spokój. Opanuj się”.
– Tak? – Wyciągam z kieszeni kluczyk do samochodu, żeby się czymś zająć.
– Okej. Hmm, to trochę dziwne, ale po prostu muszę ci powiedzieć… – Unika mojego wzroku i patrzy gdzieś ponad moim ramieniem, szurając stopami jak zdenerwowany nastolatek. – Twoje opowiadanie naprawdę mnie zainspirowało. Nie wspominałem o tym nikomu, poza rodziną oczywiście, ale piszę powieść. To długa historia, w każdym razie zacząłem pisać wiele lat temu i, cóż, w pewnym momencie pojawiła się blokada i przez długi czas tkwiłem w miejscu, ale gdy przeczytałem twoje opowiadanie… to chyba dało mi motywację.
Potrzebuję chwili, zanim dotrą do mnie jego słowa, a gdy uświadamiam sobie, co próbuje mi powiedzieć, czuję, jakbym dostała skrzydeł, upojona tym ogromnym komplementem.
– Ja… eee… dziękuję. To nieoczekiwane, ale… wow.
– To ja chcę podziękować tobie. Jesteś taka utalentowana, Josie, i naprawdę nie chcę, żebyś się poddała, niezależnie od tego, jak ciężko ci będzie. Po prostu pamiętaj o tym, o czym rozmawialiśmy w kawiarni. Gdy tylko będzie ci źle, po prostu o tym pomyśl.
Nie mam pojęcia, co na to odpowiedzieć, więc tylko dziękuję mu i patrzę, jak odchodzi. Jestem zszokowana, że cała ta sprawa znaczyła dla niego tak wiele, że musiał mi to wyznać.
Co to oznacza?
***
Wsiadłam do samochodu, ale nie pojechałam do domu. Zamiast tego poczekałam, aż Zach odjedzie – grzebiąc w schowku i udając, że czegoś szukam – a potem wysiadłam z auta i poszłam do parku Walpole. Nie chciałam być sama, a nawet jeśli Alison byłaby w domu, nie jesteśmy dla siebie dobrym towarzystwem.
Usiadłam na ławce i zagłębiłam się w lekturze książki, którą musiałam przeczytać na następny semestr: Opowieść podręcznej. Zaabsorbowała mnie tak bardzo, że straciłam poczucie czasu i nagle zaczęło się robić ciemno.
Teraz, gdy jadę do domu, Zach zajmuje moje myśli, chociaż wiem, że nie powinien. Jest moim wykładowcą, ma żonę i dziecko, więc co ja wyprawiam?
Zdarzało mi się postępować w życiu dość wątpliwie, ale nigdy nie zrobiłam czegoś takiego. Muszę wziąć się w garść. Poza tym nawet gdyby mnie kusiło, nie mam dowodów na to, że on czuje to samo.
Gdy przekraczam próg, słyszę głosy w salonie. Rodzice Alison muszą wciąż tu być. Pewnie próbują spędzić z córką jak najwięcej czasu.
Otula mnie chmura samotności. Może zazdroszczę Alison tego, co ma, bo po prostu nie potrafię sobie wyobrazić, że ktokolwiek chciałby poświęcić swój czas, żeby mnie odwiedzić i sprawdzić, jak mi idą studia. Może właśnie to skłania mnie, żeby tam wejść. Uczucie, że ten jeden raz chcę być częścią czegoś normalnego, nawet jeśli tak naprawdę tam nie należę.
Gwałtownym ruchem otwieram drzwi, przywołując na twarz uśmiech, który zapewne zirytuje Alison. Jestem ostatnią osobą, którą chciałaby przedstawić rodzicom.
– Cześć! Miło mi… – Ale to nie rodzice Alison siedzą na sofie, tylko młody chłopak, którego wcześniej nie widziałam.
Ma włosy opadające na twarz. Jest ubrany w dżinsy i trampki Converse.
Alison rzednie mina, jakbym przyłapała ich nagich w łóżku, chociaż siedzą z dala od siebie na naszej sfatygowanej sofie.
– Myślałam, że dziś pracujesz – mówi, zerkając na chłopaka, a potem znów na mnie.
– Nie, dziś nie.
Chłopak wstaje i wyciąga do mnie rękę.
– Jestem Aaron, miło mi cię poznać. Josie, prawda? Wiele o tobie słyszałem.
