na którego czele stał Piłsudski, będzie się przyjmowało wszystkich, którzy ich prześladowali, z którymi byli w wojnie, którym zarzucali ugodę bądź z Austriakami, bądź z Niemcami: „Jak to, i Sikorski będzie w wojsku?” – pytali. Sikorskiemu dał Piłsudski wysoki przydział bojowy, otworzył mu drzwi do ujawnienia jego nietuzinkowych talentów wojskowych na froncie. „Jak to, i Zagórski?” – „Tak, nawet Zagórski, wszyscy” – odpowiedział Piłsudski. Zagórski był to oficer specjalnie przez I Brygadę znienawidzony, oskarżali go głośno o stosunki z wywiadem austriackim podczas wielkiej wojny, choć na to prócz własnych posądzeń nie mieli żadnych danych. I Zagórski także znalazł się w wojsku. Niektórym Polakom–oficerom austriackim pamiętano, że nie pozwalali na mówienie po polsku w sprawach służbowych. Wszyscy się teraz znaleźli w armii. Pod tym względem Piłsudski od razu w pierwszych miesiącach zrobił z armii instytucję ogólnonarodową. Pewne uprzywilejowanie oddziałów legionowych co prawda istniało, ale po pierwsze, nie zawsze wynikało z intencji Piłsudskiego, a po drugie, mogłoby być o wiele większe.
Raz jeszcze podkreślę, że taka ogólnonarodowa, liberalna, uczciwa polityka personalna Piłsudskiego w wojsku nie wynikała z jakiegoś strachu przed opinią publiczną, lecz była celem i programem samego Piłsudskiego. Uprawiał on wtedy w najszerszym zakresie nie politykę legionowego ekskluzywizmu, lecz politykę jednania sobie wszystkich. Witał się serdecznie z dawnymi podkomendnymi z Legionów, ale też życzliwie traktował wszystkich tych, którzy do niego nie mieli niechęci i w wojsku dobrze pracowali.
A może nawet do byłych oficerów rosyjskich ciągnął go pewien sentyment. Piłsudski był to samouk wojskowy. Znał świetnie wojny od strony historycznej, książkowej, jego ogromna inteligencja lubowała się w rozwiązaniach wojskowych, znał na pamięć wojnę rosyjsko-japońską, z którą swego czasu wiązał tyle nadziei, znał także historię powstań, dzieje tych oficerów rosyjskich–Polaków, którzy przyjeżdżali bić się w powstaniu styczniowym. I dlatego rozumiał, że pod suknem szynelu i munduru rosyjskiego kołatać się mogą w sercu tęsknoty polskie. Oczywiście, typ legionisty i typ Polaka–oficera rosyjskiego był zupełnie inny. Właśnie w Rosji oficer najdalszy był od inteligenta. W Austrii, w Prusach oficer był znacznie bliższy życiu przeciętnego inteligenta, oficera austriackiego czy pruskiego zbliżała do inteligenta wspólna książka, teatr, życie w mieście. Oficer rosyjski był od tych rzeczy o wiele bardziej oddalony. Oficer rosyjski–Polak bywał zazwyczaj odsuwany od stanowisk sztabowych, bardzo często ekspediowany na Syberię, do Azji, gdzieś na wielbłądzie szlaki. W Legionach natomiast zdarzali się intelektualiści, którzy poszli do Legionów od stolika elokwentnej w kawiarni dyskusji, rozczochrańcy o wszystkim intelektualnym rozprawiający. Wojskowy rosyjski nie mógł rozumieć takiego stworu, jego własny koń był mu zrozumialszy.
Legioniści z początku nie lubili byłych oficerów rosyjskich, nazywali ich „katolikami”, zarzucając, że są Rosjanami katolickiego wyznania. Przeciwnie, Piłsudskiemu, jako człowiekowi z Litwy, z Charkowa, z Syberii, sprawiało najwidoczniej satysfakcję, że wyswobodził tych generałów z niewoli rosyjskiej i że są oni już generałami nie u cara, lecz u niego. Zresztą poza tym Piłsudski miał wrodzony rycerski stosunek do dobrych wojskowych, dobrych oficerów. Jakkolwiek bym te objawy tłumaczył, faktem jest, że stosunek Piłsudskiego do szeregu generałów z rosyjskiego wojska był nadzwyczajnie serdeczny, czasami nawet Piłsudski był dla nich lepszy niż oni dla niego. Zresztą w kilka lat po stworzeniu armii polskiej, w antagonizmie, który rozdzielił byłych legionistów z byłymi oficerami austriackimi, byli oficerowie rosyjscy stanęli raczej po stronie legionistów.
Podobnie jak w wojsku, byłoby w polityce. Piłsudski nie miał żadnych zastrzeżeń personalnych, nikomu nie chciał i istotnie nie pamiętał przeszłości, gotów był do każdego rękę wyciągnąć, kto by go chciał uznać za lidera i współpracować w ramach jego ideałów politycznych. Niewątpliwie współpracowałby z Dmowskim.
