Скачать книгу

numer 112.

      – Halo? Proszę mnie połączyć z Gardą. Chciałbym rozmawiać z kimś ważnym. Tak. Mówi John Meagher z Knocknadeenly. Właśnie wykopaliśmy ludzkie szczątki.

      Rozdział 2

      Kiedy Katie Maguire zajechała srebrnym mondeo na farmę Meagherów, deszcz padał jeszcze mocniej. Z zadowoleniem odnotowała, że detektyw inspektor Liam Fennessy jest już na miejscu. Byli także dwaj inni detektywi i trzej czy czterej funkcjonariusze zmagający się z podmuchami wiatru przy ustawianiu osłony z niebieskiego plastiku.

      Wysiadła z samochodu i podniósłszy kołnierz płaszcza przeciwdeszczowego, przeszła przez podwórze. Liam stał nad otwartym grobem. Ręce trzymał w kieszeniach długiego brązowego płaszcza w jodełkę i nie zwracając uwagi na deszcz, palił papierosa. Detektyw Patrick O’Sullivan drżał z zimna w lekkiej wiatrówce, wpatrując się w kości z udawanym zainteresowaniem, a detektyw sierżant Jimmy O’Rourke stał przy ścianie pod daszkiem i rozmawiał z Johnem Meagherem.

      – Dzień dobry, pani komisarz – powiedział Liam. Był chudy, miał zapadnięte policzki i jasne włosy, które zaczesywał do tyłu i nacierał brylantyną. Szkła jego okrągłych okularów w drucianej oprawie naznaczone były kroplami deszczu. – Zdaje się, że mamy tutaj trochę kości do wygrzebania.

      – Ile czasu minie, zanim przyjadą technicy?

      – Myślę, że jakieś pół godziny. A szanowny doktor Owen Reidy pojawi się jutro z samego rana. Reidy Rozpruwacz. Facet zrobiłby człowiekowi z dwunastnicy wytworny naszyjnik, zanim ten zdążyłby wydać ostatnie tchnienie.

      Katie nie uśmiechnęła się.

      – Rozmawiałeś z nadinspektorem O’Connellem z Nass?

      Jerry O’Connell dowodził operacją Ślad. Trwała ona już dziewięć lat, podczas których bezskutecznie poszukiwano ośmiu młodych kobiet. Wszystkie zniknęły bez śladu we wschodnich hrabstwach Irlandii.

      – Tak, przekazałem mu wiadomość – odparł Liam.

      Katie powoli okrążyła wykop, próbując odkryć jakiś porządek w ułożeniu kości. Miała wrażenie, jakby ktoś wystrzelił je w powietrze i pozwolił opaść bezładnie na ziemię. Zobaczyła przynajmniej trzy miednice, dwie klatki piersiowe i niezliczone fragmenty kręgosłupa.

      Podszedł do niej sierżant O’Rourke, niski mężczyzna o włosach koloru piasku i niemal kanciastej głowie.

      – Nigdy czegoś takiego nie widziałem, proszę pani, tylko na obrazie u ojca Francisa w kościele Świętego Michała. Przedstawia niebo na górze i piekło na dole. Tak właśnie wygląda piekło: mnóstwo szkieletów bezładnie rzuconych na kupę.

      – Czy to jest John Meagher? – Katie wskazała głową.

      – Tak, to on. John, poznaj panią komisarz Kathleen Maguire. Poprowadzi dochodzenie.

      John wyciągnął do niej rękę.

      – Aha, rozumiem. Przepraszam, nie zdawałem sobie sprawy, że…

      – Garda Síochána jest pracodawcą, który nie dyskryminuje kobiet – powiedziała bez uśmiechu.

      – Wygląda na to, że natrafiliśmy na sześć szkieletów, a może nawet siedem – odezwał się sierżant O’Rourke. – Kevin doliczył się dotąd trzynastu stóp.

      – Czy ma pan jakieś podejrzenia, albo może potrafiłby pan odgadnąć, jak to się stało, że pogrzebano tutaj te szczątki? – Katie zwróciła się do Johna.

      Pokręcił głową.

      – Nie mam żadnych podejrzeń. Żadnych. Prowadzę tę farmę od czternastu miesięcy. W tym czasie nikt nie mógł ich tutaj zakopać.

      – A zanim przejął pan farmę?

      – Należy do mojej rodziny od tysiąc dziewięćset trzydziestego piątego roku. Nie wyobrażam sobie, żeby mój ojciec zakopał tu jakieś zwłoki. Albo dziadek.

