Lisa Halliday

Asymetria


Скачать книгу

pręty albo rurki narzędzi zwanych dilatorami, lekarz wprowadzi do macicy rurkę lub kaniulę, podłączoną do maszyny ssącej. Po uruchomieniu urządzenia zawartość macicy zostanie wyssana przez rurkę i umieszczona w butelce. Następnie lekarz usunie rurkę, wprowadzi do pochwy długie, przypominające łyżeczkę narzędzie i dokładnie oczyści ścianki macicy, aby nie zalegały w niej żadne pozostałości.

      Po zabiegu wziernik zostanie wyjęty i będzie Pani mogła opuścić nogi. Personel przewiezie Panią w pozycji leżącej na salę pooperacyjną, gdzie poddamy Panią obserwacji. Gdy Pani stan okaże się zadowalający i dojdzie Pani do siebie (co zwykle trwa od dwudziestu minut do godziny), personel zaprowadzi Panią do pokoju, gdzie będzie Pani mogła odpocząć i się ubrać. Przed wyjściem z kliniki osobista pielęgniarka udzieli Pani porad i ostatnich wskazówek.

      Nieregularne krwawienie po zabiegu może utrzymywać się do trzech tygodni.

      Proszę nas powiadomić, w jaki sposób moglibyśmy sprawić, aby poczuła się Pani u nas jeszcze bardziej komfortowo. Mamy nadzieję, że będzie Pani miło wspominać czas spędzony w naszej placówce”.

      W DRUGI CZWARTEK PAŹDZIERNIKA, gdy przeciągała szczotkę przez swoje mokre i splątane włosy, usłyszała w radiu, że Akademia Szwedzka przyznała Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury Imre Kertészowi za „pisarstwo, które przeciwstawia kruche doświadczenie jednostki barbarzyńskiej arbitralności dziejów”.

      „Numer ukryty”.

      Bez tchu, jak gdyby chciała uprzedzić samą siebie, powiedziała mu o wszystkim, co kupiła, o desce klozetowej, czajniku i komódce, którą sprzedawca staroci opisał jako „zabytek z lat trzydziestych XX wieku”.

      – Jak ja – powiedział pisarz.

      – Mam okres – oświadczyła przepraszającym tonem.

      Trzy wieczory później, kiedy leżała w staniku opuszczonym na biodra i trzymała pisarza za głowę, nie mogła się nadziwić, że jego mózg znajduje się tak blisko, tuż pod jej podbródkiem, i że tak łatwo może go pomieścić między łokciami. Zaczęło się to jako myśl filuterna, ale nagle przestała sobie ufać i ogarnął ją strach, że nie zdoła się oprzeć chęci zgniecenia tej głowy, zatrzymania pracy jego mózgu.

      Miał chyba podobne ciągoty, bo chwilę później ugryzł ją mocno w czasie pocałunku.

      Nie widywali się ostatnio zbyt często. Można było odnieść wrażenie, że jakoś się jej wystrzega. Poza tym bolały go plecy.

      – Przez coś, co robiliśmy?

      – Nie, skarbie. Nic nie zrobiłaś.

      – Chcesz…?

      – Nie dzisiaj, kochanie. Dzisiaj tylko tendresse.

      Czasami kiedy leżeli naprzeciwko siebie albo kiedy siedział zwrócony twarzą do niej przy swoim stoliku, poruszając głową na bok, przybierał minę wyrażającą smutne oszołomienie, jakby zdawał sobie sprawę, że w tym momencie największą rozkoszą w życiu jest dla niego Alice, co przecież było żałosne.

      – Jesteś najlepszą dziewczyną na świecie, wiesz?

      Wstrzymała oddech.

      Z westchnieniem:

      – Najlepszą.

      – Ezro – powiedziała, trzymając się za brzuch. – Przepraszam cię, ale nagle jakoś źle się poczułam.

      – Co ci jest?

      – Może moje ciasteczko było nieświeże.

      – Będziesz wymiotować?

      Przekręciła się, podniosła na czworaki i zatopiła twarz w chłodnej białej kołdrze. Wzięła głęboki oddech.

      – Nie wiem.

      – Chodźmy do łazienki.

      – Okej. – Nie poruszyła się.

