dziewiętnaście.
Muszę wyjść.
Oliver przeciąga się, mięśnie mu drżą, pięści się zaciskają, głowa odchyla się z ulgą do tyłu. Po donośnym, pełnym ulgi jęku pyta:
– Pokażesz mi swoje dzieło?
– Nie ma mowy.
– Zatem to pornografia?
Śmieję się.
– Przecież jesteś w bokserkach.
– Czyli tak? Teraz naprawdę mam ochotę obejrzeć, co na-
rysowałaś.
– Zobaczysz – obiecuję. – W końcu ci pokażę. Przy kolejnej książce chcę się posunąć nieco dalej – pochylam głowę i zakładam włosy za ucho. – Pomogłeś mi trochę uporządkować to sobie w głowie. Dzięki.
Czy sytuacja jest niezręczna? Mnie się tak nie wydaje, ale może po prostu nie umiem odczytywać tego rodzaju sygnałów. Ja czułam się swobodnie. Jest swobodnie.
Oliver wstaje, znajduje dżinsy i zaczyna je zakładać. Żegnam się z najdoskonalszym penisem w półerekcji, jakiego dotąd widziałam.
– Zwykła przyjacielska pomoc – mamrocze. – Tak się robi.
– Dzięki – mówię znów.
– Mam nadzieję, że przynajmniej nieco cię oderwałem.
Kiedy jego głowa wyłania się z koszulki, którą właśnie na siebie zakłada, patrzę mu w oczy.
– Od czego mnie oderwałeś?
Oliver śmieje się i podchodzi blisko, po czym wyciąga rękę i mierzwi mi włosy.
– Do zobaczenia później, Lola Love.
Wychodzi z mieszkania i kieruje się do sklepu, a ja dopiero wtedy przypominam sobie o Razorze Marsjaninie i o tym, że jakąś godzinę temu „Variety” opublikowało artykuł.
Harlow rzuca torebkę na ławkę i wsuwa się do boksu naprzeciwko mnie.
– Przepraszam za spóźnienie.
– Nie ma sprawy. Zamówiłam ci sałatkę z łososiem – rzucam spojrzenie na wejście do restauracji. – Nie ma Finna? Myślałam, że wczoraj wieczorem miał przylecieć?
– Musiał zostać na tydzień. Coś z bezpiecznikami czy tablicą rozdzielczą albo… – Harlow udaje, że zasypia na
stole.
– Nigdy nie wiem, gdzie on akurat jest – mamroczę do mojej szklanki z wodą.
– Podpowiem ci. Kiedy wyglądam tak – wskazuje na swoją perfekcyjną fryzurę i makijaż – nie ma go w domu. Gdyby rano był, byłabym zbyt wykończona, żeby…
– Rozumiem – moja kochana przyjaciółka jest mistrzynią przesadnych zwierzeń.
– Co się z wami działo, kiedy wytoczyliście się z „Hennesey’s”? Nie wiedziałam, kto kogo prowadzi.
Odchylam się, gdy podchodzi kelnerka z naszym zamówieniem, i dziękuję jej.
– Nie pamiętam, jak dotarliśmy do mnie, ale Oliver został na noc – mówię, gdy jesteśmy już same.
Nie patrzę na Harlow, więc aż podskakuję, kiedy przyjaciółka głośno wali dłońmi w stół i podnosi się w połowie.
– Co takiego?
Kilka osób zerka w naszą stronę.
– Spał na sofie, cholera – syczę – więc może usiądź z powrotem i nie podniecaj się.
Harlow siada, a twarz się jej wydłuża.
– Boże. Nie rób mi tego.
– Czego? – pytam. – To Oliver.
– Właśnie – prycha Harlow.
Próbuję wyczytać coś z jej twarzy, ale odkąd poznała Finna, lepiej umie trzymać język za zębami. Wiem, że coś sobie myśli, ale już nie ma tego wypisanego na twarzy.
