on właściwą dla siebie rolę społeczną, aktualizowało się jego „prawdziwe ja”. Scenę tego przedstawienia stanowiło sekularyzujące się społeczeństwo. Właściwe mu układy (a nie jak dawniej hierarchiczny chrześcijański „łańcuch bytów”) definiowały zasady aktorstwa; ono też stanowiło obszar, na którym określało się tożsamość jednostki. Stopniowo owa szczerość, przejawiająca się na powierzchni życia społecznego, coraz silniej kojarzyła się z tym, co niewidoczne – z pobudkami działania i w ogóle z tym, co kryje się w ludzkim wnętrzu. Innymi słowy, następowała swojego rodzaju psychologizacja koncepcji szczerości (Trilling 1973).
W miarę powstawania układów biurokratycznych, instytucje kulturowe organizujące ludzkie życie traciły bezpośredni związek z tkanką rzeczywistości, stając się w pewien sposób abstrakcyjne. Nie mogły służyć jako podstawa kształtowania jednostkowej tożsamości. Istotnym aspektem dalszych przemian była pluralizacja społecznych światów doświadczanych. Ludzkie biografie coraz częściej oscylowały między różnymi, niezgodnymi ze sobą kontekstami społecznymi. Obszarem inicjowanej w dzieciństwie socjalizacji pozostała rodzina, umiejscowiona pomiędzy „ja” a porządkiem instytucjonalnym. Odtąd doświadczenia społeczne dzielą się na przynależne dwom sferom – publicznej i prywatnej. W sferze publicznej następuje konfrontacja człowieka z różnymi układami instytucjonalnymi, ale z żadnym z nich nie musi on się identyfikować. Natomiast sfera prywatna jest miejscem, gdzie można „być sobą”, leczyć się z frustracji i rozgoryczeń, a przede wszystkim pielęgnować własną, pojmowaną w sposób subiektywny osobowość.
Krystalizowanie się nowoczesnego ujęcia autentyczności jest pokrewne przemianom, jakie dokonywały się w obszarze estetyki, z jej XVIII-wieczną subiektywizacją i przechodzeniem od modelu imitacji do modelu twórczości1. Piękno, tak jak ujmował je Kant, niesie w sobie swoją własną wewnętrzną postać spełnienia, jego cel jest w nim samym, podobnie „autentyczność zaczyna być pojmowana w analogiczny sposób – jako swój własny cel” (Taylor 2002: 65). Stopniowo powiązania autentyczności i sztuki zostają wzmocnione. Przekształceniu ulegają roszczenia moralne dotyczące jednostki. Wierność sobie i harmonia wewnętrzna stają się samoistną wartością, a nie środkami wiodącymi do celu, jakim jest niezależnie zdefiniowana moralność. „Autentyczność oznacza oryginalność, nakazuje więc bunt przeciw konwencji. Łatwo dostrzec, w jaki sposób zaczęto utożsamiać potoczną moralność z duszącą konwencją” (Taylor 2002: 66). W myśleniu potocznym utrwalił się ów związek między wyobrażeniami na temat odkrywania siebie a działalnością artystyczną.
Odkrywanie siebie – tak jak sztuka – wiąże się z wyobraźnią. Ludzi, którzy oryginalnie ukształtowali swoje życie, nazywamy „twórczymi”. Fakt, iż opisujemy powszednie żywoty za pomocą kategorii artystycznych, odzwierciedla naszą skłonność do uznawania artystów za – by tak rzec – wzorcowych „samookreślaczy”. (Taylor 2002: 64)
O ile szczerość (w znaczeniu, w jakim pisał o niej Trilling) miała realizować się w ramach określonych ról społecznych, o tyle autentyczność może doznać spełnienia tylko poza nakładanymi przez nie ograniczeniami. Ta myśl obecna jest w pismach Jana Jakuba Rousseau i w biografii goethowskiego Wertera2. „Prawdziwe ja” romantyków nie jest umiejscowione na scenie ról publicznych – rodzi się wówczas, gdy wykraczają oni poza te role lub gdy je odrzucają. Idea autentyczności jawi się tu jako efekt dezintegracji społecznie ugruntowanej koncepcji szczerości. Ta ostatnia zakładała symetryczną relację pomiędzy jednostką (wraz z przypisaną jej tożsamością) a społeczeństwem; ta pierwsza opiera się na wzajemnym antagonizmie owych dwóch członów. Domeną szczerości jest rzeczywistość społecznych interakcji; autentyczność usuwa się w przestrzenie ludzkiego wnętrza. Myśl o prawdziwym „ja” zatopionym w nieautentyczności życia społecznego rozwija się potem w kierunku freudowskiej konceptualizacji psyche. W interpretacjach Freuda nieautentyczność wdziera się do ludzkiego wnętrza i inicjuje rozgrywające się tam dramaty. Ograniczenia narzucane przez społeczeństwo nie są już jedynymi, jakie krępują „prawdziwe ja”.
