Yuval Noah Harari

Homo deus


Скачать книгу

problem. Ponieważ jednak starość i śmierć to nic innego niż rezultat konkretnych problemów, nie istnieje żadna granica, na której lekarze oraz naukowcy się zatrzymają i oświadczą: „Dotąd i ani kroku dalej. Pokonaliśmy gruźlicę i raka, ale nie kiwniemy palcem, by zwalczyć alzheimera. Niech ludzie dalej na niego umierają”. Powszechna deklaracja praw człowieka nie mówi, że ludzie mają „prawo do życia do dziewięćdziesiątki”. Mówi, że każdy człowiek ma prawo do życia, i kropka. Tego prawa nie ogranicza żadna data ważności.

      Dlatego ostatnimi czasy rosnąca grupa naukowców i myślicieli coraz bardziej otwarcie mówi, że sztandarowym projektem współczesnej nauki jest pokonanie śmierci oraz obdarzenie ludzi wieczną młodością. Wśród głosicieli tego poglądu wyróżniają się gerontolog Aubrey de Grey oraz wszechstronnie wykształcony wynalazca Ray Kurzweil (laureat amerykańskiego odznaczenia National Medal of Technology and Innovation w 1999 roku). W 2012 roku Kurzweil został mianowany dyrektorem do spraw inżynierii w Google’u, a rok później Google powołał do życia spółkę pod nazwą Calico, której misję określono jako „rozwiązanie problemu śmierci”26. W 2009 roku innemu gorącemu zwolennikowi znalezienia sposobu na nieśmiertelność, Billowi Marisowi, Google powierzył nadzorowanie funduszu inwestycyjnego Google Ventures. W udzielonym w styczniu 2015 roku wywiadzie Maris mówił: „Jeśli pytacie mnie dzisiaj, czy to możliwe, by dożyć pięciuset lat, odpowiedź brzmi: tak”. Swoje śmiałe twierdzenie Maris wspiera mnóstwem żywej gotówki. Google Ventures inwestuje 36 procent ze swojego wartego dwa miliardy dolarów portfolio w start-upy zajmujące się naukami przyrodniczymi, między innymi w kilka ambitnych projektów przedłużających życie. Używając analogii do futbolu amerykańskiego, Maris tak mówił o walce ze śmiercią: „Nie próbujemy zyskać paru jardów. Próbujemy wygrać mecz”. Dlaczego? Ponieważ, jak mówi Maris, „lepiej żyć, niż umierać”27.

      Tego rodzaju marzenia mają też inni luminarze z Doliny Krzemowej. Współzałożyciel PayPala Peter Thiel wyznał niedawno, że zamierza żyć zawsze. „Sądzę, że są prawdopodobnie trzy główne sposoby podejścia [do śmierci] – wyjaśniał. – Można ją zaakceptować, można jej przeczyć albo można z nią walczyć. Myślę, że w naszym społeczeństwie dominują ludzie, którzy są skłonni albo do zaprzeczania, albo do akceptacji, a ja wolę ze śmiercią walczyć”. Wielu ludzi będzie przypuszczalnie odrzucało takie stwierdzenia, uważając je za fantazje właściwe nastolatkom. Jednak Thiela należy traktować bardzo poważnie. To jeden z odnoszących największe sukcesy i najbardziej wpływowych przedsiębiorców w Dolinie Krzemowej, którego osobisty majątek szacuje się na 2,2 miliarda dolarów28. Widać to gołym okiem: nadchodzi nieśmiertelność, a więc koniec z równością – nie wszystkich będzie stać na walkę ze śmiercią.

      Zawrotny postęp dokonujący się w takich dziedzinach, jak inżynieria genetyczna, medycyna regeneracyjna i nanotechnologia, prowokuje jeszcze bardziej optymistyczne przepowiednie. Część ekspertów uważa, że ludzie pokonają śmierć do 2200 roku, inni mówią, że do 2100. Kurzweil i de Grey są jeszcze większymi optymistami. Twierdzą, że każdy, kto w 2050 roku będzie miał zdrowe, krzepkie ciało i równie krzepkie konto bankowe, będzie mógł strzelić sobie solidną dawkę nieśmiertelności, oszukując śmierć o dziesięć lat – a potem będzie mógł ten zabieg powtarzać. Według Kurzweila i de Greya właśnie mniej więcej co dziesięć lat będziemy się udawali do specjalnej kliniki, w której zostaniemy poddani całkowitej odmianie – nie tylko wyleczymy choroby, lecz również zregenerujemy niszczejące tkanki i unowocześnimy sobie ręce, oczy i mózg. Zanim konieczna będzie kolejna taka terapia, lekarze wynajdą całą masę nowych leków, upgrade’ów i gadżetów. Jeśli Kurzweil i de Grey mają rację, to być może już teraz zdarza się nam spotkać na ulicy jakieś istoty nieśmiertelne – przynajmniej jeśli akurat spacerujemy po Wall Street albo po Piątej Alei.

