Chciałabyś coś do picia? – spytał Nate.
– Nie, dziękuję. Wolałabym od razu przejść do rzeczy. – Skrzyżowała długie nogi i złożyła dłonie na podołku, po czym odchyliła się lekko do tyłu, przenosząc wzrok po kolei na każdego z nas i patrząc każdemu w oczy.
Złapałem się na tym, że sam pochylam się do przodu. Siedziałem niemal na krawędzi kanapy.
– Panowie, nie zdecydowałam jeszcze, czy chcę skorzystać z waszej jakże interesującej propozycji. Co nie zmienia faktu, że ją dogłębnie przemyślałam. Jeśli się na nią zdecyduję, trzeba będzie rozważyć znacznie więcej kwestii.
Była wiedźmą. Na sto procent. Zaledwie kilka minut wcześniej mocno powątpiewałem w cały ten układ, ale teraz, kiedy stał on pod znakiem zapytania, zacząłem w myślach pisać listę „za”.
Co było niezmiernie głupie. Przecież nie chciałem tego. Nieważne, jaka była seksowna, gdy tak dominowała nad Donovanem.
– Zakładam, że wszyscy panowie znają moją sytuację – kontynuowała.
– Tak, wszyscy zdajemy sobie sprawę z twojego położenia i jesteśmy świadomi oferty, jaką złożyła ci nasza firma. Ale nie martw się… – powiedział Donovan, wyczuwając jej niepokój. – Nikt z nas nie rozmawiał o tym z nikim spoza tego grona. I oczywiście wszystko, co tu powiemy, pozostanie tajemnicą.
– To pierwszy temat, który chciałam poruszyć – odparła Elizabeth. – O naszym układzie absolutnie nikt nie może się dowiedzieć. Dyson Media ma kwaterę główną w Europie, ale jak wiecie, stanowi imperium na skalę światową. Nie chcę tu rzucać liczbami, lecz spokojnie można stwierdzić, że firma jest warta więcej, niż ktokolwiek z was tu zebranych. A nawet was wszystkich razem.
Ten komentarz powinien pomóc mi pożegnać się ze wzwodem. Było to dosyć kastrujące – sprowadziła nas do wartości konta bankowego. Ale jakimś cudem tylko mnie to bardziej podkręciło. Miałem ochotę przerzucić ją przez kolano i spuścić jej lanie. A potem…
– To się rozumie samo przez się – zgodził się z nią Donovan. A przecież on był wart najwięcej z nas. Zresztą ja też nie byłem biedakiem. – Wszyscy doskonale rozumiemy wagę tej sprawy, Elizabeth – dodał.
– To dobrze – skwitowała, uśmiechając się kącikiem ust. Ten uśmiech był niemal pobłażliwy. – Mój kuzyn także. Darrell obecnie zarządza imperium Dysona i wcale nie chce się rozstawać z władzą. Zrobi wszystko, co w jego mocy, by podważyć prawdziwość zawartego przeze mnie małżeństwa. Dlatego związek, który miałby mi pomóc przejąć władzę, musi wyglądać na autentyczny. Nie mogę pojechać do Vegas i wziąć błyskawicznego ślubu. Cicha ceremonia w urzędzie też odpada. To musi być impreza z przytupem. Taka, jakiej oczekuje się po kobiecie majętnej, z klasy wyższej. Kiedy tylko ogłoszę zaręczyny, Darrell na pewno zacznie węszyć, by upewnić się, że kandydat na małżonka to ktoś, z kim wcześniej się spotykałam. Nawet mimo tego, że stacjonuje teraz w Paryżu, będzie obserwował mój każdy ruch. Na pewno nie odpuści. Tak więc mój narzeczony musi być przekonujący i gotów na dłuższą przeprawę.
– To jak myślisz, ile miesięcy? – wtrąciłem cicho, wewnętrznie szykując się na to, że Elizabeth myśli o latach związku.
– Nie chcę robić z tego farsy, w końcu to małżeństwo na pokaz. Ale biorąc pod uwagę, że ma wyglądać autentycznie, nie możemy się nadmiernie pospieszyć. Nawet jeśli ogłosimy zaręczyny w miarę szybko… Jakieś siedem miesięcy? Plus minus.
Niemal się zakrztusiłem. Siedem miesięcy udawania czyjegoś narzeczonego?
Potrzebowałem drinka.
