Mona Kasten

Feel Again


Скачать книгу

trudny we współżyciu, ale nieźle płaci. – Wzruszył ramionami.

      – Co wchodzi w zakres twoich obowiązków? – zapytałam.

      – Właściwie wszystko. Doradzam klientom, inkasuję pieniądze, pracuję w serwisie i rozkładam towary.

      Uniosłam brwi.

      – Długa ta lista.

      – Nie szkodzi – mruknął i uchylił kolejne drzwi, prowadzące do małego kantorka. – Tutaj.

      Weszłam do dusznego pomieszczenia i rozejrzałam się wokół. Na półkach stały niezliczone monitory i komputery, z pudeł zwisały kable, wystawały klawiatury. Na podłodze leżały, jak mi się wydaje, wnętrzności komputera, wszędzie poniewierały się druciki i narzędzia. Musiałam uważać, żeby na coś nie nadepnąć.

      – Przepraszam. Wesley z natury nie sprząta, a ja czasami za nim nie nadążam – mruknął, kiedy przedzieraliśmy się do biurka. Tam zrobił odrobinę miejsca, układając trzy klawiatury jedna na drugiej w rogu regału. A potem usiadł przy komputerze i włączył go.

      – Dawn mówiła, że pracujesz tu codziennie – zagaiłam. Usiadłam obok niego i postawiłam sobie plecak na kolanach.

      – W tygodniu tak. W weekendy pomagam rodzicom, jeśli Wesley akurat nie wpisze mnie na podwójną zmianę.

      A ja myślałam, że moje trzy zmiany w restauracji w tygodniu to dużo.

      – Pracujesz siedem dni w tygodniu i chodzisz na te wszystkie wykłady… Sporo tego.

      – Do ogarnięcia, a dzięki temu sam płacę za studia – odparł spokojnie.

      – Sam płacisz za studia? – powtórzyłam zdumiona.

      Isaac popatrzył na mnie z powagą w oczach.

      – Mam czworo rodzeństwa, a moi rodzice prowadzą sporą farmę.

      Sądząc po jego minie, nie chciał, żebym dalej drążyła ten temat. A miałam na to ogromną ochotę. Nie znałam nikogo, kto musiał sam się utrzymać podczas studiów. Przecież nawet mi pomagała siostra. Ale Isaac był inny od wszystkich znanych mi osób.

      Chyba trochę zbyt intensywnie mu się przeglądałam, bo po kilku sekundach uciekł wzrokiem i pochylił się nad klawiaturą, choć właściwie nie było to potrzebne.

      – Dasz mi tego laptopa? – rzucił.

      Skinęłam głową i otworzyłam sfatygowany plecak. Kupiłam tego laptopa, jak prawie wszystko, co posiadałam, z drugiej ręki i z czasem stało się to widoczne. Wyjęłam go energicznie i położyłam przed Isaakiem na stole.

      Otworzył klapę, odwrócił do góry nogami, żeby lepiej widzieć połączenia, wyjął z szuflady szary kabel, którym połączył mojego laptopa z komputerem na biurku. Potem podniósł go do góry. Wykonał bardzo skomplikowaną kombinację klawiszy i na ekranie pojawił się czarny ekran z mnóstwem zielonych cyfr i liter.

      Starałam się zrozumieć, co robi, ale po chwili dałam sobie spokój i zamiast na monitor, patrzyłam na Isaaca, który najwyraźniej przebywał w innym świecie.

      Skupiony zmarszczył czoło i szybko przebiegał palcami po klawiszach. Pasowała do niego ta poważna mina. Obiektywnie rzecz biorąc, wyglądał teraz całkiem dobrze. Jasne włosy, zazwyczaj przyklejone żelem do czaszki, dzisiaj były zmierzwione i niesforne. Pewnie dlatego, że podczas pracy się spocił. Pasowała też do niego najnormalniejsza w świecie koszulka. Zazwyczaj był bardzo sztywny. Moim zdaniem powinien częściej się tak ubierać.

      – Czy laptop się nagrzał? – zapytał nagle.

      Przyłapana na gorącym uczynku, oderwałam wzrok od jego ramion i energicznie skinęłam głową.

