królowa Wiktoria podarowała innemu prezydentowi. Obok prawej dłoni prezydenta znajdował się czerwony przycisk, służący nie do rozpoczęcia wojny atomowej, tylko do zamawiania kolejnych puszek dietetycznej coli.
Szef sztabu dokonał całkiem zbędnej prezentacji wszystkich obecnych. Każda z tych osób, poza sir Adrianem, była doskonale znana dzięki wielu zdjęciom. Atmosfera w gabinecie była pełna kurtuazji, ale niezbyt serdeczna.
– Panie prezydencie, przekazuję najserdeczniejsze pozdrowienia od premier Wielkiej Brytanii i dziękuję, że zgodził się pan tak szybko mnie przyjąć.
Wielka, starannie ufryzowana blond głowa pochyliła się z oschłą aprobatą.
– Sir Adrianie, zaznaczam, że zgodziłem się na to tylko z szacunku dla mojej przyjaciółki Marjory Graham. Wygląda na to, że jeden z pańskich rodaków wyrządził nam ogromne szkody, więc uważamy, że powinien stanąć przed obliczem sprawiedliwości w naszym kraju.
Sir Adrian wiedział, że wykręty do niczego go nie doprowadzą.
– Rozbita szyba, panie prezydencie – odrzekł krótko.
– Rozbite co?
– Ten młody cybergeniusz, o którego istnieniu nie mieliśmy pojęcia, dostał się do jednej z głównych amerykańskich baz danych jak włamywacz, który rozbija szybę, żeby wejść do środka. Ale kiedy już to zrobił, tylko się rozejrzał. Niczego nie zniszczył, nie dokonał sabotażu, a przede wszystkim niczego nie ukradł. To nie jest drugi Edward Snowden. Nie przekazał niczego naszym wrogom.
Na wzmiankę o Snowdenie czterej Amerykanie zesztywnieli. Doskonale pamiętali, że Edward Snowden, Amerykanin na państwowej posadzie, ukradł ponad milion tajnych dokumentów zapisanych na karcie pamięci i poleciał do Moskwy, gdzie obecnie mieszkał.
– Ale jednak szkody są ogromne – odburknął minister sprawiedliwości.
– Zrobił coś, co uważano za niemożliwe. Co by się stało, gdyby dokonał tego wasz zatwardziały wróg? To tylko rozbita szyba, panowie. Mamy szklarzy. Możemy naprawić szkody. A wszystkie tajemnice są na swoim miejscu. Powtarzam: niczego nie ukradł ani nie zabrał. O ile się nie mylę, piekielny ogień jest zarezerwowany dla zdrajców?
– Więc przyleciał pan zza Atlantyku, żeby prosić nas, byśmy naprawili wszystkie szkody i okazali miłosierdzie, sir Adrianie? – spytał prezydent.
– Nie, panie prezydencie. Przyleciałem z Europy z dwóch powodów. Po pierwsze, mam pewną propozycję.
– To znaczy?
Sir Adrian wyjął z kieszeni na piersi kawałek papieru, podszedł do biurka i położył go przed przywódcą zachodniego świata. Następnie wrócił na swoje miejsce. Wszyscy patrzyli, jak jasnowłosa głowa pochyla się nad kartką. Prezydent się nie spieszył. W końcu wyprostował się i popatrzył na Brytyjczyka. Podał kartkę ministrowi sprawiedliwości, który siedział najbliżej. Kolejno zapoznali się z jej treścią dwaj pozostali mężczyźni.
– Czy to zadziała? – spytał prezydent.
– Jak w przypadku wielu życiowych sytuacji, nie dowiemy się, dopóki nie spróbujemy.
– Wspomniał pan o dwóch powodach tej wizyty – odezwał się sekretarz obrony. – Jaki jest drugi?
– Chcę spróbować zawrzeć układ. Chyba wszyscy czytaliśmy Sztukę robienia interesów.
Mówił o książce napisanej przez prezydenta i dotyczącej realiów biznesu. Prezydent się rozpromienił. Nigdy nie miał dość pochwał za coś, co uważał za swoje arcydzieło.
– O jaki układ chodzi? – spytał.
– Jeżeli otrzymamy zgodę na to… – sir Adrian wskazał kartkę – …postaramy się, żeby dla nas pracował. Oficjalnie zobowiąże się do zachowania tajemnicy państwowej. Będziemy go trzymać w zamkniętym środowisku. Nadzorować jego działania. A jeśli to się sprawdzi i zdołamy pozyskać jakieś informacje, na pewno wam je przekażemy. Wszystkie bez wyjątku.
