również wrażenia całkowicie bezpiecznej. Z dna wystawały ostre kamienie, a spieniona woda pędziła przez skały znajdujące się pośrodku niej.
Gris złapała go za ręce, spoglądając mu w oczy.
– Kamień po kamieniu. Ja skaczę, ty skaczesz.
Holden odwrócił się i zobaczył Cuttera wyskakującego z pola kukurydzy, dumnie wyjącego na widok dwójki przytulonych do siebie dzieci, stojących na brzegu rzeki.
– Teraz! – krzyknęła.
Pociągnęła Holdena za rękę, zrobiła krok do przodu, bryzgając wodą na boki. Chłopczyk podążał za nią. Zimna woda była zarówno męką, jak i ukojeniem dla poranionych stóp. Gris puściła jego dłoń i zaczęła skakać z kamienia na kamień. Holden obserwował jej stopy, tak jak robił to za każdym razem, gdy ćwiczyli ucieczkę w wilgotnej, ciemnej piwnicy. Kiedy przechodziła po kamieniach, woda czyściła jej stopy, aż stały się lśniące i jasne, pokryte głębokimi zadrapaniami i wyżłobieniami. Skok, stabilizacja. Krok do przodu, przerwa.
Oczy Holdena były tak skupione na stopach Gris, że nie miał pojęcia, czy spoglądała za siebie, by sprawdzić jego postępy. Serce waliło mu jak oszalałe, ponieważ wiedział, że w każdej chwili Cutter mógł wskoczyć do wody, a mężczyzna złapać Holdena za przetartą, starą koszulkę i zaciągnąć z powrotem na brzeg.
Usłyszał za sobą plusk; taki, jaki można usłyszeć, kiedy ciężkie buty uderzają o wodę. Wydawało się, że Cutter nie jest tak blisko. Jego szczekanie było słychać przy brzegu, gdzie zapewne biegał tam i z powrotem, wyjąc, niezbyt chętny, by podążać za swoim panem do rwącej rzeki.
– Ruth! – Mężczyzna zawołał Griseldę. – Natychmiast przestań albo tak cię stłukę, że sam diabeł będzie musiał mnie powstrzymać.
Powoli się do nich zbliżał. Nie był wystarczająco blisko, aby czuli jego oddech na karku, lecz, tak jak oddech smoka z opowieści Gris, był on palący i oszałamiający, przepełniał uszy Holdena grozą. Zwalczył pokusę odwrócenia się za siebie, by spojrzeć na goniącego go potwora. Wciąż słyszał głos Gris w swojej głowie: Nie oglądaj się za siebie, choćby nie wiem co. Nasze stopy są małe. Kamień po kamieniu. Ja skaczę, ty skaczesz.
Odważył się za to na szybkie zerknięcie przed siebie. Gris docierała już do połowy drogi. Jednak pochłonięta posuwaniem się do przodu nie spoglądała już za siebie. Odległość między nimi stopniowo zwiększała się, choć Holden starał się za nią nadążyć.
– A ciebie, Seth, ty zapomniany przez Boga półgłówku, zdzielę po łbie i skończę robotę zaczętą przez diabła.
Holden zacisnął pięści, słysząc głośny plusk, po którym nastąpiła seria przekleństw.
Gdy dotrzemy do połowy, przestanie nas gonić.
Skok, stabilizacja. Krok do przodu, przerwa. Skok, stabilizacja. Woda pędziła między kamieniami, sprawiając, że były teraz jeszcze bardziej śliskie niż te znajdujące się bliżej brzegu. Serce podeszło mu do gardła, gdy prawie ześlizgnął się z pokrytego mchem kamienia, próbując odzyskać równowagę. Przechylił całe swoje ciało do tyłu, a potem do przodu.
– Jesteś ze mną, Holden? – krzyknęła Gris.
– Jestem…
Kolba karabinu mężczyzny uderzyła o ucho chłopca z trzaśnięciem, które sprawiło, że poczuł ostry ból na twarzy, przez co przewrócił się i wpadł do rzeki. Zdezorientowany, z mroczkami krążącymi mu przed oczami, gdzieś pomiędzy głośnym szumem wody przepływającej między nimi, usłyszał, jak Griselda krzyczy za nim:
– Holden!
