Maxime Chattam

Neverland


Скачать книгу

projekt Apollo.

      – Te miejsca są przeklęte, nie powinieneś tam chodzić.

      – Kościoły?

      – Tak. Tam straszy. W środku są jedynie krzyki umarłych.

      – Wręcz przeciwnie. Przy odrobinie koncentracji można porozumiewać się z duchami zmarłych! Wykorzystuje się w tym celu Biblię!

      Lily się zasępiła.

      – Nikt nie powinien przeszkadzać zmarłym. Matt, to coś złego.

      Oswobodził rękę.

      – To sposób, żeby nawiązać kontakt z naszymi sprzymierzeńcami, moimi przyjaciółmi po drugiej stronie oceanu. To jest projekt Apollo. Zaufajcie mi.

      Matt podszedł do ściany i chwilę trwało, nim za zasłoną z liści udało mu się znaleźć wejście do budynku. Wyciął mieczem przejście do na wpół otwartych drzwi i panującej wewnątrz ciemności.

      Za jego plecami zapaliła się lampka sztormowa. Lily umieściła szklaną kulę wokół płomienia i zamocowała żelazne zamknięcia, po czym uniosła ją przed sobą, trzymając za uchwyt.

      – Bez światła nie wchodzi się w ciemności – powiedziała.

      Popołudniowe słońce podkreślało niebieski kolor włosów dziewczyny, nadając im blask. Orzechowe oczy wpatrywały się w Matta z determinacją.

      – Idziesz ze mną?

      – Chcę wiedzieć, czy uda ci się porozmawiać z umarłymi.

      Weszli do kościoła i natychmiast ogarnął ich chłód oraz upiorna jasność, przenikająca przez barwne witraże. Nawa pachniała pleśnią. Matt zobaczył ławki ustawione w rzędach i porozrzucane wszędzie Biblie. Lily szła blisko niego, wymachując lampą jak tarczą, która ma chronić przed ciemnością.

      – Jak chcesz się do tego zabrać? – wyszeptała.

      – Wystarczy się skoncentrować, a kiedy kościół się ożywi, wtedy otwierasz Biblię i nawiązujesz kontakt z duchem zmarłego.

      – Zawsze działa?

      – Niestety nie. Ale kiedy robiliśmy to z przyjaciółmi, udawało się prawie za każdym razem. Próbujesz zlokalizować kogoś w jakimś konkretnym miejscu. Zostawiasz mu wiadomość. Wystarczy wówczas, że moim przyjaciołom z Ameryki uda się skontaktować z tym samym duchem, a on przekaże im moje słowa.

      – Wygląda na dość skomplikowane…

      – Nie, w sumie nie tak bardzo. Najtrudniej jest nawiązać kontakt, ale jeśli skupisz się na samej sobie, twojej obecności tu i teraz, zwiększasz szansę, że nawiążesz kontakt z duchem osoby, która jest zamknięta w tym kościele.

      – Kogoś, kto zmarł w tych murach?

      – Myślę, że tak. Albo kto tu przychodził się modlić, kto wierzył tak mocno, że kiedy Burza unicestwiła jego ciało, duch schronił się tutaj.

      Matt usiadł w jednej z ławek, wziął do ręki Biblię, położył ją sobie na kolanach i zamknął oczy.

      – Trzeba wytworzyć w sobie pustkę – powiedział – wsłuchać się w bicie własnego serca, skoncentrować na oddechu, poczuć się tak, jakby przepływała przez ciebie energia miejsca. To może zabrać trochę czasu. Potem próbujesz wołać, z wnętrza. Wyobrażasz sobie, że właśnie czekasz na kogoś, chciałabyś, żeby do ciebie przyszedł, starasz się przyciągnąć go do siebie, do swego ciała, umysłu.

      Zaintrygowana Lily zajęła miejsce obok Matta, ale oczu nie zamknęła. Trzymając lampę w ręku, pozostała czujna, obserwując każdy zakamarek.

      Minęło kilka minut, zakłóconych tylko szumem wiatru w okalającym kościół listowiu.

