e/>
Książka autorki bestsellerów New York Timesa, Katy Regnery, opowiadająca historię o żalu, zdradzie, porwaniu, przemocy, stracie, pasji oraz miłości.
W tej współczesnej wersji Jasia i Małgosi trzynastoletnie sieroty, Griselda i Holden, po trzech latach niewoli uciekają od porywacza i próbują przejść przez rzekę Shenandoah. Niestety, tylko jednemu z nich udaje się dotrzeć do bezpiecznego miejsca, a drugie zostaje w tyle.
Dziesięć lat później chłopak Griseldy zabiera ją do podziemnego klubu, by obejrzeć nielegalne walki. Gdy Griselda nagle widzi na ringu Holdena, jej świat zostaje przewrócony do góry nogami.
Gorzki żal, narastająca przez lata złość oraz fizyczne i psychiczne blizny stają na ich drodze; są niebezpieczne niczym nurt rzeki Shenandoah.
Nigdy nie pozwolę ci odejść to opowieść o strachu i nadziei, o porażce i przetrwaniu oraz o dwojgu ludziach – kiedyś głęboko zranionych – którzy dowiadują się, że miłość jest jedyną rzeczą, jaka może sprawić, że znów staną się sobą.
Tytuł oryginału
Never let you go
Copyright © 2015 by Katy Regnery
All rights reserved
Copyright © for Polish edition
Wydawnictwo NieZwykłe
Oświęcim 2018
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Redakcja:
Barbara Marszałek
Korekta:
Anna Kędra
Redakcja techniczna:
Mateusz Bartel
Projekt okładki:
Paulina Klimek
Dystrybucja: ATENEUM www.ateneum.net.pl
Numer ISBN:978-83-7889-848-1
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
Dla Gretl, który pod żadnym względem nie był taki jak Cutter.
Moja rozpacz zapoczątkowała tę przygodę.
Tęsknimy za tobą, spokojny duchu.
UCIECZKA
– Wstawaj, Holden! – syknęła, machając dłonią przed twarzą chłopca. Jego oczy znajdowały się na poziomie brudnych i zadrapanych, bosych stóp Griseldy, z których sączyła się krew.
Holden z każdym ciężkim oddechem słyszał, jak się zbliżają. Piekły go nogi, a stopy pokryte były ranami.
Griselda sięgnęła dłonią w dół, złapała go za włosy i potrząsnęła głową.
– Mówię poważnie. Już!
Podniósł się z kałuży błota, w którą wpadł i sięgnął po jej dłoń.
– Biegnij! – zażądała, poruszając się coraz szybciej i ciągnąc go po wyboistej drodze. Jej warkoczyki uderzały go czoło, gdy zbliżali się do pola kukurydzy.
– Wiem, że cierpisz, Holden. Ja też cierpię, ale nie wolno ci się zatrzymać!
Łzy spływały mu po policzkach, podczas gdy jego nogi, o wiele krótsze od nóg Griseldy, pracowały dwa razy szybciej, by dotrzymać jej tempa.
– G-G-Gris. – Łkał, spoglądając na jej brudną, podartą, bawełnianą sukienkę w biało-żółtą kratkę. – Mam skręconą kostkę.
– Nie myśl o tym teraz. Biegnij! – zachęcała, nie patrząc za siebie i zaciskając mocniej dłoń na jego nadgarstku. – Jesteśmy prawie na miejscu.
Za plecami Holden usłyszał głos mężczyzny.
– Cholerne pole kukurydzy! Nie pozwól im się przez nie przedostać, bo ich zgubimy, Cutter!
Jego słowa były głośne i niewyraźne, a wycie najbardziej złośliwego psa na świecie odpowiedziało na rozkazy swojego pana.
– Słyszysz to? – Gris z trudem łapała powietrze. – Szybciej, Holden!
Jakimś cudem przyspieszyła, ciągnąc chłopca za sobą. Biegła tak szybko, jak tylko mogła. Gdy boso przemierzali pole, stopy Holdena dotykały ziemi tak krótko, że ledwo był w stanie odczuć na nich ostre kolce ostromleczów.
– Musimy przedostać się przez pole kukurydzy i rzekę. Przez pole kukurydzy i rzekę.
Słyszał, jak Griselda szepcze pod nosem swoją mantrę, i pomimo że nie czuł już kompletnie swoich nóg, wiedział, że nie może jej zawieść.
Przebrniesz przez to, myślał. Przebrniesz, do cholery!
Griselda biegła, prowadząc go do najbliższego rzędu kukurydzy. Zielone łodygi uderzały o ich twarze, a brązowe, zaschnięte liście znajdujące się na ziemi cięły ich stopy niczym ostrza.
Holden szlochał z bólu, ale starał się być tak cicho, jak to tylko możliwe, w przeciwnym razie Gris by go usłyszała. Stracił czucie w palcach od jej żelaznego uścisku, bolał go nadgarstek, ponieważ ciągnęła go za sobą i szarpała. Spojrzał w dół, gdzie zobaczył rozmyty obraz brązowej ziemi pod stopami. Nie miał pojęcia, czy udało im się uciec, ale jedno wiedział na pewno: bez niej nie miałby najmniejszych szans.
– D-d-dzięki Bogu, że jesteś tak cholernie uparta.
– Już prawie jesteśmy – oznajmiła, obdarzając nieznacznym, mobilizującym uśmiechem przyjaciela.
Holden chciał odwdzięczyć się tym samym, ale jego usta były popękane, a uśmiech sprawiał mu zbyt wiele bólu.
– Cutter, bierz ich! – Głos mężczyzny zdawał się być coraz bliżej, a oni znajdowali się dopiero w połowie pola.
Zadowolony Cutter szczekał wniebogłosy, a wydawane przez niego dźwięki uderzały w ciało Holdena jak bicze.
– Nie dziś, Cutter – warknęła Gris, pędząc w prawo i przekraczając dwa rzędy kukurydzy, po czym skręciła w lewo, kierując się w z powrotem w stronę rzeki.
– M-my-myślisz, że nam się uda, Gris?
– Biegnij dalej – wydyszała. – Już prawie jesteśmy na miejscu.
Wreszcie do jego uszu dobiegł szum wody, a kiedy spojrzał przed siebie, zobaczył brzeg rzeki Shenandoah.
– Pamiętaj, Holden, nie oglądaj się za siebie, choćby nie wiem co. Nasze stopy są mniejsze niż jego. Kamień po kamieniu. Ja skaczę, ty skaczesz. Gdy już będziemy w połowie drogi, przestanie nas gonić.
Gdy będziemy w połowie drogi, nadal możemy zginąć, pomyślał, patrząc na szybki nurt rzeki, świadomy tego, że nie umiał pływać.
– Wiem o czym myślisz, Holdenie Croft – powiedziała, próbując złapać oddech. – Nie padało od dziewięciu dni. Właśnie dlatego robimy to dziś. Właśnie dlatego robimy to teraz.
W końcu znaleźli się na skraju pola, lądując stopami na miękkiej trawie rosnącej wzdłuż brzegu rzeki. Holden był roztargniony i osłabiony. Nie jadł od wczorajszego ranka i nie był pewien, czy zdoła utrzymać równowagę, jeśli nie będzie mógł zatrzymać się ani na chwilę, żeby odpocząć. Gdy dotarli do wody, Gris, która musiała czuć się tak samo jak Holden, puściła jego dłoń, a następnie