Kristin Neff

Jak być dobrym dla siebie. Życie bez presji otoczenia, przygnębienia i poczucia winy


Скачать книгу

że cała społeczność szkolna od czasu do czasu pada ofiarą okrutnej krytyki. W trakcie tego ćwiczenia zazwyczaj nawet najtwardszy młodzieniec otwiera się pod wpływem wzbierającej fali współczucia. To doświadczenie prowadzi do unicestwienia wyimaginowanych barier, odpowiedzialnych za samotność nastolatków. Uświadamia im to, że postrzegana przez nich izolacja była jedynie iluzją, i zmniejsza tym samym szanse na pojawienie się sytuacji konfliktowych.

      Dlatego właśnie uznanie naszego wspólnego człowieczeństwa, będące jednym z elementów samowspółczucia, jest tak potężnym lekarstwem. Kiedy poczucie własnej wartości i przynależności opierają się na po prostu na tym, że jesteśmy ludźmi, odrzucenie przez innych staje się niemożliwością. Nasze człowieczeństwo nie może zostać nam odebrane, niezależnie od tego, jak głęboko znajdziemy się na dnie. Jesteśmy pełnoprawnymi członkami ludzkiej rasy i potwierdza to nasza zauważalna niedoskonałość. Dzięki takiemu myśleniu automatycznie, zawsze i wszędzie połączeni jesteśmy z całością.

      Złudzenie doskonałości

      Niestety nasz umysł nazbyt często wmawia nam, że możemy, a nawet powinniśmy być inni, niż jesteśmy. Nikt nie przepada za świadomością swoich wad. Niektórzy ludzie szczególnie trudno znoszą własną niedoskonałość. Perfekcjonizm definiowany jest jako obsesyjna potrzeba osiągania wyznaczonych sobie celów. Osoba nim dotknięta nie pozwala sobie na najmniejsze uchybienie czy zboczenie z idealnej ścieżki wiodącej do perfekcji. Perfekcjonista chce doprowadzić rzeczy do stanu, jaki uzna za właściwy, przez co doświadcza przemożnego stresu i niepokoju, a kiedy się to mu nie uda, jest zdruzgotany. Nierealistycznie wysokie oczekiwania takich ludzi zawsze doprowadzają do rozczarowań. Perfekcjoniści widzą siebie w kategoriach czerni i bieli – jestem albo chodzącą doskonałością, albo nic niewartym nieudacznikiem – co sprawia, że obce jest im poczucie wszelkiego zadowolenia i satysfakcji płynącej z życia.

      Przykładem doskonale ilustrującym tę zależność jest historia Toma, pisarza utrzymującego się na przyzwoitym poziomie z tworzenia powieści historycznych. Żadna z jego książek nie przyniosła mu jednak spektakularnego sukcesu. Tom mógł opłacić rachunki pieniędzmi z honorarium autorskiego (niemałe osiągnięcie w przypadku pisarza), ale nie czuł się spełniony, ponieważ nie miał na koncie krajowego bestsellera. Pewnego dnia nastąpił przełom. Niezwykle pozytywna recenzja jego najnowszego dzieła ukazała się w New York Timesie. Zaraz po tym posypały się zaproszenia na wywiady z różnych programów telewizyjnych i stacji radiowych. Wyniki sprzedaży poszybowały w górę i nie minęło dużo czasu, nim Tom zaczął wyobrażać sobie zdanie: „Numer jeden na liście bestsellerów” widniejące na okładce kolejnego wydania książki. Chociaż faktycznie znalazła się ona w tym zacnym spisie (numer 23) i pod wieloma względami była to książka wyjątkowa, Tom nadal nie był uszczęśliwiony. Nieustannie myślał o tym, jak mógłby poprawić wyniki sprzedaży. Nie został numerem jeden, nie znalazł się nawet w pierwszej dziesiątce. Jak na ironię, osiągnąwszy niewątpliwy sukces, Tom czuł się gorzej niż przedtem. Możliwość bycia „najlepszym” zakorzeniła się trwale w jego umyśle. Tom czuł się tak, jakby doświadczył dotkliwej porażki, chociaż w rzeczywistości mógł sobie pogratulować – zwykłe bycie dobrym już mu nie wystarczało. Historia ta obrazuje zdradziecką naturę perfekcjonizmu oraz cierpienia nią wywoływane.

      Czy istnieją pozytywne aspekty takiej postawy? Jasną stroną perfekcjonizmu jest połączona z nim determinacja do dawania z siebie tego, co najlepsze. Silne dążenie do osiągnięcia celu i narzucenie sobie wysokich standardów mogą okazać się produktywnymi oraz zdrowymi cechami osobowości. Lecz kiedy całościowe poczucie własnej wartości opiera się na efektywności i nie pozwalamy sobie na popełnienie najmniejszego błędu, wtedy nasze starania zaczynają nas tyranizować. Takie podejście przynosi też skutki odwrotne do zamierzonych. Badania naukowe pokazują, że perfekcjoniści wykazują zwiększone ryzyko wystąpienia zaburzeń odżywiania, niepokoju, depresji, i wielu innych problemów psychologicznych.

