Frederick Forsyth

FOX


Скачать книгу

Haker, który chciałby zakłócić działanie systemu, musiałby jednocześnie przejąć kontrolę nad pięcioma odrębnymi satelitami, co jest niemożliwe.

      Nachimow ruszył ustalonym kursem. Miał opuścić Morze Białe i skierować się na północ, na Morze Barentsa, a następnie na północny zachód. Zwróciwszy się bakburtą ku norweskiemu Przylądkowi Północnemu, miał następnie wypłynąć na północny Atlantyk i dalej podążyć na południe, wzdłuż wybrzeży Norwegii. Nad kursem czuwał sternik, ale jego udział nie był niezbędny. Komputery utrzymywały okręt na linii stu sążni, pilnując kursu. Tak było przez pięć dni.

      Przenikliwe zimno skutego lodem Morza Białego i Przylądka Północnego stopniowo ustępowało, a na niebie mocniej świeciło słońce. W przerwach między wachtami marynarze spacerowali po pokładzie i cieszyli się orzeźwiającym powietrzem. Po stronie bakburty co jakiś czas wyłaniały się z mgły góry otaczające fiordy Tromsø, gdzie w 1944 roku brytyjskie lotnictwo zatopiło potężny niemiecki pancernik Tirpitz. Archipelag Lofoty został w tyle.

      W tym momencie Nachimow mógłby skręcić na zachód, na otwarte wody północnego Atlantyku, omijając Wyspy Brytyjskie na wschodzie i kierując się na południe, by okrążyć Przylądek Dobrej Nadziei w drodze do krajów Orientu. Ale kurs został wyznaczony kilka tygodni wcześniej w Moskwie przez samego Wożdia.

      Nachimow miał płynąć dalej na południe przez Morze Północne, pomiędzy Danią a Szkocją, po czym przedostać się na najbardziej zatłoczony morski szlak handlowy świata: kanał La Manche. Wyglądając z okna swojego gabinetu na Ogród Aleksandrowski, rozciągający się poniżej zachodniej ściany Kremla, Wożd’ przekazał jednoznaczne rozkazy admirałowi Floty Północnej.

      Admirał Nachimow miał popłynąć kanałem La Manche aż do Cieśniny Kaletańskiej, wśród uciekających mu z drogi jednostek. Niech ci przeklęci Brytyjczycy zasiądą przy swoich oknach panoramicznych w Ramsgate, Margate, Dover i Folkestone, by podziwiać potęgę nowej Rosji i jej okręt górujący nad nędzną brytyjską flotą, która będzie go eskortowała na południe.

* * *

      Ósmego dnia po wypłynięciu ze stoczni Siewmasz marynarze na pokładzie Nachimowa wpatrywali się w spienione morze. Daleko na bakburcie Dania przeszła w Niemcy, a Niemcy w Holandię. Po drugiej stronie kryły się we mgle, poza zasięgiem wzroku, płaskie moczary hrabstwa Lincoln.

      W niewielkim mieszkaniu na tyłach Admiralty Arch zadzwonił telefon. Sir Adrian odebrał. Usłyszał zdyszany głos doktora Hendricksa.

      – Po raz drugi w tym roku nie wierzę własnym oczom – oznajmił Hendricks. – Udało mu się. To niewykonalne, a jednak chłopak tego dokonał. Przedostaliśmy się do środka. Do GLONASS-K2. Pięć satelitów. A najdziwniejsze jest to, że nawet nas nie zauważyli.

      – Dobra robota, doktorze. Niech pan się przygotuje. Proszę przez całą dobę być pod telefonem i czekać na dalsze wiadomości.

      Po tej rozmowie sir Adrian zadzwonił do bazy Królewskiej Marynarki Wojennej na obrzeżach dzielnicy Northwood w północno-zachodnim Londynie. Obsługa była już uprzedzona.

      – Tak, sir Adrianie.

      – Przyjadę z wizytą. Jutro może być pracowity dzień.

* * *

      Zmierzając do swojego celu, by zostać flagowym okrętem Rosyjskiej Floty Pacyficznej, Admirał Nachimow mógłby bez trudu ominąć Wyspy Brytyjskie, trzymając się na zachód od Irlandii i płynąc poza zasięgiem wzroku, po głębokich opustoszałych wodach. Ale Wożd’ postanowił zakpić z Brytyjczyków, dlatego skierował krążownik na sam środek Morza Północnego, a następnie przez Cieśninę Kaletańską, szeroki na trzydzieści trzy kilometry jeden z najbardziej zatłoczonych morskich szlaków na świecie.

