i „na kiedyś”, czyli tych już przeczytanych i do przeczytania w odpowiednim czasie.
● Kopiuj i archiwizuj strony tytułowe oraz spisy treści.
● Prowadź własny słownik trudnych pojęć.
● Unikaj ściągania definicji z Internetu.
● Notując definicję, zawsze podawaj źródło, z którego pochodzi.
● Zapisuj różne wersje definicji tego samego pojęcia.
Pokaż język –czyli sztuka unikania błędów
Prace powinno się pisać językiem dostosowanym do wymogów, oczekiwań i doświadczenia potencjalnego czytelnika. Inne bywają więc pod tym względem teksty naukowe (rozprawy na stopień: semestralne, licencjackie, magisterskie, doktorskie, artykuły do czasopism fachowych, referaty konferencyjne, monografie itp.), opracowania dydaktyczne (abecadła, podręczniki, poradniki przeznaczone dla uczniów i studentów), prace popularnonaukowe (opracowania tematyczne popularyzujące jakiś obszar wiedzy, leksykony), publicystyczne (małe formy do serwisów tematycznych w prasie, Internecie itp.) – a jeszcze inne zbiory „nieuczesanych” refleksji do gazetki studenckiej albo gabloty kółka poetyckiego.
W każdym przypadku tekst powinien być wolny od błędów ortograficznych, gramatycznych i stylistycznych. W miarę możliwości powinien być też pozbawiony naleciałości współczesnej kultury masowej, chyba że pisze się… branżowy artykuł do „Machiny” lub plotkarski felieton do „Pudelka”, gdzie nie grozi zły stopień, a forumowicze i tak, bez względu na treść, ostro go skrytykują.
Błędy
Nie ma uniwersalnego standardu języka tekstów przedkładanych do oceny. Wśród oceniających (zarówno nauczycieli szkół różnego stopnia, jak i recenzentów prac naukowych czy literatury pięknej) bywają konserwatywni puryści językowi, którzy nie dopuszczają odstępstw od kanonów wyrażonych w klasycznych opracowaniach językoznawczych. Są też liberałowie wychodzący z założenia, że język można uznać za poprawny, skoro tylko spełnia funkcję komunikacyjną, to jest pozwala skutecznie porozumiewać się. Nie wiedząc, z którym z tych podejść identyfikuje się osoba zadająca Ci pracę, staraj się znaleźć złoty środek.
Zmorą piszących i sprawdzających prace są błędy ortograficzne i gramatyczne. Jeżeli nie otrzymało się dobrych podstaw od rodziców lub w szkole na lekcjach języka polskiego, to zwykle trudno jest poprawnie mówić i pisać, bo język boiska i mediów jest daleki od ideału. Nie ufaj narzędziom sprawdzającym ortografię i gramatykę w komputerowym edytorze tekstów. Zwłaszcza w wersji podstawowej, to jest nieuzupełnianej na bieżąco przez doświadczoną osobę pracującą dłużej z programem, narzędzia te nie rozpoznają wielu błędów. Aby „nauczyły się” to robić, trzeba je systematycznie dopracowywać. Poza tym, by poprawić błędy zauważone przez program, należy znać właściwą wersję wyrazu czy wyrażenia. Gdy do komputerowego słownika wpisze się wersję błędną i zatwierdzi, to wszystkie następne teksty edytor „poprawi” zgodnie z wpisanym wzorcem. Jeśli więc nie znasz ortografii i gramatyki, nie jesteś w stanie samodzielnie wybrnąć z kłopotu – sprawdź każdy wątpliwy wyraz w odpowiednim słowniku albo po prostu poproś o pomoc koleżankę studiującą filologię polską. Stara zasada „kto pyta – nie błądzi” sprawdza się tutaj w stu procentach!
Język mediów
Język mediów
Tworząc tekst o charakterze naukowym czy popularnonaukowym, unikaj języka środków masowego komunikowania zwłaszcza prasy młodzieżowej (np. „Bravo Girl”, „Dziewczyna”, „Twist” itp.) i plotkarskich mediów elektronicznych. Stosują go często, aby szybko i „z pazurem” przekazać wiadomości skierowane do wybranego grona odbiorców. Niestety, od kiedy do redakcji serwisów informacyjnych zaczęto przyjmować chętnych bez wykształcenia dziennikarskiego lub filologicznego, a w rozgłośniach radiowych zniesiono egzaminy na kartę mikrofonową (aby je zdać, należało wykazać się wiedzą ogólną i świetną znajomością polszczyzny), błędy językowe pojawiają się coraz częściej także w czasopismach, audycjach i programach stacji i rozgłośni publicznych. Niekiedy ich źródłem są politycy, artyści, bohaterowie reportaży czy sami dziennikarze nieprzywiązujący wagi do poprawnego wysławiania się.
