Susan Sontag

Przeciw interpretacji i inne eseje


Скачать книгу

gramatykę, jeśli w zamian pisarz pozwoli im zaznać wyjątkowych uczuć i niebezpiecznych przeżyć. I podobnie jak w życiu, w sztuce także potrzebni są zarówno mężowie, jak i kochankowie. Wielka szkoda, kiedy trzeba między nimi wybierać.

      Sztukę do życia upodabnia także to, że kochanek przeważnie zajmuje drugie miejsce. W złotych czasach literatury – czyli nie naszych, rzecz jasna – mężów było więcej niż kochanków. Muzą dzisiejszego pisarstwa jest wszak perwersja. Obecnie dom prozy zapełniają obłąkani kochankowie, weseli gwałciciele, wykastrowani synowie, mężów zaś brakuje. Mężowie mają wyrzuty sumienia, każdy z nich bowiem chciałby być kochankiem. Nawet pisarza tak mocno wpisanego w rolę męża jak Tomasz Mann dręczył ambiwalentny stosunek do moralności, nad czym rozwodził się bezustannie pod pretekstem ukazywania zmagań mieszczanina z artystą. Lecz dzisiejsi autorzy w ogóle nie zastanawiają się nad problemami, z którymi zmagał się Mann. Każdy pisarz, każdy ruch artystyczny rywalizuje ze swoimi poprzednikami, dając wielki popis temperamentu, manifestując swoje obsesje, podkreślając swoją wyjątkowość. Współczesna literatura ma aż nazbyt wielu szalonych geniuszy. Nic więc dziwnego, że kiedy pojawia się autor niezwykle utalentowany, choć nie geniusz, który śmiało przyjmuje odpowiedzialność płynącą z równowagi psychicznej, docenia się go nie tylko za czysto literackie osiągnięcia.

      Mam oczywiście na myśli Alberta Camusa, doskonałego męża współczesnego pisarstwa. Ponieważ tworzył on w dzisiejszych czasach, musiał podejmować tematy związane z szaleństwem: samobójstwa, stępienia emocji, poczucia winy czy skrajnej grozy. Robił to jednak rozsądnie, bez wysiłku, z umiarem i pełnym wdzięku dystansem, czym różnił się od innych pisarzy. Za punkt wyjścia brał tezy popularnego nihilizmu i wykorzystując jedynie siłę swego kojącego głosu, prowadził czytelnika do humanistycznych i humanitarnych wniosków, których początkowe założenia wcale nie musiały ich za sobą pociągać. Ten wymykający się logice skok nad otchłanią nihilizmu to dar, którym Camus pozyskał sobie wdzięczność i miłość czytelników. Kafka budzi litość i grozę, Joyce – podziw, Proust i Gide – szacunek, lecz nie przychodzi mi do głowy żaden inny poza Camusem współczesny pisarz, który wzbudza uczucie miłości. Cały świat literacki odczuł jego śmierć w 1960 roku jako osobistą stratę.

      W każdej dyskusji na temat Camusa mieszają się sądy o jego osobowości i wartościach moralnych z oceną jakości jego dzieł. Ilekroć się o nim mówi, zawsze pada przynajmniej wzmianka o tym, jakim był dobrym i atrakcyjnym mężczyzną. Pisanie o Camusie polega więc na rozpatrywaniu tego, co się dzieje między wizerunkiem pisarza a jego dziełem, między moralnością a literaturą. Nie wynika to tylko z tego, że sam Camus zmusza czytelników do rozważania problemów moralnych. (Wszystkie jego powieści, dramaty i opowiadania przedstawiają losy postaci wykazujących się odpowiedzialnością lub jej brakiem). Jest tak, ponieważ jego dzieła rozpatrywane wyłącznie w kategoriach literackich nie są na tyle doniosłe, by sprostać podziwowi, jakim chcą je darzyć czytelnicy, którzy woleliby, aby Camus był naprawdę wielkim pisarzem, a nie jedynie bardzo dobrym. Camus jednak nie jest wielki. Warto porównać go tutaj do George’a Orwella i Jamesa Baldwina, dwóch innych pisarzy-mężów, którzy usiłują łączyć sumienie obywatelskie z rolą artysty. Zarówno Orwell, jak i Baldwin lepiej sprawdzają się jako eseiści niż prozaicy. Choć nie można tego powiedzieć o Camusie, pisarzu znacznie ważniejszym, to prawdą jest, że jego dokonania artystyczne pozostają na służbie koncepcji intelektualnych, które w esejach wykłada bardziej kompleksowo. Jego proza ma charakter filozoficzny, objaśniający. Nie ujawnia się on w konstrukcji postaci, takich jak Meursault, Kaligula, Jan, Clamence czy doktor Rieux, widać go raczej w poruszanej problematyce niewinności i winy, odpowiedzialności i nihilistycznego zobojętnienia. Trzy powieści oraz wszystkie opowiadania i dramaty Camusa to jakby ogólne zarysy, szkice, daleko im więc do doskonałości artystycznej. W przeciwieństwie do twórczości Kafki, w której nawet najbardziej objaśniające i symboliczne utwory są jednocześnie w pełni autonomicznymi aktami wyobraźni, pisarstwo Camusa raz za razem zdradza, że jego korzenie tkwią w rozważaniach intelektualnych.

