Shalini Boland

Sekret matki


Скачать книгу

na prawo i lewo.

      Kobieta była dość drobna i łatwo zdołałaby się ukryć za którymś wieszakiem. Staję w drzwiach i rozglądam się w górę i w dół zatłoczonej ulicy; serce mi wali. To nie ma sensu – nigdy jej nie wypatrzę wśród tylu ludzi.

      Kto to może być? Jestem pewna, że ma coś wspólnego z Harrym. Niewykluczone, że to ta sama osoba, która zadzwoniła dzisiaj rano. Modlę się, żeby jeszcze nawiązała ze mną kontakt. Jeśli pokaże się znowu, za nic nie pozwolę jej się wymknąć, póki nie wytłumaczy dokładnie, kim jest i dlaczego, na miłość boską, tak się mną interesuje.

      ROZDZIAŁ SIÓDMY

      Punktualna co do minuty, przygładzam nową spódnicę i otwieram drzwi baru tapas, w którym mam się spotkać ze Scottem. Gdy wchodzę do środka, ogarnia mnie fala ciepła, blasku i gwaru. Drugi wieczór z rzędu wychodzę po pracy do miasta. Zupełnie jak nie ja.

      Przebiegam wzrokiem zatłoczone stoliki, ale go nie widzę.

      Podchodzi do mnie dwudziestoparoletni kelner w czarnym T-shircie i ciemnych dżinsach.

      – Życzy sobie pani stolik? W tej chwili czas oczekiwania wynosi godzinę. Chyba że chce pani usiąść przy barze…

      – Jestem z kimś umówiona – wyjaśniam. – Zdaje się, że zarezerwował stolik na nazwisko Markham.

      Chłopak sprawdza na podkładce, którą trzyma w ręce.

      – Na godzinę dziewiętnastą?

      – Tak.

      – Proszę tędy.

      Prowadzi mnie do boksu w głębi. Wstrzymuję oddech. Scott już jest, siedzi nad butelką piwa, zwrócony do mnie plecami.

      – Ma pani ochotę na coś do picia? – pyta kelner.

      – Proszę wodę gazowaną z limonką.

      Z rozkoszą powitałabym porządnego drinka, ale pragnę zachować jasny umysł. Ten wieczór jest dla mnie zbyt ważny, nie chcę go schrzanić. Wypuszczam i wdycham powietrze. Potrafię tego dokonać: umiem odzyskać swojego męża, wiem, że tak. Wizja nas dwojga trzymających się za ręce. Scotta odprowadzającego mnie do domu, zapominającego o flamie. Nas dwojga padających na łóżko. Ze śmiechem. Z płaczem. Bezbrzeżnie szczęśliwych, że znów jesteśmy ze sobą, tam gdzie nasze miejsce.

      – Tess. – Scott wstaje i patrzy na mnie uważnie. – Wyglądasz fantastycznie.

      Staram się nie okazać, jak obłąkańczo uszczęśliwia mnie to, że zauważył moją przemianę.

      – Mówię szczerze, Tess. Jesteś taka piękna.

      Nachyla się, żeby mnie cmoknąć w policzek. Odwzajemniam pocałunek, rozkoszując się chwilą, a potem siadamy naprzeciw siebie.

      – Nie byłam tu od wieków – mówię. – Wciąż podają tu grzyby z czosnkiem?

      – I drobne ziemniaczki na ostro, twoje ulubione.

      – Mniam. Zdecydowanie zamierzam je zamówić.

      Nie chcę zapeszyć, ale już mam wrażenie, jakby wróciły dawne czasy. Kelner wraca z moją wodą mineralną.

      – Właściwie czy mogłabym prosić jeszcze o kieliszek wytrawnego białego wina?

      Nagle mam ochotę świętować.

      – Jasne – potwierdza młodzieniec, stawiając przede mną szklankę.

      Scott wie już, na co mam ochotę, więc zamawia dla nas jedzenie i kelner znika, zostawiając nas samych. Jeszcze w domu przygotowałam sobie dokładnie, co powiedzieć. Nie zamierzałam wspominać o Harrym ani o posterunku policji, ten wieczór miał należeć wyłącznie do nas dwojga. Teraz jednak, gdy tu jestem, ogarnia mnie lekkie onieśmielenie. Nie bardzo wiem, jak napomknąć o  n a s.

