imię lub nazwa własna: „prosta głowa”. Lud Pirahã składał się z hi (on), ai (jest) i tii (prosty), a także -hi, innego przyrostka podobnego do -si: „on jest prosty”. Obcy oznaczało „rozgałęzienie”, jak „rozgałęzienie w pniu drzewa”. Obcy język znaczyło „skrzywiona głowa”. Robiłem postępy! Nadal jednak było to tylko patrzenie na powierzchnię, nie w głąb.
Tym, co sprawia, że język pirahã jest tak trudny do nauki i analizy, są rzeczy, które nie wychodzą na jaw w pierwszych dniach pracy. Najtrudniejszym aspektem uczenia się pirahã nie jest język sam w sobie, ale fakt, że sytuacja, w jakiej nauka ma miejsce, jest „jednojęzyczna”. W takich okolicznościach, bardzo rzadkich wśród języków świata, badacz nie ma żadnego wspólnego języka z tymi, których bada. Taka była moja początkowa sytuacja wśród Pirahã, ponieważ nie znali portugalskiego, angielskiego lub jakiegokolwiek języka innego niż pirahã. Żeby więc się go nauczyć, musiałem się go nauczyć. Paragraf 22. Nie mogłem zapytać o tłumaczenia w innych językach albo poprosić Pirahã o wytłumaczenie mi czegoś w innym języku niż pirahã. Istnieją sposoby obejścia się w takich okolicznościach. Nic dziwnego, że pomogłem rozwinąć niektóre z nich w wyniku mojego pobytu. Jednak metody pracy w jednojęzycznym środowisku były w większości już ustanowione na długo przed moją misją.
Niemniej jednak było trudno. Typowa wymiana zdań, gdy byłem wśród Pirahã już na tyle długo, by nauczyć się zdania „Jak to powiedzieć – w pirahã?”, brzmiała tak:
„Jak to powiedzieć?” (Wskazuję na mężczyznę płynącego kanu w górę rzeki.)
„Xigihí hi piiboóxio xaaboópai” (Człowiek płynie w górę rzeki.)
„Czy to dobrze: ‘Xigihí hi piiboóxio xaaboópai’?”
„Xaió. Xigihí piiboó xaaboópaitahásibiga” (Dobrze. Człowiek płynie w górę rzeki).
„Jaka jest różnica między ‘Xigihí hi piiboóxio xaaboópai’ i ‘Xigihí piiboó xaaboópaitáhásibiga’?”.
„Żadna. Są takie same”.
Zdecydowanie, z perspektywy językoznawcy, musi być jakaś różnica pomiędzy tymi dwoma zdaniami. Ale dopóki samodzielnie nie nauczyłem się pirahã, nie mogłem wiedzieć, że pierwsze zdanie znaczyło „Mężczyzna płynie w górę rzeki”, a drugie „Jestem świadkiem zdarzenia, że mężczyzna płynie w górę rzeki”. Sprawiało to, że nauka języka była rzeczywiście bardzo toporna.
Inną rzeczą, która zwiększała trudności, było coś, o czym już wspomniałem: pirahã jest językiem tonalnym. Dla każdej samogłoski trzeba nauczyć się, czy wysokość jej dźwięku jest niska lub wysoka. Wiele języków na świecie posiada taką cechę, ale nie ma wśród nich prawie żadnego języka europejskiego. Angielski nie jest tonalny w tym znaczeniu. Zdążyłem już zadecydować, że samogłoski posiadające wysoki dźwięk i ostry akcent będę pisał z ´ nad nimi, a samogłoski z niskim tonem bez znaku. Można to pokazać przez prostą parę określeń na nóż i drzewiec strzały:
kahaixioí (niskie dźwięki na wszystkich samogłoskach aż do końcowego „i”, które wymawiane jest na tonie wysokim: obrazowo byłoby to „kahaixioI”),
kaháíxioí („kaHAIxioI”, z trzema samogłoskami mającymi ton wysoki i trzema o tonie niskim).
Jeszcze inna trudność wynika z tego, że w języku obecne są tylko trzy samogłoski (i, a, o) i osiem spółgłosek (p, t, h, s, b, g, krtaniowa przerwa i k). Ta mała liczba dźwięków oznacza, że słowa pirahã muszą być znacznie dłuższe niż w językach z większą ilością głosek. Aby język posiadał krótkie wyrazy, każde słowo musi być wystarczająco różne w wybrzmieniu od innych krótkich słów, żeby można je było rozróżnić. Jeśli jednak twój język ma mały zakres inaczej brzmiących dźwięków, jak pirahã, musisz poświęcić więcej miejsca w każdym wyrazie, to jest tworzyć dłuższe słowa, by móc je rozdzielić. Efektem tego było to, że większość wyrazów pirahã za pierwszym razem brzmiała dla mnie tak samo.
