Głośniej latają też sowy, które żywią się owadami lub rybami. Szczególnie te ostatnie, ketupy, mają dużo twardsze, a przez to głośniejsze pióra. Cisza w polowaniu na ryby nie ma większego znaczenia, za to ultramiękkie, tłumiące pióra szybko nasiąkają wodą, o czym co jakiś czas przekonują się wszystkie sowy bezdźwiękowe.
MIĘKKO
Miękkie pióra oprócz ciszy zapewniają ciepło. Przytulna, puchowa izolacja przydaje się w chłodne noce, gdy wiele sów godzinami siedzi w bezruchu, wypatrując i nasłuchując czegoś do zjedzenia. Kłopot w tym, że miękkie pióra są delikatniejsze. Być może dlatego sowy raczej nie zażywają kąpieli wodnych (no, chyba że złapał je deszcz) ani piaskowych, ziołowych, mrówkowych czy, rzecz jasna, słonecznych. Tymczasem wszystkie te zabiegi są powszechnie stosowane przez inne ptaki. Pomagają im zwalczać pasożyty oraz utrzymać skórę i pióra w czystości i dobrej kondycji. Bez ptasiego spa sowy muszą poświęcać swoim sukniom jeszcze więcej uwagi. Sprawę ułatwia im gruczoł kuprowy, który produkuje specjalną, kremową wydzielinę do impregnacji pierza[18]. Sowy spędzają wiele czasu na jej rozprowadzaniu, dbając o to, aby nie pominąć żadnego, choćby najmniejszego piórka. Używają w tym celu dzioba, który, poza jego oczywistą funkcją, u wszystkich ptaków służy za coś w rodzaju ręki. Płomykówki, całkowicie bezwirowe, bezszelestne i najpewniej najcichsze z latających ptaków, nie mają nawet gruczołu kuprowego, a cała pielęgnacja pierza sprowadza się u nich do jego przeczesywania i napowietrzania. Robią to środkowym pazurem. Wydłużony i rąbkowany na krawędziach, jest jak specjalistyczny grzebień, który zawsze mają przy sobie. Dla wszystkich sów dużym wyzwaniem jest głowa, a przede wszystkim szlara, która między innymi z tego właśnie powodu jest też ulubioną lokalizacją pcheł, roztoczy i innych zewnętrznych pasożytów. Ptaki mogą tam sięgać jedynie ostro zakończonymi palcami stopy. To dużo mniejsza przyjemność i spore ryzyko, biorąc pod uwagę budowę piór tworzących szlarę oraz ich znaczenie dla sów. Na szczęście dorosłe mogą liczyć na swoich partnerów, a młodzież na rodziców i rodzeństwo. Co za ulga! Jak ważne są dla sów rytuały gmerania w piórach (co w nomenklaturze naukowej nazywa się iskaniem) oraz troska o nie, przekonał się każdy, kto miał do czynienia z oswojoną sową, która regularnie nadstawiała głowę, domagając się uwagi. Z bliska najlepiej też widać, jak wielką przyjemność ptaki czerpią z iskania. Błogo zmrużone lub zamknięte oczy, regularne pomruki zadowolenia i najlepiej, żeby trwało to godzinami…
Luźne, miękkie i dobrze napowietrzone pióra, a nawet ich zlewające się z otoczeniem barwy zapewniają sowom wrażenie dużo większych, niż są one w rzeczywistości. Onieśmielają tak samo napastników, jak i potencjalne ofiary. Tak naprawdę są jednak jak pierzasta wata cukrowa, pod którą ukrywają się zaskakująco małe, lekkie ciała. Puszczyk mszarny ma głowę wielkości głowy kilkuletniego dziecka, ale to tylko dlatego, że porastają ją pióra o miąższości wynoszącej miejscami siedem i pół centymetra! Tony Angell, amerykański artysta, pisarz i sowoholik, mawia, że trzymanie w ręku puszczyka mszarnego jest jak trzymanie wielkiej, puchowej poduszki z dużym kartoflem w środku. Dla puszczyka większym problem są letnie upały niż subarktyczne mrozy. Gdy temperatury rosną, sowy otwierają skrzydła i zieją. Gdy i to nie pomaga, kładą się gdzieś na ziemi w wilgotnym, ocienionym miejscu z rozłożonymi skrzydłami. Ocieplający się klimat to dla nich jeszcze gorsza wiadomość niż dla nas.
