Greg McKeown

Esencjalista


Скачать книгу

target="_blank" rel="nofollow" href="#n34" type="note">34.

      Frank postępuje w ten sposób, ponieważ zdaje sobie sprawę, że jego ludzie nie mogą wiedzieć, co jest naprawdę ważne, jeśli bez przerwy wiszą na telefonie. Potrzebują przestrzeni, żeby zrozumieć, co jest rzeczywiście istotne. Napisał: „Myślę, że odrobina czasu na zaczerpnięcie oddechu, rozejrzenie się i pomyślenie jest niezwykle ważna. Potrzebujemy takiej klarowności, żeby tworzyć innowacje i się rozwijać”. Co więcej, Frank traktuje zebrania jako papierek lakmusowy pozwalający stwierdzić, że pracownicy poświęcają zbyt wiele czasu na nieistotne sprawy. „Jeśli ktoś nie może przyjść na spotkanie, ponieważ ma za dużo spraw do załatwienia, wtedy wiem, że albo robimy coś nieefektywnie, albo musimy zatrudnić więcej osób”. Jeśli jego ludzie są zbyt zajęci, by myśleć, to po prostu są zbyt zajęci. Koniec, kropka.

      Potrzebujemy przestrzeni, żeby na chwilę uciec od świata i odróżnić kilka ważnych rzeczy od wielu trywialnych. Niestety, w erze ciągłego niedostatku czasu nie udaje nam się uzyskać tej przestrzeni spontanicznie, a tylko w drodze starannego planowania. Jeden menedżer, z którym pracowałem, powiedział mi, że tkwił w pewnej firmie o pięć lat za długo. Dlaczego? Ponieważ był tak zajęty pracą, że nie miał czasu na zastanowienie, czy w ogóle chce w niej pracować. Codzienne obowiązki nie pozwalały mu zrobić kroku w tył, aby ocenić sytuację z dalszej perspektywy.

      Podobnie wiceprezes dużej globalnej firmy z sektora nowoczesnych technologii powiedział mi, że spędza 35 godzin w tygodniu na zebraniach. Tak bardzo go zajmują, że nie może znaleźć nawet jednej godziny w miesiącu, żeby pomyśleć strategicznie o własnej karierze, nie mówiąc już o planowaniu rozwoju organizacji. Zamiast znaleźć czas na rozmowę i dyskusję o tym, co naprawdę się dzieje i co powinno się wydarzyć, trwoni go na niekończące się prezentacje i sztywne, jałowe konwersacje, podczas których nie podejmuje się żadnych decyzji.

      Zanim ocenisz, co jest ważne, a co nie, musisz najpierw zbadać dostępne opcje. Podczas gdy nieesencjaliści reagują automatycznie na najnowszy pomysł, wykorzystują bez namysłu nadarzającą się okazję albo odpowiadają na ostatniego e-maila, esencjaliści świadomie tworzą przestrzeń dla eksploracji i rozmyślań.

Przestrzeń dla projektowania

      O tym, jak dużą wartość ma tworzenie przestrzeni do eksplorowania życia przekonałem się podczas współpracy z d.school na Uniwersytecie Stanforda (oficjalna nazwa tej jednostki to Hasso Plattner Institute of Design at Stanford). Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem po wejściu do pokoju, w którym miałem prowadzić kurs, był brak tradycyjnych krzeseł. Zastępowały je sześciany z pianki, na których można było usiąść – dość niewygodne, o czym szybko się przekonałem. Podobnie jak wszystko inne w d.school ta aranżacja wnętrza była celowa. Sześciany miały skłaniać studentów do wstawania, chodzenia po sali i rozmawiania ze wszystkimi, a nie tylko z sąsiadem siedzącym po prawej lub lewej stronie. O to właśnie chodziło. Szkoła wykorzystała przestrzeń fizyczną do zachęcania ludzi do wypróbowywania nowych sposobów nawiązywania interakcji i myślenia.

      W tym celu stworzono także kryjówkę o nazwie „Booth Noir” („Czarna budka”). To maleńki pokój świadomie zaprojektowany w taki sposób, aby mieściły się w nim najwyżej trzy osoby. Nie ma w nim okna, jest dźwiękoszczelny i celowo pozbawiony wszelkich czynników rozpraszających. Scott Doorley i Scott Witthoft napisali o nim w książce Make Space, że jest „bardziej niż mało technologiczny. Jest absolutnie nietechnologiczny”. „Czarna budka” jest ukryta gdzieś na parterze. Jak piszą Doorley i Witthoft, znajduje się przy drodze prowadzącej donikąd35. Jedynym powodem, dla którego ludzie do niej chodzą, jest chęć pomyślenia w spokoju. Dzięki tej przestrzeni do namysłu i skupienia studenci mogą spojrzeć na różne zagadnienia z dystansem i większą jasnością umysłu.

