Judith Herman

Trauma


Скачать книгу

przemijać, mogą nagle powrócić wiele lat od wydarzenia, kiedy coś o nim przypomni. Kardiner opisał przypadek weterana wojennego, który doświadczył nawrotu objawów wtargnięcia podczas obchodów ósmej rocznicy przeżytej przez siebie katastrofy samolotowej65. Bardziej współczesny przypadek dotyczy weterana drugiej wojny światowej, u którego po trzydziestu latach nagle pojawiły się koszmary senne i inne objawy wtargnięcia66.

      Kiedy objawy wtargnięcia tracą na sile, dominować zaczynają symptomy odrętwienia i zawężenia. Wydaje się, że osoba, która doświadczyła traumy, już się nie boi i może z pozoru żyć jak przed traumą67. Jednak zdarzenia wydają się jej nadal oderwane od swoich dawnych znaczeń, a jej sposób odbierania rzeczywistości jest zaburzony. Może czuć, że porusza się jedynie siłą przyzwyczajenia, tak jakby obserwowała swoje życie codzienne z wielkiej odległości. Jedynymi krótkimi przerwami w poczuciu odrętwienia i oddzielenia są chwile, kiedy powracają emocje związane z momentem traumy. Virginia Woolf w swoim klasycznym portrecie straumatyzowanego weterana opisuje tę izolację i wewnętrzną martwotę:

      – Cudowna! – szeptała, trącając Septimusa łokciem, żeby też zobaczył. Ale dla niego piękno znajdowało się jakby za szklaną szybą. Nawet w smaku (Rezia lubiła lody, czekoladę, słodycze) nie znajdował żadnej przyjemności. Odstawiał książkę na marmurowy blat małego stolika. Przyglądał się ludziom na ulicy; wydawali się szczęśliwi, przystawali na środku chodnika, wrzeszcząc, śmiejąc się, kłócąc bez powodu. Ale on nie ma już smaku, nic już nie odczuwa. W kawiarni, między stolikami, pośród uwijających się kelnerów, chwytał go znów za gardło duszący strach; bo nie odczuwał nic, absolutnie nic68.

      Ograniczenia życia wewnętrznego i zewnętrznej aktywności straumatyzowanej osoby to objawy negatywne. Brakuje im dramatyzmu, są istotne przez to, czego nie ma. Dlatego trudno je rozpoznać i dopatrzeć się przyczyny w traumatycznym zdarzeniu. Wraz z upływem czasu, kiedy to właśnie owe negatywne objawy stają się głównymi cechami stresu pourazowego, coraz trudniej jest go zdiagnozować. Ponieważ są tak uporczywe i dotyczą tak wielu aspektów funkcjonowania, można je uznać za cechy osobowości człowieka, który przeżył traumę. Cena takiej pomyłki jest bardzo wysoka, ponieważ osoba, u której nie został rozpoznany zespół stresu pourazowego, jest skazana na uboższe życie, nawiedzana przez straszne wspomnienia, uwięziona w bezradności i lęku. Powróćmy jeszcze do ojca Doris Lessing:

      Młody urzędnik bankowy, który pracował do późna za niskie wynagrodzenie, ale tańczył, śpiewał, bawił się i flirtował – ten pełen wigoru i zmysłowości człowiek został zamordowany w 1914, 1915 i 1916 roku. Myślę, że to, co najlepsze w moim ojcu, zginęło na tej wojnie, jego duch nigdy się z niej nie podniósł. Ludzie, których poznałam, szczególnie kobiety pamiętające go sprzed wojny, opowiadają o jego pogodzie, energii, radości życia. A także o jego dobroci, współczuciu i – to słowo, które często powraca – o mądrości (…). Nie sądzę, że łatwo by im było go rozpoznać w chorym, rozdrażnionym, wyobcowanym, hipochondrycznym mężczyźnie, którego znałam69.

      Wiele lat po zdarzeniu osoby, które doświadczyły traumy, mają wrażenie, że jakaś ich część umarła. Najgłębiej zranione mówią, że wolałyby nie żyć. Być może najbardziej niepokojąca wiadomość na temat długofalowych skutków traumy pochodzi z badania ofiar przestępstw, w którym udział wzięło między innymi sto kobiet po doświadczeniu gwałtu. Od gwałtu upłynęło średnio dziewięć lat. W badaniu odnotowano tylko wyraźne problemy psychiczne, bez zagłębiania się w bardziej subtelne objawy posttraumatyczne. Nawet przy zastosowaniu tak mało wyrafinowanych metod niszczące skutki traumy były ewidentne. Kobiety, które przeżyły gwałt, miały więcej „załamań nerwowych”, myśli i prób samobójczych niż osoby, które doświadczyły innych przestępstw. Choć przed gwałtem nie były bardziej niż ktokolwiek inny skłonne do samobójstwa, prawie co piąta z nich (dziewiętnaście i dwie dziesiąte procent) próbowała się zabić po tym doświadczeniu70.