SOWA W POWIETRZU
Większość sów to ptaki lasu. Zbudowane są jak puszczyk – zwarte, ale lekkie, o szerokich, zaokrąglonych skrzydłach, które przy wsparciu bardzo dynamicznego ogona ułatwiają im manewrowanie wśród konarów drzew. Skrzydła gatunków regularnie migrujących oraz tych, które polują w otwartym krajobrazie, są smukłe i wydłużone. Zapewniają im jeszcze większą powierzchnię nośną, która u ważącej średnio 320 gramów płomykówki (tyle, co jedno duże jabłko) może sięgać 1700 centymetrów kwadratowych, oraz bardzo niskie obciążenie. W aerodynamice oznacza ono stosunek całkowitej wagi obiektu latającego do jego powierzchni nośnej (skrzydeł) i jest jednym z jego najważniejszych parametrów. Przesądza między innymi o prędkości, zwrotności oraz o wydajności lotu, czyli kosztach spalania. Ptaki latające zwykle mają obciążenie 1–20 kilogramów na metr kwadratowy, co przekłada się na wartość wskaźnika 0,20–4,10. (U nielotów obciążenie powierzchni nośnej przekracza 25 kilogramów na metr kwadratowy ze wskaźnikiem na poziomie 5,10). Wysokie wartości oznaczają szybki lot, ale małą zwrotność, bardzo wysokie koszty energetyczne i często długi pas startowy. To tak, jakbyśmy porównali eksplozyjny, liniowy lot kuropatwy z lekkim, w pełni kontrolowanym lotem jaskółki czy… płomykówki, której wskaźnik obciążenia powierzchni nośnej skrzydeł wynosi 0,29 i jest jednym z najniższych wśród ptaków[19]. Wystarczy, że podrywająca się z ziemi płomykówka otworzy skrzydła i już jest w powietrzu. Wygląda to tak, jakby była zasysana jakimś podniebnym przyciąganiem, które jest silniejsze od ziemskiego. Nawet u puszczyków, które w porównaniu ze swoją zwiewną kuzynką zbudowane są jak typowe mięśniaki, ten sam wskaźnik wzrasta zaledwie do wartości 0,40. Bardzo korzystny stosunek wagi do powierzchni skrzydeł jest charakterystyczny dla wszystkich sów. To oraz minimalny opór powietrza, który stawiają ich miękkie pióra, powoduje, że sowy unoszą się w powietrzu bez wysiłku i przy bardzo niskich nakładach energetycznych.
NIEWIDOCZNIE
Jako drapieżniki, ale i nierzadko ofiary sowy bez wyjątków postawiły na kamuflaż. Być może nie zawsze tak było, bo głęboko w szlarach szarych puszczyków mszarnych ukrywają się małe, jaskrawopomarańczowe piórka. Czyżby echa odległych czasów, gdy ich przodkowie popisywali się ekstrawaganckimi barwami, tak jak wciąż robi to wiele ptaków? Papuzie zestawienia w nocy nie miałyby większego sensu, stąd w sukniach współczesnych sów kombinacje czerni, brązów, beży i szarości. Za to w nieskończenie wielu odcieniach, pokrytych kreskami, prążkami, plamkami i kropkami. I biała jak śnieg sowa śnieżna… Generalna tendencja jest taka, że im bardziej na północ, tym jaśniejsze są sowy i tym więcej szarości w ich piórach. W kierunku na południe sowy stają się ciemniejsze, a w ich upierzeniu zaczynają dominować tonacje brunatne. Nie dotyczy to ptaków żyjących w krajobrazie pustynnym, gdzie świetliste, piaskowe barwy gwarantują lepszą ochronę. Dobrym tego przykładem jest puszczyk arabski czy tak zwana pójdźka arabska, Athene noctua lilith, która uznawana jest za geograficzny podgatunek pójdźki. Żyje na Cyprze i na Bliskim Wschodzie i wygląda jak zwykła pójdźka, którą ktoś zamoczył w silnym wybielaczu i o niej zapomniał.
Wiele gatunków sów występuje w dwóch, a czasami w czterech wersjach kolorystycznych. Oprócz typowej szarej i brązowej pojawia się jeszcze intensywnie ruda, a czasami bardzo ciemna, podszyta czernią. Nie ma to nic wspólnego z płcią ani z wiekiem. Typowy polimorfizm. Czasami tylko poszczególne opcje korelują z geografią zasięgów. Wydaje się, że szare puszczyki zwyczajne lepiej znoszą zimno i wilgoć, a na północnych obrzeżach ich areału na pewno nie znajdziemy ptaków rudych. Żeby było jeszcze ciekawiej, każda z podstawowych wersji kolorystycznych może pojawić się w różnych odcieniach i wysyceniach. Do tego każda sowa ma swoją oryginalną i niepowtarzalną grafikę na piórach, która jest jak nasze linie papilarne. Obojętnie jak byśmy się starali, nie znajdziemy dwóch identycznie wyglądających sów tego samego gatunku. Więcej: ten sam ptak, w zależności od tego, czy jest zrelaksowany, czy zaniepokojony, czy próbuje się wtopić w otoczenie, czy raczej z niego wyróżnić, może wyglądać, jakby należał do dwóch zupełnie różnych gatunków! Sowy to prawdziwe kameleony w piórach. Niewiarygodnie wprost teatralne są uszatki, które w ciągu sekund mogą zmienić nie tylko swoje kształty i wrażenie wielkości, ale nawet barwy, odsłaniając lub zasłaniając określone partie piór. Na przykład szlary rozzłoszczonych ptaków nagle stają się czarne. 50 twarzy uszatki? Co najmniej! Ubarwienie sów może się też zmieniać razem z wiekiem i kolejnymi pierzeniami, kiedy to u wielu