      A co z jego esejami, artykułami politycznymi, przemówieniami, krytyką literacką i dziennikarstwem? Są to teksty wybitne. Czy jednak Camus był ważnym myślicielem? Odpowiedź brzmi: nie. Sartre, niezależnie od tego, jak bardzo niesmaczne dla anglojęzycznego czytelnika są niektóre z jego sympatii politycznych, znacząco i w oryginalny sposób oddziałuje na analizę filozoficzną, psychologiczną i literacką. Camus, choć jego poglądy polityczne były znacznie popularniejsze, nie wywarł takiego wpływu. Jego słynne eseje filozoficzne (Mit Syzyfa, Człowiek zbuntowany) to dzieła nadzwyczaj utalentowanego epigona. To samo powiedzieć można o jego tekstach z zakresu historii idei i krytyki literackiej. Camus pisze najlepiej, gdy zrzuca jarzmo kultury egzystencjalnej (reprezentowanej przez Nietzschego, Kierkegaarda, Dostojewskiego, Heideggera oraz Kafkę) i mówi własnym głosem, jak w Rozważaniach o gilotynie, znakomitym eseju, w którym występuje przeciw karze śmierci, oraz w innych pismach na rozmaite tematy, na przykład w eseistycznych portretach Algieru, Oranu i innych miast śródziemnomorskich.

      U Camusa nie znajdziemy ani sztuki, ani myśli najwyższych lotów. Jego dzieła swą przyciągającą moc zawdzięczają pięknu pochodzącemu z innego porządku – pięknu moralnemu, którego próżno szukać u większości pisarzy XX wieku. Inni literaci także bywają zaangażowani i moralizujący, lecz żaden z nich, choć moralność jest centrum ich zainteresowania, nie przedstawia jej w piękniejszy i bardziej przekonujący sposób. Niestety, piękno moralne w sztuce – podobnie jak uroda ludzka – jest bardzo podatne na erozję, znacznie bardziej niż piękno artystyczne czy intelektualne. Ma tendencję do szybkiego osuwania się w moralizatorstwo albo nieaktualność. Zdarza się to szczególnie często w dziełach pisarzy – także Camusa – którzy bezpośrednio odwołują się do wytworzonego przez dane pokolenie obrazu tego, co w określonej sytuacji historycznej jest wzorcowe w człowieku. Jeśli pisarz nie odznacza się wielką oryginalnością artystyczną, może się zdarzyć, że gdy umrze, jego dzieło nagle wyda się obnażone. Taki los spotkał pisma Camusa, kiedy ten jeszcze żył. Podczas sławnej dyskusji, która zakończyła jego przyjaźń z Sartre’em, ten ostatni brutalnie, acz słusznie stwierdził, że Camus zawsze ma przy sobie „przenośny piedestał”. Później nadeszło zabójcze wyróżnienie, Nagroda Nobla przyznana Camusowi11. Krótko przed jego śmiercią pewien krytyk przepowiadał, że podobnie jak w wypadku Arystydesa będziemy czuć znużenie, słysząc, jak wszyscy nazywają Camusa „Sprawiedliwym”.

      Dla pisarza zapewne niebezpieczne jest wzbudzanie w czytelnikach wdzięczności, uczucia bardzo intensywnego, lecz zarazem krótkotrwałego. Nieprzyjemnych uwag krytyków nie można jednak traktować wyłącznie jako zemsty wdzięcznych. Jeśli czasem moralna gorliwość Camusa przestawała inspirować, a zaczynała drażnić, to działo się tak dlatego, że była niedopracowana intelektualnie. W tekstach Camusa, podobnie jak u Jamesa Baldwina, wyczuwa się pasję – całkowicie szczerą i dotyczącą spraw historycznie istotnych. Lecz w przypadku ich obu pasja ta łatwo przechodziła w popis językowy, niestrudzoną, samonapędzającą się przemowę. Imperatywy moralne – miłość i umiar – które miały załagodzić palące problemy historyczne czy metafizyczne, były zbyt ogólnikowe, abstrakcyjne, retoryczne.

      Camus to pisarz, który w oczach całego pokolenia jawi się jako bohater, człowiek żyjący w stanie permanentnej rewolucji duchowej. Lecz uznawał on ten paradoks – cywilizowany nihilizm, totalny bunt w ramach określonych granic – na podstawie którego sformułował receptę na dobre życie jako obywatel. Co za skomplikowana odmiana dobroci! W pismach Camusa dobro zmuszone jest poszukiwać zarówno właściwych sposobów działania, jak i usprawiedliwiających je przyczyn. Podobnie jest z buntem. W 1939 roku młody Camus przerywa na moment w swoich Notatnikach rozmyślania o rozpoczynającej się właśnie wojnie, by stwierdzić, że szuka uzasadnienia swojego buntu, którego do tej pory nic nie uzasadniało. Jego radykalna postawa poprzedza usprawiedliwiające ją przyczyny. Ponad dziesięć lat później, w 1951 roku, Camus wydaje Człowieka zbuntowanego.