prosty.
(N5) Jedynym czynnikiem, który spełnia warunek (N4), jest coś, co jest samym istnieniem. Tylko coś, co jest samym istnieniem, jest absolutnie proste oraz może sprawiać istnienie i/lub pochodne od niego działanie czegokolwiek poza sobą.
(N6) Proste samo-istnienie jest dokładnie jedno, gdyż dwa różniące się od siebie samo-istnienia nie byłyby samym istnieniem (ponieważ składnik je różnicujący musiałby być różny od istnienia i prowadziłby do złożenia między istnieniem a czymś innym).
Argument rozpoczyna się od stwierdzeń (N1) i (N2), które mógłby zaakceptować współczesny filozof uprawiający swą profesję w kontekście nauki. Przesłanka (N3) może stanowić dla niego istotną trudność. Jednak jeśli godzimy się na rozważania metafizyczne, możemy zauważyć, że uznanie cząstek elementarnych współczesnej fizyki za ostateczne eksplanansy nie jest konsekwentne. Skoro wyjaśnianie jest skorelowane z postulowaniem (zdolnych do działania) przedmiotów prostszych, ostateczne wyjaśnienie musi odwoływać się do (zdolnych do działania) przedmiotów absolutnie prostych. Spekulacja metafizyczna (wyrażona w pozostałych krokach argumentu) każe identyfikować je z jedynym czymś, co jest samo-istnieniem. Owszem, idąc tropem Leibniza, możemy powiedzieć, że najprostsze jest nic. Nic jednak nie jest zdolne do jakiegokolwiek działania lub wytwarzania. W przeciwieństwie do niego samo-istnienie – choć niemal równie proste i niemal pojęciowo nieuchwytne – może działać, a zwłaszcza sprawiać istnienie poszczególnych złożonych rzeczy.
Powyższy argument nazywam – za Feserem (2017, s. 69–86), który rekonstruuje go dziś w inny sposób – neoplatońskim, gdyż jego konkluzja identyfikuje absolut z czymś analogicznym do prostej neoplatońskiej jedni (co wyklucza jego identyfikację z wielorako złożonym światem). Zauważmy, że w tej tradycji filozoficznej absolut odznacza się wprost takimi określeniami Boga religii jak jedyność, doskonałość i zasługiwanie na religijną cześć. Owszem, poważny problem może się wiązać z prostotą, która czyni absolut czymś wyjątkowo nieporównywalnym z jakimkolwiek znanym nam bytem, a w szczególności z jakąkolwiek znaną nam osobą. Takie są jednak koszty poszukiwania ostatecznej rzeczywistości. (Niektórzy neoplatonicy wiązali je z ograniczaniem się do negatywnej charakterystyki absolutu: jest on wyłącznie prostą jednością, w sensie nie-wielości, a wszystkie inne określenia – nawet samo-istnienie – są wobec niego ułomnymi przybliżeniami). Koszty te można złagodzić analizami wykazującymi, że jedyną analogią działającego bytu absolutnie prostego jest osoba (byty fizyczne są złożone, a byty idealne nie działają). Co więcej, istnieją różne próby pokazania – przy założeniu, że nie wszystkie osoby muszą być takie jak my – spójności pojęcia absolutnie prostej osoby (działanie takiej osoby może być opisywane wyłącznie poprzez jego aktualne lub możliwe skutki, a nie jej zachowania). Oczywiście, te próby mają swoje granice. Jak pisze znawca tematyki:
Wydaje się, że problemu pogodzenia prostoty z wolnością nie można nawet sensownie postawić. […] nie wiemy, jak realizuje się prosta wolność Boga (Piwowarczyk 2017, s. 392).
Fakt ten jednak paradoksalnie upodabnia filozoficzne pojęcie absolutu-jedni do religijnego pojęcia Boga, które zawiera moment tajemnicy.
4.5. Argument tomistyczny – argument z różnicy między rzeczą a jej istnieniem
Nazwanie absolutu-jedni samo-istnieniem (ipsum esse) zbliża powyższy argument do oryginalnego argumentu św. Tomasza z Akwinu (1994, s. 32–38) z De ente et essentia (mającego swe echa w tzw. trzeciej i czwartej drodze). Jego najciekawszą współczesną rekonstrukcję i obronę – w dyskusji z logiką i ontologią G. Fregego – podał B. Miller. Punktem wyjścia tej rekonstrukcji jest następujący paradoks istnienia:
Istnienie Sokratesa jest niekompletne w aspekcie indywiduacji, ponieważ nie ma swojej własnej indywiduacji, lecz tylko dzięki Sokratesowi. Sokrates zaś sam jest niekompletny w aspekcie aktualności, ponieważ nie ma własnej aktualności, lecz tylko dzięki swemu istnieniu (Miller 1996, s. 60).
