Tara Westover

Uwolniona


Скачать книгу

– powtarzał zawsze, gdy widział w mieście zamężną, pracującą kobietę.

      Teraz, gdy jestem starsza, czasem zastanawiam się, czy poglądy taty nie miały czasem więcej wspólnego z jego matką niż z doktryną. Zastanawiam się, czy przypadkiem to on nie żałuje, że nie było jej w domu. Że zostawiała go na wiele godzin wystawionego na porywczy temperament dziadka.

      Dzieciństwo taty upłynęło na prowadzeniu farmy. Wątpię, by spodziewał się, że pójdzie do college’u. A jednak matka opowiadała, że mimo to wtedy tatę rozpierała energia, śmiał się dużo i był buńczuczny. Jeździł błękitnym volkswagenem garbusem, wkładał dziwaczne garnitury z kolorowych tkanin i nosił się z grubym, modnym wąsem.

      Poznali się w mieście. Pewnego piątkowego wieczoru Faye pracowała jako kelnerka w kręgielni, a Gene zjawił się tam z paczką przyjaciół. Nigdy wcześniej go nie widziała, domyśliła się więc od razu, że nie był z miasta i musiał przybyć z gór otaczających dolinę. Farmerskie życie sprawiło, że Gene odróżniał się od innych młodych mężczyzn: był nad wiek poważny, robił większe wrażenie swoim wyglądem i niezależnym myśleniem.

      Życie na Górze daje człowiekowi wrażenie bycia niezależnym, perspektywę prywatności i wyizolowania, a nawet poczucie władczości. W tej olbrzymiej przestrzeni można godzinami żeglować, nie będąc przez nikogo niepokojonym, dryfować po sosnach, zaroślach i skałach. To spokój zrodzony z samego faktu istnienia bezkresu. Uspokaja samą swoją wielkością, która sprawia, że to, co ludzkie, staje się nic nieznaczące. Właśnie ta górska hipnoza, to wyciszenie ludzkich dramatów ukształtowało Gene’a.

      Mieszkając w dolinie, Faye próbowała zatykać uszy na nieustanne plotki tak charakterystyczne dla małego miasta, którego opinie wdzierały się przez okna i przeciskały przez szpary w drzwiach. Matka często mówiła o sobie, że jej zadaniem było zadowalanie innych, że nie potrafiła przestać myśleć o tym, czego oczekiwali od niej ludzie, i nie dopasowywać się, kompulsywnie i niechętnie, do ich wizji jej osoby. Mieszkając w porządnym domu w centrum miasta, otoczonym ściśle przez inne domy, stojące tak blisko, że każdy mógł zajrzeć przez okno i wypowiedzieć opinię, Faye czuła się jak w pułapce.

      Często wyobrażam sobie tę chwilę, gdy Gene zabrał Faye na szczyt Buck’s Peak, a ona po raz pierwszy nie mogła dostrzec twarzy ani usłyszeć głosów ludzi mieszkających niżej, w mieście. Byli daleko. Mali z perspektywy Góry, zagłuszeni przez wiatr.

      Niedługo potem moi rodzice się zaręczyli.

      Matka opowiadała kiedyś często historię z czasów przed zamążpójściem. Była blisko związana z bratem, Lynnem, dlatego wzięła go na spotkanie z mężczyzną, który, jak miała nadzieję, zostanie jej mężem. Był letni zmierzch, kuzyni taty trochę rozrabiali, tak jak zawsze po żniwach. Gdy Lynn zjawił się w domu i zobaczył pokój pełen drabów o pałąkowatych nogach, którzy krzyczeli na siebie nawzajem, wygrażając zaciśniętymi pięściami w powietrzu, pomyślał, że jest świadkiem rozróby prosto z filmu z Johnem Wayne’em. Chciał wzywać policję.

      – Kazałam mu ich posłuchać – mawiała matka ze łzami w oczach od śmiechu. Zawsze opowiadała tę historię w ten sam sposób, a była ona tak bardzo ulubiona, że gdy odchodziła choć trochę od scenariusza, my dokańczaliśmy za nią.

      – Powiedziałam, żeby wsłuchał się w słowa, które oni wykrzykują. Wszyscy brzmieli jak wściekłe szerszenie, ale w rzeczywistości odbywali bardzo miłą rozmowę. Trzeba było słuchać, co mówią, a nie jak to robią. Powiedziałam mu: tak właśnie rozmawiają Westoverowie!

      Gdy kończyła opowiadać, zazwyczaj byliśmy już na podłodze. Rechotaliśmy, aż zaczynały nas boleć żebra, wyobrażając sobie, jak nasz schludny, noszący się po profesorsku wuj spotyka niesforną drużynę taty. Lynnowi ta scena wydała się tak niesmaczna, że już tam nie wrócił, a ja przez całe życie nie widziałam go na Górze. Dobrze mu tak, myśleliśmy, za to, że się wtrącał, że próbował przyciągnąć matkę z powrotem do tamtego świata gabardynowych sukienek i kremowych butów. Rozumieliśmy, że rozbicie rodziny matki było początkiem naszej. Obie naraz nie mogły istnieć. Matka mogła być tylko w jednej.

