z powybijanymi oknami i niezliczone wagony towarowe – oblepione mazią żołdactwa, które piło, mordowało, pluło, śmierdziało i wykrzykiwało o wolności i rewolucji. Krew rozstrzeliwanych na prawo i lewo ludzi tryskała obficie i zabarwiała rynsztoki na kolor czerwony. Naród ten ogarnęła epilepsja bezrozumu i furii. Wieś, śniegi i lasy rosyjskie oświecały pożary. „Wszystko się pomieszało – wołał monarchista rosyjski, Puryszkiewicz – konie, kurwy, z czerwonym sztandarem pcha się naprzód ogłupiały lud” („Wsio smieszałos’, koni, bliadi, s krasnym znamieniem wpieriod, obałdiewszi, priot narod”). Na tle tego kataklizmu, tej największej w dziejach anarchii, jakże plugawo wygląda figurka Kiereńskiego, który demokratycznymi frazesami zaklinał sołdatów, aby wracali do szeregów i wojowali z Niemcami. Podobno bolszewicy, zanim nie ujarzmili swą tyrańską władzą całego terytorium rosyjskiego, rozstrzelali około półtora miliona osób. Zdaje się jednak, że nie można było inaczej powstrzymać tego kataklizmu anarchii, że jedynie czerezwyczajki1, masowo mordujące ludzi, mogły z powrotem przywrócić autorytet władzy w Rosji, gdyż to, co dla ugruntowania tego autorytetu zrobili Iwan Groźny i Piotr Wielki, przestało działać.
Genialny prorok Dostojewski, którego uważam za jednego z największych świętych słowiańskich, pomimo że tak nas, Polaków, nie lubił, genialny Dostojewski rzucił kiedyś złe proroctwo: „Żyd i Polak zgubi Rosję”.
Istotnie, z brudnych miasteczek Litwy, Białorusi, Królestwa Polskiego, Ukrainy, z wąskich zaułków getta Lublina, Wilna, Mińska itd., itd. powyłaziła młodzież żydowska i szmyrgnęła w odmęty rewolucyjnego kataklizmu. Byli oni jak dynamit, rozsadzający prędko wszystkie cytadele dawnej Rosji, byli jak elektryczność, która skręcała w konwulsjach te olbrzymie zwały ludzkiego żywego mięsa na placach, ulicach, mityngach, dworcach kolejowych i wagonach. Ale ku honorowi naszych rodaków należy powiedzieć, że przez Polaków w Rosji przeszedł odruch obrzydzenia do rewolucji rosyjskiej i chęć oddzielenia się, separacji, izolacji, powrotu do kraju.
Mówię oczywiście ogólnikowo. Byli Żydzi, którzy byli przeciwnikami rewolucji, i byli Polacy, którzy byli gorącymi jej zwolennikami. Byli nawet przedstawiciele polskiej szlachty kresowej, jak Dzierżyński czy Pilar von Pilchau, którzy stali się katami po czerezwyczajkach. Ale przeciętny typ Polaka w Rosji nie upodobał sobie rewolucji i poczuł tęsknotę za krajem.
Oto jest geneza powstania wojska polskiego w Rosji.
Przez dwadzieścia lat rozpamiętywaliśmy w Polsce czyny brygady Legionów Piłsudskiego, przez dwadzieścia lat, rokrocznie z okazji różnych rocznic i uroczystości przynosiły nam pisma szczegółowe opisy wszystkich bitew i potyczek tej bohaterskiej garstki chłopaków ideowych. Toteż znajomość historii wojennej Legionów musi być w Polsce dość duża. Natomiast o wojsku polskim w Rosji wie się o wiele mniej. A jednak pod względem militarnym zdarzały się tam czyny wprost wspaniałe, zadziwiające. Oto rasowy kawalerzysta, rotmistrz Plisowski, idzie sobie ze szwadronem kawalerii z Odessy do Bobrujska, cały czas w kraju nieprzyjacielskim, staczając potyczki nieomal w każdej wiosce. Tysiąc czterysta kilometrów w kraju nieprzyjacielskim to doprawdy epopeja, która przerosła wszystkie Kmicicowe eskapady i woła o fantastyczne pióro Dumasa. Oto rotmistrz Jaworski, partyzant na Ukrainie. Oto piekarnia pułkowa rozpędzająca na cztery wiatry napaść dużego oddziału bolszewickiego, oto generał Iwaszkiewicz odnoszący zwycięstwa nad o wiele liczniejszym nieprzyjacielem, oto murmańczycy, sybiracy, żeligowszczycy.
Legiony biły się dobrze i oddziały wojska polskiego na wschodzie biły się dobrze. I te, i tamte wykazały, że Polacy Rosjan i bolszewików zwyciężają z łatwością. Wojska te były jednak bardzo od siebie różne. Wolę zilustrować to przez karykaturę. Oto o oficerze legionowym w karykaturze można powiedzieć, że wyszedł z zadymionej kawiarni. O oficerze I Korpusu Dowbora, że wyszedł z rosyjskiej kawaleryjskiej stajni. Niewątpliwie też przeciętny oficer polski na wschodzie siedział lepiej na koniu niż przeciętny oficer Legionów po stronie austriackiej.
