jako „poboczne miejsce zbrodni” z całkiem innego powodu.
W jej ścianach dopełnił się także epilog tej bardzo długiej nocy.
Dlatego Gurevich, Boris i Mila wrócili na dół. Policjantka poszła za dwoma inspektorami, nie zadając dalszych pytań, pewna, że zaraz otrzyma wszystkie odpowiedzi. Zeszli po drewnianych schodach i znaleźli się w obszernym pomieszczeniu, bardziej przypominającym salon niż kuchnię. Zamykała je wychodząca na ogród ściana ze szkła, która nie została przesłonięta przez techników czarnymi płótnami.
Tu nie ma ciał, pomyślała Mila. Ale nie poczuła ulgi, ponieważ prędko odniosła wrażenie, że znajdzie w tym miejscu coś jeszcze gorszego.
Gurevich odwrócił się do niej.
– Jakim zdjęciem posługiwaliście się przy poszukiwaniu Valina po jego zniknięciu?
– Tym z identyfikatora, którego używał, żeby wejść do biura. Wyrobił go niedługo przedtem.
– I jak wyglądał na tej fotografii?
Mila przypomniała sobie zdjęcie ze ściany zagubionych śladów w Przedpieklu.
– Posiwiałe włosy, wychudła twarz. Miał na sobie jasnoszary garnitur, koszulę w cienkie prążki i zielony krawat.
– Jasnoszary garnitur, koszula w cienkie prążki, zielony krawat – powtórzył powoli Gurevich.
Zadała sobie pytanie o powód tych dziwnych pytań. Inspektor musiał już znać pewne szczegóły.
Ale nie dostarczył jej wyjaśnień. Za to ruszył na środek kuchni, gdzie znajdowała się wyspa z kuchennym wyposażeniem, a nad nią wisiał wielki okap z kamienia intarsjowanego miedzią. Nieco dalej stał stół z masywnego drewna, jeszcze zastawiony brudnymi talerzami z kolacji z poprzedniego wieczoru, ale pośród nich można było dostrzec resztki innego posiłku.
Śniadania.
Gurevich domyślił się, że Mila zauważyła tę anomalię, i się zatrzymał.
– Czy powiedziano pani, w jaki sposób udało się nam zidentyfikować Rogera Valina?
– Jeszcze nie.
– Niedługo po szóstej rano, gdy zaczęło się rozwidniać, Valin uwolnił z piwnicy małego Jesa, przyprowadził go tutaj i przygotował mu płatki owsiane, sok pomarańczowy i naleśnika z czekoladą.
W straszliwej opowieści pojawiło się coś normalnego. I właśnie te nieoczekiwane odchylenia naprawdę niepokoiły Milę. Zazwyczaj taka odrobina spokoju pośrodku szaleństwa była złą wróżbą.
– Valin usiadł razem z chłopcem i zaczekał, aż ten skończy jeść – ciągnął Gurevich. – Jak pani powiedziała, siedemnaście lat temu przez cztery dni czuwał przy trupie matki. Być może tego ranka zostawił małego Jesa przy życiu po to, żeby umożliwić mu przeżycie tego samego doświadczenia. Faktem jest, że wykorzystał te chwile przy śniadaniu, żeby powiedzieć mu dokładnie, kim jest. A żeby mieć pewność, że chłopiec dobrze wszystko zapamięta, kazał mu nawet pisać.
– Ale po co? – spytała Mila.
Gurevich dał jej znak, żeby dała mu opowiedzieć do końca.
– Jes to odważny chłopak, prawda, Boris?
– Bardzo odważny – potwierdził jego kolega.
– Pomimo tego, co mu się przydarzyło, zachował spokój. Załamał się dopiero niedawno, wybuchając rozpaczliwym płaczem. Ale wcześniej odpowiedział na wszystkie pytania.
– Kiedy pokazano mu zdjęcie Valina, to, na którym księgowy ma na sobie jasnoszary garnitur, koszulę w cienkie prążki i zielony krawat, natychmiast go rozpoznał – dodał Boris. Jego twarz spochmurniała. – Ale kiedy poprosiliśmy go, żeby opisał inne szczegóły, na przykład, jak był ubrany, znowu wskazał to zdjęcie… „Tak”, powiedział.
