już pod pseudonimem Wiesław – wchodził w warszawską konspirację. Podczas jednego z zebrań planowano palenie zboża, aby wygłodzić Niemców. Gomułka przedstawił swój projekt ładunku wybuchowego. Narysował butelkę z płynem zapalającym, a zatykać ją miała prezerwatywa.
Ignacy Robb-Narbutt wspominał: „Nas to nieco rozśmieszało. Ale powoli powaga Wiesława udzieliła się i nam. My zresztą wszyscy na Lewej Podmiejskiej [jedna z warszawskich komórek PPR – P. L.] byliśmy pod silnym urokiem Wiesława. Stwierdzam, że ten prymitywny środek okazał się potem w akcji doskonały”50.
Powołując swoje siły zbrojne, komuniści zagarnęli nazwę Gwardia Ludowa. Tej używali dla swoich żołnierzy socjaliści z Wolności, Równości, Niepodległości, czyli wojennego wcielenia PPS.
O symbole komuniści walczyli też między sobą. Nie wszyscy jeszcze zrozumieli nową patriotyczną strategię. Początkowo gwardziści na czapkach nie nosili orłów, tylko za swój symbol przyjęli czerwoną opaskę na ramieniu z literami GL wpisanymi w trójkąt. Stopnie wojskowe wzorowali na radzieckich, więc zamiast szeregowców mieli gwardzistów.
Gomułka uważał to za „nihilizm narodowy”. Pomysł nazwał „supersekciarskim”51. Zapamiętał, że tej symboliki długo bronił Franciszek Jóźwiak, a sprzeciwiał się jej Ignacy Robb-Narbutt.
Gomułka usłyszał o tych, jak napisał, „»rewolucyjnych« emblematach mających wyróżniać, a właściwie oddzielać i izolować formacje bojowe Gwardii Ludowej od innych polskich organizacji wojskowych”52, a co więcej – i od narodu polskiego, dopiero na początku 1943 roku. Spór rozstrzygnął Komitet Centralny, wprowadzając w czerwcu 1943 roku nowy regulamin Gwardii Ludowej. Wtedy zatwierdzono na czapkach orły, choć bez korony, mundury wzorowane na przedwojennych i zrezygnowano z trójkątnych czerwonych naszywek. Rzecz wydawałaby się dosłownie symboliczna, ale Gomułka z tego powodu zdobył nowego poważnego wroga: Franciszka Jóźwiaka.
Moskwa bez przekonania wspierała polskich komunistów. Ignorowała słane z kraju prośby o zrzuty broni. Ale może Stalin po prostu uważał spełnienie tych żądań za zbyteczne, bo w PPR widział tylko przydatną w przyszłości siłę polityczną, a nie zbrojną? Może Stalin pragmatycznie uznał, że nie ma sensu pomaganie oddziałom, które wystawiają garstkę żołnierzy? Co myślał o ich zdolnościach bojowych, jeśli później, podczas powstania warszawskiego kpił, że AK to żadna armia, bo nie ma dział ani czołgów?
W połowie czerwca 1942 roku, kiedy polscy komuniści nawiązali zerwaną przez utratę radiostacji na pół roku łączność z Moskwą, pierwszy sekretarz PPR Marceli Nowotko donosił, że partia liczy cztery tysiące członków, a organizacja wojskowa trzy tysiące. Prawdopodobnie przy tym i tak zawyżył liczebność – uważał Gomułka. Komunistyczne podziemie wypadało skromnie w porównaniu z wojskową Armią Krajową i cywilną Delegaturą Rządu na Kraj, które zresztą powstanie PPR uznały za dywersję. Być może PPR liczyła zaledwie między siedemset a tysiącem osób53.
31 lipca Nowotko bardziej meldował Dymitrowowi swoje marzenia, niż relacjonował mu rzeczywistość. Pisał wówczas, że partie burżuazyjne nie zdołały zohydzić w oczach społeczeństwa komunistów. Według Nowotki wśród Polaków rosła nienawiść do Anglii i jej polityki, przeklinała ją już nawet „parszywa polska inteligencja”54.
Wojna nie zjednoczyła Polaków. Może nawet rozjątrzyła. Dając niektórym broń do ręki, skłaniała do bratobójczych rozliczeń.
Komunistów wymordowali pod Borowem narodowcy. Z rąk Polaków zginęli Ludwik Widerszal i Jerzy Makowiecki, służący w Biurze Informacji i Propagandy Armii Krajowej. Wszyscy przerzucali się wzajemnymi oskarżeniami o denuncjowanie konkurentów politycznych do gestapo.