Brak specjalistycznej korekty wypowiedzi reporterów, możliwości wycięcia z materiału błędnych sformułowań (nie wolno wszak „cenzurować” słów głowy państwa) oraz celowe, wręcz złośliwe z powodów politycznych upowszechnianie wpadek językowych osób znanych doprowadziły do utrwalenia wielu niepoprawnych form, na które z czasem przestano zwracać uwagę, a nawet zaakceptowano jako zwyczajowo dopuszczalne.
Ponadto wskutek stereotypowego przekonania, że wszystko, co wydrukowano, powiedziano w telewizji lub radiu, jest poprawne, wzór do powszechnego użytku stanowią też potoczne wyrażenia zamieszczane na forach dyskusyjnych, przesyłane przez potencjalnie nieograniczoną rzeszę posiadaczy telefonów komórkowych czy komputerów z dostępem do Internetu. Komuś, kto kształtuje swój język, opierając się na przekazie medialnym, niekiedy trudno jest wyzbyć się takich naleciałości, co daje się zauważyć w jego pracach pisemnych. Jak pisze wybitny dziennikarz, publicysta i tłumacz Adam Szostkiewicz,
Jeszcze nie chamstwo, choć już wulgaryzację mamy w mediach. Przez wulgaryzację rozumiem wtargnięcie polszczyzny pospolitej, ćwierćinteligenckiej w obieg publiczny. Zbudowanie dłuższego i poprawnego zdania, użycie słowa spoza zasobu Basic Polish (ok. 1500 wyrazów) przekracza możliwości wielu bohaterów modnych programów w radiu i telewizji. Że w mowie polityków roi się od błędów gramatycznych, leksykalnych, że źle wymawiają, akcentują i intonują, nie panują nad wypowiedzią, tylko ona panuje nad nimi – to wiadomo powszechnie. […] Co gorsza, do mediów głównego nurtu, wywiadów i konferencji prasowych przenika język prasy brukowej […]. Tak więc jedni ciągną w dół drugich i chyba nawet nie dostrzegają, że jest to społecznie toksyczne, bo daje alibi bezrefleksyjnej degradacji języka36.
Język polityków
Wzorowanie się więc zwłaszcza na medialnych wypowiedziach polityków może być zgubne. Mirosław Karwat, analizując ich język, wyróżnia wiele postaci pustosłowia: pięknosłowie (uwznioślanie wszystkiego, nawet spraw pospolitych), wielosłowie (niepotrzebne mnożenie słów), wodosłowie (rozwadnianie i rozmywanie treści), półsłowie (uciekanie się do półprawd, niedookreśleń, niedomówień) oraz ostrosłowie (nadużywanie mocnych słów)37. Można by tu jeszcze dodać wodosłowie lub słowotok, czyli mówienie i pisanie o czymkolwiek, czasem bez sensu, byle dużo i często. Lepiej unikać tych odmian „słowia” podczas pisania prac.
Konkrety
Charakterystycznym elementem kultury języka dziennikarzy, często beztrosko przejmowanym przez niedoświadczonych autorów prac pisemnych, jest zbytnia ogólność sformułowań. Czy jesteś w stanie określić, ile to jest: dużo, bardzo, znacznie, albo przeciwnie – niedużo, niebardzo, nieznacznie? Niektórzy uzupełniają je jeszcze bardziej „zrozumiałymi” wyrazami, na przykład: wyjątkowo, niezbyt, generalnie, niezwykle, wybitnie itp. O ile takie wyrażenia są dopuszczalne w publicystyce czy mowie potocznej, to w pracach naukowych, gdzie wszystko powinno się ująć w sztywne ramy metodologii, a więc wyrazić w postaci liczb, procentów, jednostek miar i wag, takie określenia są mało precyzyjne i w związku z tym niedopuszczalne. Jeśli więc piszesz, że słoń jest duży, to musisz podać bardziej szczegółowe dane – wzrost, obwód, wagę itp., i wyrazić to w centymetrach, tonach, lub porównując z oczywistymi przedmiotami.
Mistrzowie, dzięki wielkiemu doświadczeniu, mogą sobie pozwolić na zabawę słowem i wplatanie