Trudno wyczytać coś z jego uśmiechu. Bez wątpienia wszystko, cokolwiek usłyszał, musiało postawić mnie w fatalnym świetle.
– A ja nie słyszałam o tobie ani słowa – mówię. Z ociąganiem puszcza moją dłoń. – Studiujecie z Alison na tym samym kierunku?
– Nie. My tylko…
– Chodźmy do mojego pokoju, Aaron. – Alison zrywa się i staje murem między nami. Dociera do mnie, że ten facet jej się podoba. To interesujące. Nie wspominała, że ma chłopaka czy choćby jest kimś zainteresowana… ale z drugiej strony jestem ostatnią osobą, z którą chciałaby rozmawiać o czymś takim.
– Czemu nie zostaniemy tutaj? – pyta Aaron. – Może do nas dołączysz, Josie? Mieliśmy właśnie zamówić coś do jedzenia i wypić parę drinków. – Uśmiecha się do mnie i wtedy się orientuję, że w ogóle nie jest zainteresowany Alison. – Cóż, w każdym razie ja zamierzam wypić kilka drinków. Alison mówi, że boli ją głowa.
Zerkam na Alison i widzę jej zbolałą minę. W milczeniu błaga mnie, żebym sobie poszła.
– Niee… Chyba zostawię was samych – mówię, ale potem myślę o pustym pokoju, o spędzeniu następnych kilku tygodni w samotności, podczas gdy wszyscy inni będą obchodzić święta.
Pieprzyć to, muszę coś zjeść, a spędzenie dwóch godzin z Alison to nie jest najgorsza rzecz pod słońcem. Lepsza niż siedzenie w barze i łamanie obietnicy, którą sobie złożyłam, czy spotkanie kolejnego Anthony’ego. Poza tym zabawnie będzie odkryć, co jest między nimi.
– A zresztą… Chętnie do was dołączę. Co zamawiamy? Hinduskie żarcie?
– Nie mam nic przeciwko – zgadza się Aaron. – Co myślisz, Ali?
To zabawne, słyszeć, jak ktoś zwraca się do niej tak poufale. Nigdy nawet nie brałam pod uwagę skracania jej imienia. Jakoś mi to nie pasuje do sztywnej maniaczki czystości, jaką jest.
– Nie należy do moich ulubionych, ale w porządku – mówi cicho.
Wstaje i podchodzi do półki, po czym wyciąga teczkę i przerzuca kartki. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że to organizer na menu, i nie mogę powstrzymać chichotu. Tylko Alison mogłaby mieć coś takiego.
– Proszę. – Wyciąga ulotkę i wręcza ją Aaronowi. – To najlepsza hinduska knajpa w okolicy.
Gdy jedzenie w końcu dociera, wcale nie jest najlepsze, więc z wdzięcznością przyjmuję od Aarona butelkę becka, żeby zapić czymś ten smak. Jedno piwo nie zaszkodzi, prawda? Dziś wieczorem i tak już nie będę się uczyć, a przynajmniej zostałam w domu.
W trakcie posiłku Alison prawie się nie odzywa, jednak Aaron najwyraźniej tego nie zauważa – jest zbyt zajęty mówieniem o sobie. Zastanawiam się, czy nie wymyślić jakiejś wymówki i nie wycofać się do pokoju, bo to okrutne z mojej strony: siedzieć tutaj, podczas gdy ona ewidentnie chce być sama z tym facetem. Ale właśnie wtedy dzwoni jej telefon, a ona zostawia nas na chwilę samych, żeby porozmawiać z rodzicami, więc decyduję, że równie dobrze mogę jeszcze chwilę tu posiedzieć.
– Napij się jeszcze, Josie – proponuje Aaron.
– Chętnie – mówię, bo naprawdę nie chcę być sama.
Będę się tylko snuć z kąta w kąt, myśląc o Zachu i o tym, że jedyny facet, którym naprawdę kiedykolwiek byłam zainteresowana, ma żonę i dziecko. I jest moim wykładowcą.
Aaron wręcza mi kolejną butelkę, a ja pociągam z niej łapczywie, rozkoszując się chłodem szkła na palcach.
– A więc jak wygląda sytuacja między tobą a Alison?
Bierze kilka łyków, nim odpowie.
– Nijak. Nie ma żadnej sytuacji, jesteśmy tylko przyjaciółmi.
Mrużę