arystokratyczny egzemplarz, a kiedy już będzie po weselisku i rytualnym zapłodnieniu, zostawi ją w jej rodowym zameczku na prowincji, sam zaś wróci do Londynu, by na nowo podjąć swą misję.
– Aż do tego stopnia opętany jest seksem? – spytała przyjaciółka, nie kryjąc ekscytacji.
– Tu nie chodzi o seks, moja droga, tylko o jego stosunki z ojcem. Jay chciałby mieć ojca wyłącznie dla siebie i wydaje się to najważniejszym celem jego życia. Reszta mało się liczy.
– Boi się, że może nie przejąć firmy?
– Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć. Byłam raz umówiona z nim na obiad, lecz tego samego dnia przed południem nieopatrznie mu wspomniałam, że Bram zamierza spędzić ten weekend u mojej kuzynki, a jego starej przyjaciółki. Jay bez słowa usprawiedliwienia czy przeprosin odwołał obiad, po czym dowiedziałam się od tejże kuzynki, że zwalił się jej na głowę w kilka godzin po przyjeździe Brama, zostając niemal na całe dwa dni pod pretekstem przedyskutowania z ojcem jakichś nie cierpiących zwłoki spraw zawodowych.
– Przypuszczam, że gdyby Bram się ożenił i miał z tego małżeństwa dzieci, Jay siłą rzeczy poniósłby znaczne straty majątkowe. A poza tym Bram, choć nie ma opinii rozpłodowego ogiera, jest moim zdaniem bardzo, ale to bardzo seksownym mężczyzną...
Ognista czarnulka skinęła głową na znak potwierdzenia i coś zaczęła mówić, lecz Bram już dłużej nie chciał podsłuchiwać. Zasłyszana ocena jego osoby bardziej go rozbawiła, niż połechtała jego męską próżność.
Doprawdy, nie mógł pochwalić się wieloma podbojami, poza tym swoje sporadyczne kontakty z kobietami utrzymywał niemal w konspiracji. Ta praktyka miłosnej tajemnicy mogłaby wielu osobom wydawać się nawet pasjonującą przygodą, na niego jednak działała przygnębiająco.
Każda znajomość kończyła się mniej więcej tak samo. Kochanka zaczynała irytować się i niecierpliwić, następnie zaś zadręczać go pytaniem, dlaczego ukrywa ich stosunek przed synem. Kiedy zaś Bram, podobnie jak ona zmęczony sekretem, decydował się na ujawnienie związku, do akcji włączał się Jay, którego przemyślne zabiegi przynosiły wkrótce określone skutki – kochanka wycofywała się.
– Kocham cię, Bram – powiedziała jedna z tych skazanych przez Jaya na niebyt. – Masz wszystko, czego pragnę i co lubię u mężczyzny. Przebywanie z tobą daje mi szczęście. Jay jednak odbiera mi wszystko, co od ciebie otrzymuję.
– Dlaczego nie umieścisz go w jakiejś szkole z internatem? – zapytała go inna.
Zależało mu na niej i rozumiał ją, lecz mimo to stanowczo odrzucił ten pomysł.
Już i tak skrzywdził Jaya w dostatecznym stopniu. Dodatkowe karanie go w ogóle nie wchodziło w rachubę. Próbował za wszelką cenę wyzwolić go z jego strachu. Przede wszystkim na różne sposoby przekonywał syna, że nikt i nic nie jest w stanie odebrać mu jego ojcowskiej miłości. Miłość do kobiety i miłość do dziecka, mówił, to dwie całkiem różne rzeczy, które nie wchodzą ze sobą w sprzeczność, a przeciwnie, mogą wspaniale się uzupełniać.
Jay nie wierzył jego słowom. Nie chciał mu uwierzyć. Nie zamierzał wypuścić go z rąk.
Być może sprawy ułożyłyby się inaczej, gdyby on, Bram, uwikłał się w naprawdę głęboką i namiętną miłość. Ale już dawno, przez wzgląd na Jaya, nauczył się tłumić porywy serca i zmysłów, aż wreszcie stało się to dla niego przyzwyczajeniem.
Nie był cynikiem, ale nie mógł oprzeć się poczuciu, że kobietom, które upatrzyły go sobie, nie chodziło tylko o jego męskie walory. Dzięki prasie, i to zarówno brukowej, jak i finansowej, jego ogromny majątek nie był dla nikogo żadną tajemnicą.
Zaczął dorabiać się pieniędzy jeszcze jako student Cambridge. Koledzy namawiali go, żeby poszedł w ich ślady i znalazł sobie stałą pracę z comiesięczną pensją w jednej z licznych firm komputerowych, które wyławiały najlepszych absolwentów.