Stosowane w dzisiejszych czasach pojęcie autentyczności przyjmuje wiele postaci. Charles Taylor w niezwykle precyzyjny sposób wskazał błędne ścieżki, wiodące ku sądom jednoznacznie wartościującym, takim jak diagnozy dotyczące kultury narcystycznej3. Taylor cieniuje pojęcie autentyczności dowodząc, że może się ono rozwinąć w wielu postaciach, a nie każdą z nich należy uznawać za uprawomocnioną. Przyjmując perspektywę etyczną, pytał o siłę moralną tkwiącą w idei samorealizacji. To prawda, że wielu ludzi traci z oczu problemy przekraczające jednostkowy punkt widzenia, że kultura przybiera formy trywialne i egotyczne, niemniej jednak u jej podstaw kryje się „moralny ideał wierności sobie w charakterystycznie nowoczesnym rozumieniu tego słowa” – jak twierdzi Taylor (Taylor 2002: 22). Ów ideał to
wyobrażenie jakiegoś lepszego czy wyższego rodzaju życia, gdzie „lepszy” i „wyższy” nie są zdefiniowane w kategoriach naszych aktualnych pragnień czy potrzeb, lecz wskazują nam pewien wzór – to, czego powinniśmy pragnąć. (Taylor: 2002: 22)4
Taylor znacznie poszerza perspektywę wówczas, gdy mówi o kulturze autentyczności. W sferze społecznej kluczową rolę odgrywa w niej zasada bezstronności, domagająca się, by prawo rozwoju własnej tożsamości dotyczyło wszystkich, bez względu na płeć, rasę, orientację seksualną oraz inne cechy, które można uznać za konstytutywne dla tożsamości. Natomiast w sferze prywatnej zasadnicze znaczenie przyznaje się intymnym relacjom międzyludzkim. Idea autentyczności zostaje w niej silnie spleciona z wolnością samostanowienia.
Autentyczność jest sama w sobie ideą wolności: wzywa mnie do samodzielnego znalezienia planu mojego życia wbrew zewnętrznym wezwaniom do konformizmu. Oto płaszczyzna kontaktu. (Taylor 2002: 68)
Taylor zwraca uwagę na fakt, że idea wolności samostanowienia związana jest z niebezpieczeństwem ześlizgnięcia się w stronę skrajnego antropocentryzmu, który
obala wszelkie horyzonty znaczenia, grożąc nam utratą sensu i tym samym trywializacją życia. W pierwszej chwili nasza sytuacja jawi się nam jako wzniosła tragedia: sami w milczącym wszechświecie, bez wpisanego znaczenia, skazani na tworzenie wartości. Ale nieco później ta sama koncepcja – objawiając swój wewnętrzny potencjał – spłaszcza nasz świat, w którym nie ma już właściwie istotnych wyborów, ponieważ nie ma już istotnych kwestii. (Taylor 2002: 69)5
Pojęcie autentyczności kojarzy się zatem z działaniami twórczymi i oryginalnymi, z samodzielnym odkrywaniem i konstruowaniem, co może pociągać za sobą sprzeciw wobec istniejących zasad moralnych. Perspektywa moralna skłania do stwierdzenia, że należy przyjąć pewne horyzonty sensu („bo inaczej twórczość straci tło, bez którego popada w miałkość” – Taylor 2002: 67). Samookreślanie dokonuje się bowiem także poprzez dialogiczne relacje, poprzez kontakt z innymi.
***
To pobieżne omówienie kulturowego zakorzenienia pojęcia autentyczności wskazało kontekst, w jakim dokonuje się opracowywanie koncepcji autentyczności na gruncie turystyki. Szczególnie istotny jest tu jeden ze wspomnianych wątków: w miarę jak sfera publiczna traciła znamię realności, rosło znaczenie sfery prywatnej dla kształtowania tożsamości. Stopniowo poszerzały się prawa dokonywania indywidualnych wyborów o charakterze religijnym, ideologicznym, moralnym, estetycznym, terapeutycznym. Kryje się w tym jednak pewne niebezpieczeństwo. Pluralizacja obszarów prywatności może wywołać zwątpienie w to, że da się w trwały sposób osadzić tożsamość na tym właśnie gruncie – jedynym, jaki pozostawiono dla jej konstruowania. Stanowi to zagrożenie dla ludzkiego poczucia