i biologią samego kota. Był to proces o wiele bardziej losowy niż w przypadku przebiegającego równolegle udomowienia innych zwierząt – owiec, kóz, krów i świń. W tym czasie istniały już udomowione psy różnych rodzajów, co dowodzi, że ówcześni ludzie potrafili hodować zwierzęta w taki sposób, by były bardziej użyteczne i łatwiejsze we współżyciu niż ich przodkowie. A mimo to kot domowy przez tysiące lat pozostał w swej istocie zwierzęciem dzikim, krzyżującym się z żyjącymi na swobodzie krewniakami – przez co w wielu okolicach koty domowe i dzikie tworzyły genetyczne kontinuum, a nie dwa wyraźnie odrębne gatunki jak dzisiaj. Co więcej, koty dzikie i domowe miały zapewne niemal identyczną powierzchowność i różniły się jedynie postawą wobec człowieka. Aby zasłużyć na uznanie swoich właścicieli, musiały być sprawnymi łowcami. Nie utrzymałby się długo kot pozwalający myszom buszować w spiżarni gospodarza albo jadowitym wężom wślizgiwać się do domu i zagrażać jego rodzinie. Nie stanowiły natomiast jego atutów takie cechy jak uległość, niska agresywność i zależność od człowieka – najwyżej cenione u innych udomowionych zwierząt.
Niemniej jednak najdawniejsze świadectwa dotyczące kotów, graficzne i piśmienne, ukazują je zdecydowanie jako część rodziny. Zwierzęta te musiały więc wzbudzać w ludziach sympatię, przynajmniej pod koniec fazy poprzedzającej udomowienie. Dopiero współcześnie nauka pozwala nam zrozumieć, w jaki sposób i dlaczego do tego doszło.
1 Mike Tomkies (ur. 1928) – znany brytyjski przyrodnik i pisarz, który spędził prawie czterdzieści lat w bezludnych zakątkach Kanady, Szkocji i Hiszpanii. [wróć]
Rozdział 2
Nigdy nie uda nam się wskazać dokładnego czasu i miejsca, w których koty zrezygnowały z życia na swobodzie. Nie był to jednorazowy, nagły akt udomowienia, jakieś olśnienie dawnego młynarza, który uświadomił sobie, że kot jest idealnym rozwiązaniem jego kłopotów z myszami. Kot stopniowo wkradał się do naszych domów i serc w ciągu kilku tysięcy lat, nie bez zahamowań i kroków wstecz.
Proces, w ramach którego ten czy inny człowiek na Bliskim Wschodzie lub w północnej Afryce wychowywał szczególnie przyjaźnie nastawione kocięta, nie był zapewne wolny od nieudanych prób. Prawdopodobnie nieraz po dwóch czy trzech pokoleniach porzucano ten zamysł albo same koty uciekały i wtórnie dziczały. Takie porażki zdarzały się niekiedy na przestrzeni kilku tysięcy lat, od czasu gdy przed 11 tysiącami lat człowiek zaczął przechowywać żywność dostatecznie długo, by przyciągnęło to myszy i inne szkodniki. Czasem taka próba udomowienia kończyła się zaledwie po paru generacjach kotów, czasem mogła trwać przez dziesiątki albo i ponad sto lat. Takie epizody więzi kotów z człowiekiem nie pozostawiły jednak zbyt wielu śladów archeologicznych, zwłaszcza tam, gdzie udomowione i dzikie koty żyły w sąsiedztwie i różniły się tylko zachowaniem.
Z tego okresu mamy tylko jedno dobrze udokumentowane świadectwo bliskich związków ludzi z kotami. W 2001 roku archeolodzy z Muzeum Historii Naturalnej w Paryżu, którzy od ponad dziesięciu lat odkopywali w miejscowości Shillourokambos na Cyprze neolityczną osadę, znaleźli tam w jednym z ludzkich grobów kompletny szkielet kota datowany na około 7500 lat p.n.e.1 Fakt, że szkielet był nienaruszony, a grób wykopany rozmyślnie, sugeruje, że nie był to pochówek przypadkowy. Co więcej, kości kota spoczywały o 40 centymetrów od szkieletu człowieka, w sąsiedztwie kamiennych narzędzi i wykonanych z krzemienia toporków, wskazujących na wysoki status społeczny zmarłego. Kot w chwili śmierci nie był w pełni dojrzały, przypuszczalnie miał mniej niż rok, i chociaż brak oznak, że został rozmyślnie uśmiercony, jego wiek wskazuje, że tak właśnie było.
