osoba, która jej doświadczyła, stworzy nowy myślowy „schemat” pozwalający zrozumieć, co się wydarzyło33.
Zdaniem psychoanalityka Paula Russella źródłem przymusu powtarzania są raczej emocje niż procesy poznawcze związane z traumą. Powtórzone zostaje to, co „osoba potrzebuje poczuć, żeby uleczyć ranę”. Russell uważa, że przymus powtarzania jest próbą ponownego przeżycia i zapanowania nad przytłaczającymi uczuciami traumatycznej chwili34. Dominującym nieprzepracowanym uczuciem może być przerażenie, bezradna złość albo po prostu wyrzut adrenaliny towarzyszący śmiertelnemu niebezpieczeństwu.
Ponowne przeżycie traumy może być szansą zapanowania nad nią, jednak większość osób, które ją przetrwały, nie szuka w sposób świadomy takiej możliwości. Myśl o tym napawa je zwykle niechęcią i strachem. Ponowne przeżywanie traumatycznego doświadczenia w powracających wspomnieniach, snach albo działaniach przynosi emocje równie intensywne jak samo wydarzenie. Oznacza to ciągłe przeżywanie przerażenia i wściekłości. Ich siła jest znacznie większa niż siła zwyczajnego strachu i gniewu. Wykracza poza skalę zwyczajnych doznań emocjonalnych i przerasta ludzką zdolność radzenia sobie z uczuciami.
Ponieważ ponowne przeżywanie traumy łączy się z tak intensywnym cierpieniem emocjonalnym, osoby straumatyzowane zrobią bardzo wiele, żeby go uniknąć. Jednak tłumienie powracających objawów, choć ma służyć ochronie, powoduje pogłębianie się zespołu stresu pourazowego, a próby uniknięcia ponownego przeżycia traumy powodują często zawężenie się świadomości, odsuwanie się od innych ludzi i zubożenie życia.
Kiedy człowiek jest zupełnie bezbronny i pozbawiony jakiejkolwiek możliwości oporu, może się poddać. System samoobrony całkowicie się załamuje. Bezbronna osoba, nie mogąc uciec w rzeczywistym świecie, ucieka w inny stan świadomości. Podobnie zachowują się czasem zwierzęta, „zamierając” w odpowiedzi na atak. W taki sam sposób reagują osaczone przez drapieżnika ofiary i pokonani na polu bitwy. Kobieta, która przeżyła gwałt, tak opowiada o swoim doświadczeniu kapitulacji: „Czy zdarzyło ci się kiedyś w nocy zobaczyć przed swoim autem królika w świetle reflektorów? Stoi jak wryty, wie, że nie ma ucieczki – tak właśnie było ze mną”35. Inna kobieta opowiada: „Nie mogłam krzyczeć. Nie mogłam się ruszyć. Byłam sparaliżowana (…) jak szmaciana lalka”31.
Takie odmienne stany świadomości leżą u źródła zawężenia lub odrętwienia, trzeciego najważniejszego objawu zespołu stresu pourazowego. Zdarza się, że niebezpieczne sytuacje, z których nie można się wydostać, wywołują nie tylko przerażenie i złość, ale także, paradoksalnie, rodzaj zdystansowanego spokoju, w którym rozpuszczają się przerażenie, złość i ból. Świadomość nadal rejestruje wypadki, jest jednak tak, jakby nie potrafiła im nadać właściwego znaczenia. Doznania mogą być przytłumione lub zaburzone, może nastąpić częściowy zanik czucia lub nieodbieranie niektórych bodźców. Zmianie może ulec sposób percepcji czasu, częste jest poczucie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie i jest nierzeczywiste. Człowiek może czuć, że to nie dzieje się naprawdę, że obserwuje swoje ciało z oddali albo śni koszmarny sen, z którego zaraz się obudzi. Odmiennej percepcji towarzyszy uczucie obojętności, emocjonalnego oddalenia i głębokiej bierności powodującej rezygnację z jakiegokolwiek oporu i walki. Ten stan świadomości można uznać za jedną z drobnych łask natury, próbującej uchronić nas przed bólem niemożliwym do zniesienia. Kobieta, która przeżyła gwałt, tak opowiada o tym stanie: „W tym momencie opuściłam już swoje ciało (…), byłam obok łóżka i patrzyłam na to, co się działo. (…) Oddzieliłam się od bezradności. Stałam obok siebie, na łóżku była już tylko skorupa (…). Wszystko wydawało mi się płaskie. Ja po prostu tam byłam. Kiedy wyobrażam sobie tamten pokój, nie widzę go z łóżka. Widzę go z miejsca obok łóżka. To stamtąd obserwowałam”37. Podobnie opisuje swoje doświadczenie weteran drugiej wojny światowej: „Jak większość czwartego [oddziału], byłem zupełnie odrętwiały, odciąłem się od rzeczywistości. Ten stan (…) nazywaliśmy »stanem roku dwa tysiące«. Wyglądasz jak znieczulony, masz szeroko otwarte, puste oczy człowieka, któremu już nie zależy. Do tego jeszcze nie doszedłem, ale byłem całkiem odrętwiały. Czułem prawie, jakbym wcale nie uczestniczył w bitwie”38.
