a zmiana taka ma wszak liczne przyczyny.
Ogólnie rzecz biorąc, wojnom określonej kategorii nie można przypisać takiego a nie innego rzeczywistego charakteru. Wojny pod-państwowe czy pod-imperialne – powstanie żydowskie przeciw Rzymowi, powstania w Wandei i Bretanii przeciw rewolucji, wojny secesyjne, wojny o wyzwolenie Algierii, w których zmagają się ze sobą zorganizowana władza i odmawiająca posłuszeństwa ludność – należą do najokrutniejszych; pod pewnymi względami są one wojnami domowymi, zwłaszcza wtedy, gdy zwycięża strona sprawująca władzę. Podobnie wojna staje się wojną imperialną, gdy jedna ze stron walczących wznosi sztandar zasady transnarodowej i gdy konflikt międzypaństwowy miesza się z namiętnościami partyjnymi. Wróg wówczas jest zarazem cudzoziemcem i przeciwnikiem (albo heretykiem lub zdrajcą).
Równie niebezpieczne byłoby upieranie się przy owych abstrakcyjnych pojęciach. Ludzie nie zawsze są zainteresowani w zachowaniu jednostki politycznej, do której należą, czy w trwaniu idei historycznej ucieleśnianej przez ich państwo. Istnieją jednostki polityczne, których czas już minął, i idee, które nie mają już sensu. Nawet jeśli te kategorie determinowałyby nasilenie wrogości, to i tak nie ono samo przesądza o długości walk i o sposobie postępowania walczących stron.
2. Stawki, o jakie toczą się wojny, i zasady pokoju
Obydwie typologie struktur wymagają bardziej pogłębionej analizy. Jeśli wszystkie trzy rodzaje pokoju: przez równowagę, hegemonię i imperium mają za zasadę37 potęgę, to należy zastanowić się, czy pokój nie może opierać się na innej zasadzie niż potęga. Jeśli wojny nie są jeszcze dostatecznie ściśle zdefiniowane przez swój charakter między-, ponad- czy pod-państwowy, to trzeba zadać sobie pytanie, jakich innych określeń należałoby użyć, by je zdefiniować.
Zacznijmy od tego ostatniego pytania. Możliwe są różne klasyfikacje wojen. Być może żadna z nich nie narzuca się w sposób oczywisty, być może istnieje wiele sensownych klasyfikacji. Nie jest rzeczą oczywistą, że różnorodność wojen sama z siebie ułoży się w harmonijną całość. Wydaje mi się jednak, że do ostatnio przedstawionej typologii, uzasadnionej związkiem z typami pokoju i strukturą systemu międzynarodowego, można dołączyć jeszcze dwie następne, jedną opartą na naturze jednostek politycznych i idei historycznych, których ucieleśnieniem są walczące strony, drugą zaś opartą na naturze broni i aparatu wojskowego. Pierwsza z tych typologii odnosi się do celów, druga zaś do środków.
Potocznie mówi się o wojnach feudalnych, dynastycznych, narodowych i kolonialnych. Wszystkie te wyrażenia sugerują, że sposób organizacji wewnętrznej zbiorowości odciska swoje piętno i nadaje swój styl wojennym stosunkom między jednostkami politycznymi. W istocie, sposób organizacji ma poważny – nawet jeśli nie wyłączny – wpływ na okoliczności, w jakich rozpoczynają się konflikty, i stawki, o które się one toczą, na sądy polityków na temat tego, co jest prawomocne i nieprawomocne oraz ich sposoby myślenia o dyplomacji i o wojnie. Zasada legitymizacji władzy38, by posłużyć się wcześniej użytym wyrażeniem, odpowiada jednocześnie na dwa pytania: kto rządzi w danym państwie? i do jakiej jednostki dane terytorium czy dana ludność powinna przynależeć? Wojny są takie, jak zasada legitymizacji panująca w przestrzeni i czasie, w których się one toczą.
