tej chwili wracała”. Czasem wracałam, a czasem nie. Tę decyzję podejmował zwykle za mnie ton jej głosu.
Pomimo problemów rodzinnych i mojego kiepskiego zachowania w szkole ogrom odporności, jaką wykazywałam na co dzień, był godny podziwu. Dostawałam dobre stopnie. W każdym sezonie odnosiłam sukcesy sportowe i należałam do kilku klubów. Weekendy i wakacje spędzałam z kolegami, którzy mieli różne ambicje. Rzecz jasna eksperymentowaliśmy z narkotykami i alkoholem, ale mieliśmy dość szczęścia, by nie wpakować się w żadne kłopoty w latach, w których się to działo. Upuszczałam z siebie parę, ale bez wyjawiania rodzinnych tajemnic, więc moi koledzy nie mieli pojęcia, że mój tata jest chronicznym alkoholikiem.
Nie wiedzieli też o konfliktach, jakie miałam z moją współuzależnioną matką. Lubili ją, bo wydawała się im „fajna”. Rzeczywiście umiała przy nich dobrze grać. Obie strzegłyśmy naszego sekretu. Dlatego patrząc na siebie z perspektywy mojego nauczyciela czy trenera, widziałabym życie Shelley jako stosunkowo ustabilizowane. W rzeczywistości jednak czułam się tak, jakbym z największym trudem utrzymywała głowę nad powierzchnią wody. Ciężko pracowałam na wszystkie swoje sukcesy, by zasłużyć sobie na uwagę rodziców; wszystkie zwycięstwa odnosiłam dla nich. Jednak gdy pojechałam na studia i się usamodzielniłam, dość szybko straciłam kontrolę.
Po ukończeniu szkoły średniej nie zostałam od razu przyjęta na uczelnię. Dlaczego? Bo na żadną nie aplikowałam. Rodzice nie odkładali nic na moją wyższą edukację. Ponadto z ledwością zaliczyłam ostatni rok szkoły. Nie wiedziałam, jak odbyć żałobę po niedawnej śmierci ojca i starszego brata. Ukrywałam swój ból i „trzymałam się” dla matki. Taka zasada panowała w naszym domu. Przypominam sobie ten rok i czuję wielki gniew na swoją rodzinę i nauczycieli za to, że nie zajęli się mną lepiej. Dlaczego nie zdawali sobie sprawy, że gram wyznaczoną mi rolę w horrorze reżyserowanym przez Boga i moją matkę? Miałam głęboką depresję, ale nikt nie wydawał się tym specjalnie przejęty. Wszystkie oczy były zwrócone na moją matkę – liczyło się to, jak ona radzi sobie po stracie syna. Rozumiałam to. Rodzice rozwiedli się lata przed śmiercią ojca, więc nie była tak przygnębiona z powodu jego odejścia. Byłam zaprzątnięta przede wszystkim nią, bo nie wierzyłam, że potrafi zadbać o siebie. Poza tym nie chciałam jej stracić. Znaczną część swojej młodości w tamtym roku poświęciłam na troszczenie się o matkę, nie o siebie. Trzeba było, żebym wtedy, 1981 roku, przeczytała Wyrosnąć z DDA. Dziękuję, że napisał Pan tę książkę.
Z poważaniem
Shelley
Dzień dobry!
Kilka tygodni temu byłam na jednym z Pańskich warsztatów. Zawsze rozbudza Pan we mnie multum emocji. Przetwarzam je potem przez wiele dni.
Jestem dorosłą córką ojca alkoholika. Poza tym doświadczyłam kazirodztwa oraz leczę się z alkoholizmu, współuzależnienia, narkomanii, seksoholizmu i pracoholizmu. Mam za sobą trzy małżeństwa oraz dwa długotrwałe związki z mężczyznami – wszystkie chorobliwe. W wieku trzydziestu siedmiu lat jestem matką dwojga dzieci i pracuję w opiece społecznej, zajmując się osobami niepełnosprawnymi.
Powiedziawszy to wszystko, za najsmutniejsze w sobie uznaję swoje poczucie winy, które wciąż się we mnie odzywa, jeżeli poświęcam sobie czas, oraz niemal kompulsywne odczuwanie, że muszę nad sobą pracować. Boże, jak ja potrzebuję odpocząć!
Jeśli Pan zechce, z radością bym z Panem korespondowała. Zawsze uwielbiałam Pana działania i nie znosiłam ich. Proszę przyjąć to w duchu, w jakim to piszę – z humorem.
Z poważaniem
Kelly
Szanowny Panie Doktorze!
