sprawiły niewiele o niej mówiłam. Wie tylko tyle, że zmarła na raka. Zdecydowałam, że czas podzielić się czymś więcej.
– Była piękna, Jax, nie tylko na zewnątrz, wewnątrz też – zaczynam, czując łzy napływające mi do oczu. – Była pełna gracji i uroku, nigdy nikogo nie oceniała. To najżyczliwsza i najbardziej wyrozumiała kobieta, jaką kiedykolwiek mógłbyś spotkać. Czasami myślę, że Bóg ją zabrał, ponieważ potrzebował kolejnego anioła u swojego boku. – Kręcę głową, zaczynam sobie zdawać sprawę, że prawdopodobnie brzmi to dosyć głupio. – Bzdury wygaduję. Próbuję ci opisać, jaka była niesamowita, ale przekonałbyś się o tym dopiero, gdybyś ją poznał.
Kiedy pojedyncza łza spływa po moim policzku, pochyla się nade mną i ściera ją kciukiem.
– W zasadzie to całkowicie cię rozumiem i umiem ją sobie wyobrazić… Ponieważ ty taka jesteś.
Nasze spojrzenia znów się odnajdują, a jego zjawiskowo niebieskie oczy całkowicie mnie zniewalają. W tamtej chwili zaszła we mnie jakaś kolosalna zmiana i szybko zdaję sobie sprawę, że oddałam wtedy Jaxsonowi całe swoje serce.
Wracam do rzeczywistości, słysząc Kaylę nadającą o Cooperze.
– Nadal nie mogę uwierzyć, że ten skurczybyk to przede mną ukrywał. Powiedział, że na pewno bym ci wygadała. Wyobrażasz to sobie?
– Hmm, a wygadałabyś?
– No raczej! – mówi natychmiast.
Jej lojalność wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
– Więc czemu jesteś na niego zła?
– A temu, że tak czy siak, powinien mi o wszystkim mówić – odpowiada, jakby to było oczywiste. – Oznajmiłam mu, że nie będzie oglądał mojego tyłka przynajmniej przez tydzień. Chociaż chyba będę musiała to odszczekać, bo minęły ledwo dwa dni, a chyba umrę, jeżeli niedługo nie zerwę z niego ubrań – przyznaje, wywołując u mnie chichot.
Kayla i Cooper są totalnie amerykańską parą. Kayla ze swoimi długimi blond włosami, wielkimi niebieskimi oczami i dowcipną osobowością. Zanim Cooper dołączył do policji, był futbolowym bohaterem miasteczka i muszę przyznać, że również najgorętszym chłopakiem, jakiego kiedykolwiek widziałam, naturalnie zaraz po Jaxsonie. Ciepłe zielone oczy, brązowe włosy i zabójczy uśmiech powodowały, że dziewczynom uginały się kolana, co oczywiście nie podobało się Kayli. Uśmiecham się na wspomnienie wszystkich uwodzicielskich sztuczek, których użyła, żeby im go zwinąć sprzed nosa.
– Nie bądź dla niego zbyt surowa, po prostu zachował się w porządku wobec Jaxsona. Zrobiłabyś to samo, gdyby chodziło o mnie – odpowiadam, litując się nad Cooperem.
– Taa, masz rację, ale pomęczę go jeszcze trochę. – Chichocze.
Uśmiecham się do niej, kręcąc głową.
– Gotowa? – pyta.
Biorę głęboki wdech, zżerają mnie nerwy.
– Bardziej gotowa nie będę.
ROZDZIAŁ 4
Podjeżdżam pod dom Julii parę minut przed szóstą i próbuję się ogarnąć. Byłem w fatalnym nastroju przez te ostatnie kilka dni, bo zostawienie jej samej martwi mnie bardziej, niż przypuszczałem. Nawet Coop miał mnie dość.
Gdy podnoszę rękę, żeby zapukać, drzwi otwiera babcia Julii, Margaret Sinclair.
– Jaxson, tak myślałam, że to twój motor słyszałam. Chodź tutaj, niech cię uściskam.
Przytulam ją niezręcznie. Nie jestem do tego przyzwyczajony, ona z kolei to bardzo ciepła kobieta i uwielbia okazywać uczucia.
