za rzetelne wykonanie dyrektywy Politbiura.
Zarubin nie wierzył własnym uszom.
– Polecam przygotowanie całościowego raportu – kontynuował Beria – także z naszych poprzednich spotkań. Macie na to tydzień. Zostanie on przedstawiony na posiedzeniu Politbiura i osobiście towarzyszowi Stalinowi. Wojna wrześniowa całkowicie zmieniła sytuację polityczno–wojskową w Europie. Zniknął nareszcie jeden aktor, Polska jako państwo, ale sprawa polska jeszcze się nie zakończyła i w zgodnej ocenie kierownictwa partii będzie miała istotne znaczenie dla polityki ZSRR. Nie ma państwa, ale są Polacy. Z historii wiemy, że jest im obojętne, czy jesteśmy biali, czy czerwoni, bo i tak będą z nami walczyć. Zakończyliśmy z sukcesem pewien etap i rozpoczynamy przygotowania do następnego, a potem… do następnego. Odbiliśmy Białoruś i Ukrainę i mamy w końcu granicę z Niemcami. Nasze armie stanęły twarzą w twarz, i to właśnie w Polsce. Rozumiecie przecież, towarzyszu Zarubin, że nie będą one tak stały wiecznie. – Beria był bardzo przekonujący, chociaż mówił o rzeczach oczywistych. Po chwili zastanowienia dodał: – Czeka nas dużo pracy, towarzysze. Polecam zatem podjąć natychmiastowe działania, przy wykorzystaniu wszystkich naszych możliwości, w celu określenia, jaki jest aktualny stan sprawy polskiej, gdzie jesteśmy. Udało nam się wpłynąć, razem z Niemcami, na Rumunów, by zatrzymali i internowali rząd polski. Jednak wiemy, że do Francji spływają rzesze uchodźców z Polski, a w szczególności elit wojskowych i politycznych. Należy natychmiast przekazać zadania naszym ludziom we Francji i Wielkiej Brytanii. Nie muszę oczywiście mówić o odbudowaniu kontaktów z naszą polską agenturą…
Nagle Berii przerwał Fitin.
– Informowałem już, że pojutrze przyjeżdża do nas delegacja Gestapo i będziemy poruszali ten temat.
Beria pokiwał tylko głową i kontynuował:
– Towarzyszu Zarubin, proszę się spieszyć z przygotowaniem raportu. Natychmiast po jego zakończeniu udacie się do obozów dla polskich jeńców, które właśnie zakończyliśmy organizować. Dobierzecie sobie zespół współpracowników. Oczywiście nie będziecie występować jako INO. Trzymamy tam wziętych do niewoli oficerów i innych białych Polaków. Przebywają oni w obozach Starobielsk, Kozielsk i Ostaszków. Dokonaliśmy wstępnej selekcji i w obozie w Ostaszkowie trzymamy między innymi oficerów Oddziału Drugiego, choć pewności nie ma, bo Polacy nie chcą współpracować i są do nas wrogo nastawieni. Co jest zrozumiałe.
Beria uśmiechnął się szyderczo.
– Zwykli czekiści nie mogą nawiązać z nimi kontaktu – ciągnął w tym samym tonie. – Nie rozumieją ich psychiki, nie mają pojęcia o Polsce, brak im elementarnych umiejętności i Polacy nimi manipulują. Musicie się tym pilnie zająć. Wierzę, że ze swoją znajomością Zachodu i języków potraficie umiejętnie pozyskać ich zaufanie i wejść w to środowisko. Oddzielcie ziarno od plew, ustalcie, które osoby mogą być dla nas przydatne. Może przy okazji dowiecie się czegoś o Saxonie i Waregu. To trudne zadanie, ale wierzę, że podołacie. – Beria zachęcał Zarubina łagodnym głosem z odrobiną wyczuwalnej sympatii. – Wasza żona też jest oficerem wywiadu? – zapytał ni stąd, ni zowąd, chociaż dobrze o tym wiedział.
– Tak jest, towarz…
– Towarzyszu Zarubin… – odezwała się po raz pierwszy trzecia postać komisji, Wsiewołod Nikołajewicz Mierkułow, pierwszy zastępca Berii. – Znam was dobrze i cenię jako oddanego sprawie czekistę.
Zarubin zdał sobie sprawę, że był tak skoncentrowany na Berii i Fitinie, iż zupełnie o nim zapomniał. O istnieniu Mierkułowa, wciąż popijającego wodę, przypominało jedynie stukanie karafki o szklankę. Po prostu nie mieścił się w scenariuszu Zarubina. Nie można mówić do trzech osób. Nie obejmuje tego standard techniki oficera wywiadu.
