moją uroczą osobowość…
Ale ja go nie kocham.
Kiedy się budzę, czuję na piersi czyjeś usta. Serce natychmiast zaczyna mi bić szybciej. Przez ułamek sekundy znów jestem w swojej celi. Mam siedemnaście lat, a on gwałci mnie po raz pierwszy. Dopiero, kiedy kładę rękę na jego głowie i czuję pod palcami krótkie, proste kosmyki zamiast długich, gęstych i kręconych, wracam do rzeczywistości. Moje ciało napina się, ale teraz już z innego powodu. Chłonę przyjemne ciepło języka, którym krąży po odsłoniętych piersiach.
– To ja, kotku – szepcze. – To tylko ja.
Bo.
Wcześniej nie sądziłam, że po tym, co przeżyłam z Bennym, będę jeszcze pragnęła seksu. Nienawidziłam tego, jak moje ciało mnie przy nim zdradziło. Ale Bo był cierpliwy. Pokazał mi, jak mieć kontrolę nad tym, co robię i komu pozwalam się dotykać. Seks z Bo jest przyjemny. To delikatny kochanek. Problem w tym, że tortury Benny’ego obudziły we mnie demona, który chce czegoś więcej – potrzebuje czegoś więcej.
– Kocham cię. To tylko ja – mruczy, składając pocałunki na moich piersiach i powoli schodząc w dół, aż do podbrzusza. – Nigdy o tym nie zapominaj.
Nie zapomnę. Jak bym mogła? Nienawidzę się z wielu różnych powodów, ale miłość, którą obdarza mnie Bo, jest jednym z najważniejszych.
Nie zasługuję na niego.
Pieści językiem mój pępek. Wzdycham cicho, a on wciąż zmierza w dół. Sekundę później czuję ciepły oddech na wargach sromowych. Kiedy tylko dotyka ich ustami, wydaję z siebie przeciągły jęk.
– Kocham cię – szepcze, nie przestając mnie lizać. To wyznanie, gorące niczym jego oddech, parzy moje rozgorączkowane ciało. Ustami sprawia mi przyjemność, ale słowami gasi namiętną iskrę. Przestaję oddychać.
On też mnie kochał…
Kiedy zaczęłam spotykać się z Bo, nie szukałam miłości. Szukałam przyjaciela. Nie chciałam być sama. Zrozumiałam, że to właśnie nim powinnam była zainteresować się przed laty. Miał plany na studia i głowę na karku. Ale zamiast wybrać fajnego, ułożonego chłopaka, ja pozwoliłam swoim pieprzonym hormonom zaprowadzić się prosto do furgonetki, która zabrała nas do piekła.
Już nigdy nie dam swojemu ciału podejmować decyzji za mnie.
Od ucieczki polegam wyłącznie na umyśle. Przestałam dbać o uczucia. A miłość? Moja miłość czeka zamknięta w celi razem z Macy. Kochałam siostrę bardziej niż kogokolwiek na świecie… I ją zawiodłam. Dlatego teraz w moim życiu nie ma miejsca na miłość.
– Kocham cię, Jade. To ja, Bo – mruczy, nie przestając całować mojej kobiecości. Powtarza to za każdym razem, gdy uprawiamy seks. Doceniam, że próbuje dać mi poczucie bezpieczeństwa, ale… Benny również szeptał te dwa słowa. Choć Bo nie ma o tym pojęcia.
Wolałabym, gdyby mówił coś sprośnego.
– Kocham cię – słyszę po raz kolejny.
Zamknij się… zamknij się… zamknij się…
Czasami mam ochotę odpuścić i tak samo mu odpowiedzieć. Może wtedy przestałby to powtarzać? Chciałabym mu dać to, na co zasługuje. Ale nie potrafię. Nie umiem skłamać w tak poważnej sprawie. Miłość jest kłamstwem.
– Mój słodki, kochany Bo – mruczę. To mój sposób na wyrażenie czułości.
I on o tym wie.
Usatysfakcjonowany, zaczyna pozwalać sobie na nieco więcej… Mimo to, nadal się powstrzymuje. Zawsze pozostaje ostrożny. Nienawidzę tego.