Ale jednocześnie spora część konspiratorów wcześniej czy później trafiała pod komendę Polskiego Państwa Podziemnego. Jednak skrajna lewica, czyli cała PPR, i skrajna prawica, czyli część Narodowych Sił Zbrojnych, wciąż przedkładały przeświadczenie o niepodważalnej wyższości swoich przekonań nad wspólnotę walki.
Więcej było oczywiście wystrzelonych w politycznego rywala słów niż kul, lecz wzajemna niechęć podczas wojny żywiła się buńczucznymi manifestami, kto bardziej walczy z okupantem. Kto stoi z karabinem u nogi, kto nieprzemyślanymi akcjami sprowadza nieszczęście na cywili.
Gomułka nigdy podczas wojny nie zdołał wznieść się ponad te partyjne podziały. Choć podejmował próby rozmów z Polskim Państwem Podziemnym, to za sprawą przekonań swoich współtowarzyszy skazany był na tkwienie w partyjnym zakonie. Komuniści raczej markowali chęć współpracy z podziemiem podporządkowanym władzom z przedwojenną legitymacją.
16 października 1942 roku Niemcy przez powieszenie zamordowali pięćdziesięciu więźniów Pawiaka, wśród nich komunistów.
Tydzień później, 24 października, PPR-owcy się zemścili – wrzucili granaty do niemieckich restauracji Café Club i Mitropa na Dworcu Głównym oraz do drukarni „Nowego Kuriera Warszawskiego”.
Ale mimo tych akcji zbrojnych komuniści wciąż byli wśród Polaków ciałem obcym. Zanim jeszcze wystrzelili pierwszy nabój, zanim dokonali zamachów na Niemców, już zajęli się pouczaniem całego podziemia, że stoi z bronią u nogi, a nie walczy. Tadeusz Żenczykowski stwierdził, że krytykowanie rzekomej bierności Polski Podziemnej i nawoływanie do natychmiastowej walki zbrojnej nie przyniosło komunistom żadnych korzyści. Polacy konspirowali od dwóch lat i pouczenia komunistów przyjmowali z oburzeniem.
Przypominał, co inni pisali o PPR-owcach. W szóstym numerze dwutygodnika „WRN” tłumaczono: „Rosyjska partia robotnicza w Polsce, używając nazwy »polskiej«, usiłuje wszelkimi sposobami przybrać pozory uczestnictwa w polskim ruchu niepodległościowym. »Trybuna Wolności«, pisemko tej partii, nawołując do natychmiastowej akcji dywersyjnej, krzyczy: »Polski robotnik i chłop rozumie konieczność obronnej walki na tyłach wroga«. O tym, kiedy polski robotnik i chłop podejmie zbrojną walkę, nie będzie decydować partia komunistyczna. Bezczelnością zaś jest ze strony rosyjskiej partii rzucanie takich ostrzeżeń narodowi polskiemu. Naród, który nie umie walczyć o swoją niepodległość, nie jest jej godny. Od kogo jak od kogo, ale od wczorajszych wspólników Hitlera nie przyjmujemy lekcji miłości ojczyzny”55.
Pismo Stronnictwa Ludowego w artykule Pająki Kominternu stwierdzało: „Ta nowa partia stara się unikać wszystkiego, co by naprowadziło na związek jej z Kominternem. Obficie szafuje hasłami ultrapatriotycznymi, by pozyskać zaufanie społeczeństwa polskiego. PPR jest przede wszystkim narzędziem głównego sztabu sowieckiego. Dlatego namiętnie woła o drugi front zachodni, o organizowanie w krajach okupowanych niezwłocznie aktów sabotażowych i tworzenie oddziałów dywersyjnych. O poważniejszych dywersjach nie słychać, natomiast coraz więcej napadów na bezbronną ludność celem wymuszania żywności i pieniędzy”.
AK-owski „Biuletyn Informacyjny” podsumowywał: „Polską Partię Robotniczą i jej organy prasowe uważamy za obcą agenturę, agenturę nie tylko obcą i wrogą interesom polskim, ale także szkodliwą dla współpracy rządów polskiego i sowieckiego”.
Gomułka mieszkał u córki komunisty Józefa Szymańskiego. Na Pradze, na drugim piętrze domu. Spał na polowym łóżku w kuchni.
Komunistycznym podziemiem wstrząsały kolejne wpadki, niekiedy spowodowane „sypakami” – jak nazywano tych, którzy złamali się podczas śledztwa. Jednym z nich był Franciszek Wawrzyniak „Faja” – sekretarz Komitetu Warszawskiego przed