      – Tak, ale ma już co najmniej trzy lata.

      Mruknął coś pod nosem.

      – Często korzystasz z niego w łóżku?

      – Zdarza się.

      Znowu coś wymamrotał. Najwyraźniej podczas pracy nie był zbyt rozmowny. W milczeniu obserwowałam go przez kolejne minuty.

      – Mamy to – stwierdził po dłuższej chwili.

      – Słucham?

      Drgnął, słysząc mój krzyk. Pisał coś szybko i odpowiedział, nie patrząc na mnie:

      – Padł ci system porządkowania danych, a przez błąd hardware’owy padła też płyta główna. Uruchomiłem odzyskiwanie plików i sprawdziłem płytę główną. Teraz wszystko powinno znowu działać. Niestety wszystkie dane, choć uratowane, zostały zapisane pod innymi nazwami, które będziesz musiała zmienić ręcznie.

      – Czy to oznacza, że nadal mam swoje zdjęcia? – zapytałam z niedowierzaniem.

      Skinął głową.

      – Tak jest. Ale nazywają się teraz inaczej. Na twoim miejscu zacząłbym zapisywać wszystko na dysku zewnętrznym. Chyba nie chcesz znowu utracić wszystkich danych. Mam tu gdzieś dysk zewnętrzny, który mogę ci dać – dodał, podczas gdy ja, ciągle w szoku, wodziłam wzrokiem od niego do laptopa i z powrotem.

      Wstał, przełożył długą nogę przez bałagan na podłodze. Przez chwilę szukał czegoś w sporej skrzynce na jednej z półek. Potem podał mi czarny prostokąt. Wzięłam go odruchowo.

      – Ile jestem ci winna? – zapytałam, chowając laptop do plecaka.

      – Nic.

      Z powątpiewaniem zmarszczyłam czoło.

      – Naprawdę – zapewnił. – To nic takiego.

      Przyglądałam mu się z niedowierzaniem.

      – Wielkie dzięki, Isaacu.

      Czerwony jak burak uśmiechnął się i poprawił sobie okulary na nosie.

      – Nie ma sprawy.

      5

      – O tak, lubisz to, co?

      Z trudem powstrzymałam odruch, by nie przewrócić oczami. Właściwie Topher Culkin był całkiem dobry w łóżku. Wiedział, jak się poruszać, co robić z rękami. Tylko niestety za dużo gadał.

      Zdecydowanie za dużo.

      – O, to ci się podoba, o tak – wychrypiał znowu, tym razem prosto mi do ucha. Dosłownie prosto do ucha. Był tak blisko, że czułam na płatku ucha jego wilgotny oddech. Fuj. Najchętniej zakryłabym mu usta dłonią. Gdybym wiedziała, że tak będzie, wypiłabym więcej.

      Uniosłam biodra, w nadziei, że znowu trafi w najczulszy punkt mojego ciała. Pchnął mocno i… Bingo!

      Odrzuciłam głowę do tyłu i jęknęłam głośno. Właśnie tak.

      – Dawaj, ślicznotko – sapnął Topher. Wsunął rękę pod moje udo i przycisnął mi kolano do piersi.

      – O tak – jęknęłam, kiedy ponownie trafił w czuły punkt.

      Pochwała zdziałała cuda. Uniósł się i zaraz znowu na mnie opadł, i tak raz za razem, aż zaczęłam drżeć na całym ciele. Wbiłam paznokcie w jego plecy i czułam, jak cała frustracja i zła energia tego fatalnego tygodnia w końcu ze mnie wypływa. W tym momencie nie myślałam o niczym. I to było najlepsze uczucie na świecie.

      – Ślicznotko, jesteś tak cholernie…

      Jeszcze mocniej wbiłam paznokcie w jego barki, żeby go uciszyć.

      Zacisnął zęby, tak mocno, że nimi zazgrzytał, poczułam też, jak napinają się mięśnie jego brzucha. Wygięłam plecy w łuk i rozkoszowałam się bliskością jego ciała i twardości we mnie.

      Jęknął głośno. Po kolejnym mocnym, głębokim pchnięciu zadygotał. Objęłam go