Magdalena Majcher

Cud grudniowej nocy


Скачать книгу

potwierdził.

      – Może chciałbyś, żebym zrobiła ci masaż? – zasugerowała, zalotnie okręcając kosmyk włosów wokół palca.

      Nie, nie miała ochoty na seks, była zbyt zmęczona, ale chciała zobaczyć w oczach męża błysk zainteresowania. Nie potrafiła zaakceptować upływu czasu. Pierwsze zmarszczki, worki pod oczami, wolniejsza przemiana materii – to wszystko sprawiało, że czuła się coraz gorzej w swojej skórze, a przecież chciała być zawsze piękna, zawsze idealna. Przywiązywała ogromną wagę do swojego wyglądu i jeszcze większą do zdania innych. Chciała, żeby jej zazdrościli, żeby myśleli, że jej się udało.

      W oczach Tomka zobaczyła tylko wielkie znużenie, więc szybko się wycofała.

      – Myślałeś już o Wigilii? Gdzie ją spędzimy?

      – Pewnie najpierw pojedziemy do twoich rodziców, a potem do moich, jak zawsze – podsumował, nie siląc się na entuzjazm.

      Kinga nie zdążyła mu odpowiedzieć, bo ktoś zadzwonił do drzwi. Dostawca przywiózł jedzenie.

      2 grudnia

      KAMILA UBOLEWAŁA NAD TYM, ŻE TRADYCJA WYSYŁANIA KARTEK ŚWIĄTECZNYCH ZANIKA. Pamiętała, że kiedy były z Kingą dziećmi, wysyłały z mamą życzenia do rodziny i przyjaciół. Same też dostawały mnóstwo kartek. Siostra raczej nigdy nie przywiązywała do tego większej wagi, ale Kamili nie umknął fakt, że z roku na rok docierało do niej coraz mniej świątecznych życzeń. W ich miejsce pojawiły się rozsyłane najpierw w SMS-ach, a potem przez Messenger identyczne wierszyki. Nikomu nie chciało się nawet personalizować życzeń.

      Kamila ciągle kultywowała rodzinną tradycję wysyłania kartek świątecznych. Mało tego: co roku przygotowywała je własnoręcznie. Miała swój ulubiony sklep, w którym zaopatrywała się w niezbędne materiały: scrapki, drewniane ozdoby, cekiny, brokat, tasiemki.

      Taka praca ją odprężała. Zapominała wtedy o wszystkich problemach, a cała jej uwaga była skupiona na cudach, które wychodziły spod jej rąk. Każda kartka była malutkim dziełem sztuki. Wykorzystywała głównie klasyczne motywy, takie jak choinka, święty mikołaj czy prezenty, ale robiła to w niekonwencjonalny sposób – choinka na kartce była geometryczna, a święty zgolił brodę i wąsy.

      Kamila przekonała się, że dobro wraca. Wcześniej w okresie przedświątecznym na próżno wypatrywała listonosza, a odkąd sama zaczęła wysyłać kartki, z roku na rok znajdowała w skrzynce pocztowej coraz więcej kolorowych kopert. Cieszyły ją wszystkie życzenia, nieważne, czy spisane na zwykłej pocztówce, bogato ozdobionej kartce, czy spisane na skrawku papieru. Uznawała je za swój mały sukces – w końcu zmotywowała rodzinę i znajomych. W ubiegłym roku dostała również kilka kartek z wymiany zorganizowanej przez administratorów jednej z grup na Facebooku. Uważała, że to bardzo miłe – nigdy nie widziała tych ludzi na oczy, a jednak włożyli w życzenia mnóstwo serca.

      Te drobne odruchy życzliwości były jej bardzo potrzebne, szczególnie teraz, w tym trudnym momencie życia.

      Delikatnie, aby nie uszkodzić ozdoby, przykleiła koronkową śnieżynkę na błękitnym papierze. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Tę kartkę postanowiła wysłać do Natalii, przyjaciółki, która przed pięcioma laty wyemigrowała do Szkocji. Natalia uwielbiała subtelne dodatki.

      Właśnie przygotowywała ostatnią kartkę, kiedy w zamku zazgrzytał klucz. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do tego, że dzieli z kimś mieszkanie. I to nie z byle kim, bo ze swoim mężczyzną.

      Miała swoje przyzwyczajenia, nawyki, które teraz musiała dopasować do jego zwyczajów. Długo mieszkała sama, i lubiła tę swoją samotnię. A teraz wszystko stanęło na głowie.

