dla niej sensownie. Może to z nią jest coś nie w porządku. Może różni się od pozostałych dziewczynek. Dlaczego nie potrafi zrozumieć tego, co widzi i słyszy? Bardzo chciała wierzyć, że ona sama i jej królestwo są doskonałe. W końcu była księżniczką.
„Wiem – pomyślała sobie – sama sprawię, że wszystko stanie się doskonałe i idealne dla każdego, i wtedy nic już nie będzie mogło pójść źle”. I tak przez całe swoje dzieciństwo księżniczka magicznie sprawiała, że wszystko, co było złe w królestwie, wyglądało na dobre.
Nie było to łatwe, ale nigdy się nie skarżyła. Poza tym komu miałaby się poskarżyć? To ona była księżniczką i do niej należała troska o królestwo. Kiedy zadawała pytania członkom rodziny królewskiej, odpowiadano jej: „O czym ty mówisz?” albo „Nie przejmuj się takimi rzeczami. Małe dziewczynki powinny być wesołe”. Cóż, skoro takie powinny być małe dziewczynki, taka będzie. Pokaże wszystkim, że potrafi to robić lepiej niż ktokolwiek inny, i będzie najlepszą małą królewną na świecie.
Jednak mimo że starała się ze wszystkich sił, sygnały z dworru królewskiego pozostawały dla niej niejasne i wciąż się gmatwały, szczególnie te otrzymywane od jej rodziców: króla i królowej. Widzisz, król i królowa nie żyli ze sobą zgodnie. Wychodząc poza mury zamku albo będąc w obecności poddanych, monarchowie udawali najlepszą parę małżeńską w całym królestwie. Jednakże król nie zawsze był tak wspaniały.
Wiele w jego zachowaniu zadziwiało królewnę, był on bowiem królem nieprzewidywalnym. W niektóre dni wszyscy na dworze królewskim go uwielbiali, a w inne, zwłaszcza kiedy wypijał wino, wszyscy schodzili mu z oczu. Nawet królewnę traktował czasem w inny sposób. Niekiedy mówił jej, że ją kocha, a niekiedy się go bała.
„No cóż – myślała sobie – pewnie tacy właśnie są królowie”. Poza tym nikt nie mówił ani jednego złego słowa o królu. Był trochę podobny do cesarza, któremu nikt nie chciał powiedzieć o jego nowych szatach.
„Wiem – myślała dalej dziewczynka – powiem królowej o królu. Ona na pewno zrozumie i mi pomoże”. Ale niestety królowa również nie widziała spraw przejrzyście. Ona też nauczyła się udawać. W końcu ona także kiedyś była królewną. Powiedziała małej dziewczynce tylko tyle: „Życie w naszym królestwie jest ciężkie. Nic nie mów królowi ani jego poddanym o piciu wina, a poza tym pewnego dnia znajdziesz sobie księcia, który cię od tego wszystkiego zabierze”.
Stropiona teraz jeszcze bardziej niż przedtem królewna wpadła na inny pomysł, jak lepiej zrozumieć królestwo swojego dzieciństwa. Uznała, że prawdziwym powodem, dla którego różne rzeczy wydają się dziwne, choć naprawdę takie nie są, jest to, że mieszka ona w magicznym królestwie.
„Tak, to jest to! – wykrzyknęła w duchu. – To wszystko jest złudzenie. To nie dzieje się naprawdę, a skoro nie dzieje się naprawdę, kiedyś zniknie. Co takiego zniknie? Te rzeczy, których tu w rzeczywistości nie ma”.
Wkrótce życie księżniczki stało się lepsze, bo zaczęła myśleć tak jak każdy inny w jej królestwie. Lepiej dogadywała się ze wszystkimi, nawet z królową. Opanowała magiczną grę i stała się częścią królestwa wewnętrznego współuzależnienia.
Choć była inteligentniejsza od pozostałych mieszkańców królestwa, nie mogła pozwolić, by inni dowiedzieli się tego, co wiedziała. Świetnie wprawiła się więc w magicznej grze i trzymała swoje uczucia zamknięte w tajnym schowku. Schowek ten był tak bardzo tajny i tak dobrze zamknięty, że wkrótce nawet sama królewna zapomniała, gdzie on jest i co się w nim znajduje.
Lata życia w królestwie płynęły i dziewczynka stała się mistrzynią w swojej roli „idealnej królewny”. Nadal pojawiały się sprzeczne zarządzenia królewskie, a ona chowała je głęboko w sercu i wciąż zastanawiało ją, co naprawdę znaczą i kim ona sama w rzeczywistości jest.
Co się stało z małą dziewczynką z tego królestwa? Wyrosła i stała się kobietą.