      Katie pokiwała głową.

      – Czy ktoś z zewnątrz ma tutaj swobodny dostęp? Na przykład jacyś najemni robotnicy, dzierżawcy? Może urlopowicze? Albo podróżni?

      – Nie bywa tutaj nikt poza mną i Gabrielem oraz braćmi Ryanami, Denisem i Bryanem. Wykonują wszystkie prace, jakie są akurat do zrobienia. Jeszcze tylko Maureen O’Donovan pomaga mi przy mleku.

      – Będę chciała z nimi porozmawiać.

      – Jasne, oczywiście. Ale to wszystko jest bardzo tajemnicze, jeśli chce pani znać moje zdanie. Nie jestem ekspertem, wydaje mi się jednak, że ci ludzie nie żyją już od bardzo długiego czasu.

      – Ma pan rację, John – przyznała. – Nie jest pan ekspertem.

      John odczekał, aż Katie przejdzie na drugą stronę wykopu, po czym spytał sierżanta O’Rourke’a:

      – Czy ona zawsze jest taka?

      – Komisarz Maguire? O, tak. Nie ma w ogóle poczucia humoru, jeśli chodzi o zabójstwa. Nie widzi w nich nic zabawnego, jeśli rozumie pan, co mam na myśli.

      John obserwował ją, jak chodzi, oglądając kości. Bardzo ładna kobieta, pomyślał. Nie wyższa niż metr sześćdziesiąt pięć, mniej więcej czterdziestoletnia, włosy koloru miedzi, głęboko osadzone zielone oczy i wydatne kości policzkowe. Aż chciało się porównać ją do irlandzkiej nimfy z którejś z baśni przekazywanych od wielu pokoleń. Ładna, lecz trochę zadziorna. Typ kobiety, za którą każdy mężczyzna się obejrzy, i to nie raz. Nagle uniosła głowę i złapała go na tym, że się jej przygląda. Szybko odwrócił wzrok, jakby przed chwilą zrobił coś zakazanego. Bóg jeden wie, do jakiego stanu psychicznego by go doprowadziła, gdyby rzeczywiście wiedział, w jaki sposób szkielety znalazły się na jego farmie.

      Po chwili ponownie do niego podeszła. W jej włosach lśniły krople deszczu.

      – Może słyszał pan jakieś miejscowe opowieści o zaginionych osobach? Niekoniecznie odnoszące się do ostatniego okresu. Chodzi mi o coś, co pozwoliłoby nam chociaż mgliście przypuszczać, kiedy ci ludzie mogli zginąć.

      – Niestety, nie mam czasu, żeby przysłuchiwać się miejscowym plotkom. Raz na jakiś czas wpadam do Ballyvolane i wypijam kilka drinków w Fox and Hounds. Dla miejscowych wciąż jednak jestem obcokrajowcem. Nic dziwnego, naprawdę. Nadal nie rozumiem akcentu z Cork.

      – W porządku, John – powiedziała Katie. – Mam nadzieję, że nigdzie nie zamierza pan wyjeżdżać? Kiedy starannie obejrzymy znalezisko, a patolog zbada szczątki, będziemy mieli do pana jeszcze kilka ważnych pytań.

      – Jestem do usług.

      * * *

      Katie podeszła do samochodu i sięgnęła po telefon komórkowy.

      – Paul? To ja. Jestem w Knocknadeenly. Tak, znaleźli tu ludzkie szczątki. Tak, wiem. Posłuchaj, wszystko wskazuje na to, że wrócę do domu późno. W lodówce jest pieczony kurczak od Marksa i Spencera. Włóż go do piekarnika, gaz nastaw na ósemkę. Tak. Potrafisz obierać ziemniaki, prawda? Dobrze, idź do pubu, jeśli chcesz, to twoja sprawa, tylko zjedz coś porządnego. Zadzwonię później.

      Na farmę zajechała biała furgonetka techników Gardy. Katie wróciła do wykopu i czekała, aż nowo przybyli włożą stroje ochronne i gumowe buty. Patrzyła na stertę kości i zastanawiała się, do kogo mogły należeć. Zazwyczaj, kiedy przybywała na miejsce zbrodni, od razu było wiadomo, kto kogo skrzywdził i dlaczego. Widziała w życiu zakrwawione noże w kuchennych zlewach, szare buzie uduszonych dzieci, także zwłoki dziewczyn uduszonych własnymi szalikami, leżące twarzami do ziemi w mulistych kanałach.

      Tutaj