w podobnych sprawach.

      Dyskusja trwała nadal. Wreszcie Führer oświadczył stanowczo:

      – A więc ustalone. Spódnice można skrócić o pięć centymetrów. Ale na makijaż nie ma zgody.

      – Tak jest, Führerze.

      Nastąpiła chwila ciszy i Hitler swoim zwyczajem skierował wzrok w kąt gabinetu. Potem surowo spojrzał na Ernsta.

      – Pułkowniku?

      – Tak jest?

      Hitler wstał i podszedł do biurka. Wziął jakąś kartkę i wolnym krokiem wrócił do pozostałych. Göring i Goebbels patrzyli na Ernsta. Choć obaj wierzyli, że cieszą się szczególnymi względami Führera, to w głębi serca obawiali się, że to łaska tymczasowa albo, co gorsza, iluzoryczna i lada chwila każdy z nich może się znaleźć na miejscu Ernsta, czując się jak osaczony królik i prawdopodobnie znosząc to ze znacznie mniejszą klasą niż pułkownik.

      Führer otarł wąsik.

      – Chodzi o ważną sprawę.

      – Oczywiście, Führerze. Zrobię, co będę mógł. – Ernst mówił spokojnym głosem, patrząc mu w oczy.

      – Rzecz dotyczy naszych sił powietrznych.

      Ernst zerknął na Göringa, na którego rumianej twarzy pojawił się sztuczny uśmiech. Podczas wojny Göring był znanym z waleczności pilotem myśliwca (choć został zwolniony ze służby przez samego barona von Richthofena, ponieważ wielokrotnie atakował cywilów), a dziś sprawował funkcję ministra lotnictwa i głównodowodzącego niemieckich sił powietrznych – najbardziej ze swych licznych tytułów lubił ten ostatni. Właśnie sprawy niemieckich sił powietrznych stanowiły główny temat jego spotkań – a także najostrzejszych sporów – z Ernstem.

      Hitler podał Ernstowi dokument.

      – Zna pan angielski?

      – Trochę.

      – To list od samego Charlesa Lindbergha – rzekł z dumą Hitler. – Będzie specjalnym gościem igrzysk olimpijskich.

      Naprawdę? Ekscytująca wiadomość. Göring i Goebbels, uśmiechając się, zastukali o stół na znak aprobaty. Ernst ujął list w prawą dłoń, której grzbiet, podobnie jak jego bark, uszkodził szrapnel.

      Lindbergh… Ernst z zapartym tchem śledził przebieg transatlantyckiego lotu tego człowieka, lecz o wiele bardziej poruszyła go straszna historia śmierci syna lotnika. Ernst znał ból utraty dziecka. Przypadkowa eksplozja w składzie amunicji na statku, w której zginął Mark, była tragedią; ale przynajmniej syn Ernsta stał u steru okrętu wojennego i zdążył ujrzeć narodziny własnego syna, Rudiego. Śmierć małego dziecka z ręki zbrodniarza to potworność.

      Ernst przejrzał dokument, zauważając uprzejme słowa, w których Lindbergh wyrażał zainteresowanie najnowszymi osiągnięciami Niemiec w dziedzinie lotnictwa.

      – Dlatego właśnie poprosiłem pana do siebie, pułkowniku – ciągnął Führer. – Niektórzy uważają, że pokazanie światu naszej rosnącej potęgi w powietrzu może mieć dużą wartość strategiczną. Sam także skłaniam się ku tej opinii. Co pan sądzi o małym pokazie lotniczym na cześć pana Lindbergha, w którym zademonstrowalibyśmy nasz nowy jednopłat?

      Ernst odczuł ogromną ulgę, że wezwanie nie ma nic wspólnego z Badaniami Waltham. Lecz ulga trwała krótko. Znów ogarnęła go obawa, kiedy sobie uświadomił, o co pyta Hitler… i co musi mu odpowiedzieć. Owi „niektórzy” oznaczali oczywiście Hermanna Göringa.

      – Nasz jednopłat, hm… – Me 109 z fabryki Messerschmitta był znakomitą śmiercionośną maszyną, myśliwcem, który rozwijał prędkość pięciuset kilometrów na godzinę. Był najszybszy spośród wszystkich jednopłatowych myśliwców na świecie. Ważniejsze jednak, że Me 109 został zbudowany wyłącznie z metalowych elementów, na co od dawna nalegał Ernst, ponieważ umożliwiało to masową produkcję i polowe naprawy oraz konserwację. Duża liczba samolotów była warunkiem koniecznym do przeprowadzenia niszczycielskich bombardowań, które według planów Ernsta powinny poprzedzić każdą inwazję lądową armii Trzeciej Rzeszy.

      Przechylił głowę, jak gdyby zastanawiał się nad pytaniem, choć podjął decyzję, gdy tylko je usłyszał.

      – Byłbym przeciwny temu pomysłowi, Führerze.

      – Dlaczego? – W oczach Hitlera zapłonął blask, znak nadciągającego napadu wściekłości, któremu mogło towarzyszyć coś równie złego: długi i pełen pasji monolog na temat historii militarnej albo polityki. – Czy nie wolno nam chronić samych siebie? Czy wstydzimy się powiedzieć światu, że odrzucamy rolę trzeciorzędnego państwa, jaką usiłują nam narzucić alianci?

      Teraz ostrożnie, pomyślał Ernst. Ostrożnie jak chirurg usuwający guz.

      – Nie mam na myśli ciosu w plecy, jakim był traktat z 1918 roku – rzekł Ernst, starając się, by w jego głosie zabrzmiała nuta pogardy, gdy wspomniał o uzgodnieniach wersalskich. – Zastanawiam się, czy to rozsądne, by inni dowiedzieli się o tym samolocie. Osoby znające się na lotnictwie będą potrafiły dostrzec, że ma wyjątkową konstrukcję. Domyślą się, że jest produkowany masowo. Lindbergh z pewnością dojdzie do takiego wniosku. Sądzę, że sam zaprojektował „Spirit of St. Louis”.

      Unikając wzroku Ernsta, Göring zgodnie z jego przewidywaniem powiedział:

      – Musimy zacząć pokazywać wrogom naszą siłę.

      – Być może – odrzekł wolno Ernst – podczas olimpiady moglibyśmy zaprezentować jeden z prototypów Me 109. W przeciwieństwie do modelu w produkcji, skonstruowano je w dużej mierze ręcznie i nie mają zamontowanego uzbrojenia. Poza tym zostały wyposażone w brytyjskie silniki rolls-royce’a. Świat pozna nasze osiągnięcie techniczne, ale wytrącimy wszystkim broń z ręki faktem, że wykorzystaliśmy silniki naszego byłego wroga. Co będzie oznaczało, że nie mamy zamiaru nikogo atakować.

      – Rozumowanie niepozbawione słuszności, Reinhardzie – powiedział Hitler. – Tak… nie będziemy organizować pokazu lotniczego. Zademonstrujemy prototyp. Zatem postanowione. Dziękuję za przybycie, pułkowniku.

      – Führerze. – Ernst wstał z lekkim sercem.

      Był już prawie przy drzwiach, gdy Göring rzucił mimochodem:

      – Ach, Reinhardzie, przypomniałem sobie. Chyba twoja teczka trafiła przez pomyłkę do mojego biura.

      Ernst