mój wzrok do długich, gładkich nóg. Nóg, które chcę czuć zaciśnięte wokół mojego pasa, kiedy w nią wchodzę.
Noż kurwa!
– Cześć – odpowiadam ochryple i słysząc, jak brzmi mój głos, odchrząkuję. – Hej, Jula, nieźle wyglądasz.
Niedopowiedzenie stulecia, kurwa.
Potem moją uwagę przykuwa Kayla, która uśmiecha się do mnie złośliwie.
– Cześć – wita mnie, machając lekko dłonią. – To ja się zbieram, ludziska. Miłej zabawy i zadzwoń, Jula, do mnie później. – Przytula ją, szepcząc coś do ucha, zanim jej wzrok znów nie spocznie na mnie.
– Powodzenia z tym całym marynarstwem, Jaxson. Na pewno świetnie sobie poradzisz.
– Dzięki, Kayla. Pamiętaj, żeby trzymać Coopa w ryzach. Nie pozwól, by mu sodówa uderzyła do głowy, jak mnie nie będzie.
Śmiejąc się, macha nam jeszcze raz na pożegnanie i wychodzi.
– Gotowa? – pytam Julię.
Kiwa głową.
– Możemy wziąć moje auto? Nie jestem za bardzo ubrana na motor.
Bez jaj.
– Jasne, nie ma sprawy.
– Gdzie się dzisiaj wybieracie? – pyta Margaret.
Julia patrzy na mnie niepewnie.
– Może kupilibyśmy pizzę u Antonia i pojechali potem na plażę?
– Mnie pasuje. – Posyła mi uśmiech, który zawsze wprawia moje serce w drżenie.
Kiedy ruszamy w stronę drzwi, Margaret znowu chwyta mnie w objęcia i owija wątłe ramiona wokół mojego pasa.
– Dbaj o siebie, Jaxson. Jestem pewna, że świetnie sobie poradzisz. Pamiętaj, co ci powiedziałam, dobrze?
– Będę pamiętał, dziękuję. Ty też o siebie dbaj… babciu.
Uśmiecha się, słysząc ostatnie słowo.
– Nie wiem, o której wrócę. Nie czekaj na mnie, bo może to być późno – mówi Julia, unikając mojego wzroku, a jej policzki różowieją.
O co jej chodzi?
– Ty też na mnie nie czekaj, kochanie. Mamy dzisiaj wieczorem imprezę z klubem szydełkowania u Joyce Becker. Przygotowuje z tej okazji ogromne margarity.
Jula chichocze, widząc jej entuzjazm.
– Uważaj na siebie i dzwoń, gdybyś potrzebowała podwózki.
– Oj, znasz mnie przecież. Dam sobie radę i mam już kogoś, kto mnie podwiezie z powrotem. Bawcie się dobrze, dzieci.
Gdy wychodzimy na zewnątrz, Julia odwraca się do mnie z uśmiechem i wręcza mi kluczyki.
– Zanim zacznie się wojna o to, kto prowadzi – mówi, przewracając figlarnie oczami.
Nie lubię siedzieć na miejscu pasażera. Muszę mieć poczucie, że kontroluję każdy aspekt swojego życia.
Moje dżinsy robią się ciaśniejsze – to reakcja na jej pyskowanie. Zanim zdążę pomyśleć, wyciągam rękę i wsuwam palec za pasek jej spódniczki, przyciągając Julię do siebie.
Wstrzymała oddech, kiedy poczuła mojego naciskającego na jej brzuch twardego penisa.
– Naprawdę dobrze dzisiaj wyglądasz, Jula.
– Dzięki – odpowiada bez tchu, a jej policzki różowieją z pożądania.
Pochylam się i przyciskam mocno usta do jej czoła, po czym prowadzę ją szybko do auta, żeby nie zrobić czegoś naprawdę głupiego, jak na przykład podciągnięcie jej spódniczki i zerżnięcie przyjaciółki tu, na werandzie.