Liże mnie tak, jak gdyby robił to według wytycznych usłyszanych na jakimś specjalnym kursie. W końcu wykłada anatomię na pobliskim uniwersytecie… Kto wie, może on sam prowadzi taki kurs? Ale ja chciałabym, żeby czasami mnie ugryzł. Zranił. Szarpnął. Chociaż raz.
– O tak – jęczę, kiedy wsuwa palec do środka. Jestem taka mokra. – Jeszcze…
Bez problemu odnajduje mój punkt G. Chwilę później trzęsę się już w nieustającej ekstazie. Bo wie jak doprowadzić mnie do orgazmu.
Benny też wiedział.
Moje ciało uwielbia pieszczoty… Ale seks z Bo to nie tylko nagroda, ale i kara. Przez jego słowa pogrążam się we wspomnieniach. Chwieję się na granicy światów. Wpadam w otchłań.
I dobrze. Nie zasługuję na nic więcej za to, że nie odwzajemniam tej miłości. Ale jak mogłabym go kochać, skoro nawet podczas seksu nie potrafię oddać mu całej siebie?
Niegrzeczna laleczka.
Z całych sił ściskam go udami, a następnie opuszczam je na materac.
– Jade… – Głos Bo zaczyna się załamywać. Rozsuwa mi nogi. Czubkiem twardego penisa pociera o pulsującą z przyjemności cipkę. Kusząco. Prowokująco.
– Mmm?
Powoli, niemal boleśnie powoli, napiera na moje spragnione ciało. Głośno jęczę, kiedy wchodzi we mnie do końca.
– Kochanie…
– Mmm?
Przygryza moją dolną wargę.
– Wyjdź za mnie.
Lodowaty prysznic rzeczywistości w momencie gasi pożądanie. Bo całuje i ssie mój kark, jak gdyby nic innego nie miało znaczenia. Ale ja… Ja nie mogę za niego wyjść. Przecież nawet go nie kocham. To nie jego wina. Jest idealnym partnerem. Cudownym kochankiem. Wyrozumiałym, potrafiącym przebaczać facetem.
W perfekcyjnym świecie mogłabym go pokochać. Nawet powinnam. Rodzice uwielbiają Bo. Wszyscy, kurwa, uwielbiają Bo… Wszyscy poza mną.
Gdyby Benny nigdy nas nie ukradł… Nigdy nie zrobił z nas swoich lalek… Tak, wtedy mogłabym pokochać Bo.
Ale Benny nas ukradł.
A ten świat nie jest perfekcyjny.
Jest okrutny i pełen nienawiści.
Nigdy nie przestanę szukać siostry. Nigdy nie porzucę chęci odnalezienia wszystkich zaginionych dziewczynek. I nigdy nie pozbędę się nieustającej nienawiści do Benny’ego. Pragnę jedynie zaprowadzić go przed oblicze sprawiedliwości. Tylko na tym mi zależy…
W moim złamanym sercu nie ma miejsca dla Bo. To taki dobry człowiek. Boję się, że w końcu go zniszczę swoją pracą i pragnieniem zemsty.
Przestaję myśleć, gdy czuję na sobie jego palce. Pieści moją łechtaczkę i w zaledwie kilka minut doprowadza mnie do kolejnego orgazmu. Gdy zaciskam mięśnie wokół niewielkiego penisa, on również dochodzi. Zamieramy w bezruchu. W pokoju słychać jedynie nasze ciężkie oddechy. Bo podnosi się powoli, by spojrzeć mi w oczy.
Kiedy księżyc oświetla jego przystojne rysy twarzy, nie dostrzegam tego radosnego mężczyzny, którym jest na co dzień. Widzę jedynie smutek. Zagubienie. Bo pragnie więcej niż mogłabym mu dać.
– Czy to oznacza „nie”? – pyta, z trudem przełykając ślinę. Nienawidzę się za to, jak mocno go ranię.
– Bo… – W moich oczach zbierają się łzy. Zbierają, ale nigdy z nich nie wypływają. Już nie. Po tym, co przeszłam, nic nie może doprowadzić mnie do płaczu. Nawet ten smutny, zraniony mężczyzna, który pragnie jedynie, bym odwzajemniała jego miłość. – Byłabym beznadziejną żoną.
– Nie dla mnie – zapewnia, muskając moje usta. – Dla mnie jesteś idealna.
Idealna laleczka.
Nasz pocałunek jest tak słodki,