      Cieśninę przecinają dwa szlaki, jeden biegnący na północ, drugi na południe, a ruch morski podlega tam ścisłym regulacjom, żeby uniknąć kolizji. Jak można było przewidzieć, Nachimow mógł się zmieścić, tylko płynąc środkiem. Rosyjskie okręty wojenne już wcześniej uciekały się do takich rozmyślnych prowokacji wobec Zjednoczonego Królestwa.

      Admiralicji nie trzeba było informować o położeniu Nachimowa. Okręt eskortowały dwie fregaty oraz oddział dronów obserwacyjnych z bazy RAF-u w Waddington. Krążownik znajdował się u wybrzeży Norfolk, ale zwalniał, by przeczekać noc, zanim przeprawi się przez Cieśninę Kaletańską. Pozostawił za sobą mielizny Dogger Bank na Morzu Północnym. Echosondy poinformowały załogę, że okręt ma ponad trzydzieści metrów wody pod kilem. Według ustalonego kursu nie powinien wypływać na wody płytsze niż dwadzieścia pięć metrów.

      O świcie znalazł się na wysokości Felixstowe w hrabstwie Suffolk i zwiększył moc silników, uzyskując optymalną prędkość rejsową. Kanał się zwężał i na bakburcie zamajaczyła Belgia. W radiu trajkotały załogi statków handlowych, a rosyjski olbrzym łamał wszystkie zasady.

      Przed nim leżała najwęższa część trasy, Cieśnina Kaletańska. Nachimow zbliżył się do wybrzeży Essex i Kent przy mieliźnie Goodwin Sands. Mądrzy marynarze unikają jej jak ognia. To straszliwie płytkie miejsce. Ale komputery były niewzruszone. Nachimow miał swobodnie pokonać cieśninę i skierować się w stronę Francji.

      Rozdział piąty

      Był piękny wiosenny poranek. Słońce wspinało się po bezchmurnym błękitnym niebie. W nadmorskich miasteczkach i wioskach na południowym wschodzie hrabstwa Kent mieszkańcy, ranne ptaszki, spacerowali nad wodą z psami, lornetkami i aparatami fotograficznymi. Od północy nadciągała ogromna szara bryła krążownika sunącego przez Cieśninę Kaletańską. Cały świat obserwował go za pośrednictwem wizualnych środków przekazu.

      W uroczym nadmorskim miasteczku Deal, oddzielonym od niewidocznej mielizny Goodwin Sands niewielką żeglowną laguną, w której tutejsi rybacy łowią omułki i kraby, mieszkańcy jedli śniadanie przy oknach wychodzących na morze, nie przeczuwając, jaki potwór się do nich zbliża.

      Na mostku kapitan Denisowicz i jego oficerowie stali przy swoich pulpitach sterowniczych i patrzyli z góry na mniejsze jednostki, które usuwały im się z drogi. Daleko w Moskwie Wożd’ oglądał na ogromnym ekranie transmisję na żywo, którą prowadził krążący nad wybrzeżem samolot wyczarterowany przez RT (kiedyś Russia Today), finansowaną przez państwo stację telewizyjną.

      Kiedy Nachimow zaczął zbaczać w prawo, sternik natychmiast skorygował kurs, jednak okręt dalej odbijał na sterburtę.

      Spoglądając ponad dziobem, oficerowie i załoga widzieli barwną zabudowę miasteczka Deal. Pod nimi, w maszynowni, zasilane energią atomową turbiny zaczęły zwiększać obroty. Główny inżynier zakładał, że rozkaz pochodził z mostka.

      – Pięć stopni na bakburtę! – wykrzyknął kapitan Denisowicz do sternika, ale ten już wprowadzał korektę na dotykowym ekranie.

      Dziób przesunął się na tle miasteczka i okręt przyśpieszył. Nachimow nie słuchał poleceń. Nawigator odsunął sternika od przyrządów i przejął kontrolę. Szybko wprowadził niezbędną korektę. Nic się nie wydarzyło.

      Na północy, w Murmańsku, admirał dowodzący Flotą Północną z niedowierzaniem wpatrywał się w zajmujący całą ścianę ekran telewizora.

      – Odzyskać kontrolę nad okrętem! – zawołał.

      Obok niego palce technika tańczyły na pulpicie. Jeśli system sterowania Nachimowa miał awarię, Murmańsk przejmie dowodzenie i przywróci ustalony kurs. Rosyjska technologia nie może zawieść.

      W Northwood młody oficer Królewskiej Marynarki Wojennej obserwował ekran, jednocześnie wprowadzając do komputera nowe rozkazy dla rosyjskiego krążownika.