To zasada legitymizacji władzy tworzy okoliczności lub przyczyny konfliktu. Stosunki między wasalem i suwerenem rodzą sprzeczności. Wola potęgi popycha niektórych wasali do tego, by nie dochowywali swych zobowiązań. Granice prawomocnego działania są trudne do wyznaczenia, gdy tak wielu poddanych dysponuje siłą wojskową i domaga się prawa swobody podejmowania decyzji. Tak długo, jak tylko ziemie lub ludzie należą do rodzin rządzących, stawką, o którą toczą się wojny, jest jakaś prowincja, o którą kłócą się dwaj suwerenowie, bombardując się zarówno argumentami prawnymi, jak i kartaczami, oraz trony, do których pretendują dwaj różni książęta. Gdy zbiorowa świadomość przyzna ludziom prawo wyboru jednostki politycznej, do której chcą należeć, wojny zaczynają mieć charakter wojen narodowych i albo dwa państwa zgłaszają roszczenia do tej samej prowincji, albo też ludność podzielona pomiędzy tradycyjne jednostki pragnie stworzyć jedno państwo. Wreszcie, jeśli jutro opinia ludzi zdecyduje, że wiek narodów już przeminął oraz że wymogi gospodarcze czy wojskowe wielkich całości muszą okazać się silniejsze aniżeli preferencje rządzonych, wojny staną się tak imperialne, jak nie były nigdy dotąd: zdobywcy rzymscy w basenie Morza Śródziemnego, Europejczycy w Azji i Afryce nie negowali idei narodowej, ignorowali tylko lub odmawiali korzystania z niej ludom i klasom społecznym, które uważali za niższe, niegodne – w sposób tymczasowy lub ostateczny – zaszczytnego tytułu obywatela. Tym razem zdobywcy przeczyć będą ideom w imię konieczności materialnej. […]
Zasada legitymizacji władzy leży często u źródeł konfliktów (co nie oznacza, że jest ich prawdziwą przyczyną), czasami zaś w wyniku walk znajduje swoje utwierdzenie: morderstwo na austriackim arcyksięciu, dokonane przez serbskich nacjonalistów, było iskrą zapalną: z płomieni wyłoniły się państwa narodowe. Jednak Europa po roku 1918, nawet jeśli nie była rozrywana przez tak wiele narodowych waśni jak Europa przedwojenna, to była jeszcze mniej zrównoważona aniżeli przedtem. Wojna roku 1939, wywołana z chęci budowy imperium, doprowadziła do powstania dwóch światów, z których każdy w mniejszym lub większym stopniu odpowiada ideom, jakie niosły ze sobą dwie strony zwycięskiego sojuszu.
Podwójna zależność przygotowania wojskowego od organizacji społecznej i politycznej oraz od środków niszczenia nie pozwala nam, by w ramach tej teoretycznej analizy wyodrębnić jakieś typy czyste, które można by scharakteryzować jednym słowem. Każdy aparat wojskowy jest narzędziem stosowania siły zbrojnej, uzależnionym od jakiejś struktury społecznej, czy też, odwracając definicję, rozwinięciem sił określonego społeczeństwa z uwzględnieniem skuteczności broni i różnych możliwych sposobów jej użycia. Jeśli nawet stający do walki ludzie byli zawsze w pewnym stopniu pozytywistami – to znaczy, jeśli starali się osiągnąć swe cele, dostosowując swoje postępowanie do wyników doświadczenia i rozumowania – to nigdy, aż po dzisiejsze czasy, nie byli wyłącznie racjonalni – to znaczy zdolni do tego, by abstrahować od moralności i obyczajów i myśleć o wojnie tylko i wyłącznie w kategoriach czystej skuteczności. Zresztą owa racjonalność, zorientowana tylko na jeden cel – zwycięstwo nad nieprzyjacielem – byłaby zaledwie racjonalnością cząstkową i z punktu widzenia klasy uprzywilejowanej, w niektórych przypadkach, niemądrą: struktura aparatu wojskowego nie jest bowiem pozbawiona wpływu na strukturę społeczną. A więc czy klasa rządząca, która oddaje klasom niezadowolonym do ręki broń, ryzykując, że osłabi swoją własną władzę, postępuje w sposób racjonalny? […]
Dopiero w naszych czasach technika wojskowa, postępując w ślad za techniką przemysłową, przełamuje wszelkie ograniczenia i idzie naprzód, całkowicie nieskrępowana i obojętna na to, jakie są skutki jej postępu z punktu widzenia człowieka. Począwszy od momentu, gdy produkcja lub przynajmniej zdolności produkcyjne stały się, jak się zdaje, celem samym dla siebie, jak mogłoby być inaczej z niszczeniem i zdolnością niszczenia? Przemysł i wojna są dziedzinami pokrewnymi i nierozłącznymi. Wzrost jednej, drogi ludziom o szlachetnych sercach, dostarcza zasobów drugiej, co przeklinają wszyscy ludzie dobrej woli. Nawet język wyobraźni przypomina nam o owym nierozerwalnym związku, którego symbolem jest podobieństwo między samochodami i wozami bojowymi, długimi rzędami robotników i kolumnami żołnierzy, oddziałami pancernymi i uciekinierami opuszczającymi całymi rodzinami miasta: to samo słowo, potęga, oznacza zdolność do narzucania swej woli bliźnim i zdolność panowania nad naturą.
Łączny postęp technik produkcji i niszczenia wprowadza pewną zasadę pokoju, którą nie jest już potęgą i której