      Tak naprawdę tacy ludzie będą właściwie nie tyle nieśmiertelni, ile a-śmiertelni. W odróżnieniu od Boga przyszli superludzie nadal będą mogli zginąć w trakcie wojny albo w wypadku i nic nie będzie w stanie przywrócić ich z zaświatów. Jednakże w odróżnieniu od nas, śmiertelników, ich życie nie miałoby daty ważności. Dopóki nie rozerwałaby ich na kawałki bomba albo nie przejechałaby ich ciężarówka, mogliby żyć w nieskończoność. A to prawdopodobnie sprawiłoby, że staliby się najbardziej zestresowanymi ludźmi w dziejach. My, śmiertelnicy, codziennie ryzykujemy życie, ponieważ wiemy, że i tak kiedyś się ono skończy. Wobec tego jeździmy na wyprawy w Himalaje, wypływamy na otwarte morze i robimy wiele innych niebezpiecznych rzeczy, jak choćby przechodzenie przez ulicę czy jedzenie poza domem. Ale gdyby ktoś wiedział, że może żyć bez końca, byłby szalony, ryzykując w ten sposób utratę nieskończoności.

      Być może zatem lepiej zacząć od skromniejszych celów, na przykład od podwojenia średniej długości życia? W XX stuleciu prawie podwoiliśmy średnią długość życia z czterdziestu do siedemdziesięciu lat, wobec tego w XXI wieku powinniśmy być w stanie przynajmniej podwoić ją ponownie, do stu pięćdziesięciu. Wprawdzie daleko jeszcze temu do nieśmiertelności, ale mimo wszystko taka zmiana zrewolucjonizowałaby ludzkie społeczeństwo, poczynając od przemian w strukturze rodziny, w pojmowaniu małżeństwa i relacji dzieci–rodzice. Dzisiaj ludzie nadal zawierają związki małżeńskie z myślą, że będą one trwały, „dopóki śmierć nas nie rozłączy”, a znaczna część ich życia obraca się wokół posiadania i wychowywania dzieci. Spróbujmy zatem teraz wyobrazić sobie kobietę, która będzie żyła 150 lat. Powiedzmy, że wyjdzie za mąż nawet około czterdziestki: wciąż ma przed sobą 110 lat życia. Czy można realistycznie oczekiwać, że jej małżeństwo przetrwa 110 lat? Nawet katoliccy fundamentaliści mogą się zawahać. Wobec tego obecny trend zawierania kilku kolejnych małżeństw będzie się prawdopodobnie nasilał. Jeśli taka kobieta po czterdziestce urodzi dwoje dzieci, to mając 120 lat, bardzo mgliście będzie pamiętała okres, kiedy je wychowywała – byłby to raczej drobny epizod w jej długim życiu. Trudno powiedzieć, jaki nowy rodzaj relacji dzieci–rodzice mógłby się rozwinąć w takich okolicznościach.

      Albo pomyślmy o karierze zawodowej. Dzisiaj zakładamy, że mając lat naście czy dwadzieścia parę, uczymy się zawodu, a potem resztę życia spędzamy, pracując w wybranej branży. Oczywiście uczymy się nowych rzeczy nawet po czterdziestce czy pięćdziesiątce, ale życie dzieli się w zasadzie na okres nauki, po którym następuje okres pracy. Jeśli człowiek ma żyć 150 lat, coś takiego się nie uda, szczególnie w świecie, którym ciągle wstrząsają nowe technologie. Kariery zawodowe będą trwały znacznie dłużej, a ludzie będą musieli nieustannie szukać nowych pomysłów na własną profesję – nawet mając dziewięćdziesiąt lat.

      Jednocześnie nikt nie będzie przechodził na emeryturę w wieku sześćdziesięciu pięciu lat: starsze pokolenia nie będą ustępowały tak szybko młodszym, pełnym nowych pomysłów i aspiracji. Powszechnie znane jest powiedzenie fizyka Maxa Plancka, że nauka posuwa się do przodu od pogrzebu do pogrzebu. Miał na myśli to, że dopiero kiedy odchodzi jedno pokolenie, nowe teorie mają szansę wykorzenić poprzednie. Sprawdza się to nie tylko w odniesieniu do nauki. Pomyślmy przez chwilę o własnym miejscu pracy – bez względu na to, czy jesteśmy uczonymi, dziennikarzami, kucharzami czy piłkarzami. Jak byśmy się czuli, gdyby nasz szef miał 120 lat, jego poglądy kształtowały się w czasach, gdy królową brytyjską wciąż była Wiktoria, a w dodatku prawdopodobnie miał pozostać naszym przełożonym jeszcze przez parę dziesięcioleci?

      W sferze politycznej skutki takiego stanu rzeczy mogłyby być jeszcze bardziej ponure. Czy naprawdę chcielibyście, żeby Putin pozostawał u władzy jeszcze przez dziewięćdziesiąt lat? Chociaż, jeśli się nad tym zastanowić, to przy założeniu, że ludzie dożywają 150 lat, w 2018