Piotr Lipinski

Gomułka


Скачать книгу

komunistów Gomułka był więc wrogiem. Ale nigdy tego nie doświadczył, bo w jego otoczeniu żadnych komunistów nie było.

      W 1922 roku zapisał się do Związku Zawodowego Robotników Przemysłu Chemicznego. Rok później stanął na czele związanego z socjalistami koła Robotniczego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego „Siła”. Wystawiali sztuki Chrapanie z rozkazu, Grube ryby. Polegli przy próbach do Tkaczy pióra rewolucyjnej pisarki Antoniny Sokolicz – przedstawienie okazało się zbyt trudne. Grali w szachy i domino, czytali socjalistyczny „Naprzód”. Organizowali zabawy noworoczne i karnawałowe.

      Ocierał się o związkowców i socjalistów, ale szukał ludzi bardziej radykalnych. Jakaś siła – może młody wiek – pchała go do tych, którzy nie szukali kompromisów. Komuniści w okolicach Krosna jednak nie mieli żadnego znaczenia.

      Wybrał się na wiec Związku Proletariatu Miast i Wsi, komitetu wyborczego działającej na pograniczu legalności Komunistycznej Partii Robotniczej Polski. Udało jej się w 1922 roku wprowadzić do Sejmu dwóch posłów.

      Gdy przybył na miejsce tego zgromadzenia, spotkał granatową policję, która nie pozwalała się zatrzymywać robotnikom. Jeszcze nawet nie usłyszał, co organizatorzy mają do powiedzenia, a już uznał, że ci, przeciw którym są władze, pewnie odpowiadają jego wyobrażeniom o rewolucyjnej lewicy. Utwierdziła go w tym właśnie obecność policji, która kojarzyła mu się coraz gorzej.

      W 1924 roku pojechał do Bielska na II Zjazd Robotniczego Stowarzyszenia Kulturalno-Oświatowego „Siła”. W czytelni Domu Robotniczego znalazł wśród wyłożonych gazet „Trybunę Robotniczą”, pismo Związku Proletariatu Miast i Wsi.

      „Stanowiło to prawdziwy przełom w moim życiu – zanotował we wspomnieniach. – »Trybuna Robotnicza« była dla mnie przewodnikiem, który przeprowadził mnie przez Rubikon oddzielający komunistów od pepeesowców – KPRP od PPS. Wbrew pepeesowskiemu środowisku, w którym przebywałem, przeszedłem tę granicę i podjąłem walkę z PPS”11.

      Gomułka zaczął kolportować „Trybunę Robotniczą” wśród znajomych. Słał do niej składki na więźniów politycznych.

      Co czytał w „Trybunie Robotniczej” w 1924 roku? Co go pchnęło do przekroczenia granicy? Do dziś zachowały się zaledwie pojedyncze egzemplarze gazety. Wypełniały ją opisy okrucieństw policji i drakońskich kar wymierzanych komunistom przez sądy. Polska w „Trybunie Robotniczej” to kraj, który bezwzględnie niszczy ludzi takich jak Gomułka – młodych robotników i ich starszych kolegów. Czego sam nie zaznał, to mógł wyczytać ze szpalt czasopisma.

      Jedno z najczęściej wydrukowanych słów w „Trybunie Robotniczej” brzmi: „skonfiskowano”. To ślad ingerencji cenzury, która nie dopuszczała do publikacji niektórych części tekstów, a nawet tytułów. Duże fragmenty stron pozostawały więc niezadrukowane na żądanie urzędu. We wtorkowym numerze z 8 kwietnia 1924 roku (u góry zaznaczono: „Po konfiskacie nakład drugi”) największy nagłówek na pierwszej stronie brzmiał: „Walka górników potężnieje. Przeciw ciężarom SKONFISKOWANO sanacji”. Zaraz pod nim znalazł się tekst: „Robotnicy! Górnicy i metalowcy Śląska i obu Zagłębi węglowych. SKONFISKOWANO Nie pozwólcie, aby ich rodziny cierpiały głód! Pospieszcie im z pomocą!”12.

      „Trybuna Robotnicza” informowała o głodówce więźniów politycznych w Krakowie. Aresztowani wysłali do gazety list: „Warunki, wśród jakich tu żyjemy, są okropne. Brud – zimno – choroby. Brak pomocy lekarskiej i lekarstw uniemożliwiają wszelkie leczenie. O tym, jak władze więzienne odnoszą się do naszych żądań, świadczyć może odpowiedź inspektora więziennego na zapytanie rodzin, dlaczego więźniowie nie przyjmują jedzenia. »Za dobrze im się powodzi – najedli się, więc głodują. Przecież się ich nie bije« – oświadczył pan inspektor”.

