wobec kobiet prowadziło do odkrywania przemocy rodzinnej i innych form wykorzystywania w życiu prywatnym. I wreszcie, badania nad gwałtem na dorosłych doprowadziły do ponownego odkrycia przemocy seksualnej wobec dzieci.
Podobnie jak w przypadku gwałtu, prace nad kwestiami przemocy domowej i seksualnego wykorzystywania dzieci zaczęły się od ruchu feministycznego. Pomoc dla ofiar organizowano poza tradycyjnym systemem opieki psychiatrycznej, często przy wsparciu pracujących w nim kobiet zainspirowanych feminizmem75. Pierwsze badania psychologicznych skutków bycia ofiarą prowadziły kobiety, które deklarowały się jako aktywne i zaangażowane uczestniczki ruchu feministycznego. Podobnie jak w przypadku gwałtu, badania psychologiczne nad przemocą domową i seksualnym wykorzystaniem dzieci doprowadziły do ponownego odkrycia traumy. Psycholożka Lenore Walker, opisując kobiety, które uciekły z domu do ośrodków pomocy, pisała początkowo o „syndromie kobiety maltretowanej”76. „Moje pierwsze opisy psychologii ofiar kazirodztwa były w gruncie rzeczy powtórzeniem późnodziewiętnastowiecznych obserwacji na temat histerii”77.
Dopiero po 1980 roku, kiedy dzięki wysiłkom weteranów wojennych zespół stresu pourazowego został uznany za autentyczną jednostkę chorobową, stało się jasne, że objawy psychologiczne u osób, które doświadczyły gwałtu, przemocy domowej i kazirodztwa, były takie same jak objawy zaobserwowane u ofiar wojny. Konsekwencje tego wglądu są równie przerażające dziś jak sto lat temu: podległa pozycja kobiet jest wywoływana i utrzymywana przez ukrytą przemoc mężczyzn. Między płciami trwa wojna. Gwałcone i maltretowane kobiety oraz dzieci wykorzystywane seksualnie to jej ofiary. Histeria to nerwica frontowa wojny płci.
Pięćdziesiąt lat temu Virginia Woolf napisała, że „świat prywatny i świat publiczny są ze sobą nierozerwalnie związane (…), tyrania i serwilizm w jednym z nich prowadzą do tyranii i serwilizmu w drugim”78. Dzisiaj wiemy już na pewno, że traumy jednego to traumy drugiego. Histeria kobiet i nerwica wojenna mężczyzn są tym samym. Rozpoznanie ich podobieństwa może czasami pozwolić na przekroczenie olbrzymiej przepaści, która dzieli publiczną sferę wojny i polityki – świat mężczyzn – oraz prywatną sferę życia domowego – świat kobiet.
Czy wszystkie te odkrycia znowu zostaną zapomniane? Dzisiaj studia nad traumą wydają się mocno zakorzenione jako poważna dziedzina nauki. Dzięki twórczej energii, właściwej powracającym, wypartym ideom, badania niezwykle się rozwinęły. Dwadzieścia lat temu na całą literaturę tematu składało się kilka książek kurzących się w kątach biblioteki. Dzisiaj każdy miesiąc przynosi nowe prace, kolejne odkrycia, nowe dyskusje w mediach publicznych.
Historia uczy nas jednak, że ta wiedza również może zniknąć. Bez zaangażowania ruchów politycznych studia nad traumą nigdy nie były możliwe. Los dyscypliny zależy od losu ruchu politycznego, który przez ostatnie sto lat inspirował ją i podtrzymywał jej trwanie. Pod koniec dziewiętnastego wieku celem tego ruchu było zbudowanie świeckiej demokracji. Na początku dwudziestego wieku tym celem było położenie kresu wojnie. Pod koniec dwudziestego wieku zaś cel stanowiło wyzwolenie kobiet. Wszystkie te cele pozostają aktualne. I tak naprawdę są ze sobą nierozerwalnie połączone.
Rozdział 2
Trauma to doświadczenie bezsilnych. W momencie traumy ofiara jest bezradna wobec przeważającej siły. Kiedy jest to siła natury, mówimy o katastrofie. Kiedy jest to siła drugiego człowieka, mówimy o zbrodni. Traumatyczne wydarzenia naruszają zwykły porządek, w którym człowiek ma poczucie kontroli, bliskości z innymi i sensu.
Kiedyś uważano, że takie wydarzenia zdarzają się rzadko. W 1980 roku, kiedy zespół stresu pourazowego po raz pierwszy włączono do klasyfikacji zaburzeń psychicznych, Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne opisało traumatyczne wydarzenia jako „wykraczające poza zwykłe ludzkie doświadczenie”1. Jest to jednak definicja nieadekwatna. Gwałt, maltretowanie i inne formy przemocy seksualnej i domowej są tak często częścią życia kobiet, że trudno uznać je za wykraczające poza zwykłe doświadczenie. A jeżeli wziąć pod uwagę liczbę osób, które zginęły w minionym stuleciu w wojnach, traumę wojenną należy także uznać za część zwyczajnego ludzkiego doświadczenia, a tych, którzy uważają inaczej – za szczęściarzy.
