Frederick Forsyth

FOX


Скачать книгу

i za triumfalną podróż przez pół świata, do Władywostoku, gdzie mieściła się baza główna Rosyjskiej Floty Pacyficznej.

      W następnym miesiącu okręt miał uruchomić dwa potężne silniki atomowe i wypłynąć na Morze Białe.

      Rozdział trzeci

      Kiedy o trzeciej nad ranem zatrzymano całą rodzinę Jenningsów, rodzice byli oszołomieni, ale zarazem posłuszni i gotowi do współpracy. Rzadko komu zdarza się zbudzić o tej porze i zobaczyć wokół łóżka ubranych na czarno mężczyzn z bronią maszynową i twarzami zniekształconymi przez noktowizory. Jenningsowie, przestraszeni, wykonywali wszelkie polecenia.

      Kiedy nadszedł dzień i przybyli do Latimer, w miejsce strachu pojawił się gniew. Nie mogli temu zaradzić ani dwaj żołnierze, którzy towarzyszyli im w podróży, ani grzeczna, ale niezaangażowana obsługa posiadłości. Kiedy więc sir Adrian przyjechał tam w samo południe, w dniu nalotu na dom w Luton, musiał się zmierzyć z falą nagromadzonej wściekłości. Siedział w milczeniu, dopóki Jenningsowie nie wyrzucili z siebie wszystkich pretensji. W końcu spytał:

      – Państwo naprawdę nie wiedzą, tak?

      To uciszyło Harolda Jenningsa. Jego żona, Sue, siedziała przy nim; oboje wpatrywali się w przybysza z Londynu.

      – O czym nie wiemy?

      – Co zrobił państwa syn Luke?

      – Luke? – powtórzyła ze zdziwieniem Sue Jennings. – Przecież on jest nieszkodliwy. Ma zespół Aspergera. To forma autyzmu. Wiemy o tym od lat.

      – Zatem nie zdają sobie państwo sprawy, czym się zajmował, gdy siedział na poddaszu?

      Gniew ustąpił miejsca złym przeczuciom. Dało się to wyczytać z twarzy obojga.

      – Stukał w klawiaturę komputera – odrzekł ojciec. – To jedyne, czym się zajmuje.

      Sir Adrian wyraźnie dostrzegał kryzys dręczący małżeństwo Jenningsów. Harold Jennings chciał mieć zdrowego, pełnego energii syna, który będzie umawiał się z dziewczynami i da ojcu powody do dumy, gdy zagra z nim partyjkę golfa w klubie albo wystąpi w reprezentacji hrabstwa w piłce nożnej bądź rugby. Tymczasem jego syn był nieśmiałym, wycofanym młodzieńcem, który nie potrafił sprawnie funkcjonować w prawdziwym świecie, a dobrze czuł się tylko przed ekranem w zaciemnionym pokoju.

      Sir Adrian jeszcze nie poznał Luke’a Jenningsa, ale krótka rozmowa telefoniczna, którą odbył z doktorem Hendricksem – udającym dekoratora wnętrz, gdy jego oddział patroszył dom w Luton – w czasie podróży limuzyną, przekonała go, że źródłem problemu rzeczywiście jest starszy syn.

      Zaczynał teraz rozumieć, że jasnowłosa czterdziestoletnia matka jest nadopiekuńcza wobec delikatnego syna i będzie go broniła za wszelką cenę. Ten zamknięty w sobie nastolatek najwyraźniej był od niej emocjonalnie uzależniony i komunikował się z zewnętrznym światem wyłącznie za jej pośrednictwem. Gdyby ich rozdzielono – na przykład z powodu ekstradycji do Stanów Zjednoczonych – zapewne całkiem by się rozsypał.

      – No cóż, obawiam się, że dokonał niemożliwego, zważywszy na sprzęt, jaki miał do dyspozycji. Włamał się do serca amerykańskiego systemu bezpieczeństwa, spowodował wielomilionowe straty i potwornie nas wszystkich wystraszył.

      Rodzice wpatrywali się w niego z szeroko otwartymi ustami. W końcu pan Jennings zakrył twarz dłońmi.

      – O Boże – wykrztusił.

      Był pięćdziesięciotrzyletnim biegłym księgowym, który prowadził własną działalność razem z dwójką wspólników. Zarabiał dobrze, choć nie rewelacyjnie, i w weekendy lubił grać z kolegami w golfa. Najwyraźniej nie rozumiał, czym sobie zasłużył na to, że trafił mu się tak słabowity syn, który na dodatek rozwścieczył głównego sojusznika jego ojczyzny, za co groziły mu ekstradycja i więzienie.