      – Skarbie, chodźmy.

      Nagłym ruchem zakryła ręką usta i wybiegła z pokoju. Wstał z łóżka, spokojnie poszedł za Alice, po cichutku, i zamknął za nią drzwi z delikatnym, pełnym godności skrzypnięciem. Kiedy było po wszystkim, spuściła wodę, przemyła twarz, przepłukała usta i rozdygotana wsparła się na umywalce. Słyszała zza drzwi, jak Ezra z godnością kontynuuje swoje wieczorne czynności – otwiera lodówkę, stuka talerzami w zlewie i nadeptuje pedał podnoszący wieko kubła na śmieci. Znowu spuściła wodę. Potem odwinęła trochę papieru toaletowego i wytarła nim muszlę, deskę klozetową, brzeg wanny, podajnik papieru oraz podłogę. Wszędzie walały się resztki czekoladowego ciasteczka. Opuściła klapę muszli, usiadła. W koszu na śmieci leżały szczotki powieści autorstwa pewnego chłopaka, z którym studiowała, a także list od jego agenta z prośbą o blurba, nadal przypięty spinaczem do pierwszej strony.

      Kiedy wróciła, Ezra z nogą założoną na nogę siedział w fotelu i trzymał w ręku książkę o Nowym Ładzie Roosevelta. Patrzył, marszcząc brwi, jak naga Alice przechodzi na paluszkach przez pokój, po czym powoli kładzie się na podłodze pomiędzy szafą i łóżkiem.

      – Kochanie, co ty wyprawiasz?

      – Przepraszam. Muszę się położyć, ale nie chcę ci uświnić kołdry.

      – Mary-Alice, właź do łóżka.

      Przyszedł, żeby usiąść obok niej, i długo gładził ją po plecach, jak kiedyś jej matka. Potem nakrył Alice kołdrą po samą szyję i odszedł bezszelestnie, aby zrobić te swoje sto różnych rzeczy: wyciszał dzwonki telefonów, gasił światła, segregował tabletki. W łazience cicho włączył radio.

      Kiedy z niej wyszedł, miał na sobie jasnoniebieską koszulkę od Calvina Kleina i szorty. Postawił na swoim stoliku nocnym szklankę wody. Sięgnął po książkę. Ułożył poduszki.

      – Dziewięćdziesiąt siedem, dziewięćdziesiąt osiem, dziewięćdziesiąt dziewięć…

      Położył się do łóżka i westchnął teatralnie.

      – Sto!

      Leżała w milczeniu, bez ruchu. Otworzył książkę.

      – Skarbie – odezwał się w końcu. Po czym śmiało, z ożywieniem dodał: – A może zostaniesz u mnie? Chociaż raz. Nie możesz wracać w tym stanie do domu. Dobrze?

      – Dobrze – szepnęła. – Dziękuję.

      – Ploszę baldzo – odrzekł.

      Budziła się w nocy trzykrotnie. Za pierwszym razem Ezra leżał na wznak, w oknie za jego plecami połyskiwały jeszcze wieżowce, a czubek Empire State Building zalewało czerwone i złote światło.

      Za drugim leżał na boku, zwrócony do niej tyłem. Alice wstała, bo rozbolała ją głowa, i poszła do łazienki poszukać aspiryny. Oświetlenie na Empire State Building było już wyłączone.

      Kiedy przebudziła się po raz trzeci, mocno obejmował ją od tyłu.

      Za czwartym razem świtało. Leżeli twarzą w twarz, blisko, niemal się dotykając, a Ezra miał otwarte, wpatrzone w nią oczy.

      – To był bardzo zły pomysł – stwierdził ponuro.

      NASTĘPNEGO RANKA ZNÓW WYJECHAŁ na swoją wyspę. Kiedy zadzwonił, by powiedzieć o tym Alice, rozłączyła się, wrzuciła telefon do kosza z brudną bielizną i jęknęła. Tego samego dnia zadzwonił do niej ojciec, bo chciał jej wytłumaczyć, że woda z fluorem to zło, rozpowszechniane przez Nowy Porządek Świata; godzinę później zatelefonował ponownie i oświadczył, że ludzie nigdy nie wylądowali na Księżycu. Potraktowała takie sensacyjne informacje tak samo,