Stany odcięcia się są podobne do transów wywoływanych przez hipnozę. W obu pojawiają się: zawieszenie możliwości celowego działania, oddanie inicjatywy, niemożność krytycznej oceny, poczucie dystansu i spokoju, intensywniejsze doświadczanie wyobrażeń, zmiany sposobu odczuwania, łącznie z odrętwieniem i niewrażliwością na ból, i wreszcie zaburzenia w postrzeganiu rzeczywistości: depersonalizacja, poczucie odrealnienia, zmiany w sposobie odbierania czasu39. Wyostrzona percepcja pojawiająca się podczas traumatycznych wydarzeń przypomina zjawisko hipnotycznej absorpcji, objawy odrętwienia natomiast przypominają towarzyszący jej fenomen hipnotycznej dysocjacji40.
Janet uważał, że zdolność histerycznych pacjentek do wchodzenia w trans jest dowodem psychopatologii. Nowsze badania dowodzą, że chociaż ludzie różnią się zdolnością do wchodzenia w stany hipnotyczne, trans jest po prostu jednym z możliwych stanów ludzkiej świadomości41. Wydarzenia traumatyczne są silnym bodźcem umożliwiającym wejście w stan transu42. Jak zauważa psychiatra David Spiegel, „dziwne byłoby raczej, gdyby ludzie nie używali spontanicznie tej zdolności, żeby osłabić percepcję bólu doświadczanego w chwili silnej traumy”43. O ile jednak ludzie wchodzą w stan hipnozy zazwyczaj dobrowolnie i pod kontrolą, o tyle wejście w trans podczas traumatycznego wydarzenia jest niekontrolowane i zwykle nie jest wynikiem świadomej decyzji.
Biologiczne przyczyny zarówno transu, jak i traumatycznej dysocjacji są dla nas tajemnicą. Psycholog Ernest Hilgard spekuluje, że hipnoza „może działać podobnie jak morfina”44. Zastosowanie hipnozy zamiast opiatów jako środka znieczulającego jest znane od dawna. Zarówno hipnoza, jak i morfina wywołują stan dysocjacji, w którym słabnie odczuwanie bólu i związanych z nim emocji. Obie zmniejszają cierpienie wynikające z uporczywego bólu, choć on sam nie znika. Psychiatrzy Roger Pitman i Bessel van der Kolk, którzy dowiedli istnienia zmian w percepcji bólu u weteranów wojennych z zespołem stresu pourazowego, uważają, że trauma może powodować długotrwałe zmiany w sposobie regulacji endogennych opiatów, które są produkowaną przez ośrodkowy układ nerwowy substancją o działaniu takim samym jak działanie opiatów45.
Osoby straumatyzowane, które nie doświadczają spontanicznej dysocjacji, mogą próbować wywołać ją w sobie za pomocą alkoholu i narkotyków. Grinker i Spiegel, którzy przyglądali się zachowaniom żołnierzy w czasie wojny, zaobserwowali, że nadużywanie alkoholu jest wprost proporcjonalne do strat osobowych w danym oddziale; wydaje się, że żołnierze próbowali za pomocą alkoholu zagłuszyć swoje rosnące przerażenie i poczucie bezradności46. Ludziom, którzy doświadczyli traumy, grozi, że będą próbowali radzić sobie z trudnościami, nadużywając alkoholu i narkotyków. Wyniki badań Josefiny Card, przeprowadzonych wśród weteranów wojny w Wietnamie i ich rówieśników, którzy nie byli na wojnie, dowodzą, że mężczyźni z zespołem stresu pourazowego częściej nadużywają narkotyków i korzystają z programów leczenia uzależnienia od alkoholu i narkotyków47. W innym badaniu, w którym udział wzięło stu byłych żołnierzy z silnym zespołem stresu pourazowego, Herbert Hendin i Ann Haas zaobserwowali, że osiemdziesiąt pięć procent badanych po powrocie do cywila miało duże problemy z narkotykami i alkoholem. Tylko siedem procent z nich nadużywało alkoholu, zanim poszli na wojnę. Za pomocą alkoholu mężczyźni próbowali regulować wtargnięcia i stany nadmiernego pobudzenia – bezsenność, koszmary, rozdrażnienie, ataki złości. Jednak narkotyki okazywały się jedynie wzmacniać te objawy i jeszcze bardziej oddalać mężczyzn od innych ludzi48. Największe i najbardziej złożone z podobnych badań, Narodowe Badanie Powrotu Weteranów z Wietnamu (National Vietnam Veterans Readjustment Study) zakończyło się bardzo podobnymi wynikami: siedemdziesiąt pięć procent mężczyzn z zespołem