      – To niemożliwe! – zaczęła krzyczeć pani Jennings. – Przecież on nigdy nie wyjeżdżał z kraju. Prawie nie opuszczał Luton, a nawet naszego domu, nie licząc wyjść do szkoły. Przeraża go wizja oddalenia się od jedynego miejsca, które zna.

      – Nie musiał – odrzekł Adrian Weston. – Cyberprzestrzeń nie ma granic. Amerykanie nie są w dobrym nastroju i wygląda na to, że zażądają ekstradycji, by postawić państwa syna przed sądem w Stanach Zjednoczonych. W takim wypadku groziłoby mu wieloletnie więzienie.

      – Nie możecie tego zrobić. – Pani Jennings była bliska histerii. – On by tego nie przeżył. Odebrałby sobie życie.

      – Nie pozwolimy na to – dodał ojciec. – Zatrudnię najlepszego londyńskiego adwokata. Będę walczył przed każdym sądem w kraju.

      – Nie wątpię – powiedział sir Adrian. – I zapewne pan wygra, ale ogromnym kosztem. Straci pan dom, pieniądze z funduszu emerytalnego, oszczędności… wszystko pochłoną honoraria adwokackie.

      – To nieistotne – warknęła Sue Jennings. – Nie możecie odebrać mi dziecka i go zabić, a właśnie tak by się to skończyło. To wyrok śmierci. Będziemy z wami walczyć nawet przed Sądem Najwyższym.

      – Proszę zrozumieć, że nie jestem państwa wrogiem. Być może istnieje sposób, by temu zapobiec. Ale będę potrzebował państwa pomocy. Jeśli jej nie otrzymam, niczego nie zdołam zrobić.

      Wyjaśnił Jenningsom sytuację prawną, z którą niedawno zapoznał się na tylnym siedzeniu jaguara. Jeszcze kilka lat wcześniej włamania komputerowe nawet nie były wyszczególnione w brytyjskim kodeksie karnym jako przestępstwo.

      Potem prawo się zmieniło, gdy jeden z hakerskich ataków zmusił parlament do działania. Obecnie włamania komputerowe były uznawane za przestępstwo, ale zagrożone najwyżej czterema latami pozbawienia wolności, choć oskarżony, jeśli okazał skruchę i skorzystał z pomocy dobrego prawnika, a przy tym trafił na wyrozumiałego sędziego, mógł nawet uniknąć więzienia. W Stanach Zjednoczonych kary były znacznie surowsze.

      Z tego powodu ekstradycja mogła się nie powieść – odmówiono jej już w dwóch przypadkach, ku wielkiemu rozgoryczeniu Amerykanów. Poza tym taka sprawa z pewnością odbije się szerokim echem. Ludzie podejdą do niej emocjonalnie. Któraś z gazet może zorganizować zbiórkę pieniędzy na pokrycie kosztów sądowych i ochronić Jenningsów przed czarnym scenariuszem, którym sir Adrian próbował ich nastraszyć.

      Ale oznaczałoby to dwuletnią wojnę okopową z rządem Stanów Zjednoczonych, i to w chwili, gdy międzynarodowy handel, walka z terroryzmem, wyjście Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej oraz coraz agresywniejsza postawa Rosji wymagały zjednoczonego frontu anglo-amerykańskiego.

      Jenningsowie słuchali w milczeniu. W końcu Harold spytał:

      – Czego pan od nas chce?

      – Raczej czego potrzebuję. Odrobiny czasu. Jak dotąd prasa nie dowiedziała się o uszkodzeniu amerykańskich systemów bezpieczeństwa. Ale Amerykanie mają nieustępliwych dziennikarzy śledczych, którzy wkrótce to wykryją. Jeśli ta sprawa ujrzy światło dzienne, narobi mnóstwo szumu. Nawet tutaj medialna gorączka sprawi, że państwa rodzina nie będzie miała chwili wytchnienia, a wasze życie zmieni się w piekło. Być może uda nam się tego wszystkiego uniknąć. Potrzebuję tygodnia. Może nawet mniej. Są państwo w stanie mi to zapewnić?

      – Ale jak? – spytał Harold Jennings. – Ludzie zauważą, że znikliśmy ze swojego domu.

      – Na razie państwa sąsiedzi w Luton są przekonani, że Jenningsowie wybrali się na krótkie wakacje. Panie Jennings, czy mógłby pan skontaktować się ze swoimi wspólnikami i wyjaśnić, że ważne sprawy rodzinne zmusiły pana do natychmiastowego wyjazdu?

      Harold