Ignacy Krasicki

Satyry


Скачать книгу

      Ten ustawia pagody[132] chińskie na kominie[133],

      Ten perskie gerydony[134], ów japońskie skrzynie,

      Pełno muszlów zamorskich, afrykańskich ptaków,

      Wrzeszczą w klatkach papugi, krzyk szczygłów, świst szpaków,

      Bije zegar kuranty[135], a misterne flety

      Co kwadrans, co godzina dudlą menuety.

      Wchodzi pan, pasie oczy nowymi widoki,

      Zewsząd gładkie podchlebstwa i ukłon głęboki;

      Znają się na wielkości i pan na niej zna się,

      A chociaż do mówienia z gminem uniża się,

      Zna, czym jest. Wszyscy »wiwat« skoro tylko kichnie.

      Na kogo okiem rzuci, każdy się uśmiechnie,

      Kontent z pańskich faworów. Wtem nowe kredense[136],

      Dwa mniemane Wandyki[137] i cztery Rubense[138]

      Niosą w pakach hajduki[139]; wyjmują, gmin cały

      Złoto ważne uwielbia, czci oryginały.

      A pan wszystkich naucza, jak Rubens w marmurze

      Jeszcze lepiej rznął twarze, a w architekturze,

      Co to wszystkich patrzących dziwi i przenika,

      Nie było celniejszego mistrza nad Wandyka[140].

      »To to pan! — krzyczy zgraja — to wiadomość rzeczy!«

      Wtem, gdy wszyscy w aplauzach, a żaden nie przeczy

      Wpośród ciżby wielbiącej, rejestrzyk[141] podaje

      Snycerz, malarz, tapicer, których cudze kraje

      Na to do nas zesłały, aby według stanu

      Dogadzali wytwornie wspaniałemu panu.

      Nie czytał pan regestrów. Kto regestra czyta?

      Podpisał; niech zna Niemiec, jak Polska obfita.

      Tak ów, co po jałmużnę niegdyś do Włoch spieszył,

      Złoto rzucał, nic nie wziął, a dumą rozśmieszył[142].

      Lecą dnie w towarzystwie dobranych współbraci,

      A że wojaż[143] nowymi talenty zbogaci,

      Jedzie do cudzych krajów. Z projektu kontenci,

      Wysłani na kontrakty[144] już plenipotenci,

      Ten przedaje wpół darmo, a wdzięczen ochocie,

      Dał ułomek kradzieży kupiec w dożywocie[145],

      Ten zastawia za bezcen, ów fałszuje akty:

      Tak to robią szczęśliwych zyskowne kontrakty!

      Wraca się przecież cząstka do tego, co zdarli,

      Wdzięczen, że go w potrzebie nieuchronnej wsparli;

      Wyjeżdża, niesie haracz niszczącej nas modzie,

      A weksel lichwopłatny mając na powodzie[146],

      Dziwi kraje sąsiedzkie nierozumnym zbytkiem

      I z tym swojej podróży powraca użytkiem,

      Że co panem wyjechał przystojnym i godnym,

      Wraca grzecznym filutem i żebrakiem modnym.

      Nie ganię ja podróże, ale niech nie niszczą.

      Co po guście, dłużnicy gdy płaczą i piszczą?

      Co po fantach, za które poszły wsie dziedziczne?

      Bogaciemy, ubodzy, kraje okoliczne;

      A zbytek, co się tylko czczym pozorem chlubił,

      Okrasił nas powierzchnie[147], a w istocie zgubił”.

      Oszczędność

      Naucz, panie Aleksy, jak to zostać panem.

      Nie o takim ja mówię, co wysokim stanem

      I wspaniałym tytułem dumnie najeżony,

      Albo jaśnie wielmożny, albo oświecony[148],

      Co tydzień daje koncert, co dzień bal w zapusty,

      A woreczek w kieszeni maleńki i pusty;

      Ale o takim mówię, co w czarnym żupanie[149]

      I w bekieszce[150] wytartej, rano na śniadanie

      Skosztowawszy z garnuszka piwa z serem ciepło

      Lub wczorajszą pieczonkę przypaloną, skrzepłą,

      Na saneczkach łubianych[151] do Lwowa się wlecze,

      Trwożny, czy z prowizyjką[152] panicz nie uciecze,

      A tymczasem w szkatule dębowej okuty

      Nowy więzień[153] pospiesza na pańskie reduty[154].

      Jam mniemał, że to wielkich włości dziedzic będzie,

      Ma wieś jedną w zastawie, a dwie na arendzie.

      Skądże jemu te zbiory? Czy jadących złupił?

      Czy skarb znalazł, że tyle pożyczył i kupił?”

      „Nie”. „Może jakim szczęśliwym przypadkiem

      Po nieboszce małżonce wziął majętność spadkiem?”

      „I to nie”. „To zapewne, pieniając zuchwale,

      Wygrał w ziemstwie[155] fortunę albo w trybunale[156]?”

      „I to nie”. „Może, żeby zbiorów przysposobił,

      Wynalazł alchimistę, co mu złoto robił?”

      „Nie”. „Skądże ta szkatuła, co niosą na drągach[157]?”

      „Zgadnij”. „Nie wiem. Skąd przecie?” „Znał się na szelągach”.

      „Cóż stąd?” „Oto stąd wszystko”. „Pewnie bił w mennicy[158]?”