szybko, jak się pojawiają. Odpędzam je usilnie, przypominając sobie, o kim mowa.
Jaxson posyła mi seksowny uśmieszek, następnie wstaje, podchodzi do mnie i otacza ramionami.
– Cześć, Jula – wita się, całując mnie w czoło.
Od kiedy zostaliśmy przyjaciółmi, zawsze tak robi. Pocałunek w czoło stał się małym rytuałem, zarezerwowanym tylko dla mnie. Zawsze się delektuję tą namiastką zbliżenia.
– Hej, Jax. – Przytulam go mocno, wdychając jego kojący zapach.
Po krótkiej chwili odsuwa się ode mnie, łapie moją rękę i siada przy ognisku, ciągnąc mnie za sobą. Siedzimy blisko, oparci o kłodę za naszymi plecami. Trzymam jego dłoń w swoich i wtulam się w niego, szukając ciepła.
Pełna napięcia cisza sprawia, że czuję w brzuchu dziwny ciężar, a moje wcześniejsze obawy szybko wracają.
– Stało się coś złego, prawda?
Jego posępna mina jest wystarczającą odpowiedzią na moje pytanie.
– Wszystko w porządku. To nie jest coś bardzo strasznego – odpowiada, po czym milknie, ciężko wzdychając. – Wyjeżdżam z miasta. Postanowiłem wstąpić do marynarki. Chcę należeć do sił specjalnych SEAL1.
Serce zamiera mi w piersi, a w głowie pojawia się milion pytań.
– No dobrze, ale co to właściwie znaczy? Gdzie miałbyś pojechać? Czy nie powinieneś najpierw przejść jakichś testów kwalifikacyjnych, zanim w ogóle zostaniesz przyjęty?
– Już to zrobiłem – przyznaje cicho. – Podszedłem do kilku testów pisemnych, zdałem je i byłem na kursach. Wybieram się do placówki szkoleniowej w Coronado. W Kalifornii.
– Co takiego? Od jak dawna o tym myślałeś?
Odchrząkuje.
– Zacząłem jakieś sześć miesięcy temu.
– Sześć miesięcy temu? – Podnoszę głos, odsuwając się od niego gwałtownie. – Jak mogłeś to przede mną ukrywać? – Poczucie zdrady ściska mi gardło, a w piersi rośnie kłujący ból.
Jaxson znowu ciężko wzdycha i zwraca ku mnie proszący o zrozumienie wzrok, po czym mówi błagalnym tonem:
– Wybacz, Jula. Nie chciałem cię tym martwić, nie mówiłem, na wypadek gdybym nie zdał – przeprasza, a jego głos jest pełen żalu. – Proszę, zrozum. Muszę to zrobić. Muszę się wydostać z tego pieprzonego miasta, ja tu nie pasuję. Zostałem tutaj tak długo wyłącznie dlatego, że ty tu jesteś.
– Jak możesz tak mówić? To twój dom, Jaxson. Tutaj dorastałeś.
– Właśnie o to mi chodzi. Wszyscy mnie tutaj znają. Wiedzą, w jakim szambie się wychowywałem. Nie wmówisz mi, że nie widzisz tych wszystkich spojrzeń, szczególnie gdy jesteśmy gdzieś razem. Każdy się zastanawia, jak urocza wnuczka Margaret Sinclair może zadawać się z takim pojebańcem jak ja.
Kręcę głową.
– To nieprawda, a nawet jeśli, to kogo obchodzi, co myślą „wszyscy”? Wyjeżdżając, niczego im nie udowodnisz.
– Nie chodzi o udowadnianie czegokolwiek ludziom. Gówno mnie obchodzi, co myślą inni, robię to dla siebie. Wydaje mi się, że w końcu znalazłem coś, w czym będę naprawdę dobry. Tak świetnie wypadłem na kursach, że podobno nie mogą się mnie doczekać w Coronado.
– Przecież jesteś dobry w wielu rzeczach, nie możesz zająć się czymś innym? Czymś znacznie mniej niebezpiecznym? Mógłbyś zostać mechanikiem lub otworzyć własny sklep motoryzacyjny. Na pewno byłbyś w tym świetny i byłoby z tym dużo zabawy. – Staram się brzmieć jak najbardziej optymistycznie.