Mężczyzna stał po pas w rwącej rzece, trzymając Holdena za koszulkę. Jednym szarpnięciem wyciągnął go z wody i postawił na najbliższym kamieniu, jak szmacianą lalkę.
– Teraz cię mam, głupku…
Chłopiec kaszlał i krztusił się, kucając na kamieniu, pokonany. Jego koszulka otaczała szyję tak mocno, że prawie dusił się w uścisku mężczyzny. Potrzeba było siły, której nie posiadał, by podnieść głowę i odnaleźć wzrokiem przejętą twarz Gris znajdującą się jakieś trzy metry przed nim. Jej oczy desperacko spoglądały to na Holdena, to na mężczyznę, tam i z powrotem. Kiedy wreszcie zrozumiała, jakiego dokona wyboru, wykrzywiła twarz z rozpaczy.
– Och, Holden – szlochała.
– Teraz tu podejdziesz, panno. Nie zostawisz go samego, prawda?
Holden słyszał zwycięskie wycie Cuttera dochodzące z brzegu, gdy mężczyzna zacisnął dłoń i wykręcił jego koszulkę, prawie odcinając mu dostęp powietrza.
– Zostaw go! – Domagała się drżącym, wściekłym głosem, zaciskając swoje małe dłonie. Spojrzała zdruzgotanymi niebieskimi oczami na Holdena, po czym jej wzrok skupił się na mężczyźnie.
– Pieprz się – wycedził przez zęby. – Wracaj tu, Ruth! Natychmiast!
Holden potrząsał głową, ocierając szyją o zaciśnięty wokół niej materiał. Poczuł gorące, upokarzające łzy spływające po policzkach, lecz szczękę trzymał mocno napiętą, a usta zacisnął. Patrzył na Griseldę z wdzięcznością.
Zapytaj, czy jestem cały… Zapytaj…
– G-G-Gris – wybełkotał. Potem, przygotowując swoje małe ciało na ostatni wysiłek, przebijając się przez morze łez, przerażenie i zmęczenie, wykrzyczał:
–U-u-u-u-ciekaaaaaj!
Trzask!
Później nastała już tylko ciemność.
Rozdział 1
– Nie, Jonah. Nie mogę tego zrobić. Nie chcę.
– Nie kochasz mnie, słonko?
Griselda przeniosła wzrok z przedniej szyby samochodu na przystojną twarz swojego chłopaka, zerkając potem na gęstą czuprynę kasztanowych włosów, orli nos oraz pełne usta. Zauważył, że na niego patrzy, więc mrugnął do niej figlarnie, po czym odwrócił wzrok z powrotem na jezdnię.
– Zależy mi na tobie, to na pewno – wykręciła się.
Cmoknął na nią, potrząsnął głową i zacisnął dłonie na kierownicy.
– Nie pytałem, czy zależy ci na mnie, Zelda. Zapytałem, czy mnie kochasz.
Usłyszała ostrzeżenie w jego głosie i delikatnie skrzyżowała palce na kolanach.
– Oczywiście, że cię kocham, ale co to ma wspólnego z tym, co każesz mi zrobić?
– Wiesz co? Czasami mam wrażenie, że lubisz udawać głupią po to, żeby mnie zdenerwować. – Podniósł z kolan pustą butelkę po soku i przycisnął ją do ust, a Griselda obserwowała, jak strumień ciemnobrązowej śliny strzela na dno butelki. Kiedy odwrócił się w jej stronę, zauważyła, że troszeczkę brązowej cieczy połyskiwało na jego dolnej wardze.
– Jeśli kogoś kochasz, to pragniesz, by był szczęśliwy.
– Robiąc coś, co oboje wiemy, że jest złe?
– Złe? – cmoknął, przecierając dłonią usta. – Słuchaj, kochanie, jedyna zła rzecz to sposób, w jaki na to patrzysz.
– Jak to, Jonah? Dlaczego okradanie mojej szefowej miałoby być dobre?
– Dlatego, że po tym wszystkim