Ale to było niemożliwe. Nie pomniejsza to w niczym osoby Dmowskiego. Nie chodziło tu przecież o sprawy osobiste, lecz o ideowe. Dmowski miał na szereg spraw zapatrywania wręcz odmienne od Piłsudskiego i to tak dalece odmienne, że kompromis był niemożliwy.
Narodowi demokraci, jakkolwiek w obradującym od dnia 10 lutego 1919 roku Sejmie Ustawodawczym głosowali za uznaniem Piłsudskiego za Naczelnika Państwa, od razu organizują z nim walkę. Dlaczego jednak nie przeciwstawiają mu w propagandzie wiecowej i prasowej tego, którego istotnie przeciwstawić mu można, mianowicie Dmowskiego? Chętnie tłumaczę to w sposób pochlebny dla Dmowskiego. Oto Dmowski urzęduje wówczas w Paryżu, gdzie się kształtują losy naszej granicy zachodniej. Dmowski istotnie rzeźbi wówczas naszą przyszłość na czas dłuższy. Dmowski nie może i nie chce jednocześnie reprezentować państwa na kongresie pokojowym i być bojowym kontrkandydatem Naczelnika Państwa na wiecach w kraju. Wobec tego przeciwstawiają Piłsudskiemu Paderewskiego, Korfantego, generała Hallera, generała Dowbora-Muśnickiego i innych. Każda z tych osób posiada swoje wielkie zasługi historyczne, ale nie wszystkie mogą się równać z życiem ofiarnym Naczelnika Państwa. Wiadome jest, na przykład, że generał Dowbor-Muśnicki swego czasu porzucił katolicyzm i przeszedł na luteranizm, aby móc wstąpić do Akademii Sztabu Generalnego, że był ultralojalnym cesarskim generałem.
Walka z Piłsudskim będzie się zaostrzała coraz bardziej, używa się w niej plotek najrozmaitszych, niestety, często bardzo wulgarnych, jak ta, że Piłsudski ożenił się z Żydówką Perlówną, że ma drut, który go łączy z bolszewikami, że zdradza im tajemnice wojskowe, że będąc w Legionach, ukradł komuś żółte buty. Plotki te są rozpowszechniane przez pewne koła całkiem świadomie; popycha to wybuchową naturę Piłsudskiego do reakcji i płoszy w nim jego romantyczny, liberalny pogląd na świat z pierwszych tygodni po odzyskaniu niepodległości.
Przypisy
1 Właśc. Polska Komisja Likwidacyjna – tymczasowy organ władzy polskiej dla Galicji i Śląska Cieszyńskiego (1918–1919).
Lwów
W ostatnich miesiącach austriackiego panowania nad Galicją pewne czynniki austriackie znów stawiają na Ukraińców, wychodząc z założenia, że jeśli Polacy w Galicji dążą do połączenia się z innymi dzielnicami Polski w całość państwową całkowicie niepodległą, to Ukraińcy, położeni pomiędzy bolszewicką Rosją a Polakami, będą woleli trzymać się Austrii. Toteż pewni generałowie austriaccy, zapewne bez specjalnych instrukcji ze Sztabu Generalnego, przygotowywali panowanie ukraińskie w Galicji Wschodniej: między innymi zgrupowano oddziały wojskowe, w których bezwzględnie przeważali Ukraińcy, także we Lwowie.
W nocy z dnia 31 października na 1 listopada 1918 roku Ukraińcy opanowali Lwów w imieniu Państwa Zachodnio-Ukraińskiego.
Polacy lwowscy przewidywali jednak zamach na Lwów i organizowali obronę. Pomiędzy narodowcami, peowiakami a grupą znajdującą się pod wpływami pułkownika Sikorskiego doszło do porozumienia. Komendantem naczelnym został narodowiec kapitan Czesław Mączyński. Siły obrońców Lwowa były szczupłe, źle było z uzbrojeniem, a zwłaszcza z artylerią.
Dzięki jednak prawdziwie bohaterskiej postawie obrońców udało się utrzymać pewne części miasta przez dni 20, aż do dnia 20 listopada, w którym przybyła z Przemyśla odsiecz dla Lwowa w postaci pociągu pancernego i około 1200 żołnierzy pod dowództwem pułkownika Karaszewicza-Tokarzewskiego. Potem przyjechał także generał Roja, przywożąc dwie kompanie o sile 180 ludzi.
Dnia 22 listopada Lwów był wolny od okupacji ukraińskiej, wojna jednak z Ukraińcami w Galicji Wschodniej trwała nadal.
W obronie Lwowa brały udział dzieci polskie, nawet ustaliło się określenie: „orlęta lwowskie”. Rzeczą charakterystyczną dla Polski i dla wojen polskich jest ten stały udział dzieci, chłopców od lat trzynastu do siedemnastu. W wielu bardzo ważnych momentach, w których ratować polityczne interesy narodu można było tylko przez poświęcenie i bohaterstwo,