Kwestia kilku minut. Miałem już do czynienia z YouVid. Mają siedzibę w Stanach, i to w New Jersey, dzięki Bogu, więc będą współpracować. Gdyby serwer był za granicą, pewnie w ogóle by się nie odezwali. Dam wam znać, jak tylko zacznę go namierzać.
Kiedy się rozłączyli, Rhyme zwrócił się do Sachs:
– Zajmij się tablicą. Co dotąd mamy? – Ruchem głowy wskazał na białą tablicę. Sachs chwyciła pisak i zaczęła notować.
Rhyme tymczasem odwrócił się w stronę komputera, by jeszcze raz obejrzeć wideo. Obraz na ekranie się zmienił. Wyświetlił się na nim czerwony napis wielkimi literami.
MATERIAŁ ZOSTAŁ USUNIĘTY Z POWODU NARUSZENIA REGULAMINU SERWISU.
Po chwili jednak film przesłali mejlem technicy Dellraya. W formie pliku MP4. Rhyme i pozostali obejrzeli go jeszcze raz w nadziei, że znajdą jakieś wskazówki co do miejsca, w którym wideo zostało nakręcone.
Nic. Kamienna ściana. Drewniana skrzynka. I ofiara, Robert Ellis walczący o życie na zaimprowizowanej szubienicy.
Wystarczył jeden nieopatrzny ruch, jeden skurcz mięśni, by zginął.
Chwilę później Sachs skończyła spisywać listę faktów i dowodów. Rhyme przyjrzał się tablicy, zastanawiając się, czy wśród informacji kryje się trop, który im wskaże, gdzie mają szukać adresu sprawcy, miejsca jego pracy i kryjówki, do której zawiózł ofiarę, aby nakręcić ten perwersyjny film.
86. ULICA WSCHODNIA 213, MANHATTAN
– Zdarzenie – pobicie/porwanie:
– modus operandi: sprawca zarzucił na głowę ofiary kaptur (ciemny, prawdopodobnie bawełniany) z lekami powodującymi utratę przytomności
– Ofiara – Robert Ellis:
– singiel, prawdopodobnie mieszka z Sabriną Dillon, czekamy na jej telefon (wyjechała służbowo do Japonii)
– mieszka w San Jose
– właściciel małego start-upu, firmy kupującej przestrzeń reklamową w mediach
– niekarany, nienotowany w kartotece agencji bezpieczeństwa
– Sprawca:
– przedstawia się jako Kompozytor
– biały mężczyzna
– wiek: około 30 lat
– wzrost: w przybliżeniu 180 cm
– ciemna broda i ciemne długie włosy
– mocna budowa ciała
– czapka z szerokim daszkiem, ciemna
– buty: przypuszczalnie converse’y cons, kolor nieznany, rozmiar 10½
– jeździ ciemnym sedanem; numery rejestracyjne, marka i rocznik – nieustalone
– Profil:
– motyw nieznany
– Dowody:
– telefon ofiary
– brak nietypowych połączeń/powtarzalnych schematów
– krótki włos farbowany na blond; brak DNA
– brak odcisków palców
– stryczek
– tradycyjna pętla do wieszania skazańców
– katgut, struna instrumentu, długość wskazuje na wiolonczelę
– zbyt popularna, żeby ustalić źródło pochodzenia
– ciemne bawełniane włókno
– z kaptura, którym obezwładniono ofiarę?
– chloroform
– olanzapina, lek przeciwpsychotyczny
– wideo na YouVid
– biały mężczyzna (prawdopodobnie ofiara) z pętlą na szyi
– w tle melodia Nad pięknym modrym Dunajem, w rytm zduszonego oddechu (ofiary?)
– na końcu podpis © Kompozytor
– wyciemnienie obrazu i wyciszenie muzyki – sugestia bliskiej śmierci?
– ustalanie miejsca, z którego wysłano film
Oddzwonił Rodney Szarnek z przestępczości komputerowej. W głośniku na szczęście odezwał się tylko głos informatyka, bez jazgotliwych riffów gitarowych z efektem wah-wah.
– Lincoln?
– Zlokalizowałeś?
– Obszar metropolii Nowego Jorku.
Błagam, powiedz mi coś, czego nie wiem.
– Na pewno jesteś rozczarowany, ale postaram się o konkrety. Za cztery, pięć godzin.
– To za długo, Rodney.
– Tak tylko mówię. Używał serwerów proxy. To zła wiadomość. Dobra jest taka, że nie bardzo się na tym zna. Zalogował się do darmowej sieci VPN, która…
– Nie pora na chińszczyznę – burknął Rhyme.
– Chcę powiedzieć, że to amatorszczyzna. Pracuję z YouVid i możemy to rozgryźć, ale…
– Cztery godziny.
– Mam nadzieję, że mniej.
– Ja też. – Rhyme zakończył połączenie.
– Jest coś jeszcze, Lincoln. – Mel Cooper siedział przy chromatografie gazowym ze spektrometrem masowym Hewlett-Packard.
– W śladach z podeszwy? W coś wlazł?
– Zgadza się. Tu też są ślady olanzapiny, neuroleptyku. Ale coś jeszcze. Coś dziwnego.
– „Dziwny” to nie jest właściwość chemiczna, Mel. Ani w ogóle szczególnie istotna, do cholery.
– Azotan uranylu – powiedział Cooper.
– Jezu – szepnął Rhyme.
Dellray zmarszczył brwi.
– Co, Linc? Jakiś paskudny syf, jak słyszę?
Rhyme opierał głowę o zagłówek wózka, wpatrując się w sufit.
– Azotan uranu – powtórzył Sellitto. – Niebezpieczny?
– Uranylu – poprawił zniecierpliwiony Rhyme. – Oczywiście, że niebezpieczny. A jak byś nazwał sól uranu rozpuszczoną w kwasie azotowym?
– Linc – upomniał go cierpliwie Sellitto.
– To substancja radioaktywna, wywołuje niewydolność nerek i ostrą martwicę cewek nerkowych. Ma też właściwości wybuchowe i jest bardzo niestabilna. Ale mój stłumiony okrzyk był reakcją pozytywną, Lon. Cieszę się, że nasz sprawca w to wdepnął.
– Bo to wyjątkowo i nad wyraz szczęśliwie rzadko spotykana rzecz – rzekł Dellray.
– Bingo, Fred.
Rhyme wyjaśnił, że substancję wykorzystywano do uzyskania uranu do konstrukcji broni jądrowej w ramach Projektu Manhattan – programu skonstruowania pierwszej bomby atomowej podczas drugiej wojny światowej. Wprawdzie sztab inżynierów miał tymczasową siedzibę na Manhattanie, od którego przedsięwzięcie wzięło nazwę, lecz większość prac związanych z budową bomby toczyła się gdzie indziej, przede wszystkim w Oak Ridge w stanie Tennessee, w Los Alamos w Nowym Meksyku i w Richland w stanie Waszyngton.
– Na terenie Nowego Jorku prowadzono jednak część działań technicznych i konstrukcyjnych. Pewna firma w Bushwick na Brooklynie produkowała azotan uranylu. Miała za małe możliwości, więc wycofała się z umowy. Przedsiębiorstwo już dawno nie istnieje,