      Matt nie wyczuwał w tym budynku żadnej energii, żadnego dziwnego powiewu. Od czasu, kiedy wprawiali się w kontaktach z duchami, za każdym razem, kiedy się koncentrował, słyszał co najmniej odległe szmery, podobne do szumu potężnego potoku płynącego pod fundamentami kościoła. Ale tu nie czuł niczego. Tylko pustkę. Najmniejszej aktywności.

      Otworzył oczy.

      – Czujesz umarłych? – zapytała Lily.

      – Nie. Coś jest nie tak. Tak jakby… ich tu nie było. Zupełnie.

      – Czy to możliwe?

      – Myślałem, że nie. Wydawało mi się, że umarli w pewnym sensie zostali uwięzieni w murach kościołów, na stronach swojej wiary.

      – Nigdzie indziej nie spotkałeś się z czymś takim?

      Matt pokręcił głową i zaczął krążyć po kościelnych alejkach. Nie zauważył niczego szczególnego. Promienie niebieskiego, czerwonego lub zielonego światła wpadały przez witraże, odsłaniając na wpół wypalone świece, pokryty kurzem ołtarz, wyrzeźbionych w drewnie świętych… Od dawna nikt nie odwiedzał kościoła, prawdopodobnie od czasów Burzy.

      – Może twój system nie działa w Europie – zasugerowała Lily.

      – Już go testowaliśmy i działa. Coś wydarzyło się w świecie duchów.

      Lily przestępowała z nogi na nogę, nie wiedząc, czy powinna się cieszyć, że nie słyszy mówiących do niej umarłych, czy też stało się coś potwornego i nawet zmarli są dręczeni.

      – Może Entropia nie tylko opanowuje nas, ale zajęła się też duchami?

      – Wątpię. Ostatnim razem wystarczyło, że jedno z nas pomyślało o Entropii w czasie, kiedy koncentrowało się na zmarłych, żeby wszystkie Biblie stanęły w płomieniach! Myśleć o Entropii, kiedy jest się w łączności z umarłymi, to otwierać entropowe drzwi na świat duchowy.

      – Chyba niewiele rozumiem z tego, o czym mówisz.

      – Ggl to Entropia, chaos w chaosie. Jeśli otworzysz mu drzwi do królestwa umarłych, powstanie coś w rodzaju solidnego spięcia. Dwa niekompatybilne światy.

      – To oczywiste, że spięcie powoduje ogień. – Lily się skrzywiła.

      – Właśnie o to chodzi. Jeśli Ggl wejdzie do świata duchów, nasz świat zapłonie. Więc gdyby wszedł między umarłych, to myślę, że byśmy to już odczuli. Wszystkie kościoły, świątynie, meczety i synagogi na świecie stanęłyby w ogniu i kto wie, może cały nasz świat by płonął! Nie, to musi być coś innego.

      – A jeśli rzecz dotyczy tylko tego kościoła?

      Matt z wahaniem pokiwał głową.

      – Mam nadzieję – powiedział cicho, niemal pobożnie.

      Wracali nawą środkową, otoczeni żółtym blaskiem lampki sztormowej, gdy nagle biały błysk oświetlił całą nawę, aż od chóru. Matt się odwrócił.

      – Są! – zawołał, chociaż niczego nie poczuł ani nie zobaczył.

      Kolejny błysk ich oślepił i wszystkie Biblie zaczęły się poruszać. Strony przewracały się bardzo szybko.

      Matt wiedział, co będzie dalej. Z każdej strony zaczęły unosić się szepty, tajemniczy szmer, który fascynował. Najpierw setki, potem tysiące głosów wypowiadające się w swoich językach.

      Następnie kartki, które przewracały się we wszystkich Bibliach, zatrzymały się w tym samym momencie. I wtedy z każdej książki dobiegł przeraźliwy krzyk. Wycie konających wspólnie tysięcy osób.

      Gehenna zmarłych rozbrzmiewała w kościele, jej echo odbijało się od ścian oraz kolumn i wzlatywało ku rozświetlonym witrażom.

      Matt