Mam na imię Christina. Jestem czytelniczką Pana książki Wyrosnąć z DDA. Rzadko robię coś takiego, ale musiałam do Pana napisać i podziękować za napisanie tej książki. Zachowam ją i przeczytam więcej niż jeden raz, by utrzymać się na drodze zdrowienia. Mam dwadzieścia cztery lata, jestem singielką. Zarówno mój ojciec, jak i moja matka byli alkoholikami. Tata rozszedł się z matką, gdy miałam trzy lata. Zachowywał trzeźwość aż do zeszłego roku. Moja mama nie uczestniczyła w moim życiu; zmarła, kiedy miałam szesnaście lat. Dopóki około sześciu miesięcy temu nie zaczęłam chodzić na konsultacje psychologiczne, nie miałam pojęcia, co ze mną jest. Czułam się zagubiona, samotna, zmęczona ciągłym wysiłkiem wkładanym w utrzymywanie związków i ciągłym zastanawianiem się, dlaczego czuję się taka pusta w środku.
Tata był dla mnie zbawcą. Nigdy nie mówił o swoim alkoholizmie; słyszałam o tym od innych. Zawsze winna była moja mama. Obecnie, będąc w wieku pięćdziesięciu ośmiu lat, trzeźwy od dwudziestu, znowu w tym tkwi. Myślałam, że mój świat się wali. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek widziała go pijanego, tylko moją matkę. W trakcie swojego zdrowienia odkryłam, że nie łączy mnie z nim taka więź ojciec-córka, jak myślałam. Patrzę na nią teraz realistycznie, nie tak jak było w dzieciństwie. Zmieniłam przynajmniej swój sposób patrzenia.
Trzy czy cztery lata temu zorientowałam się, że jestem zła na ojca, i pytałam siebie dlaczego. W naszym domu nie było alkoholu, odkąd skończyłam cztery lata, aż do mojej wyprowadzki w wieku lat dziewiętnastu. To okropne – po poprzednim razie tata przestał pić na dziewięć tygodni. Teraz znowu wrócił do alkoholu i nie pracuje już od czterech dni (prowadzi własną firmę). Ale zadzwoniła jego dziewczyna i mnie powiadomiła. Powiedziałam: „Co chcesz, żebym z tym zrobiła? Nie mogę go z tego wyciągnąć ani go pilnować. Kocham go, jest moim ojcem, ale teraz zamierzam zatroszczyć się o Christinę. To coś, czego nie robiłam przez wszystkie dwadzieścia cztery lata mojego życia”.
Pana książka mnie zainspirowała. Jest przerażająca, smutna i przynosi ulgę. Nie ulegam wyparciu – nie wolno, jeśli człowiek chce się naprawdę zmienić. Nigdy nie miałam na poważnie chłopaka. Zawsze pragnęłam zdrowego, sensownego związku z mężczyzną i dziwiłam się, dlaczego go nie mam. Wiążę się z mężczyznami, którzy są w jakiś sposób niedostępni, a odpycham facetów gotowych poznać prawdziwą mnie. Zanim do tego dochodzi, tracę zainteresowanie – to jest kolejna rzecz, którą chcę zmienić.
Wiem, że potrafię to zrobić. Jestem wciąż młoda, wolna, atrakcyjna, bez dzieci, gotowa mierzyć się z całym światem. Czuję się teraz świetnie, wiedząc, dlaczego tak długo byłam taka zawieszona w próżni i zagubiona. Teraz rozumiem powody. Odkąd chcę się zmienić, nie mogę się już doczekać. Chcę w końcu wrócić do szkoły. Pragnęłabym prowadzić doradztwo psychologiczne dla dzieci albo jeździć z prelekcjami, coś w tym rodzaju. Chciałabym docierać do dzieci, zanim różne okropne wzorce wejdą im w krew – zapobiegać powstawaniu nawyków, zanim te dzieci staną się DDA.
Jeszcze raz dziękuję, dziękuję, dziękuję!
Z poważaniem
Christina
1 Dorosłe dzieci alkoholików (przyp. tłum.). [wróć]
Refleksje
Refleksje
Jeśli jest jakaś książka, którą bardzo chcesz przeczytać, ale która nie została jeszcze napisana, musisz ją napisać.
Toni Morrison
Kiedy piszę, rozwieszam na sznurku swoje pranie.
Joni Mitchell
Życie częściej przypomina powieść, niż powieść przypomina życie.
George Sand
Lepiej pisać dla siebie i nie mieć czytelników, niż pisać dla czytelników i nie mieć siebie.
Cyril Connolly
Piszę dla siebie i dla obcych. Ci obcy, drogi Czytelniku, są jednak dodatkiem.
Gertrude