      Nie wiadomo, jak często osoby, które doświadczyły poważnej traumy, popełniają samobójstwo. Według doniesień mediów liczba weteranów wojny w Wietnamie, którzy popełnili samobójstwo, jest wyższa niż liczba żołnierzy, którzy zginęli w tej wojnie. Te informacje wydają się zdecydowanie przesadzone, jednak statystyki śmiertelności wskazują, że doświadczenie traumy niesie ryzyko samobójstwa71. Hendin i Haas, badając weteranów wojennych cierpiących na zespół stresu pourazowego, odkryli, że dziewiętnaście procent z nich miało za sobą próby samobójcze, a piętnaście procent ciągle rozmyślało o samobójstwie. Większość z tych mężczyzn brała udział w ciężkich walkach. Cierpieli z powodu nieprzepracowanego poczucia winy, silnego, nieustającego lęku, depresji i innych objawów stresu pourazowego. Trzech z nich popełniło samobójstwo podczas trwania badań72.

      A zatem „strach przed unicestwieniem” obecny w chwili traumy może na długo towarzyszyć osobie, która ją przeżyła. Nic dziwnego, że Freud zobaczył w traumatycznej neurozie znaki działania „demonicznych sił”73. Przerażenie, złość i nienawiść obecne w chwili traumy żyją dalej w sprzecznościach jej dialektyki.

      Rozdział 3

      Traumatyczne zdarzenia stawiają pod znakiem zapytania podstawowe związki międzyludzkie. Naruszają więzi rodzinne, przyjaźnie, relacje miłosne i społeczne. Niszczą poczucie tożsamości budowane i utrzymywane dzięki relacjom z innymi. Podważają systemy przekonań, które pozwalają nadawać znaczenie doświadczeniom. Odbierają wiarę w naturalny lub boski porządek i wywołują kryzys egzystencjalny.

      Niszczenie relacji nie jest, jak kiedyś sądzono, pobocznym skutkiem traumy. Traumatyczne zdarzenia oddziałują bezpośrednio nie tylko na psychologiczne struktury „ja”, lecz również na systemy związków i znaczeń, które łączą jednostkę ze społecznością. Mardi Horowitz definiuje wydarzenia traumatyczne jako takie, których człowiek nie może włączyć do „wewnętrznego schematu” siebie w relacji ze światem1. Wydarzenia traumatyczne niszczą podstawową wiarę we własne bezpieczeństwo w świecie, pozytywną wartość „ja” i istnienie sensownego porządku rzeczy2. Alice Sebold, która przeżyła gwałt, opowiada o utracie pewności w ten sposób: „Kiedy zostałam zgwałcona, straciłam dziewictwo i ledwie uszłam z życiem. Utraciłam też różne swoje przekonania na temat tego, jak działa świat i na ile jestem w nim bezpieczna”3.

      Poczucie bezpieczeństwa w świecie – nazywane też podstawowym zaufaniem – buduje się na samym początku życia, w relacji z pierwszym opiekunem. To zaufanie rodzi się razem z życiem i jest dla człowieka źródłem oparcia aż do śmierci. To dzięki niemu możliwe jest wchodzenie w związki i wiara w cokolwiek. Pierwotne doświadczenie opieki pozwala człowiekowi wyobrazić sobie świat, w którym czuje się na swoim miejscu, świat, który jest mu przyjazny. Podstawowe zaufanie stanowi fundament wiary w ciągłość życia, porządek natury i transcendentalny, boski ład4.

      W chwili przerażenia ludzie automatycznie poszukują pierwszego źródła bezpieczeństwa i ochrony. Ranni żołnierze i zgwałcone kobiety wołają matkę albo Boga. Kiedy wołanie pozostaje bez odpowiedzi, naruszone zostaje podstawowe zaufanie. Ludzie, którzy doświadczyli traumy, czują się całkowicie opuszczeni, zupełnie sami, wykluczeni z ludzkiej i boskiej wspólnoty opieki i ochrony, która stanowi podstawę życia. Poczucie alienacji i odłączenia przenika do wszystkich relacji, od tych najbliższych, rodzinnych po bardziej abstrakcyjne związki ze wspólnotą czy religią. Gdy stracą zaufanie, ludzie, którzy doświadczyli traumy, czują, że bliżej im do umarłych niż do żywych. W opisie straumatyzowanego weterana Septimusa Smitha stworzonym przez Virginię Woolf dobrze widać to wewnętrzne rozbicie:

      Septimus dopiero teraz to zrozumiał, zrozumiał sens ukryty pod pięknem słów. Wstręt, nienawiść, rozpacz – oto tajemne posłannictwo przekazywane z pokolenia na pokolenie, starannie kamuflowane. (…) Na takim świecie nie