Nie wolno mi było płakać, kiedy byłam mała. To był hałas, którego tata nie chciał słyszeć. Mówił nam, że mamy to przełknąć albo da nam zaraz prawdziwy powód do płaczu. Bałam się go, więc dusiłam w sobie łzy. W dzieciństwie nie pozwalałam też sobie odczuwać lęku, więc zmieniałam go w coś innego. Szłam do swojego pokoju i zmyślałam, udawałam, że jestem królewną, która mieszka w zamku, i że wszystko jest w porządku. Kiedy teraz przypominam sobie, jak wyglądało moje dzieciństwo, odczuwam te lęki, odczuwam smutek, odczuwam krzywdę i odczuwam gniew.
W trakcie dorastania w dysfunkcyjnej rodzinie, w której oboje rodzice byli alkoholikami, wydawało mi się, że krzyki, wrzaski, awantury i bójki są zupełnie normalne. Tym była dla mnie normalność. Łatwo było wypierać wszelkie problemy, bo żyłam w złudnym przekonaniu, że tak samo dzieje się w każdym domu. W ten sposób byłam w stanie to przetrzymać.
Szłam do domu koleżanki i widziałam, jak inaczej wyglądają różne sprawy u mnie, ale wychodziłam i mówiłam sobie: „O, u niej jest całkiem tak samo. Po prostu nie robią tego przy obcych ludziach”.
Moja matka piła. Wracałam ze szkoły do domu i znajdowałam ją nieprzytomną. Według mnie po prostu sobie drzemała i w ten sposób wypierałam, że moja matka była alkoholiczką. Albo jeśli wracałam, gdy ona właśnie piła, a ja byłam z koleżanką, żartowałyśmy na ten temat. Mówiłam, że to akurat pora koktajlowa i że wszystko jest w porządku. Potrzebowałam wielu lat, by przyjąć do wiadomości, że moja matka jest alkoholiczką.
Nigdy nie zdawałam sobie sprawy, czy w ogóle i jak bardzo odcisnęło się to na moim życiu. Kiedy matka mówiła nam, że jej picie nikomu nie szkodzi, wierzyłam w to. Dopiero kilka miesięcy temu – mimo że od sześciu lat nie potrafiłam wyjaśnić depresji, którą przechodziłam, i nie potrafiłam się zebrać na sesje psychoterapii, bo brakowało mi woli, by tam iść – zrozumiałam, że coś jest ze mną nie tak. Kiedy nie mogłam się już połapać ze swoją pracą i spójnie zachowywać w stosunku do swoich dzieci, zrozumiałam, że mam problem. A kiedy obudziłam się pewnego dnia i chciałam już tylko umrzeć, a śmierć była łatwiejsza od bólu, wtedy zwróciłam się o pomoc.
Donna
Czy opowieść Donny albo bajka o królewnie i jej królestwie przypominają ci ciebie i twoje dzieciństwo? Jeżeli tak, być może jesteś jedną z milionów kobiet, które wyrastały w rodzinie alkoholowej lub w inny sposób dysfunkcyjnej. Choć możesz mieć poczucie, że twoje dziecięce doświadczenia są wyjątkowe i separują cię od sytuacji innych ludzi, nie jesteś sama. W rzeczywistości tylko w Stanach Zjednoczonych ponad dwadzieścia dwa miliony kobiet były wychowywane przez jednego lub oboje rodziców będących alkoholikami.
Te z was, które są świadome istnienia ruchu dzieci alkoholików, wiedzą, że dzieci takich rodziców, które są obecnie dorosłe, są nazywane „dorosłymi dziećmi alkoholików” (DDA) czy w skrócie „dorosłymi dziećmi”. Kobiety dorastające w rodzinach alkoholowych określa się jako „dorosłe córki” i stanowią one główny temat tej książki. Jeżeli zaś nie zetknęłaś się jeszcze z tymi określeniami i tym ruchem, ale masz za sobą doświadczenia życia z rodzicem alkoholikiem, pozwól, że cię powitam.
Działalność ruchu dorosłych dzieci koncentruje się wokół dwóch procesów: rozwoju i zdrowienia. Aby się rozwijać, potrzebne są zrozumienie, akceptacja i przepracowanie doświadczeń swojego dzieciństwa. Ozdrowienie pozwala ci wykroczyć poza te doświadczenia i stać się taką dorosłą kobietą, jaką chciałabyś być. Mimo że miałaś negatywne dzieciństwo, możesz się z niego otrząsnąć i prowadzić zdrowe, pozytywne życie dorosłe.
Czy możesz się utożsamić z licznymi dorosłymi dziećmi, które dołączyły do tego ruchu? Na przykład:
Czy kiedy dorastałaś, po cichu czułaś, że jesteś inna od reszty dziewczynek?