      Jedna trzecia drugiej strony pozostała pusta. Powtarzające się trzy razy słowo „skonfiskowano” świadczyło o tym, że usunięto tyle właśnie materiałów. Nawet trudno wyobrazić sobie drastyczność wyciętych tekstów, skoro mogła się ukazać notatka o tytule Katowanie na policji w Stryju: „W sobotę, 30 ub. m. 18-letni Julian Rybczyński, uczeń ślusarski w Stryju, miał nieszczęście dostać się w szpony »stróżów bezpieczeństwa«. Niewinny żart, rzucony w stronę posterunkowego przez młodego, nieodpowiedzialnego chłopca, spowodował niezwłocznie jego aresztowanie. Aresztowanego sprowadzili policjanci na inspekcję, okładając go po drodze kolbami i kułakami. Najohydniejsza scena rozegrała się jednak w lokalu inspekcji. Rybczyńskiego skrępowano i zakneblowano mu usta, po czym rozpoczęto tortury. Ofiarę nieopatrznej wesołości (z dzikimi zwierzętami i z policją nie można żartować!) zbito w tak straszny sposób, że ciało chłopca przedstawiało jedną spuchłą i siną masę. Pod wpływem strasznego bólu Rybczyński zemdlał. Po oprzytomnieniu spisano protokół (oczywiście nie ma w nim wzmianki o torturach!) i na wpół żywego biedaka uwolniono. Główną rolę w tym »urzędowaniu« grał ajent Stecuła”.

      Na kolejnej stronie wydrukowano interpelację ukraińskiego posła w sprawie „barbarzyńskiego pobicia i dzikich gwałtów” w policyjnych aresztach we Lwowie. Przywoływała skargę jednego z aresztantów: „Komisarz Kajdan wziął znowu druty elektryczne i kłuł mnie w język, wargi, uszy i w całą twarz. Potem dopiero pytał, czy jestem komunistą […]. Pod wpływem tych pobić i wobec groźby komisarza Kajdana, że o ile nie będę odpowiadał dalej, to założy mi na organ płciowy żelazną cygarniczkę i że będę musiał śpiewać jak kanarek – przyznawałem się do wszystkiego możliwego i niemożliwego”.

      Pozbawiony słowa „skonfiskowano” był tylko blok reklam: „Na raty. Wszelką konfekcję męską i dziecinną, płaszcze gumowe dla pań i panów, ubrania robocze, tzw. ferszalunki, z najlepszych materiałów i w pierwszorzędnym wykonaniu, po niskich cenach dostarcza »Toga« zakład odzieżowy – Lwów, pl. Bilczewskiego 9. (Naprzeciw kościoła św. Elżbiety)”. „Idź do Lufta. Sprzedaję o 50 procent taniej niż wszędzie. Daję na 18 rat. Towar wydaję przy pierwszej racie”.

      Na czwartej, ostatniej stronie, pojawiły się apele: „Robotnicy! Tyle razy ugoda Was zdradziła! Niech zamiast niej walką Waszą kierują Ogólno-Robotnicze Komitety Akcji!”, „Niech w każdym ośrodku proletariackim powstanie Robotniczy Komitet Akcji”.

      Kolejny numer, z 31 maja (znowu: „Po konfiskacie nakład drugi”), apelował: „Robotnicy muszą wystąpić przeciw obniżeniu płac”. Informowano w nim: „Od kilku tygodni w podziemiach aresztu policyjnego w Borysławiu dzieją się rzeczy straszne. Niedawno pobili tam policjanci robotnika Halibardę tak okropnie, że ten dogorywa w szpitalu. Zamordowano również robotnika Cholewkę. Aby sprawić pozory samobójstwa, zamordowanemu wsunięto do kieszeni buteleczkę z trucizną”. Na pierwszej stronie znalazła się też jedna pozytywna informacja: „Według ostatnich wiadomości Ag. Wsch. z poważnego źródła rosyjskiego, które ze swej strony zaczerpnęło wiadomość z bezpośredniego źródła francuskiego, Herriot po porozumieniu ze swymi przyjaciółmi politycznymi postanowił natychmiast po objęciu władzy uznać de jure rząd sowiecki”13.

      Gazeta ostrzegała: „Polscy i żydowscy spekulanci zbożowi”. Zamierzała przedstawić „Psy łańcuchowe burżuazji”, ale ten tekst, oprócz tytułu, zdjęła cenzura. Na ostatniej stronie ostrzegała: „Do robotników wszystkich trzech zagłębi naftowych! Do całej klasy pracującej Polski! Pod pręgierz opinii proletariackiej! PPS prowokuje walki bratobójcze!”.

      Wszystkie te słowa owładnęły umysłem Gomułki, potęgując młodzieńczy bunt.

      W okolicach Krosna nie istniała nielegalna