Wstałem i udałem się do barku. Przyrządziłem sobie dżin z tonikiem. Donovan skarcił mnie wzrokiem. Pieprzyć go. To nie on miał się żenić. On był jak zwykle reżyserem.
– Siedem miesięcy to rozsądny czas – zgodził się z nią. Zdrajca. – Ślub w grudniu i miesiąc czy dwa na sfinalizowanie przejęcia firmy. A potem unieważnienie małżeństwa.
– Myślę, że jednak konieczny okaże się rozwód – stwierdziła Elizabeth. – Darrell i tak będzie podejrzewał, że to wszystko była farsa. Nie chciałabym, żeby miał podstawę, by znów odebrać mi firmę. Albo składać apelację do sądu.
– Rozwód? – Ten komentarz skierowałem pod adresem Donovana. Nie uśmiechało mi się być rozwodnikiem. Wypiłem drinka niemal duszkiem i zabrałem się do nalewania kolejnego.
– Westonie, usiądź.
Skrzywiłem się i zakląłem pod nosem. Donovan miał słuszność. To nie był sposób na zrobienie dobrego wrażenia. A ja chciałem się spodobać Elizabeth Dyson.
Porzuciłem drinka i powlokłem się z powrotem na kanapę, by grzecznie posłuchać, jak inni planują moją przyszłość.
– Znam wielu ludzi, którzy potrafiliby zorganizować spektakularne wesele w krótkim czasie… – zaczął się na głos zastanawiać Nate. – Z naszymi koneksjami łatwo byłoby wynająć dobry hotel z salą balową…
– Moja restauracja może ogarnąć catering – zaoferował Donovan.
– Znam się z właścicielami Pierce’a, Donovanie – ciągnął Nate. – Mirabelle ma fantastyczne suknie ślubne, dam radę załatwić nam termin. Znam też Lee-Ann Gregori, organizatorkę ślubów. Ona zajmie się resztą.
Czułem się jak powietrze, nikt nie zwracał na mnie uwagi.
– A wam nie przeszkadza tak długi udawany związek? Konieczne będą randki, wyjścia publiczne. Musimy być widywani razem. Co wy na to? – Elizabeth spoglądała na każdego z nas po kolei. Nagle zdałem sobie sprawę, że ona chyba nawet nie wie, który z nas ma być jej „narzeczonym”.
Jeszcze miałem szansę podrzucić świnię Donovanowi. Skoro dla nich to wszystko było takie łatwe i oczywiste, wydawało mi się fair, aby to jeden z nich został szczęśliwym wybrankiem. Ale szczerze mówiąc, wcale tego nie chciałem. Nate do niej nie pasował, a myśl o Donovanie udającym jej kochanka powodowała, że przewracało mi się w brzuchu.
Dziwne i niezrozumiałe…
– Weston? – zwrócił się do mnie Donovan. – Czy masz jakieś uwagi?
Wnikliwie przyjrzałem się Elizabeth, próbując ocenić, czy jej się spodobałem, czy nie. Ona jednak zachowała niemal pokerową twarz, jedynie lekko uniosła brew.
– Ach – rzuciła, jakbym był od początku oczywistym kandydatem. – To ty.
Jej obojętne spojrzenie powodowało, że miałem ochotę ją pożreć. Rozerwać na strzępy. Odnaleźć jej serce i dowiedzieć się, co przyprawia je o mocniejsze bicie. Nie byłem pewien, czy chcę się z nią kochać, czy ją zabić.
Musiałem przestać myśleć o zombie w towarzystwie pięknych kobiet.
Ale było coś jeszcze. Po raz drugi w ciągu zaledwie paru minut poczułem się obrażony.
Kobiety zwykle nie reagowały na mnie lekceważąco. Nie przyglądały mi się obojętnym wzrokiem i nigdy nie przyprawiały mnie o zwątpienie. Powinna obrzucić mnie dłuższym spojrzeniem. Choćby dla zasady, żeby mi się przypodobać. W końcu to ja wyświadczałem przysługę wszystkim tu zebranym – włącznie z nią.
Nigdy nie miałem takiego głodu współzawodnictwa jak Donovan. Wyjątkiem była kwestia kobiet. A i to tylko dlatego, że nie musiałem się zbytnio wysilać, by je zdobywać. W Elizabeth Dyson odnalazłem jednak wyzwanie, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyłem.
Skoro planowała podejść do naszego układu stoicko, nie miałem zamiaru być gorszy.