Wydarzenia, które powodują traumę, są niezwykłe nie dlatego, że występują rzadko, ale dlatego, że naruszają zwyczajne ludzkie zdolności przystosowawcze. Inaczej niż nieuniknione w życiu smutne zdarzenia, doświadczenia traumatyczne wiążą się z zagrożeniem zdrowia lub życia albo bliskim spotkaniem z przemocą i śmiercią. Stawiają człowieka w sytuacji skrajnej bezradności i przerażenia oraz wywołują bardzo silną reakcję. Według Comprehensive Textbook of Psychiatry („Całościowego podręcznika psychiatrii”) traumie towarzyszą zawsze: „silny strach, poczucie bezradności, utrata kontroli i lęk przed unicestwieniem”2.
Siły traumy nie da się zmierzyć za pomocą jednego prostego kryterium – podobne wysiłki kończą się zawsze bezsensownym porównywaniem potworności. Można jednak zidentyfikować doświadczenia, które zwiększają ryzyko traumatycznego urazu. Znajdują się wśród nich zaskoczenie, uwięzienie lub umęczenie ofiary3. Ryzyko urazu traumatycznego wzrasta również, gdy ofiara doświadcza fizycznego zranienia, jest narażona na kontakt ze skrajną przemocą lub patrzy na okrutną śmierć innej osoby4. W każdym przypadku traumatyczne wydarzenie wywołuje przerażenie i poczucie bezradności.
Normalną ludzką odpowiedzią na niebezpieczeństwo jest złożony system reakcji, w których udział biorą ciało i umysł. Strach pobudza współczulny układ nerwowy, który reaguje wyrzutem adrenaliny i wprowadza organizm w stan gotowości. Zagrożenie powoduje także, że człowiek koncentruje całą swoją uwagę na niebezpiecznej sytuacji. Zmienia się sposób odczuwania: często ludzie w stanie zagrożenia potrafią nie zauważać głodu, zmęczenia czy bólu. I wreszcie, zagrożenie powoduje intensywne uczucie strachu i złości. Te zmiany stopnia pobudzenia, uwagi, percepcji i emocji są normalnymi, adaptacyjnymi reakcjami. Mobilizują znajdującą się w niebezpieczeństwie osobę do zdecydowanego działania, do walki albo ucieczki.
Trauma pojawia się, kiedy działanie jest niemożliwe. Jeśli nie można walczyć ani uciekać, system obronny człowieka ulega przeciążeniu i dezorganizacji. Każdy element normalnej reakcji na zagrożenie, który okazał się nieprzydatny, utrzymuje się w zmienionej i nieadekwatnej formie długo po tym, jak zagrożenie minęło. Doświadczenie traumy powoduje głębokie i trwałe zmiany w poziomie pobudzenia fizjologicznego, emocjach, zdolnościach poznawczych i pamięci. Ponadto może spowodować oddzielenie się od siebie tych w normalnych warunkach połączonych elementów. Straumatyzowana osoba może doświadczać silnych emocji, choć nie potrafi sobie przypomnieć, co się stało, albo wszystko doskonale pamiętać i nie odczuwać przy tym żadnych emocji. Może być w stanie wzmożonej czujności i zdenerwowania bez znanej sobie przyczyny. Objawy traumy mają skłonność do oddzielania się od swojego źródła i życia własnym życiem.
Historycznie to właśnie fragmentacja – fakt, że trauma rozbija na części złożony układ reakcji obronnych człowieka – okazała się kluczowa dla badań nad zespołem stresu pourazowego. Sto lat temu Janet uznał „dysocjację” za najważniejszą cechę patologiczną histerii: osoby w tym stanie straciły zdolność integrowania wspomnień o zbyt bolesnych wydarzeniach. Dzięki wnikliwym metodom badawczym, wśród których była również hipnoza, Janet wykazał, że traumatyczne wspomnienia są przechowywane w patologicznej postaci, poza zasięgiem świadomości. Uważał, że przerwanie normalnych połączeń między pamięcią, wiedzą i emocjami jest rezultatem silnej reakcji emocjonalnej na traumatyczne wydarzenie. Pisał o „rozbijających” (dissolving) skutkach silnych emocji, które odbierały umysłowi zdolność „syntetyzowania”5.
Pięćdziesiąt lat później Abram Kardiner podobnie opisywał podstawowe cechy nerwicy wojennej. Kiedy człowiek doświadcza skrajnego przerażenia i poczucia bezradności, „cały aparat odpowiedzialny