– Co u pani słychać, pani Margaret? – Nigdy nie dbałem o dobre maniery, ale Margaret od zawsze była dla mnie dobra. Nie traktowała mnie tak, jakbym był złym materiałem na przyjaciela Julii.
– Ile razy mam ci powtarzać, żebyś przestał z tą „panią Margaret” i mówił do mnie „babciu”? – upomina mnie żartobliwie.
– Przepraszam – burczę pod nosem.
– Nic nie szkodzi, przystojniaku. No, chodźże do kuchni. Julia zaraz zejdzie, jest na górze razem z Kaylą. Powinny zaraz skończyć.
Idę za nią do kuchni i siadam przy stole, na którym stawia talerz ciastek.
– Upiekłyśmy je z Julią dzisiaj rano.
Bez wahania chwytam jedno, ciastka Margaret są najlepsze.
Siada koło mnie, od razu przechodząc do rzeczy.
– Słyszałam, że nas opuszczasz.
Kiwam głową.
– Jadę na szkolenie i mam nadzieję wstąpić do marynarki.
Przygląda mi się w ciszy, wprawiając mnie w zakłopotanie, po czym wstaje i wychodzi do pokoju gościnnego. Chwyta wielki album ze zdjęciami, kartkuje strony i wyciąga zdjęcie, które chce mi pokazać.
– Mój Ben, pappi Julii, służył w marynarce. Był żeglarzem, i to bardzo dobrym.
Rzeczywiście, czarno-białe zdjęcie przedstawia młodego mężczyznę w stroju marynarskim, który wygląda nawet młodziej ode mnie. Na odwrocie widnieje napis: Benjamin Sinclair, 1952 r., lat 18.
– Służył przez dziesięć lat, zanim został zwolniony z honorami. Mógł odmówić, ale gdy urodziła się mama Julii, Anabelle, chciałam, żeby był z nami w domu, bezpieczny. Kto by się spodziewał, że zabierze go nam jakiś pijany kierowca.
Przyglądam się zdjęciu, nie wiedząc, co powiedzieć. Kiedy kładzie swoją dłoń na mojej, zerkam na nią zdumiony.
– Przypominasz mi trochę mojego Bena, Jaxson. Jesteś zawzięty, lojalny i silny. Myślę, że ci w marynarce byliby szczęściarzami, mogąc bronić tego kraju z tobą u boku.
To najprawdopodobniej najmilsza rzecz, jaką kiedykolwiek usłyszałem.
– Dziękuję, proszę pani.
– Powiedz mi, czy planujesz wrócić do mojej Julii.
Jezu, skoro o tym mowa… Gdzie ona, do cholery, jest? Jak mogę dać odpowiedź, skoro sam nie mam pojęcia, jak brzmi?
– Nie wiem, co się wydarzy, ale zamierzam kiedyś jeszcze się z Julią zobaczyć. Zależy mi na niej, jest dobrą przyjaciółką. Będę tęsknił, ale i jej ten wyjazd wyjdzie na dobre. Wiem, że czasami trudno się ze mną przyjaźnić.
Podchodzi do mnie. Obserwuję ją uważnie, zastanawiając się, co, do cholery, teraz powie. Ta rozmowa to dla mnie zdecydowanie za wiele.
Bierze moją twarz w dłonie i uśmiecha się życzliwie.
– Jesteś dobrym chłopcem, Jaxson, nigdy nie myśl, że jest inaczej. Julia jest szczęściarą, że cię ma. Jest też znacznie silniejsza, niż ci się zdaje. Potrzebuje cię w swoim życiu, dlatego za wszelką cenę do niej wróć, słyszysz?
Przytakuję, od razu jednak zaczynam się z tym czuć źle, ponieważ nie wiem, czy będę mógł dotrzymać słowa. Ale nareszcie słyszę na schodach kroki Kayli i Julii.
– Jesteśmy w kuchni, dziewczęta! – krzyczy Margaret, klepiąc mnie po ramieniu.
Staję na równe nogi, dziękując w duchu, że rozmowa dobiegła końca, i robię szybki wdech, gdy Julia wchodzi do kuchni.
Jasna cholera!
Cała krew odpływa mi z głowy prosto do fiuta i od razu żałuję, że nie siedzę. To, jaka Julia jest piękna, uderza mnie za każdym razem, gdy ją widzę, ale w tej chwili chodzi o coś więcej. Nigdy nie widziałem jej tak