      Matka nigdy nam nie powiedziała, że jej rodzina sprzeciwiała się zaręczynom, ale my o tym wiedzieliśmy. Istniały ślady, których nie zatarły dziesięciolecia. Ojciec rzadko pojawiał się w domu babci-z-miasta, a kiedy to robił, był chmurny i patrzył w stronę drzwi. Jako dziecko prawie nie znałam swoich ciotek, wujów czy kuzynów ze strony matki. Rzadko ich odwiedzaliśmy, nie wiedziałam nawet, gdzie większość z nich mieszka, a oni jeszcze rzadziej pojawiali się na Górze. Wyjątkiem była ciotka Angie, najmłodsza siostra matki, która mieszkała w mieście i chciała się z nią widywać.

      Moja wiedza o zaręczynach utkana jest z kawałków wspomnień, głównie z opowieści matki. Wiem, że dostała pierścionek, zanim tato wyjechał na misję, czego oczekiwano po wszystkich wiernych mormonach płci męskiej, i spędził dwa lata na nawracaniu ludzi na Florydzie. Lynn wykorzystał jego nieobecność i w tym czasie przedstawił siostrze wszystkich odpowiednich kandydatów na męża, jakich zdołał znaleźć po tej stronie Gór Skalistych, ale żaden z nich nie potrafił sprawić, żeby zapomniała o poważnym wiejskim chłopcu, który rządził własną górą.

      Gene wrócił z Florydy i wzięli ślub.

      LaRue uszyła suknię ślubną.

      Widziałam tylko jedną fotografię z wesela. Moi rodzice pozują na niej na tle koronkowej zasłony w kolorze jasnej kości słoniowej. Matka ma na sobie tradycyjną suknię ze zdobionego paciorkami jedwabiu z wenecką koronką, z dekoltem pod szyją. Głowę przykrywa jej wyszywany welon. Ojciec jest ubrany w kremowy garnitur z szerokimi czarnymi klapami. Wyglądają na pijanych szczęściem – matka uśmiecha się swobodnie, a uśmiech taty jest tak szeroki, że wystaje spod rogów jego wąsów.

      Trudno mi uwierzyć, że ten spokojny młody człowiek ze zdjęcia to mój ojciec. Ja widzę go jako pełnego niepokoju i obaw, zmęczonego mężczyznę w średnim wieku, który gromadzi zapasy jedzenia i amunicji.

      Nie wiem, kiedy człowiek z fotografii zmienił się w mężczyznę, którego znam jako ojca. Być może to nie był jeden moment. Tato ożenił się, gdy miał dwadzieścia jeden lat, a gdy miał dwadzieścia dwa, urodził mu się pierwszy syn, mój brat Tony. Mając dwadzieścia cztery lata, zapytał matkę, czy mogliby wynająć zielarkę, żeby przyjęła na świat mojego brata Shawna. Zgodziła się. Czy to był pierwszy sygnał, czy też Gene był po prostu Gene’em, ekscentrycznym, niekonwencjonalnym mężczyzną, który chciał zaszokować nieaprobujących go teściów? Gdy dwadzieścia miesięcy później pojawił się na świecie Tyler, poród odbył się w szpitalu. Gdy tato miał dwadzieścia siedem lat, urodził się Luke, poród przyjęła w domu akuszerka. Tato postanowił nie składać wniosku o akt urodzenia, podobnie postąpił w przypadku Audrey, Richarda i mnie. Kilka lat później, kiedy tato był tuż po trzydziestce, zabrał moich braci ze szkoły. Nie pamiętam tego, bo to było, zanim się urodziłam, ale zastanawiam się, czy może to właśnie był punkt zwrotny. W ciągu następnych czterech lat tato pozbył się telefonu i postanowił nie odnawiać swojego prawa jazdy. Przestał rejestrować i ubezpieczać nasz samochód. A potem zaczął gromadzić jedzenie.

      To ostatnie wydaje się podobne do ojca, ale to nie jest ojciec, jakiego zapamiętali moi starsi bracia. Tato właśnie skończył czterdzieści lat, gdy federalni osaczyli Weaverów, potwierdzając jego najgorsze obawy. Po tym wydarzeniu był w stanie wojny, nawet jeśli rozgrywała się ona tylko w jego głowie. Być może to dlatego Tony, spoglądając na tę fotografię, widzi na niej swojego ojca, a ja kogoś obcego.

      Czternaście lat po incydencie z Weaverami siedziałam w auli uniwersyteckiej i słuchałam,