W końcu, język pirahã jest notorycznie trudny, ponieważ brakuje w nim rzeczy, które posiada większość innych języków, szczególnie przy składaniu zdań. Dla przykładu: nie ma stopniowania przymiotników, nie mogłem więc znaleźć wyrażeń na to jest duże/to jest większe. Nie mogłem znaleźć słów określających kolory – nie było prostych określeń na czerwony, zielony, niebieski i tak dalej, tylko zdania opisowe, jak „to jest jak krew” dla czerwonego lub „to nie jest jeszcze dojrzałe” dla zielonego. Nie mogłem też znaleźć historii o przeszłości. Kiedy nie możesz doszukać się pewnych rzeczy ale oczekujesz, że one gdzieś są, możesz zmarnować miesiące szukając czegoś, czego nie ma. Nie mogłem znaleźć wielu rzeczy, o których uczono mnie, by szukać w badaniach językowych. Sprawiało to, że nauka była nie tylko trudna, ale wręcz kompletnie zniechęcająca. Mimo wszystko sądziłem, że z wystarczającą ilością czasu i energii zdołam rozgryźć ten język.
Ale przyszłość nie należy do nas i nasze plany to tylko nasze życzenia. Głupotą było myśleć, że mogłem po prostu zignorować to, gdzie byłem, i skupić się jedynie na języku. Byliśmy w Amazonii.
2. AMAZONIA
Jak już przyzwyczaisz się do Amazonii, wioska Pirahã jest przyjemnym miejscem. Pierwszym krokiem w stronę tego przyzwyczajenia jest nauka ignorowania lub nawet czerpania przyjemności z upału. To nie jest aż tak trudne, na jakie wygląda. Ludzkie ciało, gdy jest ubrane odpowiednio do pogody, może dobrze znosić temperatury nawet o wysokości 32–43˚C, zwłaszcza gdy dżungla zapewnia wiele cienia i, w wypadku miejsca zamieszkania plemienia Pirahã, zawsze chłodną, mokrą i relaksującą rzekę Maici. Gorszą rzeczą do zaakceptowania jest wilgoć. Pocenie się – zazwyczaj efektywne narzędzie w regulacji temperatury ludzkiego ciała – w tym wypadku produkuje odrobinę więcej potu niż stopy i krocze atlety, chyba że twoja skóra, tak jak skóry członków plemienia Pirahã, jest odporna na upał i z reguły sucha, gdyż rzadko się pocisz.
Poza tymi jakże niewielkimi niedogodnościami region Amazonii nie jest tylko jakimś tam miejscem; jest to inspirująca siła, przed którą trzeba chylić czoło. Oprócz koszmarnego gorąca i wilgotności, jest to niesamowicie wielka kraina. Amazoński las deszczowy pokrywa prawie trzysta tysięcy kilometrów kwadratowych, 2% całkowitej powierzchni Ziemi i 40% lądu Ameryki Południowej. Ten las prawie dorównuje wielkością całej kontynentalnej części Stanów Zjednoczonych. Lecąc w pogodny dzień przez cztery godziny z Pôrto Velho, leżące przy boliwijskiej granicy, do miasta Belém na południu Amazonii, można zobaczyć dżunglę rozciągającą się w każdym kierunku: zielony dywan, daleko jak okiem sięgnąć, z niebieskimi pasami wody przecinającymi puszczę od północy na południe, płynącymi w stronę „ruszającego się morza”, jak nazywają Amazonkę Indianie Tupi.
Amazonka płynie przez ponad 6400 km od Peru do Atlantyku. Rzeka ma deltę, która zajmuje ponad 300 km szerokości. Do delty należy wyspa Marajó większa od Szwajcarii. W Amazonii jest wystarczająco dużo ciemnych i nieznanych miejsc, by zainspirować milion umysłów. I w rzeczy samej lista książek o Amazonii, jej ekologii, historii i polityce jest praktycznie nieskończona. Wzmogła zamiłowanie do podróży i inspirowała Europejczyków i ich potomków od czasów, gdy Hiszpanie i Portugalczycy pierwszy raz ujrzeli ją na początku szesnastego wieku. Dwoje z moich ulubionych pisarzy, Mark Twain i William James, też czuli jej zew.
Mark Twain opuścił Ohio w 1857 roku, mając nadzieję, że wyjeżdżając z Nowego Orleanu do Amazonii dorobi się na uprawach koki. Do dziś możemy się tylko domyślać, jakie barwne historie nas ominęły, gdy zrezygnował ze swojego planu i zdecydował się pływać łódką po rzece Missisipi. Czy mielibyśmy Życie na Amazonce zamiast Życia na Missisipi? William James natomiast dotarł do Amazonki, odkrywał jej