Według Millera istnienie jest podobne do własności (dowolnego empirycznie dostępnego nam) przedmiotu przez to, że:
(T1) Przedmiot indywidualizuje lub ogranicza istnienie, czyniąc je istnieniem określonej rzeczy.
Z drugiej jednak strony:
(T2) Indywidualizacja istnienia przez przedmiot nie może zachodzić, o ile on nie istnieje.
Konfrontacja tez (T1) i (T2) prowadzi do pytania, jak może istnieć cokolwiek, w czym zachodzi rozbieżność indywidualizacji i aktualizacji – różnica między (tą a tą) rzeczą a jej istnieniem. Przecież istnienie takiej rzeczy, choć jest przez nią indywidualizowane czy ograniczane do bycia-Sokratesem lub czymkolwiek innym, w niej się nie zawiera. Aby jej istnienie było możliwe, musi być prawdą, że:
(T3) Istnieje byt, w którym nie zachodzi rozbieżność indywidualizacji i aktualizacji – byt, który jest czymś, co w zerowym stopniu ogranicza istnienie.
Byt taki „musi być tym samym, co jego istnienie” (Miller 1992, s. 117), czyli – używając terminologii Tomasza – musi być ipsum esse (samo-istnieniem). Należy go rozpatrywać nie tylko jako prosty absolut-jednię, lecz także jako coś, dzięki czemu istnieją dowolne rzeczy różne od niego. Bez względu na to, jak wiele jest tych rzeczy i jakie związki kauzalne występują między nimi, nie mogą one istnieć i działać bez niego.
Czy można powiedzieć coś więcej o tym bycie? Miller – za Tomaszem – broni (wbrew dominującemu nurtowi) tezy, że pojęcie istnienia jest najbogatszym z pojęć, a „istnienie jest doskonałością wszystkich doskonałości” (zob. wyżej 3.2.b). Dzięki tej tezie może utrzymywać, że nieograniczone samo-istnienie jest identyczne z wszystkimi czystymi doskonałościami, a więc z wszystkimi nieograniczonymi doskonałościowymi własnościami. (Jest to możliwe, gdyż wszelkie predykaty i ich odpowiedniki mają analogiczny charakter, dopuszczający ich radykalną modyfikację w swych ekstremalnych egzemplifikacjach). Jeśli dodatkowo zauważymy, że nieograniczonymi doskonałościami mogą być wyłącznie doskonałości transcendentalne (powszechnobytowe) i osobowe (gdyż pozostałe występować mogą tylko w sposób ograniczony), można zgodzić się na tezę:
(T4) Bóg jest identyczny z prostym absolutem-jednią oraz z nieograniczonym samo-istnieniem, oraz z wszechmocą, oraz z wszechwiedzą, oraz z wszechdobrocią.
Powyższa teza, choć spójna z przyjętymi założeniami, narusza nasze ontologiczno-kategorialne przyzwyczajenia. Trudno jednak spodziewać się czegoś innego po dyskursie, który dotyczy rzeczywistości radykalnie nas przekraczającej.
5. Pozostałe argumenty
Powyższa prezentacja potwierdza, że komponent empiryczny argumentu kosmologicznego nie jest duży (ogranicza się do pewnej globalnej cechy świata lub jego zawartości), a jego wartość zależy od akceptacji określonego pojęcia ostatecznego wyjaśnienia. W tym sensie jest to argument sensu stricto metafizyczny. Istnieje jednak wiele argumentów, które przez odwołanie do bardziej lokalnych (lub łatwiej uchwytnych) danych oraz przez poszukiwanie ich najlepszego (a nie jedynego i spekulatywnego) wyjaśnienia, przybliżają się do procedur stosowanych w naukach empirycznych.
Niżej – korzystając z modus tollendo tollens (i prawa podwójnej negacji) – przedstawię pięć takich argumentów. W argumentach tych hipoteza teistyczna jest traktowana jako najlepsze wyjaśnienie dla wybranych fenomenów. Zdaję sobie sprawę, że krótki komentarz do każdego z nich nie wystarcza do obrony ich przesłanek. (Notabene przesłanka implikacyjna, dla uproszczenia, jest każdorazowo sformułowana mocniej niż wymaga tego idea najlepszego – nie jedynego! – wyjaśnienia). Chcę tu tylko skłonić czytelnika do zauważenia,