– Panie prezydencie, nie mamy nawet cienia dowodu, że to może zadziałać – wtrącił sekretarz obrony.
Zapadła głucha cisza. Potem potężna blond głowa podniosła się i zwróciła w stronę ministra sprawiedliwości.
– John, zamierzam się na to zgodzić. Wycofaj żądanie ekstradycji. Niekoniecznie na zawsze. Ale spróbujemy.
Dwie godziny później sir Adrian wrócił na lotnisko. Podróż powrotna była łatwiejsza dzięki wiejącym z zachodu wiatrom. Jego samochód czekał w Northolt. Po drodze Weston zadzwonił do pani premier. Dochodziła północ i Marjory Graham właśnie miała się położyć, nastawiwszy budzik na piątą rano.
Okazało się, że jest wystarczająco rozbudzona, by udzielić mu zezwoleń, jakich potrzebował. Tymczasem gdzieś daleko, w okolicach Archangielska, lód na morzu zaczynał pękać.
Rozdział czwarty
Po wizycie w Waszyngtonie wszystko poszło jak z płatka. Dla mediów sprawa nigdy nie istniała, dzięki czemu zaangażowane w nią osoby mogły spokojnie naprawiać zniszczenia w Fort Meade i instalować nowy – lepszy – system bezpieczeństwa, podczas gdy Brytyjczycy rozmyślali o przyszłości głęboko zaburzonego chłopca, teraz znanego jako Fox.
Waszyngton dotrzymał słowa i dyskretnie wycofał wniosek o ekstradycję, a ponieważ wcześniej nie ogłaszał swoich zamiarów, nie wywołało to żadnej reakcji. Ale pojawił się pewien kłopot.
W Departamencie Sprawiedliwości działał uśpiony rosyjski agent niskiego szczebla. Była to kobieta, rodowita Amerykanka, gotowa zdradzić swoją ojczyznę dla pieniędzy, podobnie jak siedzący od dawna w więzieniu Aldrich Ames.
Zwróciła uwagę na wycofanie wniosku o ekstradycję młodego Brytyjczyka oskarżonego o atak hakerski i napisała krótki raport dla swoich pracodawców. Nie przywiązywała do tej sprawy dużej wagi, ale kierowała nią chciwość. Dlatego przekazała tę informację swojemu opiekunowi w rosyjskiej ambasadzie, który następnie przesłał ją do Moskwy do Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej, czyli SWR. Tam informacja trafiła do akt.
Sir Adrian po raz drugi spotkał się z panią Graham, która nie kryła zadowolenia, że udało się uniknąć długiej wojny sądowej ze Stanami Zjednoczonymi, i zgodziła się na drugą część jego planu. W tym celu sir Adrian musiał przeprowadzić się z Dorset do Londynu, przynajmniej na czas trwania operacji. Umieszczono go w niewielkim rządowym mieszkaniu na tyłach Admiralty Arch i otrzymał całodobowy dostęp do nierzucającego się w oczy samochodu z kierowcą.
Adrian Weston od lat nie mieszkał w Londynie i zdążył przywyknąć do spokoju, ciszy i samotności wiejskiego życia w Dorset. Od dawna także nie prowadził żadnej operacji, ostatnio przeciwko ZSRR i swojemu wrogowi, KGB, na terenie całego imperium radzieckiego oraz wschodnioeuropejskich państw satelickich.
Potem pojawił się Gorbaczow i ZSRR się rozpadł, ale Federacja Rosyjska przetrwała, a tym bardziej Kreml. Aż do rezygnacji ze stanowiska zastępcy szefa służb wywiadowczych Weston bacznie obserwował rozległe tereny na wschód od Polski, Węgier i Słowacji.
Wiedział, że KGB podzielił się pod rządami Gorbaczowa, jednak nie wierzył, że resort przestał istnieć. Drugi Zarząd Główny, wewnętrzna tajna policja, przekształciła się w FSB, ale przeciwnikiem Westona zawsze był walczący z Zachodem Pierwszy Zarząd Główny. Ten zmienił się w SWR, który wciąż miał siedzibę główną w Jasieniewie, na południowy zachód od Moskwy, i sir Adrian wiedział, kto obecnie nim kierował.
Nawet podczas dziesięciu lat spokojnego życia w Dorset utrzymywał rozległe kontakty w brytyjskim establishmencie. Z Downing