      Gdybyśmy mogli być doskonali, przestalibyśmy być ludźmi; zmienilibyśmy się w Barbie i Kena – figurki z plastiku, które może wyglądają dobrze, ale są martwe jak kamienie. Ciepłe, oddychające życie ludzkie nie ma nic wspólnego ze stanem perfekcyjnej niezmienności. Ono wrze i wciąż na nowo odkrywa przed nami swoje tajemnice. Nasza egzystencja to ciągła walka połączona z rozpaczą, ale jest w niej także element radości oraz chwały. W dodatku perfekcyjność jest nudna! Kelly, popularna postać z serwisu YouTube (nastoletnia dziewczyna, w której rolę wciela się aktor komediowy Liam Kyle Sullivan), znakomicie przekazuje tę życiową prawdę, mówiąc znudzonym dziewczęcym głosem: „Byłam w niebie. Po pięciu minutach chciałam już sobie pójść”. Czy nie jest tak w rzeczywistości? Czy naprawdę chcielibyśmy znaleźć się w świecie, w którym wszystko i wszyscy byliby idealni? Nasze życia są intrygujące i ciekawe właśnie dlatego, że zachodzą w nich niespodziewane oraz niechciane rzeczy.

      Niedoskonałość jest również kołem zamachowym wszelkiego wzrostu i rozwoju. Czy tego chcesz, czy nie, głównym mechanizmem uczenia się jest zaliczanie upadków – dokładnie takich, jakich doświadczyliśmy, gdy stawialiśmy nasze pierwsze kroki. Nasi rodzice mogą mówić nam tysiące razy, żebyśmy nie dotykali kuchenki, ale kiedy w rzeczywistości poparzymy się w ten sposób, w głowie zaświta nam, że nie jest to najlepszy pomysł. Doświadczenie porażki daje nam szansę na poprawę własnych umiejętności, może nam również bardzo pomóc w osiągnięciu tego, czego pragniemy najbardziej. Mówiąc słowami restauratora Wolfganga Pucka: „Nauczyłem się więcej, gdy pracowałem dla restauracji, które okazały się klapą, niż dla tych, które odniosły sukces”. Niepowodzenia są w oczywisty sposób frustrujące, cechuje je jednak tymczasowość i w ostatecznym rozrachunku przynoszą nam one mądrość. Powinniśmy myśleć o porażkach jako o swego rodzaju praktyce życia. Nie zadawalibyśmy żadnych pytań, gdybyśmy znali wszystkie odpowiedzi; gdybyśmy odznaczali się doskonałością, nie bylibyśmy w stanie odkryć niczego nowego.

      Wzajemność powiązań

      Kiedy zdarza nam się krytykować siebie za błędy i niedociągnięcia, zazwyczaj zakładamy, że w rzeczywistości istnieje oddzielny, wyraźnie rozgraniczony byt o nazwie „ja”, który odpowiada za nasz upadek. Ale czy to prawda? To, kim jesteśmy, w co wierzymy i co robimy, jest nierozerwalnie wplecione w nasze środowisko i życia innych ludzi. Patrząc z tej perspektywy, próba obwiniania samego siebie za wszystkie niepowodzenia wydaje się czymś co najmniej dwuznacznym. Powiedzmy, że jesteś osobą nerwową i od czasu do czasu krytykujesz się za to. Jakie były warunki i przyczyny prowadzące do wykształcenia u ciebie reakcji opartej na gniewie? Być może powodem są twoje odziedziczone geny. Czy pamiętasz, jak przed przyjściem na świat miałeś możność wyboru swojego materiału genetycznego? Oczywiście, że nie – ta część równania determinującego nasze życie leży kompletnie poza naszą kontrolą. A może wychowywałeś się w domu, gdzie sytuacje konfliktowe były smutną codziennością, a krzyczenie i złość były jedynym sposobem na zwrócenie na siebie uwagi? Czy miałeś jakikolwiek wpływ na to, jak wyglądały relacje w twoim domu rodzinnym?

      Jeśli przyjrzymy się uważnie naszym porażkom „osobistym”, okazuje się zwykle, że nie zaszły one za sprawą naszego świadomego wyboru. Zazwyczaj jest tak, że zewnętrzne okoliczności sprzysięgły się przeciwko nam i stworzyły konkretny wzór bez naszej ingerencji. Jeśli mielibyśmy kontrolę nad szkodliwymi myślami, emocjami i zachowaniami zazwyczaj byśmy się ich pozbyli. Już dawno temu wyrzucilibyśmy za burtę ciemne, niepokojące i neurotyczne elementy naszej osobowości i cieszylibyśmy się blaskiem spokoju i pewności siebie. Najwyraźniej nie mamy pełni władzy nad naszymi działaniami – w przeciwnym razie postępowalibyśmy tylko tak, jak sobie tego życzymy. Dlaczego więc potępiamy siebie z taką surowością za to, kim jesteśmy?

      Nasza egzystencja jest wypadkową milionów