Pochówek kota na Cyprze
Możemy się tylko domyślać, jakie były relacje tego kota z człowiekiem, skoro zostali pochowani we wspólnym grobie. Inaczej niż w przypadku kilku pochówków psów z tego okresu, zwłoki człowieka i zwierzęcia nie stykały się ze sobą, co sugeruje, że kot nie był domowym ulubieńcem. Dzieliła je długość ramienia. Niemniej jednak fakt, że kota pochowano w taki sposób, wskazuje, że miał on wysoką wartość dla spoczywającego wraz z nim człowieka lub kogoś z jego bliskich.
Ten pojedynczy szkielet daje nam pewien wgląd we wczesne relacje między kotami a ludźmi, lecz nasuwa więcej pytań niż odpowiedzi. Na stałym lądzie Bliskiego Wschodu nie odnaleziono żadnych pochówków kotów w ciągu kilku kolejnych tysiącleci. Gdyby koty były w tym okresie w pełni udomowione, powinny być grzebane w podobny sposób, jak to praktykowano standardowo z psami. Być może do pierwszego udomowienia doszło na Cyprze i stamtąd niektóre zwierzęta powróciły na Bliski Wschód, by stworzyć kolejną kolebkę dzisiejszego kota domowego. Nie mamy jednak żadnych dowodów na poparcie tej hipotezy. Bardziej prawdopodobne jest, że cypryjski pochówek stanowił anomalię – zawierał szczątki dość nietypowej osoby i jej ulubieńca, dzikiego kota, którego udało się oswoić.
Aby kot mógł wykonać przełomowy krok w stronę udomowienia, niemal na pewno musiał stać się nie tylko zwierzęciem użytecznym, lecz także budzącym sympatię. Niektórzy z przodków dzisiejszych kotów domowych musieli być nie tylko wrogami myszy, lecz również przyjaciółmi ludzi. Nie mamy zbyt wielu świadectw, by w neolitycznych kulturach wschodniego basenu Morza Śródziemnego traktowano w ten sposób jakiekolwiek zwierzęta poza psami, natomiast obserwujemy to w niektórych współczesnych społecznościach myśliwych zbieraczy, co może nam pomóc w zrozumieniu, w jaki sposób dzikie koty zostały najpierw oswojone, a następnie udomowione. Zarówno na Borneo, jak w Amazonii kobiety i dzieci należące do takich społeczności przygarniają młode dzikie zwierzęta, traktując je jako przytulanki2. Skoro zwyczaj opiekowania się młodymi występuje na równi w kulturach, które nigdy nie miały ze sobą kontaktu, można przypuszczać, że jest to uniwersalne ludzkie zachowanie. A jeśli tak, to być może również na wybrzeżach Morza Śródziemnego wychowywano dzikie kocięta i jedno z nich wraz ze swoim właścicielem dotarło na Cypr. Ludzki szkielet pochowany wraz z kotem należał do mężczyzny, więc opiekowanie się zwierzętami było zapewne w tamtych czasach, co zaskakujące, praktykowane przez osoby obu płci.
Jeśli pierwsze koty żyjące w ludzkich osadach rzeczywiście były oswojonymi żbikami, to wątpliwe, by były w prostej linii przodkami dzisiejszych kotów domowych. We współczesnych społecznościach myśliwych zbieraczy młode dzikie zwierzęta, niezależnie od gatunku, rzadko są trzymane przed dłuższy czas i wychowywane w niewoli. Kiedy podrosną i utracą swoją dziecinną przymilność, zwykle są porzucane, przepędzane albo nawet zjadane, jeśli uchodzą za smaczne, i nie obejmuje ich żadne lokalne tabu. Tego rodzaju relacje występują dzisiaj na przykład pomiędzy niektórymi plemionami australijskich Aborygenów i dzikimi psami dingo. Dingo nie mają prawdziwie „dzikiego” rodowodu, wywodzą się od psów domowych, które kilka tysięcy lat temu porzuciły w północnej Australii człowieka i stały się drapieżnikami skutecznie polującymi na własny rachunek, dość podobnie jak koty na Cyprze. Niektórzy Aborygeni uważają, że szczenięta dingo są urocze, więc łowią je i trzymają jako swoich ulubieńców. Kiedy jednak zwierzę dorośleje, zaczyna sprawiać kłopoty, bo kradnie żywność i zagraża dzieciom, więc przepędza się je na powrót do dziczy. Nietrudno sobie wyobrazić, że związki między ludźmi i dzikimi kotami zaczęły się w podobny sposób.
Pierwsze wyraźne sygnały świadczące, że koty stały się zwierzętami domowymi, pochodzą dopiero z Egiptu sprzed ponad czterech tysięcy lat. W tym czasie koty zaczęły pojawiać się w malarstwie i rzeźbie. Nie zawsze jest jasne, jaki gatunek zwierzęcia te dzieła przedstawiają – na niektórych może być wyobrażony kot bagienny, zwłaszcza gdy nie widać