Niestety, Jaxson nie połknął haczyka. Spogląda na mnie, a jego oczy świecą rozbawieniem.
– Warto było przynajmniej spróbować wyrzucić ci ten pomysł z głowy – burczę.
A on śmieje się cicho i obejmuje mnie ręką za plecami, lecz jego uśmiech szybko znika. Niebieskie oczy wpatrują się w moje.
– Mam szansę zrobić coś dobrego ze swoim życiem. Powiedz mi, że rozumiesz.
– Próbuję, ale to nie jest takie łatwe. Nie chcę cię stracić. – Usiłuję się nie rozpłakać, ale mój głos się łamie.
Opiera swoje czoło o moje. Widzę, jak zaciska szczękę i sam stara się trzymać emocje na wodzy.
– Nie stracisz mnie, Jula, będziemy się widywać. To jasne, że nie tak często, jak dotychczas, ale coś wymyślimy.
– Kiedy wyjeżdżasz? – pytam.
Prostuje się nerwowo, przez co czuję przypływ paniki.
– Jaxson?
– W sobotę rano. Płynę do Bradsford, a stamtąd lecę samolotem.
– W tę sobotę? Już za trzy dni? – skrzeczę dziwnie.
– Przepraszam, dowiedziałem się dopiero wczoraj. Trening ma się rozpocząć jak najszybciej.
Kręcę głową, nie mogąc uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Jak mam przeżyć tyle dni rozłąki?
Jaxson gładzi mój policzek, co odrywa mnie nieco od nieprzyjemnych myśli.
– Czy między nami wszystko dobrze? – pyta.
Tak, między nami wszystko okej. Ale ze mną nie… Zachowuję jednak tę uwagę dla siebie, zamiast tego przykrywam jego dłoń swoją. Przytakuję ruchem głowy, czując, że teraz żaden dźwięk nie wydostałby się z mojego ściśniętego gardła.
– Słuchaj, mam przed wyjazdem wiele rzeczy do załatwienia, ale co ty na to, żebyśmy spotkali się w piątek? Zjemy coś wieczorem i przyjdziemy tutaj posiedzieć.
– Jasne, brzmi świetnie – zgadzam się, myśląc o chwytaniu każdej wspólnej chwili z przyjacielem. – Muszę już wracać do domu. Obiecałam wrócić znacznie wcześniej, nie chcę, żeby babcia się martwiła.
I nie chcę, żebyś zobaczył, jak płaczę z powodu twojego wyjazdu.
– Jasne, chodźmy. Odprowadzę cię do auta.
– Nie przyjechałam samochodem… – dukam, wiedząc, że nie spodoba mu się to, co usłyszy. – Przyszłam na piechotę.
Niebieskie oczy zwężają się w dezaprobacie.
– Cholera jasna, Julia! Dobrze wiesz, co o tym myślę.
– Spokojnie, mamy dziś piękną noc. Chętnie się przejdę na świeżym powietrzu.
– Znasz zasady: żadnego chodzenia samej po nocy. – Jaxson wypuszcza w irytacji powietrze z płuc i przeczesuje ręką włosy. – Chodź, podwiozę cię do domu.
– Nie mam kasku i mam na sobie sukienkę – argumentuję, chociaż wiem, że na próżno.
– Nie obchodzi mnie to. Albo dasz się podwieźć, albo będę za tobą szedł pod same drzwi. Wybieraj.
Przewracam oczami na jego nieznoszący sprzeciwu ton, ale w końcu podążam za nim w stronę motocykla.
Wkłada mi swój czarny kask na głowę, sprawdza wszystkie zapięcia, po czym zajmuje miejsce za kierownicą. Gdy za nim nie siadam, rzuca zirytowanym spojrzeniem.
Rany, ależ on potrafi być humorzasty.
Unoszę sukienkę na tyle, żeby wygodnie usiąść, i obejmuję go w pasie ramionami. Czuję błogość, a zły nastrój ulatuje jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jeżdżenie z Jaxsonem jest jedną z moich ulubionych rzeczy. Uwielbiam być z nim tak blisko.
Motor