Genezą wyodrębniania się wojska polskiego była – powtarzam z naciskiem – żywiołowa chęć Polaków wyodrębnienia się od paskudztwa rosyjskiej rewolucji. Były szwaczki Polki w Petersburgu. Szyły tu i zarabiały. Otóż w czasie rewolucji chciały wracać do kraju i twierdziły, że Polska jest niepodległa.
To twierdzenie zahacza o tragedię. Skonfrontujmy bowiem daty. Oto dnia 14 lipca 1917 roku nastąpiło konstytuowanie się Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego (Naczpolu)2 z panem Władysławem Raczkiewiczem jako prezesem. Naczpol przystępuje do tworzenia wojska. Przeciwko temu pomysłowi występuje z zawziętym sprzeciwem lewica polska z elementami „demokratycznymi” łącznie. Czyim imieniem protestuje? Imieniem rewolucji rosyjskiej? – Broń Boże! Imieniem Legionów Polskich Piłsudskiego. Lewica polska w Rosji nie chce tworzenia polskiego wojska, ponieważ w jej mniemaniu istnieje już ono tam, po tamtej stronie.
Dzieje się to – jak powiadam – dnia 14 lipca 1917 roku, podczas gdy pięć dni wcześniej, bo dnia 9 lipca 1917 roku, Legiony odmówiły przysięgi i poszły do obozów internowanych. Dnia 22 lipca Piłsudski będzie aresztowany, a wiemy, że poprzednio myślał o wyjechaniu do Rosji, aby tu tworzyć wojsko, wobec warunków, które tu nastały. Więc lewica, protestując w imieniu Piłsudskiego przeciwko tworzeniu armii polskiej w Rosji, protestowała przeciwko temu, co Piłsudski sam chciał robić.
Ale to nie jest jedyny paradoks historii wojska polskiego na wschodzie. Oto zwalczana przez lewicę idea wojska polskiego ma gorących zwolenników na prawicy, u endecji. Oni, demokraci narodowi, przeciwnicy Legionów Piłsudskiego, chcieli od samego początku mieć wojsko polskie w Rosji, patronowali nawet próbom tak zwanego Legionu Puławskiego w początkach wojny, który się po stronie rosyjskiej uformował. Teraz oczywiście całym sercem i duszą pomagają w stworzeniu I Korpusu generała Józefa Dowbora-Muśnickiego.
I cóż, ten najgoręcej przez endeków popierany I Korpus przejdzie na orientację… niemiecką. Podda się Radzie Regencyjnej, przejdzie do obozu diametralnie przeciwnego Dmowskiemu. A stało się to w sposób bardzo prosty. Zimą 1917/1918 I Korpus generała Dowbora-Muśnickiego w sile trzech dywizji piechoty, trzech pułków kawalerii i odpowiedniej ilości broni technicznej znalazł się w Mohylowszczyźnie, Mińszczyźnie – na ziemi, która swymi profanowanymi kościołami, swymi napadanymi dworami, swymi terroryzowanymi miastami i inteligencją polską przypominała mu, że jest ziemią polską. W obronie tego wszystkiego szable polskie same dobyły się z pochew. Przewrót bolszewicki nastąpił w Petersburgu dnia 25 października starego stylu (dnia 7 listopada nowego stylu) 1917 roku. I Korpus – co było naturalne, co było zrozumiałe – wdał się w wojnę z bolszewikami. Dnia 25 stycznia 1918 roku o godzinie 12 upłynął termin ultimatum, które generał Dowbor-Muśnicki wystosował do bolszewików. Dnia 25 stycznia 76 lat temu sejm w Warszawie detronizował Mikołaja I3. Wojna I Korpusu z bolszewikami obfituje w polskie zwycięstwa. I Korpus zdobywa twierdzę Bobrujsk z olbrzymim materiałem wojennym, zdobywa wiele innych miejscowości, wypędza bolszewików z dużego obszaru, wreszcie po zaciętej walce zdobywa Mińsk Litewski dnia 19 lutego 1918 roku. Ale do Mińska natychmiast wkraczają Niemcy, walczący wówczas także z bolszewikami. Powiadają: walczymy ze wspólnym wrogiem.
Jerzy Zdziechowski, działając w imię polityki Dmowskiego, żąda, by generał Muśnicki wypowiedział wojnę także Niemcom. Ale Dowbor jest dobrym generałem, prymusem Akademii Sztabu Generalnego, wodzem odpowiedzialnym. Umie on organizować, umie się bić, ale umie robić tylko to, co zrobić można. Wie, że nie zwycięży jednocześnie bolszewików i Niemców. Dowbor poddaje się Radzie Regencyjnej.
Ale Niemcy zawierają pokój z bolszewikami dnia 3 marca4; Rada Regencyjna, której się Dowbor poddał, znajduje się w ostrym konflikcie z Niemcami z powodu pokoju z Ukrainą, oddającego Chełmszczyznę Ukrainie.