– No dobrze, więc jeśli o to chodzi… – zaczynam, a Harlow opiera złożone ręce na stole, pochyla się do przodu i spogląda na mnie z uniesionymi idealnie zrobionymi brwiami.
Zastanawiam się, ile jej powiedzieć. Nie mam pojęcia o życiu uczuciowym Olivera; może facet i beze mnie jest rozrywany, dziękuję bardzo. Spotykamy się prawie codziennie, ale nie wieczorami. Sądząc z liczby opowieści, które usłyszałam od Finna i Ansela o tym, jaki Oliver był „w dawnych czasach” – jak również o godnej pozazdroszczenia twarzy pokerzysty, jaką prezentuje światu – podejrzewam, że znacznie częściej spotyka się z kimś niż ja, tylko ja się o tym nigdy nie dowiaduję. Poza tym, przyznaję, w czasie wydania książki, przy wszystkich podróżach i spotkaniach, od wielu miesięcy nie miałam czasu zajmować się życiem randkowym. Świeże małżeństwo Harlow i niedawna przeprowadzka Ansela do Stanów dominowały w naszych rozmowach, kiedy się już
spotykaliśmy.
Dlatego właściwie nie wspominałam Harlow ani Mii o tym, że podoba mi się Oliver. Oliver był dotąd sympatycznym, szczęśliwym punktem mojego życia, ku któremu mogłam skierować myśli w chwilach napięcia; przynosiła mi ulgę świadomość, że mam kogoś, z kim mogę porozmawiać, a jego poziom emocji odzwierciedla mój własny, kiedy życie nabiera szaleńczego tempa. Poza tym z Harlow i Mią znamy się od podstawówki i przez te lata nauczyłam się, że Harlow szybko zaczyna się angażować w sprawy przyjaciół. Oliver miał swoją szansę w Vegas – nie wykorzystał jej. Nie sądzę, by chciało mu się komplikować naszą przyjaźń, skoro, jak widać, doskonale się w niej czujemy, a nie chcę, żeby Harlow zaczęła się na niego boczyć za to, że nie odwzajemnia moich uczuć. Ta cecha Harlow może się obrócić przeciwko niej, a nie znam osoby bardziej lojalnej wobec
przyjaciół.
Boże, jak to się wszystko komplikuje, kiedy rozszerza się krąg znajomych.
Ale kiedy już moje książki wyszły, mniej podróżuję i przed kolejnym zamętem związanym z filmem mam teraz więcej czasu… co oznacza, że Oliver jako bardzo seksowny facet coraz częściej staje się tematem moich rozmyślań
a rano widziałam go niemal nagiego
ma doskonałe mięśnie na całym ciele
i nie jest obrzezany
a nieobrzezane penisy to mój kryptonit
słyszałam też, jak Finn z Anselem, prychając ze śmiechu, opowiadali cuda o oralnych zdolnościach Olivera
i, cholera jasna, tracę głowę.
Siedząca naprzeciwko mnie Harlow odchrząkuje i gwałtownie odkłada widelec. Unoszę wzrok znad serwetki, którą nieświadomie gniotłam w palcach.
– Normalnie wystawiasz moją cierpliwość na próbę, ko-
leżanko – mówi.
Naprawdę muszę o tym porozmawiać… Harlow zrozumiałaby moje wahanie – prawda? – bo była świadkiem każdej mojej porażki w związku.
– Powiedziałam, że Oliver został na noc – zaczynam znów – bo, jak się okazuje… uważam, że jest dość atrakcyjny.
Harlow pochyla się jeszcze mocniej, znam ją na tyle, żeby wiedzieć, iż stara się panować nad twarzą.
– Lola, nawet pancernik uznałby, że Oliver Lore to dość atrakcyjny facet.
Wzruszam ramionami, a ona patrzy na mnie tak, jakby chciała mieć wiertarkę, by wwiercić się nią w moje myśli. Często tak na mnie patrzy. Szczerze mówiąc, nie musiałaby wiercić