Bram ani myślał czekać, aż zostanie wyłowiony. Potrzebował pieniędzy dla siebie i Jaya. Potrzebował też jednak czasu. Wolał zachować pozycję wolnego strzelca, z mniejszymi, być może, dochodami, lecz za to z możliwością przebywania w domu.
To właśnie Helena, przyjaciółka z lat studenckich, podpowiedziała mu, żeby założył własne przedsiębiorstwo. Zawsze miała główkę do interesów!
Nie tak jak Plum lub jej ojciec.
Helena nadała swojej córce piękne imię Victoria, ale Flyte MacDonald, jej pierwszy mąż – potężny, rudowłosy i lewicujący Szkot, którego poślubiła wbrew woli rodziców – natychmiast zmienił je na Plum, i tak już pozostało.
Plum urodziła się chyba jedynie po to, żeby świat się przekonał, jak rozkosznie słodkie, uwodzicielskie i zniewalające mogą być małe dziewczynki.
Flyte był rzeźbiarzem, który z czasem dorobił się sławy i uznania. Helena rozwiodła się z nim, gdy ich córka miała trzy latka. Potem wyszła za Jamesa, któremu urodziła dwie córki. Żadna z nich nie mogła równać się z Plum.
Ukończywszy szesnaście lat, Plum obwieściła, że porzuca szkołę i przeprowadza się do ojca.
Helena, zazwyczaj uosobienie spokoju i opanowania, wpadła w prawdziwą furię. Trzęsła się jeszcze wówczas, gdy opowiadała o swoim kłopocie Bramowi.
– Oczywiście, wszystkiemu winny jest Flyte. To on ją do tego podbechtał. A dla Plum im bardziej niezwyczajnie, tym ciekawiej. Były problemy, wiesz, z chłopakami w szkole. James zainterweniował i jakoś wszystko rozeszło się po kościach. A teraz ona tak się nam odpłaca. I co ludzie powiedzą, kiedy już stanie się głośne, że Plum przeprowadziła się do ojca? Flyte przebija swobodą prowadzenia się nawet paryską bohemę z początku stulecia. Gorszą reputacją, doprawdy, już nie można się pochwalić.
– Jest jej ojcem, Heleno – przypomniał Bram. W głębi duszy podejrzewał, że nieunormowane życie Flyte'a, które Plum siłą rzeczy będzie musiała dzielić, bardzo prędko ją zmęczy.
Flyte mieszkał w niewielkim segmencie na obrzeżach Chelsea, który kupił po rozwodzie z Heleną. On, artysta, nie mógł sobie wybrać gorszego sąsiedztwa. Wokół siebie miał niemal samych przedstawicieli klasy średniej, konwencjonalnie układnych i przestrzegających wszystkich społecznie usankcjonowanych norm. Na tym morzu przyzwoitości mieszkanie Flyte'a było wysepką rozpusty, pijaństwa i pracy artystycznej.
Sąsiad przez ścianę, makler londyńskiego City, pewnego razu zapukał do niego ze skargą. Wyznał, iż boi się, że jego dzieci, wrażliwe i podatne na wpływy, mogą jeszcze złapać bakcyla tej artystycznej rozwiązłości, po czym dorzucił prośbę, by modelki Flyte'a nie myliły drzwi jego domu z drzwiami swojego pracodawcy, co, nawiasem mówiąc, zdarzało się nagminnie.
Zamiast przeprosić, Flyte podarował sąsiadowi rzeźbę, przedstawiającą parę splecionych w miłosnym uścisku nagich kochanków, których twarze charakteryzowało zastanawiające podobieństwo do twarzy sąsiada i jego szanownej małżonki.
Nie uszło ono uwagi maklera, który sam już nie wiedział, czy rąbnąć rzeźbiarza w zęby, czy też podziękować i przyjąć podarunek. Nie chcąc awantury, zdecydował się na to drugie. Wróciwszy jednak do domu, natychmiast ukrył bezwstydną rzeźbę na samym dnie stojącego w piwnicy kufra.
Jak przewidział Bram, Plum długo nie wytrzymała z ojcem, który zachował się bardzo rozsądnie i nie pozwolił jej na opuszczenie szkoły.
Plum wprawdzie wróciła do matki i Jamesa, ale kłopoty z nią bynajmniej się nie skończyły.
– Wiem, że wiele się zmieniło od czasów naszej młodości – powiedziała Helena podczas jednego z