ROZDZIAŁ 5
Dojeżdżamy pod Antonio’s Pizza Parlor, a ja wciąż nie mogę się otrząsnąć po tym, co miało miejsce na werandzie – moja skóra nadal płonie po zaborczym dotyku Jaxsona.
Może dzisiejszy wieczór potoczy się lepiej, niż mi się wydawało?
– Zamówimy na wynos, żeby potem zjeść na plaży? – pyta Jaxson, kiedy wychodzimy z samochodu.
– Jasne, brzmi świetnie. – Uśmiecham się, swobodnie łapiąc go pod ramię, kiedy przekraczamy próg restauracji.
– Proszę, proszę, czy to nie moi ulubieni klienci? – pokrzykuje Antonio. Jest bardzo głośnym i wesołym Włochem, który robi najlepszą pizzę w stanie.
– Cześć, Antonio – witam go z uśmiechem, podchodząc do lady.
– Chodź no tutaj, piękna, i daj buziaka. – Poklepuje jeden ze swoich policzków.
Unoszę się lekko na palcach i nachylam nad blatem, by cmoknąć go we wskazane miejsce.
Odwraca się po chwili do Jaxa i ściska jego dłoń.
– Jak się masz, Jaxson? Doszły mnie słuchy, że nas opuszczasz, aby dołączyć do SEAL. Niewystarczający z ciebie zabijaka?
– Wszyscy wiemy, że to ty jesteś największym postrachem tego miasta – odpowiada Jax z szelmowskim uśmiechem.
Antonio sapie dumnie.
– No raczej, dzieciaku. Co podać?
Jaxson spogląda na mnie.
– Dużą serową na cienkim cieście, na wynos.
Uśmiecham się do niego z wdzięcznością, to moja ulubiona.
– Weźcie sobie coś do picia i siadajcie. Za parę minut będzie gotowa.
Oboje bierzemy colę i siadamy w wolnym boksie.
– Jesteś już spakowany i gotowy na jutro? – pytam, biorąc łyk napoju.
– Tak, prawie. Za tydzień Cooper zawiezie resztę moich rzeczy do przechowalni.
Następuje chwila ciszy, z ciężkim sercem myślę o jego wyjeździe. Nie jestem gotowa, by go stracić. Nigdy nie będę.
Nad drzwiami rozlega się dźwięk dzwonka, ogłaszając przybycie nowego klienta. Wzrok Jaxsona przenosi się nad moje ramię i cały beztroski nastrój ulatuje, bo jego szczęka zaciska się w złości.
– O co chodzi? – Zerkam za siebie.
Sztywnieję, gdy widzę Wyatta Jenningsa. Patrzy prosto na nas, jego usta wykrzywia zarozumiały uśmieszek, gdy rusza w naszą stronę.
O cholera!
Odwracam się i dostrzegam zimne spojrzenie Jaxsona, furia praktycznie się z niego wylewa.
– Jaxson – ostrzegam go przezornie.
– Dobry wieczór, panno Julio. – Wyatt wita mnie tak, żeby zajść za skórę Jaxsonowi.
– Cześć, Wyatt – odpowiadam z grzeczności, ale skupiam wzrok na Jaxsonie.
Wyatt zawsze jest dla mnie miły, więc nigdy nie miałam powodu, żeby być dla niego nieuprzejma.
– Bardzo ładnie dziś wyglądasz. Gdzie się wybierasz?
– Nie twoja jebana sprawa! – warczy Jaxson.
– Nie mówiłem do ciebie, tylko do Julii. – Wyatt kładzie rękę na moim ramieniu, głaszcząc nagą skórę.
Zanim zdążę uciec od jego dotyku, Jaxson już przy mnie stoi i strąca rękę Wyatta.
– Nie dotykaj jej, do cholery.
O Boże!
Również wstaję, ale żaden z nich tego nie zauważa. Są zbyt zajęci świdrowaniem się nawzajem