Tymczasem Mierkułow przybrał poważny ton.
– Towarzyszu Zarubin, wydam dyspozycje, by udzielono wam wszelkiej niezbędnej pomocy, otrzymacie specjalne pełnomocnictwa, ale spieszcie się, bo macie czas tylko do wiosny.
Fitin ze zdziwieniem spojrzał na Mierkułowa, ale zaraz się opanował.
– Rozumiecie?! – niemal wysylabizował znany z aktorskiego talentu Mierkułow. – Potem już takich możliwości nie będzie.
Zapadła cisza. Zarubin dużo widział, dużo wiedział, jeszcze więcej słyszał, toteż doskonale zrozumiał, o czym mówił Mierkułow. Przez chwilę nie potrafił uporządkować myśli. W tym kraju zdarzyło się wiele, ale tego nie mógł pojąć, był na to za inteligentny. Czuł, że to błąd, ogromny błąd, za który przyjdzie kiedyś drogo zapłacić.
Popatrzył na Berię i Mierkułowa. Kaukaski styl – pomyślał. Czy oni w ogóle wiedzą, jak myśli i wygląda reszta świata poza filmami i raportami wywiadu? Otrząsnął się jednak, bo nigdy nie zawiódł się na swojej intuicji i wrodzonej mimikrze, ważnej umiejętności pozwalającej czekiście przeżyć.
– Rozumiem, towarzyszu zastępco przewodniczącego – zameldował dobitnie.
– Jeszcze jedna sprawa – powiedział Mierkułow. – Na terenach zachodnich przejęliśmy polskiego majora, Jerzego Nałęcza-Sosnowskiego. Jest ranny. Konwojenci, polscy żandarmi, prawdopodobnie chcieli go rozstrzelać. Został przewieziony do naszego szpitala na Łubiance. Wiecie, o kogo chodzi? – zapytał.
– Oczywiście! – odpowiedział natychmiast Zarubin. – To as wywiadu polskiego w Niemczech, barwna postać, znana w całej Europie. Byłem akurat w Niemczech, kiedy został aresztowany… chyba w trzydziestym czwartym roku. W pewnym stopniu kontrolowaliśmy jego sprawę przez naszych agentów w niemieckim kontrwywiadzie. W trzydziestym szóstym Niemcy wymienili go na siedmiu agentów Abwehry. W Polsce został tuż przed wojną aresztowany i skazany. Sprawę znamy dosyć dobrze, informował o tym Wareg, który miał dobre kontakty w prokuraturze wojskowej.
– Sosnowskim zajmuje się teraz nasza Zoja Woskriesienska, ale chciałbym, żebyście i wy włączyli się do sprawy – powiedział Mierkułow.
– Tak jest! – odpowiedział Zarubin.
– Jak widzicie, nie przesadzałem, kiedy mówiłem, że czeka was dużo pracy. Liczymy na was i wasz Wydział! – dorzucił Beria.
– Jest jeszcze jedna sprawa, zupełnie nowa – zwrócił się Fitin do Berii. – Odbyliśmy wstępne konsultacje z towarzyszem Zarubinem i Wydziałem Polskim. Całość projektu zostanie wkrótce przedstawiona w specjalnym raporcie, który jest w trakcie przygotowania.
Na twarzy Berii pojawiło się zainteresowanie.
– Projekt przewiduje utworzenie na bazie Wydziału Polskiego rozszerzonego oddziału specjalnego i przeniesienie go w pobliże granicy niemieckiej, na przykład do Brześcia Litewskiego. Prowadzenie działań operacyjno-wywiadowczych z tej pozycji powinno w znacznym stopniu zwiększyć efektywność naszej pracy, a także rozwinąć, z wykorzystaniem polskiego elementu, rozpoznanie wywiadowcze sił i ruchów Niemców po drugiej stronie granicy. Da nam to również możliwość bliższej współpracy z Gestapo i jednocześnie ich rozpracowania. Z Brześcia do Warszawy jest przecież niespełna dwieście kilometrów… Przedsięwzięcie ryzykowne, ale możliwe do realizacji. Wymaga oczywiście odpowiednich przygotowań – zakończył Fitin pytającym tonem.
Beria, który cały czas słuchał uważnie, spojrzał na Mierkułowa.
– A co ty o tym myślisz, Siewa? – zapytał. – Odważne, jeszcze tak nie działaliśmy, ale cóż, czasy są trudne i mogą być jeszcze trudniejsze.
– Trzeba szukać nowych rozwiązań – oznajmił Mierkułow.
– Ciekawe… Czekam na raport – powiedział Beria, wstając.
Pokój wypełniały kłęby dymu