      Z jakiegoś powodu ludzie mają błędne skojarzenia ze słowem „skupienie”. Podobnie jak w przypadku wyboru, ludzie traktują je jak coś w rodzaju rzeczy, którą można mieć. Jednak skupienie to także coś, co robimy.

Aby się skoncentrować, musimy uciec w skupienie.

      Kiedy mówię „skupienie”, nie chodzi mi tylko o wybór jakiejś kwestii lub możliwości i obsesyjne rozmyślanie o niej. Mam na myśli stworzenie przestrzeni do eksploracji stu kwestii i możliwości. Esencjalista skupia się tak, jak skupia się ludzki wzrok: nie uczepia się jednego przedmiotu, lecz nieustannie dostosowuje się i adaptuje do pola widzenia.

      Podczas niedawnego pobytu w d.school (w innej sali pozbawionej krzeseł i stolików, za to ze ścianami pokrytymi białymi tablicami sięgającymi od podłogi do sufitu i oklejonymi karteczkami Post-it we wszystkich wyobrażalnych kolorach) spotkałem się z Jeremym Utleyem. Razem prowadzimy nowatorskie zajęcia, którym Jeremy w przebłysku geniuszu nadał nazwę „Esencjalistyczne projektowanie życia”.

      Jedynym celem naszych zajęć jest stworzenie dla studentów przestrzeni, w której mogą projektować własne życie. Co tydzień mają usankcjonowany harmonogramem studiów czas na myślenie. Zmuszamy ich do wyłączenia laptopów i smartfonów oraz włączenia umysłów na cały regulator. Dostają zadania sprzyjające trenowaniu umiejętności celowego odróżniania nielicznych istotnych rzeczy od wielu dobrych. Nie musisz studiować w d.school, żeby ćwiczyć ten nawyk. Wszyscy możemy się nauczyć kreowania przestrzeni w życiu.

Przestrzeń do koncentracji

      Pewien znajomy dyrektor jest bardzo inteligentny i zmotywowany, ale nie skupia się ani na chwilę. Przez cały czas śledzi, co się dzieje na Twitterze i Facebooku, co chwila sprawdza pocztę elektroniczną i jednocześnie prowadzi kilka rozmów przez komunikator internetowy. Chcąc stworzyć dla siebie przestrzeń wolną od czynników rozpraszających, poprosił kiedyś asystentkę o odłączenie kabla internetowego od jego komputera. Szybko jednak znalazł inne sposoby, żeby podłączyć się do sieci. Kiedy więc pojawiły się problemy z ukończeniem pewnego szczególnie dużego projektu, uciekł się do desperackiego rozwiązania. Oddał asystentce swój telefon i pojechał do motelu pozbawionego dostępu do internetu. Po ośmiu tygodniach pustelniczego życia zdołał ukończyć projekt.

      Według mnie, to trochę smutne, że ów dyrektor musiał skorzystać z tak drastycznych środków. Jednak choć metoda może i była skrajna, nie mogę kwestionować jego intencji. Wiedział, że aby dać z siebie jak najwięcej, podczas realizacji zadania musi stworzyć przestrzeń do nieskrępowanego myślenia.

      Pomyśl o sir Isaacu Newtonie. Poświęcił dwa lata na pracę nad Principia Mathematica, słynnym dziełem o powszechnym ciążeniu i trzech zasadach dynamiki. Ten okres niemal całkowitej samotności okazał się kluczowy dla późniejszego przełomu w fizyce, który ukształtował sposób myślenia o nauce w następnych trzystu latach.

      Richard S. Westfall napisał: „W czasie gdy był gwiazdą, zapytano Newtona o to, w jaki sposób odkrył prawo powszechnego ciążenia. »Myśląc o nim przez cały czas« – odparł. Mówiąc »przez cały czas« miał na myśli »wyłącznie« albo »prawie wyłącznie«”36. Innymi słowy, Newton stworzył przestrzeń do intensywnej koncentracji i w tej przestrzeni pozbawionej zakłóceń mógł badać najważniejsze elementy wszechświata.

      Zainspirowany przez Newtona przyjąłem podobne, choć może mniej ekstremalne, podejście do pisania tej książki. Rezerwowałem sobie osiem godzin dziennie na pisanie, od piątej rano do trzynastej przez pięć dni w tygodniu. Przede wszystkim nie korzystałem w tym czasie z poczty elektronicznej ani z telefonu, nie umawiałem się z nikim w tych godzinach i nie pozwalałem, by mi przeszkadzano aż do trzynastej. Nie zawsze udało mi się zachować dyscyplinę, ale i tak efekty były bardzo zadowalające. W poczcie elektronicznej ustawiłem