      Bardzo wcześnie wyprowadziła się z rodzinnego domu. Nie czuła się w nim akceptowana. Wiedziała, że za każdym razem, kiedy matka na nią patrzy, przypomina się jej mężczyzna, który tak bardzo ją skrzywdził, ojciec Kamili. Ale to przecież to nie była jej wina, że była tak do niego podobna!

      Teresa założyła nową rodzinę, a Kamila praktycznie od zawsze czuła, że do niej nie pasuje. Ojczym starał się traktować obie córki na równi, ale nie potrafił oszukać biologii. Kinga zawsze mogła liczyć na bardziej ulgowe traktowanie nie tylko ze strony taty, ale także mamy. Teresa podświadomie przenosiła niechęć do ojca Kamili na starszą córkę.

      – Poszedł do innej i nawet o tobie nie pamięta! Nie łoży na twoje utrzymanie, wszystko jest na mojej głowie! – powtarzała, a z każdym jej słowem Kamila utwierdzała się w przekonaniu, że coś musi być z nią nie w porządku, skoro zapomniał o niej nawet rodzony ojciec.

      Miała zaledwie kilka lat, kiedy doszła do wniosku, że to ona jest winna wszelkim nieszczęściom, które spotkały jej matkę. Dorastała w poczuciu winy. Zazdrościła Kindze, że o niej tatuś nie zapomniał, że nie zostawił jej w spadku tylko niechęci mamy.

      Teresa nigdy nie przyznałaby się do tego głośno, ale obecność córki przypominała jej o największej pomyłce w życiu. Dariusz był jej zgubą. Od początku zdawała sobie sprawę, że ten związek nie ma przyszłości, ale bardzo chciała, żeby było inaczej. Udawała, że nie widzi braku zainteresowania w jego spojrzeniu, nie chciała przyznać, że wodzi wzrokiem za jej koleżanką. Była wtedy w trzeciej klasie liceum, on w maturalnej. Marzyła o tym wysokim, pewnym siebie, popularnym wśród dziewcząt chłopaku i zastanawiała się, co zrobić, żeby wybrał właśnie ją.

      Okazja nadarzyła się na jednej z prywatek. Darek był bardzo pijany, więc zaciągnięcie go do łóżka nie sprawiło jej żadnego problemu. Nie, nie miała tego w zwyczaju, on był jej pierwszym mężczyzną. Wiedziała, że nie tak powinien wyglądać jej pierwszy raz, ale była beznadziejnie zakochana i uznała, że zapłaci każdą cenę, byle tylko ten facet był jej. Liczyła na to, że zmieni swój stosunek do niej, ale nie zmienił. Nadal jej nie zauważał. Jedyna różnica polegała na tym, że zaczął jej mówić „cześć”.

      Czuła się poniżona: była załamana, ale wiedziała, że nie może się poddać, a wielka miłość wymaga wyrzeczeń. Nie potrafiła, a może nie chciała zrozumieć, że on nie jest dla niej. Przełykała łzy goryczy, kiedy się dowiedziała, że nie jest jedyną, którą tak potraktował. Że sypianie na prywatkach z przypadkowymi dziewczynami nie jest dla niego niczym nowym. Trudno, nie była pierwsza, ale postanowiła być ostatnia. Chciała być tą jedyną. Okazja pojawiła się dość szybko.

      Dla Darka życie było niekończącą się prywatką. Na jednej z nich upił się do nieprzytomności, a koledzy go zostawili. Musiała mu pomóc, uratować go. Wiedziała, gdzie mieszka. Poprosiła przypadkowego chłopaka o pomoc i we dwoje dotargali Darka do domu.

      – Twój chłopak chyba dzisiaj trochę przesadził – skomentował jej towarzysz.

      Teresa uśmiechnęła się pod nosem. Ktoś nazwał Darka jej chłopakiem!

      Podziękowała za pomoc i zadzwoniła do drzwi, ale nie odeszła. Czekała, aż matka Darka otworzy. Zamierzała uświadomić tej kobiecie, jak wiele Darek jej zawdzięcza.

      – Koledzy zostawili go w takim stanie. Bałam się, że coś może mu się stać, dlatego go przyprowadziłam. Tak nie może być, trzeba jakoś na niego wpłynąć, za chwilę matura, a on, zamiast się uczyć, baluje bez końca… – biadoliła, z każdym słowem zyskując sympatię potencjalnej teściowej.

      Chciała mieć w niej sprzymierzeńca, chciała, żeby matka otworzyła Darkowi oczy, uświadomiła go, jaki skarb ma w zasięgu ręki.

      Kobieta złapała przynętę.

      – Znacie się z Darkiem? Nigdy o tobie