      – Co słychać w pracy? – pyta Scott. – Dobrze sobie radzisz?

      – Nieźle. Prawdę mówiąc, szef zaproponował mi awans.

      – To znakomicie, Tess. – Uśmiecha się. – Muszę przyznać, że denerwowałem się przed naszym dzisiejszym spotkaniem – dodaje.

      – Denerwowałeś się?

      Moje serce wywija fikołka. Czyżby wyczekiwał dzisiejszego wieczoru równie mocno jak ja?

      – Nie wiedziałem, w jakim będziesz nastroju – wyjaśnia. – Ale widzę, że od niedzieli rzeczywiście zaczęłaś nowy etap. Mam wrażenie, jakbyś znowu stała się dawną Tess. Ogromnie się cieszę.

      Ogarnia mnie wzruszenie. Kelner przyniósł wino, więc pociągam długi łyk, rozkoszując się żarem spływającym do gardła i falą uderzającą do głowy.

      – Zamierzasz przyjąć awans? – pyta Scott.

      – Jeszcze nie zdecydowałam.

      Biorę oliwkę z terakotowej miseczki pośrodku stołu i wrzucam sobie do ust.

      – Co będzie oznaczał w praktyce? Pewnie większe pieniądze? – Szczerzy zęby.

      – Ben chce, żebym zarządzała Villą Moretti, podczas gdy sam skoncentruje się na rozwijaniu biznesu. Plus poprosił mnie o konsultację w sprawie projektu nowego ogrodu.

      – Niesamowite. – Kręci głową. – Rozumiem, że decyzja jest oczywista? Musisz się zgodzić.

      – Tak sądzisz? To spora odpowiedzialność. Trochę się obawiam ją przyjąć, boję się, że zawalę.

      – Nie zawalisz, potrafiłabyś to robić z zamkniętymi oczami. A zresztą nie dowiesz się, póki nie spróbujesz. Słuchaj, Tesso, zasługujesz na sukces po tym wszystkim, co przeszłaś.

      – Ty też – zauważam. – Ty też zasługujesz na wszystko, co najlepsze.

      – Dzięki. – Uśmiecha się do mnie. – Szczerze mówiąc, trochę z tego powodu zaprosiłem cię tu dziś wieczorem.

      Wstrzymuję oddech, nie umiejąc opanować nadziei. Próbując nie szczerzyć się do niego jak zakochana idiotka.

      – Ellie wspomniała mi, że z tobą rozmawiała – ciągnie. – Mówi, że zadzwoniłaś wczoraj, kiedy brałem prysznic. – Kręci głową. – Nie chciałem, byś się o niej dowiedziała w taki sposób. Przepraszam. Wyjaśniłem jej, że nie powinna z tobą dyskutować. Wcale nie byłem zachwycony, że cię tak zaszokowała.

      A więc flama ma na imię Ellie.

      – Nie martw się – rzucam, bardzo chcąc go przekonać, że nie zamierzam żywić urazy. – Nic się nie stało. Nie obchodzi mnie przeszłość i to, czy się z kimś spotykałeś. Byliśmy w separacji. Nie umiałam się pozbierać; nie byłam zdolna poświęcić naszej relacji tyle uwagi, na ile zasługiwała. Możemy zostawić to wszystko za sobą i zacząć od nowa. Naprawdę nie musisz się tłumaczyć.

      – Nawet nie wiesz, jak mnie to cieszy – odpowiada Scott, odchylając się na krześle; jego ramiona się rozluźniają. – Przyznam szczerze, że trochę się obawiałem dzisiejszego wieczoru. Zastanawiałem się, jak ci powiedzieć o Ellie, o tym, co do siebie czujemy. Naprawdę się cieszę, że rozumiesz. I szczerze mam nadzieję, że możemy zostać przyjaciółmi.

      – Przyjaciółmi? – powtarzam; to słowo ciąży mi na języku, gdy szokująca prawda rozlewa się po moim ciele. – Mówisz o nas?

      – Tak, oczywiście. – Potwierdza ze zdziwionym uśmiechem. – Byłoby szkoda, gdyby nasze drogi się rozeszły po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy. Polubisz Ellie, zaręczam. Pewnie zostaniecie bliskimi przyjaciółkami.

      Jego