Ten szczegół zszokował Milę.
– To niemożliwe – rzuciła bezwiednie, wracając myślą do zdjęcia z Przedpiekla.
– Rzeczywiście – zgodził się Gurevich. – Facet znika w wieku trzydziestu lat. Potem wraca, mając czterdzieści siedem, żeby się pokazać w tych samych ubraniach, które miał na sobie siedemnaście lat wcześniej.
Mila nie była w stanie wymówić ani słowa.
– Gdzie przebywał tak długo? – ciągnął Gurevich. – Porwali go kosmici? – zażartował. – Wyskoczył nagle z lasu? UFO wysadziło go przed drzwiami domu Belmana?
– Należy też wspomnieć o czymś innym. – Boris wskazał telefon wiszący na ścianie. – Dziś rano z tego aparatu Jes na polecenie Valina zawiadomił policję. Ale według wykazu połączeń, w środku nocy, mniej więcej około trzeciej, morderca przerwał jatkę, żeby wykonać inny telefon.
– Numer zgadza się z telefonem pralni na żetony w centrum miasta, otwartej dwadzieścia cztery godziny na dobę – wyjaśnił Gurevich. – Korzystają z niej przede wszystkim ludzie starsi i imigranci, dlatego jest tam publiczny aparat.
– W pralni nie ma obsługi ani dozorcy, są tylko kamery ochrony, żeby zniechęcić wandali albo innych ludzi o złych zamiarach. – Boris spojrzał na nią uważnie.
– A zatem wiecie, kto podniósł słuchawkę – powiedziała Mila, pewna, że ktoś odebrał telefon.
– W tym właśnie problem – przyznał Boris. – Nikt jej nie podniósł. Valin czekał jakiś czas, a potem zrezygnował i więcej nie próbował.
– Nie wydaje się pani, agentko Vasquez, że to bez sensu? – skomentował sprawę Gurevich.
Mila domyślała się powodów, dla których obaj inspektorzy byli zaniepokojeni, ale nie miała pojęcia, jaką rolę do odegrania w tej historii ma ona.
– Czego oczekujecie ode mnie?
– Żeby się domyślić, dokąd Valin skierował się obecnie, potrzebne nam są wszelkie szczegóły z jego przeszłości, ponieważ nie ma wątpliwości, że coś knuje – odparł Gurevich. – Z kim chciał się połączyć dziś w nocy? Dlaczego spróbował tylko raz? Czy może mieć jakiegoś wspólnika? Jaki będzie jego następny ruch? Dokąd się udał z karabinem Bushmaster?
– A wszystkie odpowiedzi są powiązane z jedną niewiadomą – dokończył Boris. – Gdzie Roger Valin przebywał przez ostatnie siedemnaście lat?
9
Szał zabijania, w jaki popada morderca, określany terminem spree killer, ma charakter cykliczny.
Jeden cykl trwa około dwunastu godzin i dzieli się na trzy stadia: spokoju, inkubacji i wybuchu. Pierwsze stadium następuje po przeprowadzeniu wstępnego ataku. Pojawia się chwilowe zaspokojenie, po którym następuje jednak faza wylęgania: nienawiść miesza się w niej z wściekłością. Te dwa uczucia zachowują się jak pierwiastki chemiczne. Gdy są od siebie odizolowane, nie muszą być szkodliwe, ale jeśli się połączą, mogą dać początek wysoce niestabilnej substancji. Z tą chwilą nieuchronnie pojawia się trzecie stadium. Proces ten może prowadzić tylko do zadania śmierci.
Mila miała nadzieję, że zdąży na czas.
Naturalnym epilogiem działania masowego mordercy jest zwykle samobójstwo. Jeśli Valin jeszcze go nie popełnił, oznaczało to, że miał jakieś dalsze plany i mógł je zrealizować.
Gdzie i kogo mógł zaatakować tym razem?
Popołudniowe słońce chyliło się ku zachodowi, a niebo zaczynało przybierać kolory gasnącego lata. Pochylona nad kierownicą hyundaia Mila jechała powoli, starając